9. Przeszłość nam nieznana

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ranek był chłodny kiedy Król Ivar wraz z pięciuset ludźmi przywiedzionymi ze sobą z Kattegat przestąpił rzekę która wyznaczała początek osady. Była to osada tak niewielka, że nie różniła się od zwykłej wioski. Bo zaiste tak było, jeszcze kilka lat temu była to wioska i to nie byle jaka wioska, ale o tym przekonacie się zaraz.

Przede mną stanęła jakaś starsza kobieta zagradzając mi drogę, popatrzyłem na nią dziwnie. 

- Nareszcie dzieci Ragnara przypomniały sobie skąd jest ich ojciec i przyjechali odwiedzić niedołężną ciotkę. Ileż trzeba było lat czekać, abyście sobie o mnie wszyscy przypomnieli, że żyje i że należę do tej rodziny.

- Co Ty bredzisz kobieto, zejdź nam z drogi - mówił Ubba, pokazałem mu by przymknął jadaczkę.

- Mam dla Ciebie propozycje... Poprowadzisz nas do osoby, która obecnie tą wiochą rządzi, a w zamian dożyjesz spokojnej śmierci z niewolnicą, która będzie Ci we wszystkim pomagać hm? Zgadzasz się? - Zapytałem spokojnie z nadzwyczaj miłym głosem.

- Zgoda - odpowiedziała przymrużając oczy lekko.

I tak oto pojechali do żony jarla, który obecnie przebywa w niewoli w Kattegat, lecz topór nad nim wisi. W największym prywatnym domu zastali Torvi wraz z dwójką dzieci i kobietę w średnim wieku. 

Wszedłem do domu o kuli, obok mnie szła ta starsza kobieta, która zastawiła nam drogę. Zobaczyłem Torvi z dziećmi i blondynkę w okolicy 38 lat, nawet ładna.

- A Ty to kto? - Zapytała hardo, usłyszałem za sobą kroki Ubby.

- Swojego króla nie poznajesz? Klękaj i błagaj o wybaczenie, jeśli chcesz żyć - kobieta pospiesznie uklękła - a teraz mnie posłuchaj daje Ci dwie możliwości. Albo oddasz mi Torvi z dziećmi i sobie tutaj spokojnie rządzisz, nie brużdżąc mi w planach, albo umrzesz jak ten Twój mąż, Twoje dzieci zginą, a wiochą zajmie się jakiś mój człowiek. Wybieraj bo nie mam czasu.

Zadrgała jej warga i poleciały jej łzy. 

- Zgadzam się na wszystko co rozkażesz mój królu, tylko błagam zostaw mnie i dzieci w spokoju.

- A i dasz w swoim domostwie izbę dla tej kobiety i jej niewolnicy, która będzie się nią zajmować - mówiłem o mojej domniemanej ciotce.

- Oczywiście mój panie.

Wyszedłem z domu, a Ubba przywitał się z małżonką i dziećmi. Poczekałem chwilę, aż Ci wyszli. 

- Ingvard, synu, posłuchaj mnie, wrócisz z Torvi i ze swoimi kuzynostwem do Kattegat. Do ochrony dostaniecie 10 ludzi i macie wrócić bezpiecznie. Jeśli coś się stanie to Ty będziesz za to odpowiedzialnym przed swoim stryjem, rozumiemy się?

- Tak ojcze, rozumiem - odpowiedział mi Ingvard i kiwnął lekko głową w dół.

- Dawno się nie widzieliśmy Ivarze Bez Kości - usłyszałem za sobą głos tak cichy i spokojny jaki posiadać może tylko Torvi.

- To prawda, dawno... Poznaj moich synów - wskazałem na Ketilla - mój najstarszy syn Ketill, chluba ojca i całuje Rusi, a ten tu to Ingvard - wskazałem na moje drugie dziecko - syn, który połączył mnie i moją ukochaną aż dwa razy.

- Miło mi was poznać. To co wracamy do Kattegat? - Zapytała delikatnie wojowniczka.

- Wy tak, w drodze będzie wam towarzyszyć Ingvard. Ja z Ubbą i Ketillem musimy się udać do jeszcze jednej osady, by rozprawić się tam z moimi przeciwnikami, jak już Ubbe obejmuje tam władze i będzie sytuacja opanowana to się tam przeprowadzicie. Jest to jednocześnie dla was kara i nagroda, znajcie moją dobroć.

- A tego to się po Tobie Ivarze w ogóle nie spodziewałam - stwierdziła z lekkim uśmiechem.

- Jestem żywym dowodem tego, że ludzie się jednak zmieniają jak widać.

- Musimy już ruszać Pani... - wtrącił się w naszą rozmowę Ingvard.

Małżeństwo zaczęło się żegnać czule i słodko, jak i też ojcowie z dziećmi, a bracia ze sobą. Niewiedzieli oni czy się że sobą jeszcze kiedyś spotkają, bo śmierć mogłaby ich rozłączyć na długie czasy.

Gdy wszyscy rozeszli się w swoje strony Ivar wraz z bratem swoim, Ubbe, udali się do osady oddalonej o kilka mil od siebie. Przebyli tą drogę szybko i sprawnie. Wjechali oni do miasteczka wieczorem, spalili kilka wozów ze starym, przemokniętym sianem.

Rano król kazał zebrać wszystkich mieszkańców osady, by stłumić wszystkie bunty i by pokazać swoją wyższość nad ich planami i sporami. Gdy się już wszyscy zebrali zaczął wygłaszać swoje przemówienie.

- Ludu mój ukochany posłuchaj mnie! Bo pośród was byli i prawdopodobnie dalej są buntownicy przeciwko mojej władzy! A sami mi koronę na głowę ubraliście, ja o nią nie prosiłem, a ją dostałem, więc noszę ją jak i jej ciężar! Nikt mi jej teraz nie zdoła zabrać z jednego powodu, nie dam się teraz wygnać z mojego własnego królestwa! A jeśli jeszcze jakiś bunt tu się pojawi to spalę tą osadę tak samo jak spaliłem tamte wozy wczorajszej nocy i nic mnie nie powstrzyma! Jestem wikingiem i plany moje są takie jakich nie miał nikt wcześniej! Więc czy wy chcecie być wraz ze mną wikingami?!

- Chcemy królu Ivarze!

- Więc posłuchajcie mojej woli! Waszym nowym jarlem zostanie mój brat Ubbe Ragnarsson! Ufam jemu, jak i wam, że więcej razy mniej już nie zdradzicie, bo inaczej nic nie powstrzyma mojego gniewu!

_______________________________________

No i tak mamy kolejny rozdział. Ciekawi co dalej się szykuje?
Do zobaczenia wasza
Natka ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro