"Hating your reflection", Niemcy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Czemu się nie poddałaś? Jesteś słaba. Choć nie, wybacz. Jesteś silna. Twój umysł jest stworzony do bycia silną. Nad ciałem wystarczy tylko popracować. Masz jedną blokadę, tylko jedną! — Podeszła bliżej, wskazując palcem na serce. Jej dotyk sprawił, że ciało mimowolnie się wyprostowało. Unosząc lekko wzrok ku górze, widać było, że ona sama to poczuła i bardzo ją to zadowoliło. Na ustach uformował się lekki uśmiech. — Widzisz? Czujesz? W twojej krwi jest wszystko zapisane. Każdy ruch, który powinnaś wykonać, robisz. Nawet na to nie zwracasz uwagi. Jest to dla ciebie naturalne. Widać, że w tym cię dobrze wychowałam. Wystarczy, że przestaniesz kochać. Dziś, sama wybierasz bycie słabą.

Z ostatnim słowem zniknęła, wracając do lustra i w nim się rozpływając. Dla osoby takiej, jaką była Niemcy, trudno było stwierdzić czy słuchała słów człowieka, czy ducha. Matka nawiedzała ją, kiedy czuła się najgorzej. Wykorzystywała każdą chwilę słabości, chcąc ją złamać i przekonać do swoich racji. Co najgorsze... udawało się jej. Niemka z każdym miesiącem chodziła bardziej przybita, mniej entuzjastyczna, z coraz czarniejszymi myślami. Przyłapywała się na słowach pochwalających matkę. Wiedziała, że ona jej słucha, a wszystko to motywowało ją do dalszego kuszenia. Przez ostatnie pół roku znienawidziła przez to lustra. Wszystkie przypominały jej o czarnym orle, czyhającym na nią na każdym kroku. Widywała w nich egzemplaryczne ślepia. Wieczorami, leżąc w łóżku, zdawało się jej, że ma halucynacje. Nie wiedziała, czy to słuszne rozumowanie, czy może tylko próba wytłumaczenia sobie wszystkiego, co widziała.

Wychodząc do szkoły, uciekała od swojej przeszłości i teraźniejszości, a nawet i przyszłości. Nie przeszkadzały jej spojrzenia rzucane przez innych, ciche słowa o niej, ani uszczypliwości, których dopuszczały się najbardziej odważne osoby. W jej mózgu zapisało się przekonanie, że aby uchronić innych od swojej matczynej strony, musi wytrzymać wszystko ze spokojem. Dokładną połowę doby spędzała w metrze i w gmachu szkolnym. Jedną trzecią dnia starała się spać. Pozostawiało to tylko cztery godziny, czyli dwieście czterdzieści minut, podczas których jadła, myła się i odrabiała lekcje. Nie miała czasu wolnego/dla siebie i go nie chciała. Bała się chwili spokoju, w której nie będzie na niczym skupiona.

Niemka odwróciła głowę, zaciskając mocno oczy. Znów spojrzała się na swoje odbicie, aby ponownie zobaczyć nie siebie, a swoją matkę. Wyrzuciła mokry papier do kosza i wyszła z łazienki. Przywitała ją dobrze jej znana stacja. Jak zwykle unikała kontaktu wzrokowego i interakcji między ludzkich. Przez trzy lata zdążyła zapamiętać, kiedy i gdzie powinna iść, aby zawsze być na czas. Doszła do szyn, gdy podjechał wagon metra. Wszedłszy do niego, zajęła swoje miejsce. Czekała ją półgodzinna podróż, którą planowała spędzić, czytając. Nie uznawała tego za zajęcie kreatywne, aczkolwiek było najskuteczniejszą formą zapomnienia o swoim świecie. Zatapiając się w lekturze, czuła swoistą ulgę. O wiele łatwiej obserwować czyjąś historię, niż prowadzić swoją, zwłaszcza gdy jest ona przytłaczająca.

Poszukując strony, na której uprzednio zakończyła czytanie, nie mogła przestać odczuwać niepokoju. Po dziesięciu sekundach położyła nogę na nogę, czego zwykle nie robiła. Po minucie zaczęła nerwowo, aczkolwiek bezdźwięcznie stukać palcami o udo. Po pięciu minutach podniosła swój wzrok. Tego również zwykle nie robiła. Ludzie nie widzieli jej chodzącej z głową uniesioną ku górze czy wysuniętą klatką piersiową. To były zwyczaje jej matki i Niemki, którą Rzesza chciała, aby się stała, ale nigdy nie jej. Pamiętała, że dziadek nazywał je ogniem i wodą. Choć nie było to kreatywne nazewnictwo, trafnie opisywało ich odmienne charaktery, jak i sylwetki czy zachowania. Jedynym odruchem, który obie posiadały, było nienaturalnie zmniejszanie się źrenicy. Zachodziło ono pod wpływem dużego szoku bądź w chwilach wysokiego zdenerwowania. Nie dało się tego kontrolować, sama Niemcy nigdy nie widziała swych oczu w takiej sytuacji. Sporadycznie zdarzało się, aby działo się to, znajdując się blisko lustra.

Jednak okna środków komunikacji miejskiej mogły do tego posłużyć. Niemka powoli spojrzała w jedno z nich. Serce biło kilka razy szybciej niż zwykle. Czuła pod skórą, jak w tętnicach i żyłach przepływa krew. Natychmiast wyczuła, jak jej oddech staje się cięższy. Nie wiedziała, kiedy w klatce piersiowej zaczęła odczuwać drobne ukłucia w okolicach serca. Nim zdążyła na siebie spojrzeć, wagon metra ruszył z kolejnej stacji, a obraz za oknami stał się różnokolorowymi migoczącymi liniami. Dla innych abstrakcja, dla niej postać. Kontury sylwetki przypominały jej tylko Trzecią Rzeszę. Widziała ubrania, twarz, czapkę…

Czy widziała matkę? A może siebie? Czy naprawdę stawała się tak podobna do niej? Wszelkie odrzucanie jej ofert nic nie dawało? Powinna po prostu uświadomić sobie, że jest jej następczynią? Położywszy książkę na kolanach, oparła głowę o swoją dłoń. Wszelkie widzenia, których doświadczała, przyprawiały ją o bóle wielu części ciała, choć najczęściej głowy. Nie były one nie do wytrzymania, lecz wystarczająco silne, aby odbierać jej siły. Z dnia na dzień odbierała je coraz gorzej. Sięgnęła po tabletkę przeciwbólową i połknęła ją bez popijania. Częściowo jej to pomogło, łagodząc ból, ale nie eliminując go w pełni.

Niemcy była już zmęczona. Każdy dzień zaczynała i kończyła prawie identycznie. Tylko matka mówiła jej wciąż to o nowych atutach współpracy z nią i pójścia w jej ślady. To już nie dominacja nad światem była głównym argumentem. Najczęściej mówiła o wolności: sytuacji, w której można podejmować własne decyzje, nie opierając się o innych. Ta niematerialna korzyść miała w oczach Rzeszy wysokie szanse na przekonanie córki do swoich racji. Czy nie zauważyła, a może widziała, ale nie chciała zauważyć, że wolność Niemce odbierała tylko ona? Przez nią i jej intencje, jej własne dziecko czuło się, kolokwialnie mówiąc, jak śmieć; ostatnia zapałka, którą wciąż próbuje się zapalić, mimo że dawno się na oczach wszystkich wypaliła.

“Lepiej, żeby się ciebie bali, niż żebyś była znieważana.” Te słowa powracały do jej głowy jak bumerang. Wciąż je od siebie odrzucała, aby i tak znów je usłyszeć. Nie chciała tego. Pragnęła ze spokojem myśleć o wszystkim, nie obawiając się skojarzyć związanych z matką. Gdy usłyszała nazwę stacji, do której się zbliżała, podjęła drugą w swoim życiu ważną spontaniczną decyzję. Wyszła z wagonu, gdy ten się zatrzymał i szybkim krokiem opuściła teren zabudowania. Będąc na powierzchni, przywitał ją podmuch wiatru. Schowała książkę, a rozejrzawszy się, przeszła na drugą stronę ulicy. W oddali widziała przepływającą przez miasto rzekę; zaczęła biec w jej kierunku. W swojej głowie usłyszała ciche szepty, które przerodziły się w krzyki. Chciały, by się zatrzymała, zawróciła. Wiedziały one, co chce zrobić, więc desperacko próbowały ją przekonać, by porzuciła swój pomysł.

Niemka zwolniła kroku, wchodząc na most. Szła po ścieżce dla pieszych, obserwując niebiańskie krajobrazy rozciągające się, aż po horyzont. Samochody przejeżdżały kilka metrów od niej, tworząc regularne podmuchy wiatru. Stanęła przy barierce, swobodnie się o nią opierając. Lekki uśmiech na twarzy pozostawał na niej, pomimo przytłaczającego hałasu. Skupiła swój wzrok na wodzie, blokując wszelkie dźwięki. Głosy zanikły, a gwar ulicy się oddalił. Ze spokojem próbowała wyobrazić sobie matkę. Dokładnie wyimaginowany obraz zamienił się w postać, stojącą kilka kroków dalej.

-Czy ty jesteś chora…? — wyszeptała, podchodząc bliżej. Na jej twarzy widać było niedowierzanie, a małe źrenice okazywały zaskoczenie. Stały obok siebie, delikatnie dotykając się ramionami. Po raz pierwszy Niemcy uświadomiła sobie, że Rzesza, którą widywała, była stworzeniem materialnym.

-Bardzo możliwe — potwierdziła, spoglądając na nią. — Ale na pewno mniej od ciebie. I pamiętaj, jesteśmy kimś kompletnie innym. — Wyprostowała się, sięgając dłońmi łańcuszek na swej szyi, by bez pośpiechu go rozpiąć. Niemiecka biżuteria rodzinna, przechodząca z pokolenia na pokolenie, począwszy od Pierwszej Rzeszy Niemieckiej, znajdowała się w jej dłoni. — Jeśli taki dzień nadejdzie… to do zobaczenia. Jeśli nie, miłej podróży w zaświatach.

Bez wahania, upuściła łańcuszek. Widziała, jak migoczące w blasku słońca złoto spada, by wreszcie zatopić się w rzece. Usłyszała ostatni w swoim życiu krzyk Trzeciej Rzeszy, który towarzyszył jej zniknięciu. Po latach marzeń oderwała się od swojej rodziny. Zrobiłaby to wcześniej, prawda, lecz nigdy nie pomyślała, że problemem jest rodzinna pamiątka.

Republika Federalna Niemiec,
jako
córka Złej Królowej

Inspirowane serialem "Ever After High" i postacią Raven Queen

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro