𝙺𝚊𝚝𝚑𝚎𝚛𝚒𝚗𝚎 & 𝙺𝚢𝚕𝚎

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry siedział na niewielkim pomoście nad dużym jeziorem, wzdychając cicho. Kolejny ślub w Alabamie zapowiadał się całkiem ciekawie, jednak przyjechali z Zaynem trochę za wcześnie, a Louis i Liam mieli przyjechać dopiero następnego dnia. Do tego Tomlinson przestał mu odpisywać przed południem. Po tym jak dla żartu poprosił go żeby przyjechał Louis wytłumaczył, że mieli z Liamem nagrania z jakąś przyszłą gwiazdką - przyjacielem Sheerana; dlatego nie mogli przyjechać wcześniej.

Na początku nagrywał trochę ludzi przygotowujących wszystko na jutrzejszy dzień, jednak szybko przestał, zdając sobie sprawę, że przeszkadzał. Przez chwilę włóczył się po okolicy, szukając dobrych miejsc do nagrywania, aż dotarł na nieduży pomost. Po zastanowieniu zdjął buty razem ze skarpetkami, podwinął spodnie i opadł na deski, zanurzając stopy w chłodnej wodzie.

Niedługo później dołączył do niego Zayn, który położył się niedaleko niego. Malik zdjął koszulkę, mrucząc coś o opalaniu się w promieniach letniego słońca. Następnie z rozbawionym uśmieszkiem z pod okularów przeciwsłonecznych obserwował wszystkich, którzy przyglądali mu się  'ukradkiem'.

- Zayn, myślę, że Liam byłby bardziej niż zazdrosny widząc się w tej chwili - stwierdził cicho, wbijając palce między żebra mężczyzny.

- Gdyby tu był, leżałby ze mną - mruknął pewnie, układając się na brzuchu.

Harry prychnął cicho, przysuwając się bliżej Malika, żeby oprzeć głowę na jego plecach. Oddychał głęboko, wdychając zapach wody mieszający się z mocnymi perfumami Zayna. Słońce przyjemnie ogrzewało jego skórę, wysyłając przyjemne dreszcze w dół kręgosłupa z każdym chłodniejszym powiewem.

Leżeli tak jakieś dwadzieścia minut aż Zayn zepchnął go z siebie, odwracając się z powrotem na plecy. Harry posłał mu zirytowane spojrzenie, czekając aż ułoży się na deskach, żeby ponownie móc oprzeć na nim głowę.

Uderzył ramię Malika, kiedy mulat jakiś czas później odpalił papierosa. Mężczyzna mruknął coś o uważaniu na niego, wydychając powietrze z dala od twarzy Harry'ego.

- No ładnie Malik, nie dość, że urządzasz tu jakiś pokaz negliżu, na oczach biednych dzieci to palisz przy moim skarbie, kiedy ja staram się rzucić - rozbawiony głos rozbrzmiał blisko nich, razem z ciężkimi krokami na drewnianych deskach.

Harry otworzył oczy, lekko marszcząc brwi na to jak znajomo zabrzmiał. Niemal od razu z powrotem je przymknął. Zdążył odzwyczaić się od słońca, dlatego jedyne co udało mu się zobaczyć to jasne smugi. Zamrugał kilka razy, aż wszystko nabrało ostrości i mógł zobaczyć nad sobą wyszczerzoną twarz Louisa.

Na widok Tomlinsona Harry podniósł się szybko, żeby móc go przytulić. Louis zaskoczony tym gestem zrobił krok do tyłu, zapominając że stał na końcu pomostu. Dlatego jego stopa zamiast twardego drewna nie napotkała niczego, przez co wpadł do jeziora, ciągnąc za sobą rozgrzanego Stylesa.

Louis złapał ostatni oddech zanim znalazł się pod chłodną wodą, która szybko zmoczyła jego ubrania. Poruszał energicznie nagami, żeby wydostać się na powierzchnie, w czym nie pomagały mu dłonie Harry'ego wpijające się w jego ramiona.

- Cześć Hazz - wysapał, kiedy udało mu się wypłynąć na powierzchnie razem ze Stylesem uwieszonym na jego szyi.

- Mówiłeś, że nie przyjedziecie - wymamrotał Harry, wtulając się w niego.

- Niespodzianka - zaśmiał się Louis, łapiąc jedną ręką za deski pomostu, żeby łatwiej było mu utrzymać ich nad wodą.

- Zayn wyciągniesz nas? - zawołał Harry, odgarniając mokrą grzywkę z oczu szatyna.

- Nie zbliżę się do ciebie, póki jest tam Tomlinson - odparł Malik, przyglądając im się z bezpiecznej odległości.

Chwilę później obaj usłyszeli zaskoczone sapnięcie Zayna, po czym mulat wpadł do wody tuż za nim.

- Liam zabiję cię - sapnął Malik, odgarniając mokre włosy z twarzy zamaszystym ruchem. - Zepsułeś moją fryzurę.

- Nie złość się kochanie - zaśmiał się Payne, spoglądając na nich z góry z rozbawionym uśmieszkiem, po czym sam również wskoczył do wody, chlapiąc ich chłodnymi kropelkami.

Liam powoli podpłynął do Zayna i przyciągnął go do siebie, czule łącząc ich usta. Malik najpierw uderzył go w ramię, jednak gorliwie oddał pocałunek, wplatając palce w coraz dłuższe włosy mężczyzny.

Louis przez chwilę przyglądał się temu spokojnie, składając delikatne pocałunki na szyi Harry'ego. Następnie upewnił się czy umiejętności pływackie bruneta pozwalały mu na zostawienie go samego. Kiedy otrzymał rozbawione skinienie powoli podpłynął do całującej się pary, po czym złapał ramiona Zayna wpychając go pod wodę ze zwycięskim okrzykiem.

Szybko przerodziło się w to walkę, do której tym razem dołączyli się Liam i Harry. Musieli ją przerwać kilka minut później, ponieważ zbliżała się godzina próbnej kolacji. Do tego Harry zauważył, że Louis robił się niepokojąco chłodny i coraz częściej kichał, dlatego zarządził oficjalny rozejm.

Następnie ostrożnie przemknęli się do pokoju, który Harry i Zayn dzielili, mając nadzieję, że nikt ich nie widział i nie połączy ich z mokrymi śladami na podłodze.

Pianiści zostawili swoje rzeczy obok wejścia, po czym Malik zaciągnął Liama do łazienki, twierdząc że pomoże mu się ogrzać. Louis zaśmiał się na to głośno karząc im być cicho, na co Zayn wystawił przez drzwi rękę pokazując mu środkowy palec, po czym szybko zatrzasnął je z powrotem.

Harry szybko wyciągnął ze swojej walizki dwie pary dresów, podając jedną Louisowi razem z ręcznikiem. Tomlinson z zarozumiałym uśmieszkiem mamrotał coś o podglądaniu, jednak Harry był przekonany, że to sam szatyn zerkał na niego co chwile. A sprawdzanie tego było jedynym powodem, dla którego zerkał w stronę Louisa.

Chwile później obaj siedzieli przytuleni na łóżku Harry'ego szczelnie otulając się jakimś puszystym kocem, który znaleźli w jednej z szafek.

- Zimno ci? - zapytał Harry, ciasno obejmując ciało mniejszego mężczyzny.

- Trochę w ręce - przyznał Louis, opierając głowę na jego ramieniu.

Harry uśmiechnął się na to lekko, przyciągając dłonie szatyna do swoich ust, po czym zaczął składać delikatne pocałunki na każdym z jego chłodnych knykci.

- W sumie moje usta też są całkiem chłodne - stwierdził po chwili z zadowolonym uśmieszkiem.

Styles zaśmiał się na to cicho, przyciągając go do czułego pocałunku. Louis z zadowolonym pomrukiem wplótł palce w jeszcze wilgotne włosy bruneta, popychając go na poduszki, żeby przejąć kontrolę. Jednak w ten sposób zamiast kolejnej gorącej sesji obściskiwania miał pod sobą rozchichotanego Harry'ego w białej pościeli. Wzbudziło to przyjemne ciepło rozprzestrzeniające się po jego klatce piersiowej, co zdarzyło mu się nie pierwszy raz w towarzystwie Stylesa.

Z zadowolonym sapnięciem położył się obok Harry'ego. Naciągnął na nich koc, po czym wtulił w Stylesa, który jak zwykle był niewiarygodnie ciepły. Harry nie skomentował niczego, chętnie przysuwając się do Louisa, chichocząc cicho, kiedy szatyn przyciskał chłodny nos do jego szyi.

Jakiś czas później Liam i Zayn opuścili łazienkę z zadowolonymi uśmiechami, zarumienionymi policzkami i mokrymi włosami. Payne rzucił się na poduszki ze zmęczonym sapnięciem, po czym rozłożył ręce w zapraszającym geście wpatrując się w Zayna. Malik przewrócił z rozczuleniem oczami, jednak chętnie położył się przy nim, wyciskając głośny pocałunek na jego szczęce.

- Jesteście tacy słodcy - westchnął Louis, przyglądając im się znad ramienia Harry'ego. - Obrzydliwe.

- Mówisz to kiedy praktycznie leżysz na Stylesie, który bawi się twoimi włosami - sarknął Liam, rzucając w nich jedną z poduszek.

Po kolejnych leniwych minutach, które minęły im w towarzystwie przekomarzania Louisa i Zayna, Harry westchnął głośno zanim ruszył do łazienki. Tomlinson odprowadził go wzrokiem, po czym sam się podniósł i mimo protestów Malika wcisnął między niego a Liama. Było mu zimno, a Harry go opuścił. Miał do tego prawo.

- Jeszcze nie spotkałem nikogo tak żadnego uwagi jak ty - westchnął Zayn, układając głowę na ramieniu szatyna.

- Chce tylko trochę ciepła i miłości - oznajmił Louis, robić po tym smutna minę, która wywołała rozbawione prychniecie Liama.

- Nie wystarczam ci? - rozbawiony głos Harry'ego oderwał ich uwagę od Louisa.

- Porzuciłeś mnie - zarzucił mu natychmiast szatyn z udawanym oburzeniem.

- Nie powiedziałem, że nie możesz iść ze mną - zaśmiał się Styles, posyłając mu zadziorny uśmiech. - Co jeśli czekałem tam na ciebie?

Louis w odpowiedzi zmrużył oczy, mierząc go podejrzliwym spojrzeniem. Zdecydowanie nie wierzył Harry'emu, jednak w głębi serca miał nadzieję, że nie przegapił takiej okazji.

- Hazz proszę cię zabierz ze sobą Louisa, a ja zostanę tu z Liamem. Poradzicie sobie, a on jest zmęczony - mruknął Zayn, szczypiąc udo Tomlinsona, który pisnął męsko uciekając od jego dłoni.

- Nie słuchaj ich, chcą robić tu nieprzyzwoite rzeczy kiedy nas tu nie będzie - szepnął konspiracyjnie Louis, przytulając się do rozbawionego Stylesa.

- Liam wygląda na naprawdę zmęczonego, a nie wydaje mi się, żeby jego poziom umiejętności aktorskich dorównywał twojemu. Daj mu się przespać i chodź ze mną, będziemy się dobrze bawić - poprosił Harry, na co szatyn przystał, chociaż podejrzewał, że te komplementy tak naprawdę miały go tylko przekupić.

Pomógł Harry'emu znaleźć cały potrzebny sprzęt, po czym zabrał od niego spakowaną torbę, zostawiając mu tylko aparat. Podszedł do łóżka, każąc Liamowi się zachowywać póki nie wróci, by następnie złapać Stylesa za rękę i wyciągnąć go z pokoju.

Udawał, że nie zauważył zadowolonego uśmieszku, który pojawił się na twarzy bruneta, kiedy wyszedł w jego ubraniach na zewnątrz. Były ciepłe, wygodne i ładnie pachniały. Czuł się w nich uroczo i akurat miał ochotę na krótką przerwę od swojego wizerunku macho. Poza mógłby robić to o wiele częściej, żeby zobaczyć szczęśliwy uśmiech Stylesa.

Harry poprowadził go do pobliskiego budynku, po drodze opowiadając, że trochę przerażała go panna młoda. Stwierdził, że przypominała mu Monikę z Przyjaciół, jednak nie przez talent kulinarny, a szczegółowe zaplanowanie każdego momentu uroczystości, włącznie z uwzględnieniem dwudziestominutowego załamania przedślubnego przed nagrywaniem przygotowań do ceremonii.

Louis zaśmiał się na to cicho, sięgając do ręki bruneta żeby złączyć ich palce. Z zadowoleniem obserwował jak twarz Hrry'ego rozjaśnia się na ten gest, a sam mężczyzna przysuwa do niego nieznacznie, niwelując niewielką przestrzeń jaka między nimi była.

Następnie weszli do niewielkiego budynku, w którym rozstawiono kilkanaście drewnianych stołów. Każdy z nich przykryty był delikatnym, białym obrusem z małym świecznikiem i serwetkami ustawionymi dokładnie po środku.

Szybko podeszła do nich niska blondynka, z włosami sięgającymi jej ramion i niewielką podkładką, na której co jakiś czas odznaczała kolejne podpunkty. Louis był przekonany, że to była Katherine.

Po szybkim przywitaniu i wyjaśnieniu skąd się tutaj wziął, dlaczego nie było z nimi Malika i zapewnieniu, że nie mają nic przeciwko w dzieleniu pokoju ruszyli w stronę niewielkiej sceny, żeby rozstawić przy niej sprzęt. Louis co jakiś czas szturchał Harry'ego z rozbawieniem obserwując jak jego policzki pokrywają się czerwienią na wspomnienie "nie potrzebujemy dodatkowych łóżek, my um... dwa są zdecydowanie wystarczające... są szerokie a Louisowi nie przeszkadza kiedy się rozpycham... myślę, że powinniśmy rozstawić sprzęt", które opuściło jego usta.

Po tym jak Harry był zadowolony ustawieniem statywu i po raz setny sprawdził czy mikrofon na scenie działa Louis przyciągnął go do siebie, żeby szybko złączyć ich usta zanim zaczną. Styles wydał z siebie zaskoczone sapnięcie, jednak kiedy szatyn odsunął się od niego mógł zobaczyć szeroki uśmiech na jego twarzy.

Chwilę później podeszła do nich Katherine, upewniając się, że byli już gotowi. Zanim odeszła podsunęła im tacę z przekąskami, na co Harry uśmiechnął się lekko mamrocząc do ucha Louisa coś o Monice.

Pierwszą osobą która weszła była matka Katherine. Zdaniem Louisa była całkiem podobna do córki, zapewne za sprawą włosów zarówno tego samego koloru jak i długości. Po cichym przywitaniu i krótkiej rozmowie z córką i zięciem weszła na scenę, cały czas mając na twarzy zadowolony uśmiech.

- Chcę wam wszystkim podziękować za przybycie tutaj. Wielu z was z bliska i daleka, przebyło wiele mil do tego miejsca nazywanego Lake Martin. Kto by sobie pomyślał ze trzy lata temu ten piękny, południowy dzwoneczek, ubrany w szorty i tank-top wejdzie do kafejki na weneckiej plaży i złapie spojrzenie tego przystojnego, środkowo-zachodniego faceta, co ostatecznie sprowadziło nas wszystkich tutaj dziejącego dnia?

Louis delikatnie skinął głową kiedy skończyła. Krótko, całkiem uroczo, ale też bez rozwodzenia się nad szczegółami. Obrócił się ostrożnie, z zaciekawieniem spoglądając na Karherine, która także wyglądała na zadowoloną, ściskając dłoń Kyle'a.

Następny był brat pana młodego. Ubrany w szary garnitur z prostokątnymi okularami wydawał się szatynowi odrobinę zbyt oficjalny jak na zwykłą, próbną kolację, jednak nie zamierzał niczego komentować tak długo jak mógł przytulać się do Harry'ego, który cały czas kontrolował wszystko za pomocą swojego laptopa.

- Kyle i ja byliśmy w Californi kilka lat temu. Pewnego popołudnia siedzieliśmy na zewnątrz, rozmawialiśmy o życiu; o tym jak jego zdaniem toczy się jego życie i zapytałem go wtedy czy uważa, że Katherine to ta jedyna. Zanim w ogóle opuściło to moje usta, odparł "oczywiście!'. Myślę ze oboje już od jakiegoś czasu wiedzieli do czego to doprowadzi.

Po nim przyszła kolej na drobną kobietę, którą Harry przedstawił mu jako matkę Kyle'a. Louis polubił ją tak szybko jak skomplementowała jego bluzę, czym wywołała nieśmiały uśmiech na twarzy Harry'ego, który był jej prawdziwym właścicielem. Zdecydowanie lubił ludzi, którzy uszczęśliwiali Harry'ego.

- Jako matka zawsze marzyłam o tym dniu. Kiedy moje dziecko, mój synek weźmie ślub. Marzyłam już o tym kiedy byłam małą dziewczynką. Nie znałam cię wtedy, nie wiedziałam jak będziesz miał na imię, ani jak będziesz wyglądał, ale i tak marzyłam o tym dniu. I przez wszystkie te lata myślałam też o twojej pannie młodej. Kim będzie? Skąd będzie? Jak będzie wyglądała? Czy będzie mnie kochać tak jak ja ją? Odpowiedzi na te pytania ukazują nam się dzisiejszego wieczoru. Kim będzie? Młodą kobietą, którą poznaliśmy dwa i pół roku temu w Californii i od razu wiedzieliśmy, że miała w sobie coś wyjątkowego oraz coś magicznego pomiędzy nią i Kylem. Skąd będzie? Z pięknego miejsca na południa, stąd, które nie pokazało nam niczego innego niż południowego uroku, troskliwości i otwartości. Jak będzie wyglądała? Wygląda jak piękna, młoda dama, o której marzył mój syn przez całe swoje życie aż w końcu ją poznał. Wygląda jak jego bratnia dusza, partnerka, żona i miłość jego życia. Czy będzie mnie kochała tak bardzo jak ja ją? Nie mam żadnych wątpliwości że ta kochana kobieta, która już prawie dołączyła do naszej rodziny ma w sobie głęboką miłość i szacunek dla nas i swojej rodziny. I ty mój synu. Przez wiele lat czyniłeś mnie i swojego ojca dumnymi z ciebie, ale nic nie jest porównywalne do miłości i dumy, którą wzbudziłeś w nas dzisiaj. Pamiętam dzień, w którym się urodziłeś i przywieźliśmy cię do domu, a ty już wtedy z miłością trzymałeś swoją nową siostrę. Pamiętam wszystkie te razy kiedy uciekałeś z domu, mówiąc że już nigdy nie wrócisz i pakowałeś koszulki w czerwoną chustę, którą przerzucałeś sobie przez ramie idąc w stronę ulicy. Pamiętam wszystkie te szkole przedstawienia, mecze baseballa, nagrody, pochwały i osiągnięcia. Ale moment, w którym byłam z ciebie najbardziej dumna Kyle jest właśnie dziś. Poznałeś tą piękną, młodą kobietę, zakochałeś się w niej i jutro poprosisz by została twoją żoną. I wydaje mi się, że powie ‚tak'. I jeśli to zrobi ty i Katrhrine przyniesienie nam wiele szczęśliwych lat i wspaniałych wspomnień i jeszcze wiele powodów do domy.

Kiedy skończyła uśmiechnęła się do młodej pary, ocierając łzy wzruszenia z policzków, po czym ruszyła w ich stronę, prawdopodobnie chcąc ich przytulić. Louis jednak bardziej skupił się nad Harrym, który po zachwyconym 'aww' zaczął cicho szlochać wtulając się w jego klatkę piersiową.

Wkrótce podeszła do nich Katherine oznajmiając, że pozostałe przemowy były na tyle krótkie, że nie musieli ich nagrywać. Louis przytaknął za Harry'ego, który wciąż dochodził do siebie, po czym cmoknął go w czoło i sam szybko złożył cały sprzęt. Następnie odprowadził Stylesa do pokoju po drodze zatrzymując się w kuchni, skąd zabrał kolację dla siebie i pozostałych chłopców.

- Jeżeli robicie jakieś nieprzyzwoite rzeczy to uprzedzam was, że wchodzimy - oznajmił stojąc przed drzwiami, po czym odczekał kilka sekund zanim wszedł z Harrym powoli podążającym za nim.

Liam posłał mu rozbawione spojrzenie, zaciskając mocniej ramiona oplecione wokół Zayna. Obaj wyglądali na trochę zaspanych, dlatego Louis podał im ich kolację bez wypytywania o to co robili w czasie ich nieobecności. Po jakimś czasie Zayn włączył wiszący na przeciwległej ścianie telewizor i po zadowolonym okrzyku Harry'ego zostawił na 'To właśnie miłość', które na nieszczęście Louisa właśnie się zaczęło.

Ostatecznie jednak nie było tak źle. Zasnął w towarzystwie cichej rozmowy Liama i Zayna oraz chichotu Harry'ego, który leżał w jego objęciach co jakiś czas odwracając się, żeby go pocałować. Zdecydowanie mógłby się do tego przyzwyczaić.



- Lou wypuść mnie, muszę iść do łazienki - cichy głos Harry'ego, połączony z delikatnym ciągnięciem za jedną z jego dłoni, wybudził Louisa ze snu.

Szatyn sapnął cicho, niechętnie wypuszczając mężczyznę ze swoich objęć. Owinął się szczelnie w jeszcze ciepłą pościel, wzdrygając się na głośne zatrzaśnięcie drzwi do łazienki.

- Tomlinson zapłodniłeś Harry'ego i dopadły go już poranne mdłości? - zachrypnięty głos Zayna dobiegł z drugiego łóżka.

- Chciałbym - mruknął Louis, słysząc w odpowiedzi ciche parsknięcie.

Kiedy po prawie dwudziestu minutach Styles opuścił łazienkę, Louis miał już przed sobą tacę z ich śniadaniem, a w rękach trzymał swoją ulubiona herbatę. Uśmiechnął się lekko do bruneta, wychylając po pocałunek na dzień dobry, po czym podsunął w jego stronę miseczkę z jakąś zdrową papką, na której widok od razu o nim pomyślał. Harry był nią wręcz zachwycony, mrucząc coś o zdobyciu przepisu.

Tomlinson nawet spróbował jednej łyżki podejrzanej substancji, jednak stwierdził, że zdecydowanie wolał zostać przy swoich płatkach. Następnie przyglądał się jak brunet ostrożnie wyciąga z pokrowca swój garnitur. Na czarnej marynarce srebrną nicią wyszyto coś na wzór pawich piór oraz kilka uroczy, złotych zawijasów przy zamieciach. Do tego spodnie z dwoma również złotymi paskami wzdłuż nogawek oraz delikatna biała koszula.

Nie wyglądało to dla niego jakoś szczególnie, jednak i tak był przekonany, że Harry będzie w nich pięknie wyglądać.

Następnie Styles przez chwilę się rozciągał, przyjmując kilka dziwnych póz, podczas których zdecydowanie za bardzo wypinał tyłek w stronę Louisa. Oczywiście nie żeby szatyn miał coś przeciw temu.

Harry kolejny raz sprawdził godzinę, na której widok sapnął z niezadowoleniem. Szybko ubrał się i zgarnął potrzebny sprzęt, ignorując komentarze Louisa o jego koszuli, która zdaniem szatyna była zbyt prześwitująca. Złożył krótki pocałunek na ustach naburmuszonego Tomlinsona, po czym wyszedł, każąc Liamowi wyrzucić Zayna z łóżka za pięć minut.

Bez problemów udało mu się trafić w miejsce gdzie Katherine miała przygotować się do ceremonii. Tak jak się spodziewał kobieta już na niego czekała, wiec bez opóźnień zaczął nagrywać materiał. Wszystko było całkiem urocze. Druhny dostały od niej śliczne, złote wisiorki, a zarówno jej matka jak i ta Kyle'a rozpłakały się widząc ją w sukience.

Kiedy skończyli Harry uściskał ją, gratulując i życząc powodzenia, po czym ruszył na zewnątrz gdzie miała odbyć się ceremonia. Nad jedynym z brzegów jeziora ustawiono dwie wysokie, białe kolumny, od których we wszystkie strony rozchodziły się sznury z żarówkami skupiając się w stronę ołtarza. Na przeciwko niego ustawiono rzędy brązowych krzeseł, po których prawej stronie rozgrzewała się niewielka orkiestra ze zniecierpliwionym Tomlinsonem siedzącym przy fortepianie.

Louis niemal od razu zauważył przyglądającego mu się Stylesa i skinął na niego dłonią, żeby w końcu do niego przyszedł. Z zadowolonym uśmiechem obserwował jak brunet powoli do niego podchodzi, niepewnie spoglądając na towarzyszących mu muzyków. Nic nie mówiąc wskazał mu niski stołeczek, ustawiony tuż obok jego i szybko złożył uspokajający pocałunek na jego policzku.

Ceremonia minęła Tomlinsonowi zaskakująco szybko. Razem z kilkoma skrzypkami, wiolonczelistą i kimkolwiek kto należał do małej orkierstry zagrał marsz weselny, po czym wysłuchał przysięgi małżeńskiej i jakiejś historii o chodzeniu przytoczonej przez kapłana. Nie przywiązywał do tego większej uwagi, skupiając się na przytulaniu Harry'ego, który wzruszył się już po pierwszym 'tak'.

Następnie wszyscy przenieśli się do pobliskiego budynku na uroczysty obiad, w czasie którego wygłoszono przemówienia, przećwiczone wcześniejszego dnia, a obsługa w miejscu przebiegu ceremonii rozstawiła stoliki, aby goście mogli przenieść się tam później.

Słońce szybko schowało się za horyzontem, a goście zajęli duży parkiet rozstawiony nad brzegiem jeziora. Zespół złożony z czarnoskórych muzyków grał chwytliwe piosenki, a ludzie tańczyli radośnie, czy nawet po prostu skakali wymachując w górze ledowymi tamburynami.

Nawet Harry przez chwilę dołączył do grupy tańczących, kiedy zirytowany Louis zabrał mu aparat wciskając w jego miejsce świecący instrument i wepchnął go między ludzi, trzymając blisko siebie. Po kilku minutach udało mu się przekonać szatyna, żeby jeszcze na chwilę poszli do stolików, ponieważ naprawdę potrzebował nocnego ujęcia.

- Dobrze, myślę, że skończyłem na dziś - oznajmił w końcu Styles, kończąc nagrywać corgiego, który podążał za młodą parą.

Następnie usiedli przy jednym z wolnych stolików karmiąc się nawzajem małymi ciasteczkami. Louis pilnował żeby w kieliszku Harry'ego nie zabrakło wina, a Styles po prostu uśmiechał się szeroko, przyglądając jak szatyn próbował zwabić do nich Merkucja. Pies nieufnie zerkał na Louisa, jednak powoli przysuwał się do niego zaciekawiony kawałkiem ciastka w ręce szatyna.

Ostatecznie Tomlinson skończył z psem śpiącym na jego kolanach i Harrym robiącym mu kolejne zdjęcia. Zdecydowanie mógłby robić to wszystko, żeby widzieć uśmiech Stylesa i te podekscytowane iskierki w jego oczach.

Niecałą godzinę później nie było już po nim śladu, kiedy Harry przytulał się mocna do Louisa stojąc przy czarnym jeepie. Żaden z nich nie był zachwycony wizją kolejnej tygodniowej rozłąki. W końcu jednak zostali rozdzieleni przez Zayna i mogli jedynie wpatrywać się w swoje twarze, które robiły się mniejsze z każdą sekundą, w której kolejny raz się od siebie oddalali.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro