6. Nadzieja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ojcze chyba nie potwierdzisz plotek na swój temat, że jesteś okrutny wobec swojej własnej rodziny. Mówiłeś, że się zmieniłeś, że nie mordujesz już swoich bliskich, jeśli coś zrobisz mojemu stryjowi to już mnie nigdy więcej na oczy nie zobaczysz!

Nie wierzę moja własna córeczka, którą na barkach nosiłem, której wszystko co mogłem to dawałem...

- Ona faktycznie jest Twoją córką, tak samo kłótliwa jak Ty...

- A myślałeś, że kogo, jak nie moja? Zawsze byłeś głupi.

- A Ty zawsze byleś kaleką - odgryzł mi się Ubba.

- Przestańcie, Ivar rozwiąż swojego brata. Obiecałeś mi, że nikt nie będzie cierpiał, porzuciłam dla Ciebie mojego byłego narzeczonego, nie zepsujecie mi tego dnia, żaden - warknęła do mnie Katia.

- I Ty przeciwko mnie? - Nagle Katia wyrwała mi sztylet, który miałem na palcu, pogroziła mi nim przed twarzą i rozcięła mojemu bratu więzły, na co ten się uśmiechnął, odszedłem wściekły przy okazji rozwalając krzesło i wywalając jeden ze stołów.

- Gdzie ojciec? Przebili się przez plażę i bramę - mówił Ketill.

- Wściekł się i poszedł swojej izby - odpowiedział bratu Ingvird.

- O co?

- O to, że nie pozwoliłam mu zabić jego brata Ubbego i o to, że matka go uwolniła - stwierdziła Jekaterina.

- No to przegraliśmy... Nie mamy szans...

- Jesteś tego pewien synu? To prawda jestem wściekły, jestem kaleką, ale nie idiotą, przestańcie we mnie widzieć kompletnego głupca i szaleńca. Sądziłeś, że się tego nie spodziewałem wcale? No może nie spodziewałem się ujrzeć jego - wskazałem na swojego brata - ale buntu się spodziewałem. I jeśli teraz nie zrobicie tego co mówię, wszyscy, to faktycznie będziemy martwi. Po pierwsze Ketill zostajesz tu z rodzeństwem i matką, Ubba idziesz ze mną, a jak mnie zdradzisz to zapłacisz głową i nie spotkasz nigdy naszego praojca Odyna i nawet odejście tych, których kocham mnie nie powstrzyma. 

Ivar wraz z bratem udali się do tylnego przejścia, gdzie stała duża ilość wikingów. Bracia rozdzielili się nimi po połowie. Bez Kości ruszył ze swoimi wojownikami na plażę, natomiast Ubba, pod tylną bramę. Walczyli zaciekle, ziemia piła krew zadowolona, słychać było huk, stal o stal uderzała, jęki poległych podsycały zapał braci. Każdy z wojowników nurzał się w coraz większej ilości wrogiej krwi, a gdy to wszystko miało skończyć się tragedią pod jedne i drugie pole bitwy przyszli sojusznicy króla, a prowadzili ich jego synowie i jedyna córka.

Za prawdę powiadam wszystkie dzieci Ivara Bez Kości, okazują bezlitosną siłę w boju, która miażdży jeszcze silniej niż młot, jeszcze silniej niż tarcza, a najgroźniejsi byli z całego rodzeństwa Ingimar i Katiusza.

Zobaczyłem moją córeczkę obok mnie, która była cała we krwi, w dłoni trzymała mieczyk, który dałem jej na dziesiąte urodziny, kiedy zaczynałem uczyć ją walczyć. Siała postrach u wrogów, jeszcze większy niż ja, co chwilę widziałem jak wbija komuś w czaszkę miecz i rozwala ją na pół, ja również nie próżnowałem. Kiedy pod moimi nogami runął lekko zraniony w nogę przeciwnik, rozbiłem mu głowę moją kulą, a jego krew ochlapała mi całą twarz i tors.

Siły, które przyprowadził ze sobą Ubba i jarlowie rozpierzchły się z powodu przerażenia i sieczki jaką spowodowały siły przywiedzione przez króla Ivara. Gdy było już po wszystkim i nie istniało już jakiekolwiek zagrożenie, wszyscy udali się do sali biesiadnej, gdzie pozostała królowa i pojmany jarl. Jak wielkie było ich przerażenie gdy znaleźli w około królowej i jarla za nią kilku trupów.

- Katia?! Katia, wszystko już dobrze moja piękna - zabrałem jej sztylet z ręki, była przerażona i zapłakana. Przytuliłem ją do siebie, czule gładząc po plecach i całując w głowę.

- Ch - chcieli... Chcieli mnie zgwa - zgwałcić... Zabiłam ich... Jestem potworem...

- Katia spójrz na mnie... Nie jesteś potworem, dobrze zrobiłaś... Nie martw się moja piękna - pocałowałem ją w usta delikatnie.- Chodź pójdziemy do izby, umyjemy się i odpoczniesz...

- Mhm... - wyszeptała mi w klatkę.

- Dzieci zajmijcie się moim bratem i odpocznijcie... Dzisiaj zjemy jeszcze tylko wieczorną ucztę, resztę uroczystości dokonamy jutro. Jestem z was dumny dzieci - powiedziawszy to złapałem Katię z dłoń delikatnie i zaprowadziłem do izby gdzie była balia z wodą.

Pomogłem jej się rozebrać, ściągnąłem ciuchy, a gdy się odwróciłem ona już siedziała  w wodzie, czekając aż ja do niej dołączę. Wszedłem do wody z trudem, podpierając się na kuli, którą pozostawiłem opartą o bale. Usiadłem za jej plecami, nabrałem trochę wody na ręce i opłukałem jej twarz z krwi, na co ona wtuliła się w moją dłoń.

- Miłuję Ciebie Ivarze Bez Kości...

- A ja Ciebie miłuję Katia, moja najsłodsza Katia...

________________________________________________

Dzisiaj bez polsatu bo mnie normalnie to zamordujecie ;)

Dzisiaj chyba zrobię mini maraton, czyli wleci z dwa, trzy rozdziały, jeszcze nie wiem ile, ale to jest pierwsza część dzisiejszego maratonku :D

Papaaaaa wasza Natka ❤



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro