7. Wieczerza

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałem z moją ukochaną w bali, całowałem ją po głowie, kiedy ona czyniła ze mną cuda, jakich ona tylko może dokonać. Westchnąłem głośno z przyjemności i zacząłem głaskać ją po plecach. Kiedy wynurzyła się spod wody, wtuliła się we mnie, siadając na moich biodrach. Jęczała z przyjemności całując mnie po szyi i uchu, drapała po ramionach. Woda wylewała się z bali, ale mieliśmy to gdzieś, całowałem ją po ramieniu. Wzdychałem z przyjemności, trzymając ją za biodra i pomagając jej nimi intensywnie ruszać.

- Ivar! Akh! - Wykrzyczała z przyjemności po raz ostatni podczas tego zbliżenia Katia, oparłem się o brzegi bali za mną i przytuliłem ją do siebie całując w czoło.

- Jak zawsze niesamowita Katia, moja najukochańsza kobieta...

- Chyba czas wychodzić Ivarku, za niedługo wieczerza, a chyba nie chcesz aby wszyscy widzieli mnie nagą - powiedziała mi zmysłowo do ucha, zagryzłem zęby zły i przez nie przecedziłem, że pora wyjść. 

Ubraliśmy się w czyste ciuchy, założyliśmy lekkie futra i trzymając się za dłonie, powoli poszliśmy do sali miodowej gdzie wszyscy się zbierali. Otworzyłem wielkie drzwi wejściowe i przytrzymałem je dla matki z dwójką dzieci na rękach, ta w odpowiedzi uśmiechnęła się do mnie i skinęła głową. Usiadłem obok mojej żony przy stole, złapałem ją za dłoń i ucałowałem.

- Ojcze, matko - skinęła mi i Kati głową Katiuszka.

- Dzielnie walczyłaś dzisiaj córeczko, duma mnie roznosiła widząc Ciebie taką w boju u boku Ketilla.

- Dziękuję ojcze - usłyszałem za sobą głos mojego i Kati najstarszego dziecka.

- A gdzie reszta moich dzieci? - Zapytałem zniecierpliwiony brakiem ich obecności.

- Już się nie denerwuj, przyprowadziłem ich - odezwał się Ubba. - Masz wspaniałych synów i córkę.

- Stryjek nam opowiedział o tym jak zdobyłeś ojcze York i jakie bitwy tam wspaniałe prowadziłeś, po śmierci naszego dziada Ragnara.

- Tak, to były niesamowite czasy... Kiedy po raz pierwszy byliśmy całym rodzeństwem zjednoczeni, potem już nigdy tak nie było, bo każdy z was prędzej czy później się ode mnie odwrócił... Tylko biedny Hvitserk naprawił swój błąd i zawsze mogłem na nim polegać...

- Co z naszym bratem? - zapytał zaciekawiony Ubba.

- Zmarł w boju o Kategatt w najeździe szwedzkim, tak samo jak król Harald Pięknowłosy. Tylko ja przeżyłem z głównych dowódców i pokonałem Szwedów. Walczyliśmy całe dwa dni, bez przerwy, a masa ich była.

Wziąłem w ręce róg z miodem pitnym, odetchnąłem na wspomnienie tej ciężkiej bitwy, poprawiłem się w krześle i spojrzałem na swoje dzieci, już po samym ich wzroku wiedziałem, że chcą wiedzieć więcej.

- Była to bitwa wyjątkowo krwawa i długa. Uderzano na nas ze wszystkich stron na raz, aż pięć razy. Pierwsza fala była z samego ranka, kiedy to na obrońców świeciło słońce majacząc wzrok. Pierwsza ich horda była na prawdę wielka i trudna do odparcia, zwyciężyliśmy wylewając ogromne litry oliwy na wrogów i ich podpalając. Atak ten jak i jednych tak i drugich pozbył wielu znamienitych mężów wojny. Drugi atak odbył się po rannym posiłku. Wtedy też zmarł król Harald podczas obrony plaży, co pozwoliło nam na wytrzymanie tego ataku, mimo tego że najeźdźcy dostali się do osady, lecz nie spodziewali się spotkać mnie i moich ludzi w środku miasta. Trzecia fala była najsłabiej dla nas odczuwalna w stracie wojów. Większość poginęła od katapult i od wielkich metalowych kul, które były pełne kolców. Następnie przyszła czwarta fala kiedy to zaatakowano nas od strony gór i wtedy też praktycznie wszystkich spaliliśmy oliwą, podpalił się też wtedy dom, w którym Hvitserk ukrył swoją dwuletnią córkę Gudrún, pobiegł jej na ratunek, a wychodząc z domu z dziewczynką został zabity. Mała przeżyła, teraz pewnie śpi. Obiecałem naszemu bratu, że się nią zajmę i ją wychowam.

- Yjek - usłyszałem za sobą małą Gudrún na rękach niewolnicy.

- A kto to przyszedł do stryja Ivara? - zapytałem się z uśmiechem małej blondwłosej dziewczynki biorąc ją na ręce i sadzając na kolanach. Dziewczynka wtuliła się we mnie, a ja ucałowałem ją w jej maleńką główkę. - Podczas piątej fali rzucono na nas ostatki, niedobitki same, walczyliśmy wtedy późną nocą, a wszystko zakończyło się nad ranem. A co z Torvi i z dziećmi Bjorna i Twoimi Ubbe?

- Dzieci Bjorna nie żyją, Torvi jest w osadzie naszych wrogów, tego jarla, którego porwałeś, a moje dzieci są wraz z Torvi...

- Odbijemy ich, przysięgam Ci, tylko musisz mi złożyć przysięgę wierności, a uczynię Ciebie jarlem...

- Złoże Ci przysięgę, tylko pomóż mi odzyskać rodzinę...

- Pomoże, już ja o to zadbam Ubbe - stwierdziła Katia.

Jadłem spokojnie, karmiąc dziewczynkę na moich nogach kiedy moi bliscy rozmawiali. Od dawien dawna nie było tak rodzinnie przy stole, którym jadam wraz z bliskimi. Czasem padały też dwuznaczne żarty w kierunku mojego małżeństwa z Katią, lub naszych wspólnych wieczorów, nie zwracałem na to zbytnio uwagi, zajmując się głównie Kateriną i Gudrún.

________________________________________

No i tak jest drugi rozdział maratonu. Dzisiaj w okolicach 23 pojawi się też 3 rozdział.

Miłego wieczorku

Natcia ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro