𝙰𝚕𝚕𝚒𝚜𝚘𝚗 & 𝙲𝚑𝚛𝚒𝚜

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lanore powoli jechała jedną z alabamskich ulic, a w jej głowie odtwarzały się wspomnienia z ostatniego pobytu w tym stanie. Nawet ciche pochrapywania Renee, które dobiegało do niej z tylnych siedzeń jeepa nie potrafiły zepsuć jej humoru.

Od tygodnia była podekscytowany ślubem Alison i Chrisa, ponieważ kiedy przed paroma dniami rozmawiała z Jeffem mężczyzna wspomniał, że także wybiera się do Alabamy i jak się okazało na tę samą uroczystość. Cóż, stwierdzenie, że była przez to podekscytowana byłoby ogromnym niedopowiedzeniem.

Westchnęła cicho, po raz kolejny odgarniając niesforne kosmyki z oczu. Tuż przed wyjazdem okazało się, że padła im klimatyzacja w samochodzie. Jednak i tak były już spóźnione dlatego musiały  jakoś poradzić sobie bez niej. Renee stwierdziła, że najlepszym pomysłem będzie ściągnięcie drzwi, jednak ostatecznie zgodziła się na zwykłe otwarcie okien. I chociaż było to lepsze niż brak drzwi to i tak zniszczyło jej starannie ułożoną fryzurę, nad którą spędziła więcej czasu niż zwykle. Skończyła związując włosy w zwykłego koka, z którego i tak co chwilę wymykały się pojedyncze kosmyki.

Podrzuciła Renee do miejsca, w którym miała odbyć się ceremonia i gdzie według wcześniejszych ustaleń miał czekać na nią pan młody. Pożegnała się z zaspaną brunetką, po czym ruszyła do domu Allison, gdzie kobieta razem ze swoją rodziną oraz przyjaciółkami miała przygotować się do swojego ślubu.

Zatrzymała się przed śliczną, ceglaną posiadłością, która wyglądała naprawdę uroczo mimo jesiennej aury. Lanore westchnęła z zadowoleniem bo zdecydowanie kochała takie miejsca, które w jakiś niezrozumiały sposób aż promieniowały rodzinną atmosferą.

Zabrała potrzebny sprzęt, po czym uśmiechnęła się lekko odczytując wiadomości od Jeffa, w których mężczyzna żalił jej się, że będzie musiał grać z jakąś harfistką, która przez cały czas opowiadała mu o swoich sześciu kotach. W środku tego dramatycznego monologu brunet napisał także coś o tym, że zajął jej miejsce obok siebie i liczył, że zobaczą się niedługo. Szybko odpisała mu, żeby był dla wszystkich miły i obiecała postarać się go znaleźć na ceremonii, po czym ruszyła w stronę posiadłości.

Zanim nacisnęła na dzwonek wygładziła jeszcze swój wiśniowy garnitur. Razem z Jeffem dzień wcześniej wybierali go przez prawie dwie godziny, ponieważ Wittek nie chciał zgodzić się na żadną z jej kolorowych koszul. Ostatecznie oboje zgodzili się na wiśniowy garnitur, pod który ubrała zwykłą, biąłą koszulkę, co tworzyło zgraną całość

Drzwi otworzyła jej kobieta, która okazała się być matką Allison. Z miłym uśmiechem zaprosiła ją do środka, następnie prowadząc do salonu, gdzie czekały już na nie wszystkie siostry, ciotki i przyjaciółki panny młodej. Lanore przywitała się ze wszystkimi, rumieniąc się delikatnie kiedy kilka z nich skomplementowało jej strój.

- Dobrze możecie zaczynać. I proszę nie zwracajcie nie manie uwagi, będę robiła swoje - powiadomiła je, uśmiechając się przy tym uroczo, po czym tak jak powiedziała zaczęła nagrywać przygotowywania.

Panna młoda oraz druhny miały na sobie wzorzyste szlafroki, co według niej wyglądało naprawdę uroczo. Zajęła miejsce na stojącym w rogu fotelu i nagrywała Allison rozpakowującą prezenty od prawie-męża.

Kobieta ostrożnie odwinęła wstążkę z kolejnego, niedużego pudełeczka, po czym otworzyła je ostrożnie.

- Jakie śliczne kolczyki - westchnęła z zachwytem, pokazując je pozostałym.

-No dalej załóż je - zawołała jedna z kobiet, którą Lauren już wcześniej wzięła za matkę panny młodej.

- Dobrze a teraz to na co wszyscy czekali - oznajmiła z podekscytowanie, biorąc do rąk ostatnie pudełeczko z załączonym liścikiem. - Allison nie jestem w stanie ci powiedzieć jakim jestem szczęściarzem mając ciebie i twoją rodzinę w moim życiu. Mam nadzieję, że prezenty ci się podobają. Jestem przekonany, że moja babcia byłaby przeszczęśliwa wiedząc że dostajesz ten pierścionek. Bo tak piękny pierścionek zasługuje na to by był noszony przez kogoś równie pięknego. - przeczytała drżącym głosem, po czym niepewnie otworzyła niewielkie pudełeczko, w którym znajdował się śliczny srebrny pierścionek. - Zaczekaj, on powinien być twój. Jesteś pewna? - wyszeptała, spoglądając na kobietę, która musiała być siostrą pana młodego.

Ta w odpowiedzi pokiwała głową, przyciągając ją do uścisku.

- Jesteś teraz rodziną, zatrzymaj go - odparła roztrzęsionym głosem.

Po kilku minutach, kiedy wszystkie łzy poszły już w zapomnienie, zaczęły się prawdziwe przygotowywania. Lanore zrobiła jeszcze parę ujęć podczas robienia makijażu, po czym wymknęła się żeby dać kobietom trochę prywatności.

Grzecznie usiadła na korytarzu, po raz kolejny wyciągając telefon, na którym czekały już na nią nowe wiadomości od Jeffa. Tym razem opisywał jak schował się przed harfistką i Toddem, którzy chcieli zmusić go do kolejnej próby. Lanore z rozczuleniem przewróciła oczami, po czym poinformowała bruneta, że za niedługo do nich dołączy i spróbuje jakoś mu pomóc.

Kiedy w końcu wszystkie kobiety były gotowe zrobiły kilka ostatnich ujęć przed domem, po czym ruszyły do miejsca gdzie miała odbyć się uroczystość oraz przyjęcie. Zanim wyruszyła na poszukiwania Jeffa zajęła się jedną ze swoich ulubionych części, czyli nakręciła pierwsze spotkanie przyszłych małżonków oraz te bardziej artystyczne ujęcia. Zdobywszy zadowalającą ją ilość materiału zostawił ich z Renee i ruszyła do środka z nadzieją, że wpadnie po drodze na Witteka.

Znalazła go po niecałych dziesięciu minutach. Brunet ukrywał się za ścianką z kwiatów, skąd miał świetny widok na wszystko, jednocześnie będąc praktycznie niewidzialnym.

- Cześć Jeff - przywitała się, oplatając go ramionami.

- Lanore! Przyszłaś żeby mnie uratować - zawołał radośnie, oddając uścisk.

Crowford westchnęła z zadowoleniem, wtulając twarz w szyję mężczyzny. Brunet jak zwykle świetnie pachniał. Ubrany we wręcz idealnie skrojony, granatowy garnitur wyglądał niesamowicie. Delikatny zarost na jego policzkach sprawiał, że wyglądał bardzo męsko, nadając ostrość jego szczęce.

- Świetnie wyglądasz - wyszeptała w jego szyje, po czym niechętnie się od niego odsunęła.

- Ty też Lanny. Nowa fryzura? - zapytał z rozbawionym uśmiechem, ciągnąc za jeden z jasnych kosmyków.

- Uh. Zamknij się - prychnęła cicho, kolejny raz poprawiając włosy, które i tak prezentowały się lepiej niż w czasie podróży.

Przez chwilę po prostu stali naprzeciw siebie, przyglądając się sobie nawzajem z głupimi uśmieszkami. Po kilku minutach Jeff przypomniał sobie, że jednak był w pracy i powinien ostatni raz przećwiczyć utwór, który miał zagrać z Mirandą. Dlatego też złapał Lanore za rękę i pociągnął ją za sobą w stronę miejsca, w której miała odbyć się ceremonia.

Kiedy weszli do przestronnej sali z ust dziewczyny uciekło zachwycone westchnienie. Zarówno po północnej jak i wschodniej i zachodniej stronie można było zobaczyć rzędy dużych okien, przez które wpadały promienie słoneczne niesamowicie oświetlając wnętrze. Równo ustawione rzędy krzeseł tworzyły przejście do znajdującego się przed nimi podwyższenia, obok którego ustawiony był duży, biały fortepian oraz czarna harfa.

- Jeffrey! Gdzieś ty się podziewał?! - niewysoka staruszka mierzyła Witteka zirytowanym spojrzeniem. - Nawet nie chce wiedzieć! W tej chwili masz posadzić swój tyłek przy tym fortepianie i nawet nie próbuj uciekać.

- Spokojnie M jesteśmy najlepsi, nie musimy tyle ćwiczyć - westchnął mężczyzna, jednak posłusznie ruszył w stronę instrumentów.

- Dzień dobry proszę pani, nazywam się Lanore Crowford i jestem kamerzystką na dzisiejszej uroczystości. Naprawdę miło mi panią poznać - przedstawiła się blondynka, kiedy spojrzenie kobiety się na niej zatrzymało.

- Miranda Austin. Zadajesz się z Jeffrey'em? - zapytała, przyglądając mu się uważnie.

- Ja um... tak jesteśmy dobrymi znajomymi - wymamrotała niepewnie, spoglądając kontrolnie na Jeffa, który słysząc to uśmiechnął się lekko.

- Oh Jeffrey, nie wiem jak z twoim charakterem otaczasz się tak uroczymi osobami - westchnęła staruszka idąc w stronę harfy.

Wittek słysząc to prychnął cicho, jednak nie skomentował niczego, udając, że przegląda leżące przed nim nuty.

- Miałaby pani coś przeciwko, gdybym nagrał panią i Jeffa teraz? - zapytała Lanore, mając nadzieję na zdobycie ciekawych ujęć.

Kobieta zgodziła się, po czym zaczęła delikatnie szarpać za struny instrumentu, wydobywając z niego ciche dźwięki. Jeff niemal od razu do niej dołączył, wręcz idealnie się z nią synchronizując.

Lanore wyciągnęła kamerę i zrobiła kilka ujęć z Mirandą, robiąc zbliżenia na struny harfy, czy twarz kobiety. Następnie przeniosła się do Jeffa. Zaczęła od kadru, w którym widoczne były plecy bruneta, to jak poruszały się pod materiałem marynarki, kiedy mężczyzna poruszał się przy fortepianie. Później przesunęła się trochę, tak aby widoczny był jego profil i ręce przesuwające się po klawiszach.

- Lanny wiem, że jestem niesamowicie przystojny, ale za chwilę zabraknie ci pamięci w kamerze - zaśmiał się cicho brunet, posyłając jej krótkie spojrzenie.

- Spokojnie mam zapasowe karty - mruknęła w odpowiedzi, jednak ostatecznie schowała kamerę mając wystarczającą ilość ujęć zarówno instrumentów, jak i profilu bruneta.

Grali jeszcze przez kilka minut, podczas których Lanore przyglądała im się uważnie. Była wręcz oczarowany efektem, uzyskiwanym przez tą dwójkę.

- To było... wow - westchnęła, kiedy dźwięki pianina i harfy ucichły.

- Tak Lanore, na nasze szczęście Jeffrey gra prawie tak dobrze jak mu się wydaje - stwierdziła Miranda, po czym wyszła z pomieszczenia.

Wittek odprowadził ją wzrokiem, po czym przesunął się na niewielkiej ławeczce, robiąc tym sposobem miejsce Lanore. Blondynka uśmiechnęła się z rozczuleniem na ten gest, ostrożnie siadając obok Jeffa. Kiedy tylko to zrobił brunet przysunął się do niej i nic nie mówić ciasno objął ją w talii, kładąc przy tym głowę na jej ramieniu.

- Ktoś jest dziś strasznie przylepny - stwierdziła Lanore, uśmiechając się przy tym radośnie.

- Nie lubię się przytulać, ale nie potrafię trzymać rąk przy sobie kiedy jesteś tak blisko - stwierdził Jeff, wtulając twarz w jej szyję.

Lanore zaśmiała się na to cicho, po czym zaczęła bawić się dłonią Jeffa. Następne minuty spędziła na zmianę nakładając i zdejmując z jego palców jeden ze swoich pierścionków, wsłuchując się przy tym w cichy głos bruneta komentującego gromadzących się gości.

Miranda wróciła do nich dokładnie dziesięć minut przed planowanym rozpoczęciem ceremonii. Udzieliła Jeffowi kilka wskazówek, z których Lanore niewiele zrozumiała, po czym usiadła przy swojej harfie.

- Jeff myślę, że powinnam już iść - wyszeptała, jednak zanim zdążyła wstać zatrzymała ją ręka bruneta na jego udzie.

- Przecież mówiłem, że zajmę ci miejsce i właśnie na nim siedzisz - odparł Wittek. - I spokojnie, Todd miał tu ze mną siedzieć ale przekonałem go żeby poszedł sobie gdzieś indziej - dodał prawdopodobnie chcąc ją tym uspokoić.

Blondynka przez chwile uważnie wpatrywał się w brązowe tęczówki, nie do końca przekonna czy powinna wierzyć w to co usłyszała od Jeffa. Mimo że nie znali się zbyt długo, była przekonana, że mężczyzna byłby skłonny zmyślić to wszystko, żeby przekonać ją do zostania z nim. Ostatecznie jednak postanowiła dać temu spokój, dlatego skinęła delikatnie głową, w odpowiedzi uzyskując zadowolony uśmiech bruneta.

Nagle w sali zrobiło się cicho, nie licząc kilku podekscytowanych szeptów. Przejściem między krzesłami przeszła kobieta razem z dwójka małych dzieci, uśmiechając się szeroko do pana młodego.

Kiedy Allison razem z ojcem stanęli pomiędzy ostatnimi rzędami Miranda szarpnęła delikatnie za pierwsza strunę harfy. Lanore usłyszała ciche westchnienie Jeffa, po czym mężczyzna zaczął grać tą samą melodie, która ćwiczyli wcześniej.

Lanore jednak tym razem nie skupiał się na niej tak bardzo, ponieważ cała swą uwagę poświęcała wpatrywaniu się w szczęśliwy uśmiech Allison. Kobieta wolnym krokiem doszła do podwyższenia i w końcu stanęła przed Christopherem, który wyglądał na równie szczęśliwego. Wpatrywali się w siebie aż dźwięki instrumentów ucichły, a wtedy prowadzący uroczystość zaczął swoją krótką przemowę.

Podczas przysięgi policzki Lanore jak zwykle były mokre od łez, jednak dłoń Jeffa znajdująca się na jej plecach oraz czerwona, materiałowa chusteczka w małe róże, którą od niego dostałą sprawiały, że czuła się lepiej niż zwykle. Brunet niczego nie komentował. Po prostu był tam i uśmiechał się pobłażliwie, co jakiś czas posyłając jej krótkie spojrzenia.

- Lanny idzie nam coraz lepiej. Płakałaś dzisiaj dwie minuty krócej niż ostatnio - stwierdził Jeff z zadowoleniem, kiedy razem z Lanore przechodzili do większej sali, gdzie odbywało się przyjęcie.

Crowford w odpowiedzi prychnęła cicho, ostrożnie wyjmując kamerę z pokrowca. Życzyła Jeffowi miłej zabawy, po czym zastąpiła Renee. Już wcześniej ustaliły, że zamienią się w połowie przyjęcia.

Wittek przez jakiś czas kręcił się między kelnerami, prosząc ich o dolewki szampana. Obserwował przy tym Lanore, która krążyła w pobliżu młodej pary, z szerokim uśmiechem uwieczniając wszystkie momenty.

Od pierwszego spotkania z dziewczyną był pod wrażeniem jej wiary w wieczną miłość i tego jak emocjonalnie przeżywała każdą ceremonię. On sam już od dawna nie wierzył w to wszystko, z politowaniem traktując wszystkich zaślepionych wizją pozornie wiecznej więzi, która najczęściej nie była w stanie przetrwać pięciu lat. Mimo tego zachowanie Lanore było dla niego w pewien sposób urocze.

Jeff zamrugał kilka razy ze zdziwieniem, kiedy Miranda wcisnęła mu do rąk talerzyk z kawałkiem tortu, odrywając jego myśli od kamerzystki. Podziękował cicho, krytycznym wzrokiem mierząc ciasto pokryte grubą warstwą białego lukru. Z pewnością było zdecydowanie za słodkie i bardzo w stylu Lanore.

Brunet nie zastanawiając się długo ruszył w stronę dziewczyny, która swoim zwyczajem przysiadła na parapecie. Lanore trzymała kamerę blisko twarzy delikatnie się przy tym garabiąc i ze skupieniem wpatrywała się w wyświetlacz. Kiedy zauważyła Jeffa uśmiechnęła się do niego, po czym ponownie skupiła na nagrywaniu.

- Przyniosłem to dla ciebie, bo nie zjadłaś jeszcze niczego - wyjaśnił szeptem, bojąc się, że kamera może uchwycić jego głos.

- Dziękuje, ale jak widzisz mam zajęte ręce - odparła, patrząc na niego z rozczuleniem.

Jeff słysząc to prychną cicho, po czym nabił na widelczyk kawałek ciasta, który następnie zbliżył do ust dziewczyny. Lanore wydawała się być zaskoczona jego zachowaniem, jednak otworzyła usta nie potrafiąc powstrzymać przy tym uśmiechu. Jeff karmił ją ostrożnie, trochę za bardzo skupiając się na sposobie w jaki usta dziewczyny zaciskały się na widelczyku. Odchrząknął cicho kiedy skończyli, a Crowford oblizała usta wpatrując się przy tym w niego intensywnie.

Przez następne półtorej godziny Lanore dalej nagrywała. Jeff w tym czasie chodził za nią, wyglądając przy tym jak zagubiony szczeniak, o czym Todd nie omieszkał go poinformować, w odpowiedzi otrzymując środkowy palec bruneta.

- Skończyłam - oznajmiła w końcu, na co Wittek odetchnął z ulgą.

- W takim razie pani Crowford mam nadzieję, że zechce pani się ze mną napić - odparł Jeff z szerokim uśmiechem.

- Jasne, tylko podrzucę Renee aparat i będę cała twoja - zaśmiał się Lanore, uzyskując w odpowiedzi ciche sapnięcie.

Razem odnaleźli brunetkę, który ku zdziwieniu ich dwójki siedziała w towarzystwie Todda przy jednym ze stolików. Oboje byli tak zaaferowani rozmową ze sobą, że nawet nie zauważyli swoich przyjaciół.

- Nie podoba mi się to - mruknął Jeff, przyglądając im się podejrzliwie. - Toddy mam nadzieję, że nie knujesz niczego za moimi plecami.

- Jasne Jeff, postanowiłem zastąpić cię Renee - parsknął Todd, niechętnie odsuwając się od dziewczyny.

- W takim razie ja cię zatrzymam - postanowiła Lanore, przytulając go od tyłu. - Wyjdę na tym lepiej bo Renee nie jest tak urocza.

Jeff słysząc to uśmiechnął się lekko, jednak ostatecznie postanowił nie wdawać się z nikim w dyskusję. Poczekał aż Lanore przekała wszystko swojej przyjaciółce, po czym dla własnego bezpieczeństwa odciągnął ją jak najdalej od Todda.

Usiedli przy jednym ze stolików w kącie sali, żeby po prostu posiedzieć i nacieszyć się swoim towarzystwem. Jeff właśnie śmiał się z kolejnego słabego żartu Lanore, kiedy poczuł, że ktoś delikatnie stuknął go w ramię. Niechętnie odwrócił się od dziewczyny, zatrzymując spojrzenie na wysokim mężczyźnie, którego nie mógł rozpoznać.

- Tak? - westchnął, starając się nie brzmieć przy tym niemiło.

- Grałeś na fortepianie przed ceremonią, prawda? - zapytał niskim głosem.

- Nie rozdaje autografów - odparł Jeff, uśmiechając się przy tym lekko.

- Nasz człowiek od klawiszów musi wyjść na chwilę, a nie chcielibyśmy przerywać przyjęcia. Zastanawialiśmy się czy mógłbyś na chwilę go zastąpić - wyjaśnił, drapiąc się po karku.

- Wybacz...

- Oczywiście, zaraz do was przyjdzie - przerwała mu Lanore, uśmiechając się przy tym szeroko.

Mężczyzna odetchnął z ulgą, po czym oznajmił, że idzie poinformować o tym resztę zespołu.

- Czy ja dołączyłem do twojej organizacji zbawiania świata Lanny? - westchnął Jeff, obserwując blondynkę spod przymrużonych oczu.

- No dalej, przecież to brzmi jak świetna zabawa - jęknęła Lanore, przeciągając samogłoski w wypowiadanych słowach. - Proszę zrób to dla mnie.

Wittek prychnął cicho, jednak ostatecznie podniósł się z krzesła, ciągnąc za sobą zadowoloną dziewczynę. Szybko dotarli do grupy muzyków, którzy kończyli grany utwór.

- Rozsiądź się wygodnie i podziwiaj - zaśmiał się cicho, podsuwając Lonore jedno z krzeseł, na którym dziewczyna usiadła i zawiesiła swoją marynarkę, twierdząc że było jej za ciepło.

Brunet ustawił się za keyboardem, marszcząc się lekko ponieważ zwykle unikał zdradzania fortepianu. Ostatni raz spojrzał na blondynkę i mrugnął do niej szybko zanim zaczął grać.

Lanore natomiast obserwował Jeffa, który zdecydowanie się popisywał. Kiedy tylko miał okazje w każdy utwór potrafił wpleść zapierające dech w piersi solówki, które wyraźnie robiły wrażenie na gościach.

- Zadowolona? - zapytał brunet po zagraniu jakichś dziesięciu utworów.

- Nie do końca - odparła Lanore, zyskując tym zdziwione spojrzenie Witteka. - Teraz te wszystkie panienki się na ciebie gapią - fuknęła cicho.

- W takim razie zawiodą się ponieważ dzisiejszy wieczór spędzam jedynie z uroczą kamerzystą - stwierdził Jeff, wywołując tym kolejny szeroki uśmiech u dziewczyny. - Więc zaczekaj tutaj a ja poszukam Renee - dodał, na co Crowford prychnęła cicho, przyciągając go na jedno z krzeseł obok siebie.

Godzinę później Jeff miał rozchichotaną Lanore oraz prawie dwie puste butelki szampana w bagażniku jeepa kamerzystek. Po tym jak wbrew jego zapewnieniom blondynka zaczęła podejrzliwie przyglądać się każdemu kto zdecydował się do nich podejść, nawet jeśli była to Renee czy Todd, Jeff zdecydował, że powinni iść w jakieś bardziej ustronne miejsce, żeby jakoś zniwelować tą zaborczą stronę wstawionej dziewczyny. Lanore od razu zaproponował mu swojego jeepa, mówiąc, że już wcześniej złożyła siedzenia, na wypadek gdyby miała ochotę przespać się w wolnej chwili.

Tym oto sposobem znaleźli się na tyłach samochodu Crowford, leżąc odrobinę za blisko siebie, jednak żadne z nich nie myślało o tym dużo. Lanore był na to zbyt pijana, a Jeff nie mógł jej nie przytulać, bo na pewno zamarzłby w mniej niż pięć minut. Dlatego leżał spokojnie z głową Lanore wtuloną w jego szyję, raz na jakiś czas przeczesując jej włosy pomiędzy palcami.

- Lanny? - mruknął cicho, kiedy poczuł coś mokrego na swojej szyi.

W duchu modlił się żeby dziewczyna nie zasnęła śliniąc się na niego, co byłoby za równo urocze jak i obrzydliwe.

W odpowiedzi otrzymał ciche mruknięcie, po czym znowu poczuł coś na swojej szyi. Tym razem jednak zdał sobie sprawę, że nie była to ślina a usta Lanore. Zmarszczył lekko brwi, jednak nie był pewien co powinien zrobić w tej sytuacji, a miękkie usta dziewczyny powoli przesuwające się do jego obojczyka ani trochę mu tego nie ułatwiały.

- Lanore co ty rob... - zaczął, chcąc, a raczej czując się w obowiązku, zatrzymać kobietę.

Lanore była pijana i prawdopodobnie nie do końca świadoma tego, że całowała właśnie Jeffa. Jednak kiedy nagle przeniosła swoje usta za ucho bruneta, gdzie zaczęła delikatnie podgryzać jego skórę, Jeff nie był w stanie wydusić z siebie niczego poza zadowolonym sapnięciem. Zdecydowanie porzucił próby rozmowy z Lanore, zamiast tego zaczął delikatnie zaciskać palce na jej biodrach otrzymując w zamian zadowolone pomruki.

Kiedy Lanore w końcu wypuściła jego skórę spomiędzy zębów, powoli przesunęła językiem po piekącym miejscu, by następnie odsunąć się i spojrzeć Jeffowi w oczy. Wittek wpatrywał się uważnie w zamglone, zielone tęczówki, które uważnie skanowały jego twarz. Lanore niepewnie przygryzła wargę, po czym powoli zaczęła obniżać się w stronę Jeffa, zerkając przy tym na jego usta.

Jeff przymknął oczy w oczekiwaniu, nie chcąc patrzeć na bałagan jakim był dziewczyna, żeby nie odwrócić ich i zrobić czegoś czego mógłby później żałować. Westchnął cicho, kiedy oddech Lanore połączył się z tym jego i był gotowy na poczucie jej ust na własnych, gdy nagle usłyszał głośne uderzenia w jedną z szyb samochodu. Lanore natychmiast podskoczyła, odsuwając się od niego i przy okazji uderzając głową o dach jeepa.

- Lanore jesteście tam? - głos Renee dobiegł ich z zewnątrz.

Crowford wymamrotała coś w odpowiedzi i niechętnie wcisnęła jeden z guzików przy kluczykach, odblokowując drzwi. Niemal natychmiast drzwi bagażnika zostały otworzone, ukazując im zaciekawione twarze ich obojga przyjaciół.

- Spaliście? - zapytał Todd, jednak uśmieszek na jego ustach mówił, że nie to pytanie chodziło mu po głowie.

- Spierdalaj Smithy - fuknął Jeff, powolnymi ruchami pocierając swoje ramiona, ponieważ zrobiło mu się chłodniej, kiedy tylko odsunął się od blondynki.

Zauważył, że Lanore także zaczęła się trząść. Nie był tym zaskoczony, ponieważ kiedy wychodzili zostawiła marynarkę wiszącą na oparciu jednego z krzeseł, dlatego miała na sobie jedynie białą podkoszulkę. Bez słowa zdjął swoją marynarkę i zarzucił ją na ramiona dziewczyny, za co Lanore podziękowała mu uroczym uśmiechem.

- Do zobaczenia Lanny - westchnął cicho, kiedy kilka minut później opierał się o drzwi od strony pasażera, gdzie Lanore zdążyła już się wygodnie ułożyć, przygotowując się na kilkugodzinna podróż do domu.

- Szybko Romeo musimy już jechać - pogonił go Todd, który zaczął się spieszyć tak szybko jak Renee wsiadła do samochodu.

Jeff pokazał mu środkowy palec, po czym pochylił się ostrożnie nad zaspaną dziewczyną, składając miękki pocałunek na jej czole. Niechętnie zamknął drzwi i wpatrywał się jak samochód odjeżdża, zabierając ze sobą jakąś cząstkę niego, którą Lanore zagarnęła dla siebie.



________________________________
miłego dnia, pijcie wodę!
x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro