Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*miesiąc po trasie*
Perspektywa: Nicole

Niedługo kończyły się wakacje i powinnam wracać do Anglii razem z Thomas'em. Zostało nam nie wiele czasu, żeby spędzić go tutaj razem. Bałam się wyjeżdżać i znowu zostawiać tych wspaniałych ludzi, ale ja byłam tu tylko urozmaiceniem i małym ciężarem, który zabierał im czas na pracę. Kocha ich wszystkich najmocniej i oddałabym wiele, żeby tutaj z nimi zostać. Thomas znalazł w końcu miłość, a teraz będziemy musieli wrócić. Będę musiała mu o tym przypomnieć jednak nie mam teraz do tego serca. Kiedy patrzę na jego radość, to na mojej twarzy samoistnie pojawia się uśmiech.

Dzisiaj czułam się trochę gorzej niż normalnie i nie wiedziałam, dlaczego. Kręciło mi się w głowie i nie miałam na nic siły. Chłopaków nie było w domu, a Thomas pojechał z Dylanem na zakupy. Postanowiłam zejść do kuchni po jakieś tabletki na ból głowy. Schodząc po schodach, ledwo trzymałam się na nogach i kurczowo podtrzymywałam się poręczy. Dotarłam do kuchni i usiadłam na stołku, podpierając głowę na dłoniach. Głowa mi pękała, a na dodatek ktoś zadzwonił do drzwi. Wstałam z miejsca i powoli podeszłam do drzwi, otwierając je bez sprawdzenia, kto stoi po drugiej stronie.

-Mowiłam, że się jeszcze policzymy.-w drzwiach stanęła Gabriele z złośliwym uśmieszkiem na twarzy.-Jack'a, ani nikogo innego tu nie ma, więc teraz mnie wysłuchaj.-popchnęła mnie lekko w tył.-Nienawidzę cię, bo przez ciebie Jack nie chce do mnie wrócić, jego rodzina nagle mnie nienawidzi.

-To tylko i wyłącznie twoja wina.-odparłam, opierając się o ścianę.-Z tego co mówiła Isla, nie bardzo za tobą przepadały.

-Ta mała gówniara nigdy mnie nie lubiła.-prychnęła, a potem złapała mnie za ramię.-Mniejsza o to, pójdziesz ze mną.-zaczęła ciągnąć mnie do drzwi.

-Niby po co ci ja?-zapytałam, stając w miejscu.-Chcesz mi coś zrobić? Jesteś serio żałosna, przychodzisz do tego domu, robisz mi wyrzuty i jeszcze teraz nie wiadomo po co, chcesz żebym gdzieś szła.-wyrwałam jej moje ramię.-Wyjdź stąd natychmiast i nie pokazuj mi się na oczy!-podniosłam głos i wskazałam na drzwi.

Byłam zdenerwowana jej zachowaniem. Ona spojrzała tylko na mnie zdziwiona i wyszla, trzaskając drzwiami. Złapałam się za głowę i chciałam położyć się na kanapie, jednak zrobiło mi się ciemno przed oczami.

Perspektywa: Daniel

Z chłopakami od rana załatwialiśmy najpotrzebniejsze sprawy, żeby mieć wolny wieczór. Mieliśmy w planach zaprosić dziewczyny i zrobić sobie małego grilla, kończącego wakacje. Chcieliśmy zwijać się już do domu, więc siedzieliśmy już w samochodzie. Zobaczyłem wtedy, że dzwoni do mnie Charlie.

-Hej Char...-dziewczyna przerwała mi gwałtownie.

-Bierz Jack'a i widzimy się zaraz w szpitalu, chodzi o Nicole, powiem wam wszystko na miejscu, bo muszę jechać.

Dziewczyna natychmiast się rozłączyła, nie dając dojść mi do słowa. Spojrzałem na chłopaków pokolei i zatrzymałem się na Avery'm.

-Zmieniany kierunek jazdy na szpital panowie.-powiedziałem, patrząc dobitnie na Jack'a, który od razu wiedział, o co mi chodzi.

-Co dokładniej jej jest?-zapytał że zdenerwowaniem w głosie.

-Charlie nic mi nie powiedziała, tylko kazała natychmiast przyjeżdżać.

Jonah siedział za kierownicą z grobową miną i od razu skierował się w stronę szpitala. Jack siedział zdenerwowany koło mnie i stukał sygnetami w szybę. Na miejscu byliśmy nie całe dwadzieścia minut później. Szybko wyszliśmy z samochodu i udaliśmy się do budynku, kierując się wskazówkami pielęgniarek. Wpadliśmy na korytarz oddziału kardiologicznego, po którym w jedną i w drugą chodziła Charlie.

-Co się stało?- zapytał od razu Jack.-I dlaczego kardiologia? Coś z sercem? Gdzie ona jest? Co z nią?-zadawał parę pytań na raz, jednak dziewczyna pokazała, że ma siedzieć cicho.

-Pokolei i od najważniejszego.-powiedziała spokojnie, pokazując nam, że mamy usiąść.-Miałam zamiar ją odwiedzić, bo wiedziałam, że jest sama w domu. Drzwi były otwarte, więc weszłam i zobaczyłam ją, leżącą na korytarzu. Szybko sprawdziłam jej puls i nie czułam go. Zaczęłam ją reanimować i w końcu przywróciłam jej pracę serca, a po chwili zadzwoniłam po pogotowie.-westchnęła, patrząc w moim kierunku.

Wstałem z miejsca i przytuliłem dziewczynę, całując ją w głowę.

-Gdzie jest teraz?-zapytał Jonah.-A ważniejsze pytanie, w jakim jest stanie?

-Przeproawadzają jakieś badania, ale nie mogłam wejść.

-Ale dlaczego kardiologia i dlaczego jej serce stanęło?-zapytał Zach, patrząc na swoje dłonie.-Nie wybaczę sobie tego, że mogłem z nią zostać, a pojechałem z wami.

Siedzieliśmy wszyscy na korytarzu, w dość ciężkiej atmosferze. Przytulałem blondynkę cały czas, bo czułem wtedy spokój. Bałem się okropnie o moją przyjaciółkę i widziałem strach i zdenerwowanie u pozostałych. Jonah miał właśnie zadzwonić do ich rodziców, kiedy na zewnątrz wyszedł lekarz.

-Który z was to Daniel?-zapytał, a ja podniosłem rękę.-Nicole prosi tylko ciebie do siebie, a resztę prosiła o poczekanie, póki ten młodzieniec was nie zawoła.-oznajmił i kiwnął do mnie, że mam ruszyć za nim.-Jak będziecie w środku wszyscy, porozmawiamy o stanie zdrowia panienki Frantzich.

Popatrzyliśmy na siebie z chłopakami, ale poszedłem za lekarzem, wchodząc do sali Nicole. Leżała na łóżku i widać, że ciężko oddychała. Podszedłem do niej i usiadłem na stołku, przy jej łóżku.

-Obiecałam, że więcej nie spotkamy się w takie sytuacji.-uśmiechnęła się słabo.

-Dlaczego miałem przyjść sam?

-Chciałam ci tylko powiedzieć, że przy najbliższej okazji, powinieneś zapytać Charlie o chodzenie.-złapała mnie za rękę.-Ta dziewczyna to skarb i nie możesz go stracić.

Przytaknąłem, a następnie wyszedłem po chłopaków na zewnątrz. Szybko wszyscy byliśmy w środku, a ja obserwowałem ich poczynania z boku.

Perspektywa: Nicole

Chłopcy patrzyli na mnie zmartwionym wzrokiem, ale widziałam w nim też ulgę. Wyciągnęłam ręce do brata, a on przytulił mnie i ucałował w czoło.

-Nie rób mi tak więcej, ja naprawdę nie chce cię stracić skarbie.-pogłaskał mnie jeszcze oo głowie i odszedł, bo jego telefon zaczął dzwonić.

Patrzyłam na Zach'a, który znając życie miał wyrzuty sumienia. To nie była jego wina, sama przekonałam go, żeby z nimi jechał. Złapałam go za rękaw bluzy i przytuliłam do siebie, szepcząc do ucha 'to nie twoja wina'. Posłał mi lekki uśmiech i usiadł na stołku, na którym przed tem siedział Danny. Corbyn sam szybko mnie przytulił i pstryknął w nos, na co się uśmiechnęłam.

-Bałem się bardzo, że cię straciłem.-Jack usiadł koło mnie na łóżku.-Dwa razy już to przerabialiśmy, jednak za każdym razem boje się co raz bardziej, bo z dnia na dzień bardziej cię kocham i boję się k twoje zdrowie. Opowiesz nam co się stało?-położył się koło mnie i splótł nasze dłonie razem.

-Byłam w domu i gorzej się czułam, więc zeszłam na dół po leki. Usłyszałam dzwonek, więc poszłam otworzyć i za drzwiami stała Gabrielle. Coś tam do mnie gadała i chciał gdzieś ciągnąć, ale się zdenerwowałam i wjechałam na nią, więc wyszła. Bardzo się wkurzyłam i zaczęło mi się robić duszno, zabolało mnie w klatce piersiowej i potem widziałam ciemność.-wtuliłam się w chłopaka i poczułam, jak się spiął na wspomnienie o Gabbie.

-Musimy tylko poczekać, co powie lekarz.-odezwał się Jonah, który stanął koło łóżka.

Więc czekaliśmy, aż przyjdzie.

********************************

Zdjęcie w mediach: Daniel Seavey

Piosenka w mediach: Unbelievable - Why Don't We

Dawno mnie nie było i przepraszam, ale nie miałam czasu na nic. Jest już koniec roku szkolnego i mamy wakacje, więc poraz zakończyć tą książkę i skupić się na kolejnej. Mam nadzieję, że ze mną zostaniecie tutaj do końca i również przeżyjecie ze mną nową historię.

Niedługo ostatni rozdział, a następnie epilog!

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro