𝙰𝚕𝚕𝚒𝚜𝚘𝚗 & 𝙲𝚑𝚛𝚒𝚜

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry powoli jechał jedną z alabamskich ulic, a w jego głowie odtwarzały się wspomnienia z ostatniego pobytu w tym stanie. Nawet ciche chrapanie Zayna, które dobiegało do niego z tylnych siedzeń jeepa nie potrafiło zepsuć jego humoru.

Od tygodnia był podekscytowany ślubem Alison i Chrisa, ponieważ niecały tydzień wcześniej, kiedy rozmawiał z Louisem mężczyzna wspomniał, że także wybiera się do Alabamy i jak się okazało na tę samą uroczystość. Cóż, stwierdzenie, że Styles był przez to podekscytowany byłoby ogromnym niedopowiedzeniem.

Westchnął cicho, po raz kolejny odgarniając włosy z oczu. Tuż przed wyjazdem okazało się, że padła im klimatyzacja w samochodzie. Jednak i tak byli już spóźnieni dlatego musieli jakoś poradzić sobie bez niej. Zayn stwierdził, że najlepszym pomysłem będzie ściągnięcie drzwi, jednak ostatecznie zgodził się na zwykłe otwarcie okien. I chociaż było to lepsze niż brak drzwi to i tak zniszczyło jego starannie ułożoną fryzurę, nad którą spędził więcej czasu niż zwykle.

Podrzucił Zayna do miejsca, w którym miała odbyć się ceremonia i gdzie według wcześniejszych ustaleń miał czekać na niego pan młody. Pożegnał się z zaspanym mulatem, po czym ruszył do domu Allison, gdzie kobieta razem ze swoją rodziną oraz przyjaciółkami miała przygotować się do swojego ślubu.

Zatrzymał się przed śliczną, ceglaną posiadłością, która wyglądała naprawdę uroczo mimo jesiennej aury. Harry westchnął z zadowoleniem bo zdecydowanie kochał takie miejsca, które w jakiś niezrozumiały sposób aż promieniowały rodzinną atmosferą.

Zabrał potrzebny mu sprzęt, po czym uśmiechnął się lekko odczytując wiadomości od Louisa, w których mężczyzna żalił mu się, że będzie musiał grać z jakąś harfistką, która przez cały czas opowiadała mu o swoich sześciu kotach. W środku tego dramatycznego monologu szatyn napisał także coś o tym, że zajął mu miejsce obok siebie i liczył, że zobaczą się niedługo. Szybko odpisał mu, żeby był dla wszystkich miły i obiecał postarać się go znaleźć na ceremonii, po czym ruszył w stronę posiadłości.

Zanim nacisnął na dzwonek wygładził jeszcze swój garnitur. Razem z Louisem dzień wcześniej wybierali go przez prawie dwie godziny, ponieważ Tomlinson nie chciał zgodzić się na żadną z jego kolorowych koszuli. Ostatecznie obaj zgodzili się na czarną koszulę i ciemnoczerwony garnitur w delikatny, również czarny, kwiecisty wzór.

Drzwi otworzyła mu kobieta, która okazała się być matką Allison. Z miłym uśmiechem zaprosiła go do środka, następnie prowadząc do salonu, gdzie czekały już na nich wszystkie siostry, ciotki i przyjaciółki. Harry przywitał się ze wszystkimi, rumieniąc się delikatnie kiedy kilka z nich skomplementowało jego strój.

- Dobrze możecie zaczynać. I proszę nie zwracajcie nie manie uwagi, będę robił swoje - powiadomił je, uśmiechając się przy tym uroczo, po czym tak jak powiedział zaczął nagrywać przygotowywania.

Panna młoda oraz druhny miały na sobie wzorzyste szlafroki, co według Harry'ego wyglądało naprawdę uroczo. Zajął miejsce na stojącym w rogu fotelu i nagrywał Allison rozpakowującą prezenty od prawie-męża.

Kobieta ostrożnie odwinęła wstążkę z kolejnego, niedużego pudełeczka, po czym otworzyła je ostrożnie.

- Jakie śliczne kolczyki - westchnęła z zachwytem, pokazując je pozostałym.

-No dalej załóż je - zawołała jedna z kobiet, którą Harry już wcześniej wziął za matkę panny młodej.

- Dobrze a teraz to na co wszyscy czekali - oznajmiła z podekscytowanie, biorąc do rąk ostatnie pudełeczko z załączonym liścikiem. - Allison nie jestem w stanie ci powiedzieć jakim jestem szczęściarzem mając ciebie i twoją rodzinę w moim życiu. Mam nadzieję, że prezenty ci się podobają. Jestem przekonany, że moja babcia byłaby przeszczęśliwa wiedząc że dostajesz ten pierścionek. Bo tak piękny pierścionek zasługuje na to by był noszony przez kogoś równie pięknego. - przeczytała drżącym głosem, po czym niepewnie otworzyła niewielkie pudełeczko, w którym znajdował się śliczny srebrny pierścionek.

- Zaczekaj, on powinien być twój. Jesteś pewna? - wyszeptała, spoglądając na kobietę, która musiała być siostrą pana młodego.

Ta w odpowiedzi pokiwała głową, przyciągając ją do uścisku.

- Jesteś teraz rodziną, zatrzymaj go - odparła roztrzęsionym głosem.

Po kilku minutach, kiedy wszystkie łzy poszły już w zapomnienie, zaczęły się prawdziwe przygotowywania. Harry zrobił parę ujęć podczas robienia makijażu, jednak postanowił wycofać się, gdy kobiety zamierzały zacząć się przebierać.

Grzecznie usiadł na korytarzu, po raz kolejny wyciągając telefon, na którym czekały już nowe wiadomości od Louisa. Tym razem opisywał jak schował się przed harfistką i Liamem, którzy chcieli zmusić go do kolejnej próby. Harry z rozczuleniem przewrócił oczami, po czym poinformował szatyna, że za niedługo do nich dołączy i spróbuje jakoś mu pomóc.

Kiedy w końcu wszystkie kobiety były gotowe zrobili kilka ostatnich ujęć przed domem, po czym ruszyli do miejsca gdzie miała odbyć się uroczystość oraz przyjęcie. Zanim wyruszył na poszukiwania Louisa zajął się jedną ze swoich ulubionych części, czyli nakręcił pierwsze spotkanie przyszłej pary młodej oraz te bardziej artystyczne ujęcia. Zdobywszy zadowalającą go ilość materiału zostawił ich z Zaynem i ruszył do środka z nadzieje, że wpadnie po drodze na Tomlinsona.

Znalazł go po niecałych dziesięciu minutach. Szatyn ukrywał się za ścianką z kwiatów, skąd miał świetny widok na wszystko, jednocześnie będąc praktycznie niewidzialnym.

- Cześć Lou - przywitał się, oplatając go ramionami.

- Harry! Przyszedłeś żeby mnie uratować - zawołał radośnie, oddając uścisk.

Styles westchnął z zadowoleniem, wtulając twarz w miękkie włosy mężczyzny. Szatyn jak zwykle świetnie pachniał. Ubrany we wręcz idealnie skrojony, granatowy garnitur wyglądał niesamowicie. Tym razem jednak na jego policzkach widoczny był delikatny zarost, który sprawiał, że wyglądał jeszcze bardziej męsko, chociaż Harry'emu wydawało się, że było to niemożliwe.

- Świetnie wyglądasz - wyszeptał w jego szyje, po czym niechętnie się od niego odsunął.

- Ty też H. Nowa fryzura? - zapytał z rozbawionym uśmiechem, ciągnąc Stylesa za jeden z czekoladowych kosmyków.

- Uh. Zamknij się - prychnął cicho Harry, przeczesując palcami splątane loki.

Przez chwilę po prostu stali naprzeciw siebie, przyglądając się sobie nawzajem z głupimi uśmieszkami. Po kilku minutach Louis jednak przypomniał sobie, że był w pracy i powinien ostatni raz przećwiczyć utwór, który miał zagrać z Mirandą. Dlatego też złapał Harry'ego za rękę i pociągnął go za sobą w stronę miejsca, w której miała odbyć się ceremonia.

Kiedy weszli do przestronnej sali z ust Harry'ego uciekło zachwycone westchnienie. Zarówno po północnej jak i wschodniej i zachodniej stronie można było zobaczyć rzędy dużych okien, przez które wpadały promienie słoneczne niesamowicie oświetlając wnętrze. Równo ustawione rzędy krzeseł tworzyły przejście do znajdującego się przed nimi podwyższenia, obok którego ustawiony był duży, biały fortepian oraz czarna harfa.

- Lewis! Gdzieś ty się podziewał?! - niewysoka staruszka mierzyła Tomlinsona zirytowanym spojrzeniem. - Nawet nie chce wiedzieć! W tej chwili masz posadzić swój tyłek przy tym fortepianie i nawet nie próbuj uciekać.

- Spokojnie M jesteśmy najlepsi, nie musimy tyle ćwiczyć - westchnął mężczyzna, jednak posłusznie ruszył w stronę instrumentów.

- Dzień dobry proszę pani, nazywam się Harry Styles i jestem kamerzystą na dzisiejszej uroczystości. Naprawdę miło mi panią poznać - przedstawił się brunet, kiedy spojrzenie kobiety się na nim zatrzymało.

- Miranda Austin. Zadajesz się z Lewisem? - zapytała, przyglądając mu się uważnie.

- Ja um... tak jesteśmy dobrymi znajomymi - wymamrotał niepewnie, spoglądając kontrolnie na Louisa, który słysząc to uśmiechnął się lekko.

- Oh Lewis, nie wiem jak z twoim charakterem otaczasz się tak uroczymi osobami - westchnęła staruszka idąc w stronę harfy.

Tomlinson słysząc to prychnął cicho, jednak nie skomentował niczego, udając, że przegląda leżące przed nim nuty.

- Miałaby pani coś przeciwko, gdybym nagrał panią i Louisa teraz? - zapytał po chwili ciszy, mając nadzieję na zdobycie ciekawych ujęć.

Kobieta zgodziła się, po czym zaczęła delikatnie szarpać za struny instrumentu, wydobywając z niego ciche dźwięki. Louis niemal od razu do niej dołączył, wręcz idealnie się z nią synchronizując.

Harry wyciągnął kamerę i zrobił kilka ujęć z Mirandą, robiąc zbliżenia na struny harfy, czy twarz kobiety. Następnie przeniósł się do Lousa. Zaczął od kadru w którym widoczne były plecy szatyna, to jak poruszały się pod materiałem marynarki, kiedy mężczyzna poruszał się przy fortepianie. Później przesunął się trochę tak, aby widoczny był jego profil i ręce przesuwające się po klawiszach.

- Hazza wiem że jestem niesamowicie przystojny, ale za chwilę zabraknie ci pamięci w kamerze - zaśmiał się cicho szatyn, posyłając mu krótkie spojrzenie.

- Spokojnie Louis mam zapasowe karty - mruknął w odpowiedzi, jednak ostatecznie schował kamerę mając wystarczającą ilość ujęć zarówno instrumentów, jak i profilu szatyna.

Grali jeszcze przez kilka minut, podczas których Harry uważnie się im przyglądał. Był wręcz oczarowany efektem, uzyskiwanym przez tą dwójkę.

- To było... wow - westchnął, kiedy dźwięki pianina i harfy ucichły.

- Tak Harry, na nasze szczęście Lewis gra prawie tak dobrze jak mu się wydaje - stwierdziła Miranda, po czym wyszła z pomieszczenia.

Tomlinson odprowadził ją wzrokiem, po czym przesunął się na niewielkiej ławeczce, robiąc tym sposobem miejsce Harry'emu. Brunet uśmiechnął się z rozczuleniem na ten gest, ostrożnie siadając obok Louisa.

Kiedy tylko to zrobił szatyn przysunął się do niego. Nic nie mówić ciasno objął go w talii, kładąc przy tym głowę na jego ramieniu.

- Ktoś jest dziś strasznie przylepny - stwierdził Harry, uśmiechając się przy tym radośnie.

- Nie lubię się przytulać, ale nie potrafię trzymać rąk przy sobie kiedy jesteś tak blisko - stwierdził Louis, wciskając twarz w szyje Stylesa.

Harry zaśmiał się na to cicho, po czym zaczął bawić się dłonią Louisa. Następne minuty spędził na zmianę nakładając i zdejmując z jego palców jeden ze swoich pierścionków, wsłuchując się przy tym w cichy głos szatyna komentującego gromadzących się gości.

Miranda wróciła do nich dokładnie dziesięć minut przed planowanym rozpoczęciem ceremonii. Udzieliła Louisowi kilka wskazówek, z których Harry niewiele zrozumiał, po czym usiadła przy swojej harfie.

- Louis myślę, że powinienem już iść - wyszeptał Harry, jednak zanim zdążył wstać zatrzymała go ręka szatyna na jego udzie.

- Przecież mówiłem ci, że zajmę ci miejsce i właśnie na nim siedzisz - odparł Tomlinson. - I spokojnie, Liam miał tu ze mną siedzieć ale przekonałem go żeby poszedł sobie gdzieś indziej - dodał prawdopodobnie chcąc go tym uspokoić.

Styles przez chwile wpatrywał się uważnie w błękitne tęczówki, nie do końca przekonany czy powinien wierzyć w to co usłyszał od Louisa. Mimo ze nie znali się zbyt długo, był przekonany, że mężczyzna byłby skłonny zmyślić to wszystko, żeby przekonać go do zostania z nim. Ostatecznie jednak postanowił dać temu spokój, dlatego skinął delikatnie głowa, w odpowiedzi uzyskując zadowolony uśmiech szatyna.

Nagle w sali zrobiło się cicho, nie licząc kilku podekscytowanych szeptów. Przejściem między krzesłami przeszła kobieta razem z dwójka małych dzieci, uśmiechając się szeroko do pana młodego.

Kiedy Allison razem z ojcem stanęli pomiędzy ostatnimi rzędami Miranda szarpnęła delikatnie za pierwsza strunę harfy. Harry usłyszał ciche westchnienie Louisa, po czym mężczyzna zaczął grać tę samą melodie, która ćwiczyli wcześniej.

Harry jednak tym razem nie skupiał się na niej tak bardzo, ponieważ cała swą uwagę poświęcał wpatrywaniu się w szczęśliwy uśmiech Allison. Kobieta wolnym krokiem doszła do podwyższenia i w końcu stanęła przed Christopherem, który wyglądał na równie szczęśliwego. Wpatrywali się w siebie aż dźwięki instrumentów ucichły, a wtedy prowadzący uroczystość zaczął swoją krótką przemowę.

Podczas przysięgi policzki Harry'ego jak zwykle były mokre od łez, jednak dłoń Louisa znajdująca się na jego plecach oraz czerwona, materiałowa chusteczka w małe róże sprawiały, że czół się lepiej niż zwykle. Szatyn niczego nie komentował. Po prostu był tam i uśmiechał się pobłażliwie, co jakiś czas posyłając mu krótkie spojrzenia.

- Harry idzie nam coraz lepiej. Płakałeś dzisiaj dwie minuty krócej niż ostatnio - stwierdził Louis z zadowoleniem, kiedy razem z Harry'm przechodzili do większej sali, gdzie odbywało się przyjęcie.

Styles w odpowiedzi prychnął cicho, ostrożnie wyjmując kamerę z pokrowca. Życzył Louisowi miłej zabawy, po czym zastąpił Zayna. Już wcześniej ustalili, że zamienią się w połowie przyjęcia, a skoro Harry prowadził gdy jechali do Alabamy kolej Zayna przypadała na powrót.

Tomlinson przez jakiś czas kręcił się między kelnerami, prosząc ich o dolewki szampana. Obserwował przy tym Harry'ego, który krążył w pobliżu młodej pary, z szerokim uśmiechem uwieczniając wszystkie momenty.

Od pierwszego spotkania ze Stylesem był pod wrażeniem jego wiary w wieczną miłość i tego jak emocjonalnie przeżywał każdą ceremonię. Tomlinson już od dawna nie wierzył w to wszystko, z politowaniem traktując wszystkich zaślepionych wizją pozornie wiecznej więzi, która najczęściej nie była w stanie przetrwać pięciu lat. Mimo to zachowanie Harry'ego było dla niego w pewien sposób urocze.

Louis zamrugał kilka razy ze zdziwieniem, kiedy Miranda wcisnęła mu do rąk talerzyk z kawałkiem tortu, odrywając jego myśli od Stylesa. Podziękował cicho, krytycznym wzrokiem mierząc ciasto pokryte grubą warstwą białego lukru. Z pewnością było zdecydowanie za słodkie i bardzo w stylu Harry'ego.

Szatyn nie zastanawiając się długo ruszył w stronę bruneta, który swoim zwyczajem przysiadł na parapecie. Harry trzymał kamerę blisko twarzy delikatnie się przy tym grabiąc i ze skupieniem wpatrywał się w wyświetlacz. Kiedy zauważył Louisa uśmiechnął się do niego, po czym ponownie skupił na nagrywaniu.

- Przyniosłem to dla ciebie, bo nie zjadłeś jeszcze niczego - wyjaśnił szeptem, bojąc się, że kamera może uchwycić jego głos.

- Dziękuje Lou, ale jak widzisz mam zajęte ręce - odparł Harry, patrząc na niego z rozczuleniem.

Louis słysząc to prychną cicho, po czym nabił na widelczyk kawałek ciasta, który następnie zbliżył do ust Stylesa. Harry wydawał się być zaskoczony jego zachowaniem, jednak otworzył usta nie potrafiąc powstrzymać przy tym uśmiechu. Louis karmił go ostrożnie, trochę za bardzo skupiając się na sposobie w jaki usta Harry'ego zaciskały się na widelczyku. Odchrząknął cicho kiedy skończyli, a Styles oblizał usta wpatrując się przy tym w niego intensywnie.

Przez następne półtorej godziny Harry dalej nagrywał. Louis w tym czasie chodził za nim, wyglądając przy tym jak zagubiony szczeniak, o czym Liam nie omieszkał go poinformować, w odpowiedzi otrzymując środkowy palec szatyna.

- Skończyłem - oznajmił w końcu Harry, na co Tomlinson odetchnął z ulgą.

- W takim razie panie Styles mam nadzieję, że zechce pan się ze mną napić - odparł Louis z szerokim uśmiechem.

- Jasne, tylko podrzucę Zaynowi aparat i będę cały twój - zaśmiał się Harry, uzyskując w odpowiedzi ciche sapnięcie.

Razem odnaleźli Malika, który ku zdziwieniu ich dwójki siedział w towarzystwie Liama przy jednym ze stolików. Mężczyźni byli tak zaaferowani rozmową ze sobą, że nawet nie zauważyli swoich przyjaciół.

- Nie podoba mi się to - mruknął Louis, przyglądając im się podejrzliwie. - Payneo mam nadzieję, że nie knujesz niczego za moimi plecami.

- Jasne Louis, postanowiłem zastąpić cię Zaynem - parsknął Liam, niechętnie odsuwając się od mulata.

- W takim razie ja cię zatrzymam - postanowił Harry, przytulając go od tyłu. - Wyjdę na tym lepiej bo Zayn nie jest tak uroczy.

Louis słysząc to przewrócił oczami, jednak postanowił nie wdawać się z nikim w dyskusję. Poczekał aż Harry przekaże wszystko swojemu przyjacielowi, po czym dla własnego bezpieczeństwa odciągnął go jak najdalej od Liama.

Usiedli przy jednym ze stolików w kącie sali, żeby po prostu posiedzieć i nacieszyć się swoim towarzystwem. Louis właśnie śmiał się z kolejnego słabego żartu Harry'ego, kiedy poczuł, że ktoś delikatnie stuknął go w ramię. Niechętnie odwrócił się od Stylesa, zatrzymując spojrzenie na wysokim mężczyźnie, którego nie mógł rozpoznać.

- Tak? - westchnął, starając się nie brzmieć przy tym niemiło.

- Grałeś na fortepianie przed ceremonią, prawda? - zapytał niskim głosem.

- Nie rozdaje autografów - odparł Louis, uśmiechając się przy tym lekko.

- Nasz człowiek od klawiszów musi wyjść na chwilę, a nie chcielibyśmy przerywać przyjęcia. Zastanawialiśmy się czy mógłbyś na chwilę go zastąpić - wyjaśnił, drapiąc się po karku.

- Wybacz...

- Oczywiście, zaraz do was przyjdzie - przerwał mu Harry, uśmiechając się przy tym szeroko.

Mężczyzna odetchnął z ulgą, po czym oznajmił, że idzie poinformować o tym resztę zespołu.

- Czy ja dołączyłem do twojej organizacji zbawiania świata? - westchnął Louis, obserwując bruneta spod przymrużonych oczu.

- Loueh przecież to brzmi jak świetna zabawa - jęknął Harry, przeciągając samogłoski w wypowiadanych słowach. - Proszę zrób to dla mnie.

Tomlinson prychnął cicho, jednak ostatecznie podniósł się z krzesła, ciągnąc za sobą zadowolonego Stylesa. Szybko dotarli do grupy muzyków, którzy kończyli grany utwór.

- Rozsiądź się wygodnie i podziwiaj - zaśmiał się cicho Louis, podsuwając Harry'emu krzesło, na którego oparcie zarzucił swoją marynarkę.

Szatyn ustawił się za keyboardem, marszcząc się lekko ponieważ zwykle unikał zdradzania fortepianu. Ostatni raz spojrzał na Stylesa i mrugnął do niego szybko zanim zaczął grać.

Harry natomiast obserwował Louisa, który zdecydowanie się popisywał. Kiedy tylko miał okazje w każdy utwór potrafił wpleść zapierające dech w piersi solówki, które wyraźnie robiły wrażenie na gościach.

- Zadowolony? - zapytał szatyn po zagraniu jakichś dziesięciu utworów.

- Nie do końca - odparł Harry, zyskując tym zdziwione spojrzenie Tomlinsona. - Teraz te wszystkie panienki się na ciebie gapią - fuknął cicho.

- W takim razie zawiodą się ponieważ dzisiejszy wieczór spędzam jedynie z uroczym kamerzystą - stwierdził Louis, wywołując tym kolejny szeroki uśmiech u Harry'ego. - Więc zaczekaj tutaj a ja poszukam Zayna - dodał, na co Styles prychnął cicho, przyciągając go na jedno z krzeseł obok siebie.

Godzinę później Louis miał rozchichotanego Harry'ego oraz prawie dwie puste butelki szampana w bagażniku jeepa kamerzystów. Po tym jak wbrew jego zapewnieniom brunet zaczął podejrzliwie przyglądać się każdemu kto zdecydował się do nich podejść, nawet jeśli był to Zayn czy Liam, Louis zdecydował, że powinni iść w jakieś bardziej ustronne miejsce, żeby jakoś zniwelować tą zaborczą stronę wstawionego Stylesa. Mężczyzna od razu zaproponował mu swojego jeepa, mówiąc, że już wcześniej złożył siedzenia, na wypadek gdyby miał ochotę przespać się w wolnej chwili.

Tym oto sposobem znaleźli się na tyłach samochodu Stylesa, leżąc odrobinę za blisko siebie, jednak żaden z nich nie myślał o tym dużo. Harry był na to zbyt pijany, a Louis nie mógł go nie przytulać, bo na pewno zamarzłby w mniej niż pięć minut. Dlatego leżał spokojnie z głową Harry'ego wtuloną w jego szyję, raz na jakiś czas przeczesując jego włosy pomiędzy palcami.

- Hazz? - mruknął cicho, kiedy poczuł coś mokrego na swojej szyi.

W duchu modlił się żeby chłopak nie zasnął śliniąc się na niego, co byłoby za równo urocze jak i obrzydliwe.

W odpowiedzi otrzymał ciche mruknięcie Stylesa, po czym znowu poczuł coś na swojej szyi. Tym razem jednak zdał sobie sprawę, że nie była to ślina a usta Harry'ego. Zmarszczył lekko brwi, jednak nie był pewien co powinien zrobić w tej sytuacji, a miękkie usta Stylesa powoli przesuwające się do jego obojczyka ani trochę mu tego nie ułatwiały.

- Harry co ty rob... - zaczął, chcąc, a raczej czując się w obowiązku, zatrzymać mężczyznę.

Harry był pijany i prawdopodobnie nie do końca świadomy tego, że całował właśnie Louisa. Jednak kiedy nagle przeniósł swoje usta za ucho szatyna, gdzie zaczął delikatnie podgryzać jego skórę, Louis nie był w stanie wydusić z siebie niczego poza zadowolonym sapnięciem. Zdecydowanie porzucił próby rozmowy z Harry'm, zamiast tego zaczął delikatnie masować głowę mężczyzny otrzymując w zamian zadowolone pomruki.

Kiedy Harry w końcu wypuścił jego skórę spomiędzy zębów, powoli przesunął językiem po piekącym miejscu, by następnie odsunąć się i spojrzeć Louisowi w oczy. Tomlinson wpatrywał się uważnie w zamglone, zielone tęczówki, które uważnie skanowały jego twarz. Harry niepewnie przygryzł wargę, po czym powoli zaczął obniżać się w stronę Louisa, zerkając przy tym na jego usta.

Louis przymknął oczy w oczekiwaniu, nie chcąc patrzeć na bałagan jakim był Harry, żeby nie odwrócić ich i zrobić czegoś czego mógłby później żałować. Westchnął cicho, kiedy oddech mężczyzny połączył się z tym jego i był gotowy na poczucie jego ust na własnych, gdy nagle usłyszał głośne uderzenia w jedną z szyb samochodu. Harry natychmiast podskoczył, odsuwając się od niego i przy okazji uderzając głową o dach jeepa.

- Harry jesteście tam? - głos Zayna dobiegł ich z zewnątrz.

Styles wymamrotał coś w odpowiedzi i niechętnie wcisnął jeden z guzików przy kluczykach, odblokowując drzwi. Niemal natychmiast drzwi bagażnika zostały otworzone, ukazując im zaciekawione twarze ich obojga przyjaciół.

- Spaliście? - zapytał Liam, jednak uśmieszek na jego ustach mówił, że nie to pytanie chodziło mu po głowie.

- Spierdalaj Payneo - fuknął Louis, szybkimi ruchami pocierając swoje ramiona, ponieważ od razu gdy odsunął się od Harry'ego zrobiło mu się zimno.

Styles widząc to bez słowa zdjął swoją marynarkę i zarzucił mu ją na ramiona, za co Louis podziękował mu uroczym uśmiechem.

- Do zobaczenia Hazz - westchnął cicho, kiedy kilka minut później opierał się o drzwi od strony pasażera, gdzie Harry zdążył już się wygodnie ułożyć, przygotowując się na kilkugodzinna podróż do domu.

- Szybko Romeo musimy już jechać - pogonił go Zayn, który zaczął się spieszyć tak szybko jak Liam go opuścił.

Louis pokazał mu środkowy palec, po czym pochylił się ostrożnie nad zaspanym Harrym, składając miękki pocałunek na jego czole. Niechętnie zamknął drzwi i wpatrywał się jak samochód odjeżdża, zabierając ze sobą jakąś cząstkę niego, którą zagarnął dla siebie chłopak z czekoladowymi lokami.



________________________________
miłego dnia & stay hydrated!
x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro