𝙺𝚛𝚒𝚜𝚝𝚒𝚗 & 𝙰𝚍𝚊𝚖

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry był zdecydowanie podekscytowany. W końcu to był jego pierwszy ślub w Missisipi, a pierwszy ślub w nowym stanie zawsze czymś go zaskakiwał.

Kiedy Zayn zobaczył, że brunet prawie podskakiwał ze szczęścia w swoim nowym garniturze, który ostatecznie można byłoby uznać za biały w różową kratę, postanowił, że dla ich bezpieczeństwa tym razem będzie prowadził pierwszy.

Jechali w ciszy, wsłuchując się w jeden z ulubionych koncertów pianistycznych Harry'ego. To że bruneta zaczęła interesować taką muzyka prawdopodobnie było zasługą pewnego niebieskookiego szatyna, którego Styles ostatni raz widział niecały miesiąc wcześniej. Mimo to mężczyzna nie chciał opuścić jego myśli. A fakt, że wszystkie koncerty, których słuchał były grane przez Louisa, raczej nie poprawiały jego sytuacji.

Teoretycznie mógłby spróbować jakoś skontaktować się z Tomlinsonem. Spędził kilka godzin na wpatrywaniu się w numer mężczyzny z telefonem w ręku, jednak za każdym razem dochodził do wniosku, że nie miało to sensu. Postanowił zachować dobre wspomnienia i dać temu spokój. W końcu gdyby Louis sam chciał się z nim skontaktować zadzwoniłby do niego czy napisał choćby jednego, głupiego maila.

- Harry domyślam się, że nie zawsze to co mówię cię interesuje, ale byłoby miło gdybyś czasami chociaż udawał, że słuchasz - westchnął Zayn, włączając radio.

- Zaynie, słuchałem tego - fuknął oburzony brunet, zyskując tym ciche prychnięcie Malika.

- Nie słuchałeś. Znowu gapiłeś się w okno i jestem przekonany, że myślałeś o tym całym Louisie - odparł pewnie mulat, a cisza którą otrzymał w odpowiedzi była wystarczającym potwierdzeniem. - Skoro chcesz się dalej tym męczyć proszę bardzo, ale nie rozumiem czym zasłużyłem sobie na słuchanie tych usypiaczy.

- Uh, odczep się - mruknął Harry, krzyżując ramiona w obrażonym geście.

Zayn przewrócił, oczami, po czym skręcił w polną drogę. Po obu stronach mogli zobaczyć małe pastwiska, które ku rozczarowaniu Harry'ego były puste. Po kilku minutach dojechali na śliczną farmę, gdzie z tego co wiedzieli miało odbyć się przyjęcie.

Styles szybko wysiadł, zabierając ze sobą potrzebny sprzęt. Przez chwilę wpatrywał się z Zayna, który nie spiesząc się opuścił samochód, zajęty wystukiwaniem wiadomości na swoim telefonie. Harry przewrócił oczami na zachowanie chłopaka, jednak powstrzymał się od komentarzy, ponieważ Malik zapewne przywołałby tysiące sytuacji kiedy on zachowywał się podobnie.

Po kilku minutach w końcu ruszyli do głównego budynku, z którego dobiegały ich ciche dźwięki rozmów. Po szybkim przywitaniu z kilkoma mężczyznami oraz panem młodym Harry skierował się do pomieszczenia, w którym Kristin i inne kobiety zaczynały się przygotowywać.

Styles szybkim krokiem przeszedł kilka korytarzy, szukając w torbie zapasowych baterii. Zaczynał panikować kiedy znalazł tylko jedną z czterech, rzucając ciche przepraszam w stronę osoby, którą przez przypadek potrącił ramieniem.

Gdyby nie był tak zajęty przeszukiwaniem torby zauważyłby, że osobą, w którą wpadł był niewysoki szatyn z niebieskimi oczami.

Louis natomiast stanął na środku korytarza z otwartymi ustami, wpatrując się w plecy oddalającego się mężczyzny. Nie wierzył, że właśnie zobaczył tego samego Harry'ego, z którym ostatni raz widział się kilka tegodni wcześniej, jednak zdecydowanie nie pomyliłby tych charakterystycznych czekoladowych loków, których zapach prześladował go przez ostatni miesiąc.

Kiedy stracił mężczyznę z oczu w końcu jakoś otrząsną się z szoku. Wciąż czół się odrętwiały, szukając Liama, żeby jak najszybciej poinformować go o obecności Stylesa.

Tak jak się spodziewał zastał Payne'a tam gdzie go zostawił, jednak teraz mężczyzna stał w towarzystwie przystojnego mulata.

- Liam nie uwierzysz kogo zobaczyłem - oznajmił podekscytowany, nie przejmując się tym, że najprawdopodobniej przerwał ich rozmowę. - Właśnie zobaczyłem Harry'ego! Pamiętasz ten chłopak z lokami, głębokimi dołeczkami, zielonymi oczami i cholernie długimi nogami.

- Louis myślę, że powinieneś poznać Zayna - odparł Payne, kładąc dłoń na plecach mężczyzny. - Jest jednym z dwóch kamerzystów, którzy pracując dzisiaj z nami na ślubie.

Początkowo Tomlinson nie wydawał się być zainteresowany znajomym Liama, jednak fakt, że był kamerzystą, diametralnie zmienił jego nastawienie do mężczyzny. Do tego wreszcie zdał sobie sprawę dlaczego chłopak przez chwile wydawał mu się znajomy.

- Pracujesz z Harrym? - zapytał, chociaż tak naprawdę znał już odpowiedź na to pytanie.

- Dokładnie - odparł Zayn, wpatrując się w niego z rozbawieniem.

- Ja um... miło cię poznać - mruknął, uśmiechając się do niego niezręcznie. - Przepraszam, ale ukradnę ci Liama. Musimy jechać do kościoła, żeby... no wiesz... sprawdzić pianino. Tak! To bardzo ważne, wiesz robimy to za każdym razem. Do zobaczenia później.

Posłał ostatnie spojrzenie Zaynowi, po czym prawie wybiegł z budynku, ciągnąc za sobą zdziwionego Payne'a. Kiedy tylko znaleźli się na zewnątrz puścił mężczyznę, po czym uderzył go w tył głowy.

- Tommo, o co ci chodzi?! - jęknął Liam, rozmasowując bolące miejsce.

- Zasłużyłeś sobie dupku - odparł oburzony Louis. - Dlaczego mi nie przerwałeś skoro wiedziałeś, że Zayn zna Harry'ego. Wydawało mi się, że się przyjaźnimy.

- Przestań dramatyzować Lou - westchnął mężczyzna. - W końcu oszczędziłeś mu gadania o jego jedwabistych ustach, czy miękkiej skórze, którą miałeś ochotę całować do rana.

- Byłem pijany - prychnął szatyn w swojej obronie.

- Jasne Louis, jeśli będziesz dzięki temu szczęśliwszy - zaśmiał się Liam wsiadając do samochodu, unikając przy tym kolejnego ciosu.

Harry w tym czasie kończył nagrywać przygotowania Kristin do ślubu. Okazała się ona być naprawdę uroczą i troskliwą kobietą, która nie potrafiła przestać mówić o swoim przyszłym mężu, co ani trochę go nie dziwiło. Kiedy miał już wystarczającą ilość materiału, wymknął się ostrożnie, chcąc dać im trochę prywatności.

Zayn już czekał na niego przy samochodzie z zadowolonym uśmieszkiem na twarzy. Bez słowa wsiadł do pojazdu, po czym pojechali w stronę kościoła, w którym miał odbyć się ślub. Nie narzekał nawet na to, że Harry odruchowo włączył ten sam koncert, którego słuchali jadąc na farmę. Wszystko to było dosyć podejrzane, jednak Styles ostatecznie postanowił o nic nie pytać, żeby przypadkiem nie zepsuć dobrego humoru przyjaciela.

- Idź już do kościoła. Poczekam na Kristin i Adama - polecił mu Zayn, od razu gdy zatrzymali się przed budynkiem.

- Wyganiasz mnie z naszego wspólnego samochodu? - zapytał z rozbawieniem brunet, znajdując w schowku wcześniej szukane baterie.

- Tak, lepiej wysiądź zanim cię z niego wyrzucę - odparł, brzmiąc przy tym zaskakująco poważnie.

Styles zmarszczył brwi, postanawiając, że przy najbliższej okazji zapyta o to Malika.

Jeszcze przed wejściem do kościoła usłyszał ciche dźwięki fortepianu, które mimo wszystko wywołały u niego delikatny ścisk serca. Odetchnął cicho rąbiąc kilka ujęć dekoracji, nucąc przy tym cicho melodię, która wydawała mu się dziwnie znajoma. Powoli odwrócił się w stronę wnętrza świątyni od razu skupiając się na pięknym, czarnym fortepianie, który stał niedaleko ołtarza. Harry powoli zbliżał się do grającego mężczyzny, zachwycając się przy tym wręcz idealnym światłem.

Kiedy znalazł się w odległości kilku kroków od mężczyzny, zamarł, poznając te puchate, roztrzepane włosy. Harry otworzył szerzej oczy, odsuwając kamerę od twarzy, jakby nie mógł uwierzyć w to co zobaczył przez obiektyw.

- Louis? - zapytał cicho, na co ręce mężczyzny zatrzymały się nad klawiszami pianina, a w kościele nagle zrobiło się cicho.

Harry był w stanie usłyszeć oddech szatyna, kiedy ten powoli odwrócił się w jego stronę. Te same przeszywające, niebieskie tęczówki, przez które często nie mógł zasnąć, spoczęły na nim.

Styles wpatrywał się w Louisa jak zaczarowany. Przez chwilę wahał się, czy nie pozwoli sobie na zbyt wiele przytulając mężczyznę, w końcu znali się tylko jeden dzień. Jednak postanowił skorzystać z okazji, kiedy Tomlinson powoli podniósł się ze swojego miejsca.

Nie zastanawiając się nad tym dłużej pokonał dzieląca ich odległość i zamknął szatyna w żelaznym uścisku. Mężczyzna pachniał tak samo jak zapamiętał. Do tego był uroczo niższy od Harry'ego, a jego włosy delikatnie łaskotały jego policzek.

Przez pierwsze sekundy Louis stał nieruchomo. Harry czół, że mężczyzna wyraźnie spiął się pod jego dotykiem, jednak ostatecznie rozluźnił się oddając uścisk.

- Tęskniłem za tobą - powiedział cicho, ciesząc się bliskością szatyna.

- Spędziłeś ze mną kilka godzin Harold. Tak szybko przywiązujesz się do obcych ludzi? - usłyszał w odpowiedzi rozbawiony głos chłopaka, który mimo swoich słów zacieśnił uścisk.

- Nie do wszystkich - mruknął cicho, niechętnie odsuwając się od Louisa. - Nie spodziewałem się, że jeszcze będziemy mieli okazję się spotkać.

- Przeznaczenia Harry, widocznie nie mamy na to wpływu - odparł Tomlinson, w odpowiedzi otrzymując uroczy uśmiech.

Ich dalszą rozmowę przerwali goście gromadzący się w świątyni. Louis posłał Harry'emu przepraszający uśmiech wracając do fortepianu, jednak ku zdziwieniu Stylesa pociągnął go za sobą sprawiając, że usiadł obok niego.

- Louis myślę, że nie powinienem tu siedzieć - wyszeptał, ostrożnie rozglądając się po wnętrzu kościoła, jakby spodziewał się, że zaraz jedna ze starszych kobiet podejdzie do niego, każąc opuścić świątynie.

- Spokojnie jestem przekonany, że nikt nie będzie zwracał na nas uwagi - odparł pewnie szatyn, grając przy tym jakąś spokojną melodię. - A poza tym masz stąd naprawdę dobry widok na ołtarz, jeśli chciałbyś coś nagrać.

- Uh, spróbuję - wymamrotał niepewnie Styles.

Każdy z nich skupił się na swoim zajęciu. Jedynie Louis co jakiś czas przypadkiem szturchał Harry'ego, wywołując tym na jego twarzy nieduży uśmiech. Przez całą ceremonię brunet wpatrywał się we wszystko jak zaczarowany, wywołując tym rozbawienie siedzącego przy nim szatyna.

- Związki wzmacniają się pod wpływem stresu. Zewnętrzne siły będą naciskały na waszą więź.  Tragedie i porażki będą wystawiały na próbę wasz związek - Louis nie przysłuchiwał się pozostałej części przemowy, przez cichy szloch, który dobiegł go od strony Stylesa.

Tak jak ustalił wcześniej z Adamem skończył grać chwilę przed wypowiedzeniem słów przysięgi, dlatego też bez większych problemów mógł podać Harry'emu chusteczkę, za co otrzymał wdzięczny uśmiech. Z rozczuleniem wpatrywał się jak mężczyzna ociera łzy, kreśląc uspakajające kółka w dole jego pleców.

- Muszę już iść - wyszeptał Harry, kiedy udało mu się uspokoić. - Mam nadzieję, że wpadniemy na siebie później - dodał jeszcze, zanim ostrożnie wyszedł z kościoła.

Louis skinął delikatnie głową, odprowadzając go wzrokiem. Wprawdzie wcześniej nie planował zostawania na weselu, ponieważ jego klienci życzyli sobie pianisty tylko na ceremonii. Jednak skoro wielokrotnie powtarzali mu, że mają nadzieje zobaczyć go na przyjęciu, a do tego Harry także tam będzie, ostatecznie może wypić kilka drinków.

Kiedy wyszedł na zewnątrz szybko znalazł Payne'a i oznajmił mu, że muszą koniecznie jechać na przyjęcie. Liam prychnął coś o szczeniackim zauroczeniu, jednak Louis postanowił puścić to mimo uszu. Po kilku minutach dotarli na miejsce, gdzie wszyscy przygotowywali się do wygłaszania krótkich przemówień, czyli znienawidzonej przez szatyna części większości przyjęć.

Dlatego też Louis bez słowa opuścił Liama i zaczął szukać Harry'ego, którego towarzystwo pomogłoby mu przetrwać te ciężkie minuty. Na jego szczęście wysoki brunet w biało-różowym garniturze wyróżniał się na tle innych ludzi.

Styles siedział przy jednym z okien, skąd miał dobry widok nie niewielka scenę. Z uśmiechem wpatrywał się w swoją kamerę, co jakiś czas spoglądając kontrolnie na wnętrze sali.

- Czuje się zaszczycony, że jestem jedyną osobą, z która rozmawiasz - zaśmiał się cicho, przysiadając obok niego.

- Nie rozmawiam tylko z tobą - prychnął brunet, jednak mówiąc to uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Po prostu jestem zajęty i wszyscy oprócz ciebie zdają sobie z tego sprawę.

Louis przewrócił oczami, wpatrując się w brunetkę wchodząca niepewnie na scenę. Przez chwile stała przed mikrofonem, czekając aż wszystkie rozmowy ucichną, a goście skupią na niej uwagę.

- Adam, bracie. Zawsze byłeś dla mnie mentorem, idealnym wzorem do naśladowania.  Dorastałeś będąc jedynym mężczyzną w domu. Nigdy nie zapomnę tych zapasów w  salonie, które zawsze twierdziłeś, że wygrywałeś, kiedy tak naprawdę razem z Sarah skopałyśmy ci tyłek. I może pewnego dnia, prędzej czy  później, będziemy się siłować z naszymi dziećmi, tak jak tata robił to z nami - mówiła, starając się opanować drżenie głosu.

- Lou potrzymaj chwile kamerę - cichy głos Harry'ego oderwał go od przysłuchiwania się dziewczynie.

Szatyn popatrzył ze zdziwieniem na swojego towarzysza, który wpatrywał się uważnie w swoje dłonie, a po jego policzkach powoli spływały łzy. Tomlinson ostrożnie przejął od niego urządzenie starając się trzymać je w miarę równo.

- Tata byłby z ciebie dumny Adam. Wiem że patrzy teraz na nas z  góry i jest po prostu bardzo szczęśliwy. Z tego przystojnego, charyzmatycznego, błyskotliwego i inteligentnego człowieka, którego dumnie nazywam bratem. Ale jeśli mogę wymienić jedną osobę, która pomogła ci stać się tym kim jest dzisiaj to będzie to Kristin. Za co nigdy nie podziękuje jej wystarczająco - zakończyła, a w sali rozległy się oklaski przerywane cichym szlochem.

Kiedy dziewczyna, która najprawdopodobniej była siostrą Adama schodziła ze sceny, Louis opuścił na chwilę kamerę, żeby przytulić do siebie Harry'ego. Brunet bez oporów wtulił się się w niego, układając przy tym głowę na jego ramieniu.

Louis ułożył wolną dłoń w dole jego pleców, kreśląc na nie uspokajające kółka, żeby jakoś ukryć zaniepokojenie, które wywołało u niego zachowanie drugiego mężczyzny. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że brunet był wrażliwy, jednak jego dotychczasowe chwile wzruszenia przechodziły mu z rozczulonym uśmiechem w przeciwieństwie do aktualnego przygnębienia na jego uroczej twarzy. A przede wszystkim niemal od razu się uspakajał.

Tomlinson zmarszczył brwi w konsternacji, chwile później w tłumie zauważając Zayna, który przyglądał im się z zaniepokojeniem. Mężczyzna pomachał do niego, po czym delikatnie uniusł swoją kamerę, następnie wskazując na drzwi. Szatyn w odpowiedzi delikatnie skinął głową, skupiając przy tym ponownie całą swoją uwagę na brunecie, którego trzymał w ramionach.

- Harry myślę, że powinieneś się przewietrzyć - zaproponował Louis, powoli kierując się z nim w stronę wyjścia.

Styles potulnie dał mu się wyprowadzić z budynku, jedynie co jakiś czas podciągając nosem. Louis ostrożnie przeszedł z mężczyzną do ustawionej niedaleko huśtawki, gdzie usiadł przyciągając do siebie swojego towarzysza. Harry natychmiast wtulił się w niego, starając się unormować swój oddech. Louis cierpliwie czekał, aż zielonooki dojdzie do siebie. Mieli dużo czasu, dlatego w ciszy gładził plecy mężczyzny, nie chcąc w żaden sposób na niego naciskać.

Spędzili pół godziny wpatrując się w słońce, które powoli zbliżało się do horyzontu. W tym czasie łzy na policzkach Harry'ego zdążyły wyschnąć, a jego oddech stał się spokojniejszy.

- Louis - zachrypnięty głos Stylesa sprawił, że Tomlinson skupił na nim swoje spojrzeniem. - Przepraszam, że przeze mnie musiałeś opuścić przyjęcie...

- Hazz nic się nie stało - przerwał mu natychmiast szatyn. - Myślę, że jeśli raz nie upije się na weselu to nie stanie się nic złego - zapewnił, wywołując tym niewielki uśmiech na twarzy bruneta.

- Pewnie zastanawiasz się co sprawiło, że tak zareagowałem - ciągnął Harry.

I cóż. Mężczyzna zdecydowanie miał rację, ponieważ odkąd Harry zaczął niekontrolowanie szlochać w jego ramię, Louis nie potrafił przestać myśleć o tym co było tego powodem.

- Nie musisz mi niczego mówić. Każdy ma prawo mieć gorszy dzień, rozumiem to - powiedział mimo to, nie chcąc żeby Harry czuł się zobowiązany do mówienia mu czegokolwiek.

- Kilka miesięcy temu zmarł mój ojczym. Byliśmy ze sobą naprawdę blisko i jak widać dalej nie radzę sobie z tym najlepiej - wyznał niepewnie.

Louis w odpowiedzi westchnął cicho, po czym kolejny raz przyciągnął Harry'ego do uścisku. Tak naprawdę nie wiedział co miał odpowiedzieć na to wyznanie, jednak miał nadzieję, że jego bliskość była wystarczającym dowodem wsparcia.

Przez następne kilkanaście minut pogrążyli się w niezobowiązującej rozmowie, którą przerwał im telefon Harry'ego. Chłopak odebrał, kilkukrotnie zapewniając Zayna, że wszystko z nim w porządku, po czym przekazał urządzenie Louisowi, ponieważ Malik nie do końca chciał mu uwierzyć. Po kilku minutach mulat wydawał się być mniej zmartwiony. Obiecał, że za jakiś czas się wymknie, żeby przynieść Stylesowi coś do jedzenia, po czym zakończył połączenie.

Louis zaśmiał się cicho i zamierzał oddać telefon Harry'emu, jednak coś przyciągnęło jego wzrok. Jeszcze raz spojrzał na ekran iphona bruneta i był już przekonany, że chłopak miał go na tapecie. Było to jedno ze zdjęć z ostatniej sesji, na którą namówił go Liam.

- Ładna tapeta - mruknął cicho, z satysfakcją obserwując jak policzki Harry'ego zabarwiają się na różowo.

- To nie ja... po prostu zdarzyło mi się kilka razy wspomnieć o tobie Zaynowi i od tego czasu co chwile ustawiał mi twoje zdjęcia na tapetę, po jakimś czasie przestałem zmieniać - wyjaśnił, ukrywając przy tym twarz w szyi szatyna, który w odpowiedzi zachichotał cicho.

- To całkiem słodkie Harry - zagruchał Louis, sprawiając, że Styles jęknął z zażenowaniem. - No dalej Harreh nie chowaj się.

- Przez ciebie czuję się głupio - westchnął cicho Harry, niechętnie odsuwając się szatyna.

- Chętnie ustawie sobie ciebie na tapetę jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej - zaproponował Louis, wyciągając przed siebie swój telefon.

Harry na ten widok przewrócił oczami, jednak oparł podbródek na ramieniu Tomlinsona, aby ustawić się dobrze do zdjęcia. Szatyn przyglądał się temu z zadowoleniem, nakazując mu uśmiechnąć się szeroko zanim zrobił zdjęcie.

- Widzisz Hazza? Uroczo - stwierdził szatyn z zadowoleniem przyglądając się ekranowi swojego telefonu.

Styles w odpowiedzi prychnął cicho, ponownie chowając twarz w szyi mężczyzny. Pozwolił Louisowi zabrać swój telefon, po czym udawał, że nie widział jak ten robił im kolejne zdjęcie, którym zastąpił jego wcześniejszą tapetę.

Tomlinson przez chwilę przeglądał jego galerię, co jakiś czas mrucząc coś o cholernie zdolnym hipsterze. Następnie wszedł w jego kontakty wpisując rząd cyfr, który zapisał pod nazwą Najseksowniejszy pianista świata, po czym zadzwonił z małym uśmiechem.

- Lou co robisz? - zapytał, po tym jak szatyn wyszczerzył się do aparatu, żeby dodać zdjęcie do swojego kontaktu.

- Stwierdziłem, że przyda mi się twój numer - wyjaśnił, podając mu urządzenie. - Wiesz... będziesz mógł mnie uprzedzać jakie chustki mam zabrać, żeby pasowały do twoich garniturów.

Po tym jak zapisał jago imię w towarzystwie kilku serduszek schował telefon do kieszeni spodni. Następnie przyciągnął Harry'ego do prawidłowego uścisku, wkładając zmarznięte dłonie pod jego marynarkę.

- Powinieneś kupić sobie rękawiczki - zaśmiał się Styles, po czym pisnął cicho, kiedy zimny nos Louisa spotkał się z jego szyją.

- Zamierzałem, ale akurat spotkałem ciebie. Jesteś najcieplejszym człowiekiem jakiego znam, więc wystarczy, że zatrzymam cię przy sobie - stwierdził Louis zacieśniając uścisk wokół talii bruneta.

Reszta wieczoru minęła im na cichym przekomarzaniu i okazjonalnych próbach zepchnięcia siebie nawzajem z huśtawki.

Harry był w połowie opowieści o tym jak podczas jednych wakacji jako szesnastoletni chłopak był świadkiem pięknego ślubu na plaży. Przy fragmentem o przysiędze Louis nagle przysunął się do niego, chowając twarz w jego klatce piersiowej.

- Hazza schowaj mnie - jęknął cicho. - Liam po mnie idzie i pewnie będzie chciał mnie od ciebie zabrać.

Styles zmarszczył brwi, odruchowo przyciągając mężczyznę bliżej siebie. Odwrócił się w stronę, w którą patrzył szatyn i dostrzegł dobrze zbudowanego bruneta, który razem z Zaynem powoli szedł w ich stronę.

- Tommo widzę cię i bardzo mi przykro, ale musimy jechać - oznajmił, szturchając Louisa kolanem. - Miło cię poznać Harry. Chętnie porozmawiałbym z tobą, ale muszę zabrać tego dupka do domu.

Tomlinson słysząc to sapnął z oburzeniem, wtulając się bardziej w siedzącego przy nim bruneta.

- Spotkamy się jeszcze, prawda? - zapytał niepewnie Harry, przeczesując powoli miękkie włosy szatyna.

- Myślę, że szybciej niż obaj myślimy - wyszeptał Louis, niechętnie odsuwając się od niego.

Kiedy niechętnie wlókł się za Liamem odwracał się w stronę huśtawki, z której Harry przyglądał mu się ze smutnym uśmiechem. I chociaż sam wcześniej mówił chłopakowi, że nie powinien przywiązywać się tak szybko do osób, które ledwo znał to już zaczynał tęsknić za tymi brązowymi lokami i ich właścicielem.




________________________________
mamy następny! mam nadzieję, że Wam się podoba!
x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro