Rozdział 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa: Nicole

-Wow.-powiedział loczek, kiedy Jonah opuścił pokój.-Nie spodziewałem się tego po nim.

-A ja tak.-wzruszyłam ramionami.-On z Was wszystkich jest najbardziej dojrzały do takiej decyzji.-stwierdziłam, kładąc się na łóżku na plecach.

-Czyli myślisz, że ja nie jestem dojrzały do takiej decyzji?-zmarszczył brwi.

-Może za rok czy dwa będziesz, ale przede wszystkim musisz znaleźć tę odpowiednią osobę.-westchnęłam i zamknęłam oczy.

Zaczęłam w głowie przeliczać dni do urodzin mojego chłopaka i wypadło akurat na trasę. Nie wiem jednak dokładnie, gdzie wtedy będziemy. Chciałabym coś dla niego przygotować, ale nie jestem do końca pewna co.

-Jack?-otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju.

-Łazienka.

Wstałam z łóżka i weszłam do łazienki. Chłopak stał przed lustrem bez koszulki i suszył włosy.

Kiedy on zdążył je umyć?

-Coś ode mnie chciałaś czy sprawdzałaś gdzie jestem?-zapytał i uśmiechnął się cwanie.-A może chciałaś na mnie popatrzeć, hmm?-poruszył zabawnie brwiami i oparł się o umywalkę, krzyżując ręce na torsie.

-A może chciałam.-uniosłam brew z małym uśmiechem.-Chociaż nie ma na co.

Wiem, że kłamie, ale uwielbiam jak się denerwuje.

-Nie?

-Nie.

-Coś mi się wydaje, że moja ślicznotka kłamczy.-pokręcił głową i powoli zaczął iść w moim kierunku.

Szybko wycofałam się z łazienki i chciałam uciekać na dół, jednak chłopak był szybszy i złapał mnie w pasie. Przerzucił mnie sobie przez ramię i klepnął mnie w tyłek.

-Jack! Postaw mnie!

-Nadal uważasz, że nie ma na co patrzeć?-zapytał, a w jego głosie słyszałam czyste rozbawienie.

-Nie.

-Czyli przyznajesz, że kłamczyłaś?

-Tak.-fuknęłam i zostałam postawiona na ziemię, jednak nadal chłopak trzymał mnie w pasie.-Nie cierpię cię.-wymamrotałam pod nosem i wyszłam na balkon.

-Chyba się przesłyszałem.-chłopak wyszedł za mną na balkon.-Powiedziałaś, że mnie co? Kochasz mnie? I to tak nad życie? Jakaś ty urocza.-zaśmiał się cicho.

-A ty nie.-burknęłam.

To on miał się zdenerwować, a nie ja.

-Przecież wiesz słoneczko, że jesteś jedyną w swoim rodzaju i tylko moją księżniczką.-przytulił się do mnie od tyłu.

-A ty moim irytującym i słodkim księciem.-pocałowałam go w policzek.

-Chyba chciałaś mnie o coś zapytać.-stwierdził, odwracając mnie w swoją stronę.

-Co byś chciał żebyśmy porobili w twoje urodziny?-zapytałam prostu z mostu.

Niech sobie myśli, że będzie bez niespodzianek.

-Po koncercie w moje urodziny, chciałbym wrócić do naszego busa i przytulić się do ciebie.-wyszeptał mi do ucha.-A potem usiadłbym z wami wszystkimi i po prostu coś obejrzał albo pogadał. Takie urodziny w zupełności by mi wystarczyły, a czemu pytasz?-potarł swoim nosem o mój.

-Bo chciałam, żebyś mi powiedział, jak chciałbyś spędzić ten dzień i żebym mogła to przygotować.-objęłam rękoma jego kark.

-Oj Nicole, ty mój promyczku.-zaśmiał się i pocałował mnie krótko w usta.

Ujęłam twarz chłopaka w dłonie i pocałowałam go w nos, na co on się zaśmiał.

Perspektywa: Jack

Weszliśmy z powrotem do pokoju i akurat wtedy telefon dziewczyny zaczął dzwonić. Spojrzała na niego i westchnęła, a potem wzięła go do ręki i odebrała.

-Co jest Tommy?-zapytała dziewczyna, siadając na łóżku.-Ale do czego jestem Ci niby potrzebna? Jezu Thomas...-runęła plecami na łóżko.-Dobrze, daj mi jakieś dwadzieścia minut i tak się umówiłam z Sydnie. Do potem.-mruknęła i rzuciła telefonem na łóżko.

-Jesteś umówiona z Sydnie?-zdziwiłem się.-Czemu nic mi nie mówisz?-oburzyłem się.

-Zapomniałam?-uśmiechnęła się niewinnie.

-Wiesz ty co.-fuknąłem urażony.

-Zawieziesz mnie Jack'ie?-uśmiechnęła się słodko.-Jak wrócę to sobie posiedzimy, obejrzymy coś w salonie i zjemy coś dobrego, dobrze?-zapytała, stając na przeciwko mnie.

-Zastanowię się.

-To już coś.-zaśmiała się i cmoknęła mnie w usta.-Ubiorę bluzę i mnie zawieziesz, okej?

-Meh, no niech ci będzie.

-Kocham ciebie.-wysłała mi całusa i podeszła do szafy z której wyciągnęła moją bluzę.

-A ja ciebie.-odpowiedziałem i łapiąc ją za rękę, wyszliśmy razem z pokoju.

-Nicole!-usłyszeliśmy wołanie z salonu.-Gdzie jedziesz?-zapytał Zach, wychylając się zza ściany.

-Na chwilę do Thomasa, a potem do kosmetyczki z siostrą Jack'a.

-Pogramy jak wrócisz?-zapytał, robiąc proszącą mine.

I jeszcze czego, a o mnie to już całkiem zapomniał.

-Ja też tu jestem.-mruknąłem, a chłopak na mnie spojrzał.

-Rzeczywiście.-zaśmiał się.-To zawieź ją i wróć to pogramy.

I zniknął za ścianą. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Wyjechaliśmy spod domu, a dziewczyna włączyła radio. Nagle usłyszałem, jak na jednej piosence robi głośniej.

-Oh I just wanna take you anywhere that you like
We can go out any day any night
Baby I'll take you there, take you there
Baby I'll take you there, yeah

Oh tell me, tell me, tell me how to turn your love on
You can get, get anything that you want
Baby just shout it out, shout it out
Baby just shout it out, yeah

And if you
You want me too
Let's make a move-w pewnym momencie dołączyłem do niej.

Yeah, so tell me girl if every time we

To-o-ouch
You get this kind of ru-u-ush
Baby say yeah, yeah, yeah, yeah
Yeah, yeah, yeah
If you don't wanna take it slow
And you just wanna take me home
Baby say yeah, yeah, yeah
Yeah, yeah

And let me kiss you.

W pewnym momencie dojechaliśmy pod dom Dylana i dziewczyna pożegnała się ze mną i dała całusa na pożegnanie, a ja pojechałem do domu i wreszcie, od dawna mogłem pograć z Zach'em na konsoli.

××××××××××××××××××××××××××

Zdjęcie w mediach: Chłopcy z 1D♡

Piosenka w mediach: One Direction - Kiss you

Postanowiłam dodać wam teraz rozdział, bo nie wiem czy uda mi się to dodać we wtorek. Mam nadzieję, że wam się w miarę spodoba.

Kto chciałby, żeby Jonette było w 100% real już za dwa rozdziały?

W takim razie, do następnego, wasza Crazy'erka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro