"Czarne interesy" 🇷🇺x🇺🇸

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Life_Is_Kurwa_Brutal

Rosja szedł przez środek korytarza. Każdy się na niego patrzył. Było to zrozumiałe, w końcu do ich szkoły od tego dnia będzie chodził syn biliardera, syn szefa jednej z największych mafii. Na nieszczęście Rosji, musiał dać tą informację swojej klasie. Jego ojciec zapewniał go, że nic się nie stanie, przecież będzie chodził do szkoły dla osób, które bez problemu mogą kogoś zabić. Nie będzie tutaj wyjątkiem.

-Witamy w ZZ - pomyślał Rosjanin - Szkoła dla osób, którzy mogą bez problemu zabić kogoś własnymi rękoma. Aby się tutaj dostać musisz mieć licznik morderstw wyższy niż dziesięć tysięcy - powtórzył sobie to, co powiedziała mu dyrektorka szkoły. Dla nikogo nie jest zaskoczeniem, że na czele ZZ stoi Trzecia Rzesza, przecież na tym świecie, jest autorytetem. Rosja w miarę cieszył się z tego, że szkoła ma tylko sto uczniów. Im mniej osób wie, tym lepiej.

Kiedy wszedł z Kanadą na odpowiednie piętro, niższy chłopak nagle się zatrzymał. Wyglądało to, jakby czegoś się przestraszył. Stali za rogiem, więc nic zbytnio nie widzieli, ale słyszeli okrzyki typu: "Idioto! Co ty robisz?! Ona może cię zabić!". Zaciekawiony Rosjanin, chciał zobaczyć o co chodzi, ale jego towarzysz go zatrzymał.

-Jest jedna osoba, o której musisz wiedzieć - przełknął ślinę - Ta dziewczyna nazywa się Stany Zjednoczone Ameryki, ale mówimy na nią USA bądź Ame. Jest trochę niższa ode mnie - Rosja uśmiechął się. Nie rozumiał po co o niej mu mówi. Czemu ma się bać niższej od niego osoby i w dodatku, dziewczyny - ale... Jest najlepsza z całej szkoły. Jej licznik, który każdy ma na piersi, może i żadko się zmienia, ale jak się zmieni, to o wiele dziesiątek i kosztem życia ważnej osoby - Kanada mówił to z powagą na twarzy, ale wyglądał jakby lekko się trząsł. Wyższy chłopka wciąż jednak nie rozumiał czego ma się bać.

-Skoro jest najlepsza, to czemu żadko zabija? - rzucił losowym pytaniem, zwązanym z tematem, żeby nie wyszedł na chłopaka co niedocenia zdolności innych.

-Jak ona to mówi: "Nie czuję potrzeby zajmowania się jakimiś mało ważnymi ludkami." Dobra, choć - Kanada poszedł przodem dając znak, żeby Rosja za nim poszedł.

Kiedy podchodzili pod klasę, słyszeli okrzyki "Uważaj!" mieszane z "Bójka!". Rosjanin kontem oka zauważył, że Kanada przełknął ślinę, jego nogi zaś, zamieniły się w galarety.

-Wiem co sobie teraz myślisz - odezwał się niższy - Ale nie zrozumiesz póki nie zobaczysz jak ona się potrafi bić.

***

-Witam na dzisiejszych zajęciach - przywitała się nauczycielka. Prawie wszyscy uczniowie z klasy Z, czyli najlepszej w całej szkole, ubrani byli w wygodne ciuchy, w których mogli się bez przeszkód szkolić. Nauczycielka na początek kazała wykonywać podstawowe ćwiczenia. Nikt nie miał z nimi problemu więc niedługo po tym, wszyscy ustawili się ponownie w szeregu czekając na kolejne "rozkazy".

Były jednak dwie osoby, które nie brały udzialu w zajęciach. Zostali oni wezwani do gabinetu pani dyrektor. Rosja szedł po korytarzu obok niższej od siebie dziewczyny. Jak zauważył, była ona najwyższą osobą płci żeńskiej w szkole. Chłopak chodził do szkoły od trzech miesięcy, mimo to, nigdy nie widział jej w akcji, albo w bójce. Jego pierwszego dnia, USA nawet nie drgnęła na zaczepki innych, nie wdając się w konflikt.

Kiedy w ciszy doszli przed drzwi odpowiedniego pokoju, Rosja zapukał, a otrzymawszy ciche wejść, otworzył drzwi i przepuścił przodem Amerykanke. Wewnątrz pomieszczenia czekała na nich Rzesza siedząca przy swoim biurku i wypełniajaca jakieś papiery. Kiedy zauważyła dwójkę uczniów, odstawiła długopis i położyła swoje łokcie na blacie. Rosja zamknął drzwi i usiadł na jednym z dwóch foteli w gabinecie, drugi zajęła USA. Przez kilka minut siedzieli w kompletnej ciszy. Nie widzieli detalii pomieszczenia, bo nie miało ono ani okna, ani lampy na suficie. Jedyne światło, dawała lapka na biurki starszej kobiety.

-Od kiedy tutaj jesteście - zaczęła Niemka - czyli od trzech miesięcy i roku... - wzięła głęboki wdech - błyskawicznie wspieliście się na szczyt. Nawet zanim zaczeliście uczęszczać do ZZ, mieliście wysokie pozycje w rankingach - oparła się o oparcie, a swoje ręce położyła na podłokietnikach - Jesteście najlepszymi zabójcami w okolicy, a policja i FBI ciągle są wobec was bezsilni - zrobiła przerwę i wzięła łyk kawy.

Rosja i Ameryka ciągle nie wiedzieli, dlaczego dyrektorka im to mówi. Wiedzieli o tym, a nauczyciele w tej szkole są bardzo surowi. Nie chwalą nikogo tak po prostu. Muszą mieć jakieś zyski z tego.

-Dlatego się was pytam, czy nie chcielibyście może przeprowadzić jednej akcji w stolicy z eskortą moją i ojca Rosji? - chłopak spojrzał się na USA, dziewczyna miała wielkie oczy, zresztą buzia Rosji nie zamykała się, więc obydwoje byli tak zaskoczeni. Rzesza uśmiechnęła się. Widziała jak bardzo zszokowała swoich uczniów.

-Pani proponuje nam... - wydusił z siebie chłopak - żebyśmy przeprowadzili akcję w stolicy, gdzie mało kogo wysyłacie, a na dodatek, pod eskortą dwóch największych psycholi w dziejach świata..?

-Dokładnie - Aryjka przytaknęła głową - To jak? Zgadzacie się?

-Pani się jeszcze pyta?! - odezwała się Amerykanka - Pewnie, że tak! - cieszyła się jak małe dziecko. Rosja nie był od niej w tym gorszy.

***

-Gotowi? - spytał ostatni raz komunista.

-Jak nigdy - odpowiedział mu jego syn.

-Więc... Go! - pogonił młodych. Rosja i USA wyszli z alejki i zaczęli iść do bramy wejściowej. Szli nie za szybko, ale i nie za wolno, nie mogli zbudzić żadnych podejrzeń. Kiedy znaleźli się przed ogromną bramą z napisem Queen Parada, wyjęli swoje zaproszenia i pokazali je ochroniarzowi. Ten, nie sprawdzając ich dokładnie, przepuścił parę. Tak bynajmniej, wynikało z kartki. Wielka willa była hotelem, ale to tutaj, zapadały najważniejsze decyzje państwowe i światowe. Biznesmeni często właśnie w tym miejscu, podpisywali ważne umowy. Zazwyczaj jednak, zapominali sprawdzić dokładniej pokoi i korytarzy, przed przedprowadzeniem konwersacji o interesach. Dzięki temu, tak zwani "Psychopaci", mieli wgląd w sprawy państwowe.

Kiedy przeszli przez próg hotelu, nikt na nich nie zwrócił większej uwagi. Wszyscy ufali bezgranicznie ochroniarzom, ale niektórzy, nie pracowali tylko dla państwa. USA przysunęła się bliżej swojego partnera w akcji. Aby udawać zaręczonych, musieli tak się zachwywać i wiele o sobie wiedzieć. Nie zmarnowali tych dwóch tygodni, które dostali na opracowanie planu. Oprócz tego, poznali się w tym czasie o wiele lepiej. Początkowo, dla udanej akcji, ale potem zaprzyjaźnili się, więc byli już pewni, że udawanie pójdzie im idealnie. Co do samego planu, kiedy ich "asekuracja" go zobaczyła to zrobili wielkie oczy, a następnej zaczęli narzekać, że Rosja i jego przyjaciółka, są za młodzi, aby wymyśliać takie dobre projekty.

Rosja poprawił Amerykance kosmyk jej włosów, dając jej znak, że zaczynają. Splotli swoje palce i zaczęli podążać w kierunku trunków. Zazwyczaj to tam, zbierają się ważne osobistości. Ich przypuszczenia się sprawdziły. Od razu, zauważyli ich cel - jednego z najbardziej wpływowych polityków w kraju. Słowianin spojrzał się na USA, ta kiwnęła głową. Teraz już nie ma odwrotu. Albo wykonają swoje zadanie, albo zginą.

***

-Gdzie oni są?! - zaczął się niecierpliwić. Chodził w kółko od pięciu minut, a czuł jakby to robił wieki - Mieli tu być pół godziny temu! - miał zamiar wyjść ze swojej kryjówki, ale jego znajona go zatrzymała.

-Chory jesteś?! - syknęła - Wiem, że to twój syn i się o niego martwisz, ale myśl racjonalnie! Nie możesz po prostu wyjść i tam wpaść! - kobiecie udało się opanować emocje komunisty.

-O nas mówicie? - za ich plecami odezwał się znany im, kobiecy głos. Odwrócili swoje głowy, a na ich twarz wstąpił delikatny uśmiech - Sorry, że tak długo, ale poszło lepiej niż się spodziewaliśmy.

-Co masz na myśli? - spytał najwyższy.

-Bo widzisz... - zaczął Rosja - Zabiło się tego gościa, no to wracamy na salę, ale patrzymy i widzimy, że na balkonie stoją dwaj tacy inni. Więc, ich przy okazji też się zabiło - wzruszył ramionami. Na twarzy USA widniał szyderczy uśmiech.

-No i super - stwierdziła Rzesza - Ale następnym razem szybciej wracajcie, bo twój stary dostał białej gorączki - powiedziała niewzruszona. Komunista popatrzył się na nią i zaczął coś mówić po niemiecku. Jego syn i Amerykanka nie rozumieli nic, więc byli zdezorientowani.

-Nie wiedziałem, że on po niemiecku umie gadać - szepnął Rosjanin.

-Myślisz, że ja wiedziałam? - odszepnęła Stany Zjednoczone - Stare cioty, możemy wracać? - zwróciła się do ich eskorty, która nie wypełniała swojego zadania - Teraz wiem dlaczego nigdy razem nie pracujecie...

***

-Ma'am... - wystraszony sługa marzył, żeby opuścić ten gabinet jak najszybciej.

-Wszystko już wiem, możesz odejść - tak na prawdę, wiedziała to już dawno, ale widziała ulgę na twarzy pracownika kiedy dostał pozwolenie, aby odejść.

Kiedy mężczyzna zamknął za sobą drzwi, Stany wstała zza biurka i podeszła do okna. Widziała piękne miasto, które w nocy dopiero się obudziło. Gdyby mogła, nie poszłaby na ten bankiet, ale musiała. Była zbyt ważną osobą w tym czarnym świecie. Westchnęła, rozluźniając się. Odeszła od okna i skierowała się do łazienki, aby naszykować się na teoretyczny bal. W praktyce, było to spotkanie ważnych osób, aby zawiązać sojusze gangów.

Kiedy USA wyszła ze swojego domu, a właściwie willi, weszła do samochodu i dała znak, żeby ruszyć. Droga ciągnęła jej się niemiłosiernie. Kiedy już dojechali, wyszła z samochodu i skierowała się do wejścia. Przy bramie musiała pokazać swoją kartę wstępu. Przypomniała jej się pierwsza misja w stolicy, w której brała udział. Na samą myśl delikatnie się uśmiechnęła. Przypomniał jej się Rosja. Od czasów szkolnych go nie widział. Jednak, wiedziała o jego biznesie, który trzymał się najzwyczajnie dobrze.

Bankiet był dla kobiety dosyć nudny. Nie zdobyła żadnych nowych informacji, a ludzie omijali ją szerokim łukiem. Mówiąc wprost, bali się jej. Stała na balkonie, opierając się o barierkę i pijąc napitek. Minęły dopiero trzy godziny, a ona już nie chciała tu być. Głęboko westchnęła i wzięła ostatki łyk trunku.

-Nudzi ci się? - Amerykanka odwróciła głowę w stronę, z której wydobywał się dźwięk. Zauważyła dosyć wysokiego mężczyznę, który opierał się o drzwi.

-Przymknij drzwi, nie będę słuchać tego co się dzieje w środku - syknęła. Szczerze, nie miała zamiaru rozmawiać, ale nie chciał wyjść na zbyt arogancką. Mężczyzna posłuchał się jej, wygłuszając krzyki z wewnątrz. Podszedł do kobiety i spojrzał na miasto. Ona też to zrobiła. Nie odzywali się, wsłuchiwając się w to co słyszeli od strony miasta. Przeszkadzał im tylko zgiełk wydobywacy się z wewnątrz budynku.

-Spytałbym się ciebie o twoje imię - rozmowę zaczął mężczyzna - Ale jestem pewien, że wiesz, iż je znam... Stany Zjednoczone Ameryki - spojrzał się bez wielu emocji na kobietę.

-Masz rację... - wzięła kolejny łyk drinku - ...Rosjo - spojrzała się na niego z lekkim uśmiechem. Po chwili milczenia, jej rozmówca uśmiechnął się.

-Od szkoły wiele się nie zmieniłaś. Ciągle chytra i przebiegła jak widzę - stwierdził Rosjanin - Mogę prosić do tańca? - ukłonił się, wyciągając rękę do przodu.

-Oczywiście - zachichotała Ameryka. Rzuciła pustym kieliszkiem w ziemie pod balkonem. Od razu, usłyszeli krzyk, dzięki któremu stwierdzili, że w kogoś trafiła. Nie przejęli się tym wiele i skierowali się na salę taneczną.

***

-Możemy się urwać? - spytała znudzona wolną muzyką USA.

-Co ty taka niecierpliwa, co? - zaśmiał się Rosjanin.

-No nudno tu! - zażaliła się. Tańczyli od kilkunastu minut, a tempo pierwszych piosenek, nażucone przez Rosję, było jednym z szybszych.

-Dobra, choć - pociągnął ją za rękę do mniejszego z korytarzy. Na ich szczęście, był on pusty. Amerykanka usiadła na jednym z krzeseł, jej towarzysz zrobił to samo. Zaczęli spokojną rozmowę, zbytnio nie przejmując się, że ktoś ich usłyszy. Mówili o sprawach kompletnie nie związanych z ich interesami.

Z pogawędki wyrwał dwójkę zagar, który obwieścił godzinę drugą. Jeden z gospodarzy imprezy, ogłosił do mikrofonu otwarcie prywatnych pokoi. W środku był klucze więc, jeżeli ktoś chciał, mógł wejść i się zamknąć. Niektórzy wykorzystywali to do interesów, inni do odpoczynku, a jeszcze inni, do zjedzenia w spokoju.

-Korzystamy? - spytała kobieta.

-Możemy - odpowiedział Rosja - Ale najpierw weźmiemy coś do picia - skierował się na główną salę i wrócił z dwoma kieliszkami wina.

-Robisz to specjalnie! - zażartowała Amerykanka - Dobrze wiesz, że wypiłam dzisiaj maksimum - mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.

-Wiem - potwierdził - Ale będzie zabawnie widzieć ciebie jak jesteś piana.

-Ty k*rwo... - przeklnęła - Nienawidzę cię... - dalsze wyzwiska i żale, zostawiła sobie na później. Nie chciała całej zabawy kończyć od razu.

***

-Wreszcie! - uradowana powiedziała kiedy wskoczyła na łóżko - Kocham cię!

-Zaraz poczuję się zazdrosny - zażartował Rosjanin, który siadał na fotelu.

-I dobrze - pokazała mu język, a następnie przykryła się kołdrą - Ale łóżko jest serio super - stwierdziła. Kiedy po jakimś czasie nie otrzymała odpowiedzi, przekręciła się i spojrzała na mężczyznę. Widać było, że jest zamyślony i raczej myśli o czymś poważnym - Gadaj na głos, z chęcią posłucham - wyrwała tym samym Rosję z jego świata. Spojrzał się na nią, a po chwili zaśmiał się.

-Lubisz wtrącać nos w nie swoje sprawy, tak? - w odpowiedzi dostał tylko wzruszenie ramionami - No dobrze... Tylko pamiętaj, że nie zawsze będę ci wszystko mówić - wziął swój kieliszek i nalał do niego mocniejszego trunku, którego wziął nie wiadomo stąd - Tak się zastanawiałem... Co by się stało, gdyby stworzyć wielką korporację, która działałaby nie tylko poza stolicą, ale i w niej...

-Mówisz teraz o spełnieniu marzeń wszystkich gangów i innych, które jest awykonalne do zrealizowania - stwierdziła USA, patrząc się w sufit - Żeby to się udało, trzeba byłoby mieć dużą firmę, z bazą w stolicy, po naszej stronie. Plus, musiałaby ona mieć zaufanie wśród władz. Potem rozwijamy czarny biznes firmy, uznajemy, że nie potrzebuje przykrywki, potem ogłaszamy krajowi, że tak naprawdę to pracuje z gangiem. Domino dalej leci samo. W między czasie, firma zmienia bazę. Władza chce coś zrobić, ale siatka jest już za bardzo rozbudowana więc odchodzą ze stanowisk, teraz są łatwym celem. U władzy siadają zaufani bądź opłaceni ludzie i cały kraj u stóp - powiedziała to z wielką łatwością jakby planowała to od dawna.

Rosja był pod wrażeniem tego co mówi kobieta, jednak nie dał tego po sobie poznać. Wziął ostatni łyk alkoholu i odstawił kieliszek na bok. Wstał z fotela i usiadł obok Stanów Zjednoczonych.

-Chciałabyś spróbować? - zapytał dosyć łagodnym głosem. Kobieta natychmiastowo usiadła na łóżku. Rosja zauważył na jej twarzy mieszane emocje. Była i zszokowana, i zaciekawiona.

-Żartujesz sobie?! - mężczyzna teraz zauważył jej wielkie oczy - Każdy by chciał! - oznajmiła. Rosjanin zaśmiał się po raz kolejny - Czemu ty się ze mnie ciągle śmiejesz?! - oburzyła się - Od ZZ nic się nie zmieniło! Cokolwiek nie powiem, ty się śmiejesz ze mnie!

-Co poradzę? - wzruszył ramionami - Więc...? - spojrzał się na Amerykankę.

-Yea - odparła znów opadając na łóżko - Ale jak? - zamknęła swoje oczy i przeniosła się w swój fikcyjny świat. Nie widziała, ale czuła i słyszała jak mężczyzna siada na środku łóżka, obok niej.

-Czyli podsumowując twoją wypowiedź - bez przerwy patrzył się na Stany Zjednoczone - Potrzeba dwóch ogniw. Jednego, które będzie działało bez podejrzeń w stolicy, gdzie zbuduje siatkę i drugiego, które będzie, mówiąc wprost, dużym, rozległym, wpływowym gangiem - podsumował, kładąc się obok kobiety.

-Mhm - mruknęła na półśpiąca. Spojrzała się na Rosję, przekręcając się na swój prawy bok - No i przez ciebie i ten alkohol chce mi się spać - ziewnęła i wtuliła się w mężczyznę. Ten, nie protestował. Widział do jakiego stanu doprowadził Amerykance więc stwierdził, że należy jej się krótka drzemka. Rosjanin spojrzał się na twarz kobiety i zobaczył jak śpi. Objął ją swoim ramieniem i przykrył kocem. Nie miał zamiaru spać, ale zamknął swoje oczy, aby odpoczęły.

Kobieta nie spała. Co prawda była zmęczona, ale nie mogła usnąć w nie swoim łóżku. Nie wiedziała czemu, ale czuła się bezpiecznie leżąc przy Słowianinie. Od początków jej życia była narażona na niebezpieczeństwo. Nigdy nie zaznała uczucia bezpieczeństwa. A teraz nagle ono przyszło i pokazało się w ramionach wysokiego, surowego i nieprzewidywalnego Rosjanina. Przymknęła oczy, wtulając się głębiej w Rosję. Wsłuchiwała się w bicie serca mężczyzny, które jej się niesamowicie podobało. Niespodziewanie poczuła, jak jest przewracana na plecy. Otworzyła szeroko oczy i głośno przeklęła. Nie dało się tego przekleństwa usłyszeć, bo miała zasłonięte usta.

- Nie, nie, nie... - rozległ się spokojny głos Rosjanina - Nie krzyczymy - zdjął swoją dłoń z ust Amerykanki. Popatrzył się w jej oczy.

USA zrozumiała, że wysoki mężczyzna nad nią zawisł i trzyma jej ręce przy jej twarzy. Patrzył się on na nią wzrokiem nie pustym, jak to zwykle bywało, ale pełnym miłości. Amerykanka zrozumiała to dopiero po chwili. Pełny miłości. Miłości.

-Ty nie... - kobieta zmrużyła oczy, ale ciągle patrzyła się na Rosjanina, od którego dzieliły ją centymetry.

-Nie spałem - dokończył mężczyzna - Dobrze mówisz - powiedział, zmniejszając różnicę odległości ich twarzy do milimetrów - Ale słodko wyglądałaś jak udawałaś, że śpisz - skomplementował Amerykankę.

-Dziękuję? - odpowiedziała niepewna swojej odpowiedzi. Oby dwoje wiedzieli, że gdyby chciała, kobieta mogłaby wyrwać się z uścisku i nawiązać wyrównaną walkę z Rosjaninem. On zastanawiał się czemu tego nie robi, ale z drugiej strony cieszył się z tego. Kobieta natomiast, zrozumiała co miał Słowianin na myśli mówiąc "Chcesz spróbować?". Amerykanka skierowała wzrok na poduszki leżące na łóżku.

Rosja wstał i podał dłoń kobiecie pokazując, że też ma to zrobić. USA złapała dłoń wyższego i również wstała. Obserwowała każdy, nawet najmniejszy, ruch Europejczyka. Zauważyła jak podnosi z szafki nocnej dwa kieliszki szampana. Nie widziała ich wcześniej, a było niemożliwe, aby mężczyzna wniósł je ze sobą, poniewać kobieta nie widziała go z nimi kiedy wchodzili do pokoju. Rosjanin podał Amerykance jeden z kieliszków. Ona wzięła go i powoli przysunęła do nosa, aby go powąchać. Dość szybko odsunęła jednak trunek od siebie.

-Trucizna - wyszeptała nie zaskoczona. Domyślała się tego. Jej szósty instynkt nigdy nie zawodził.

-Prawie - poprawił mężczyzna.

-I znając życie to ty ją dodałeś - pomyślała na głos. Po jej sugestii zapanowała pięciominutowa cisza.

-Dobrze - przytaknął Rosjanin. Kobieta, o dziwo, nie poczuła wielkiego uderzenia. Nie czuła się przez to smutna czy zła. Tak działał świat czarnych interesów - Widzę, że biała pigułka na niewiele się zdała - szeroko się uśmiechnął. Amerykanka spojrzała w jego oczy i wzruszyła ramionami.

-Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli - przypomniała mężczyźnie zdanie, które pewnego dnia już mu powiedziała. Widziała w oczach Słowianina ciągle iskrzące płomienie miłości. Podobały jej się one - Nie zawsze też musisz stosować radykalne środki. Czasami może pójść łatwiej niż ci się wydaje - dopowiedziała. Rosja stał lekko zdezorientowany, ale nie przeszkadzało mu to. Kobieta położyła swoje ręce na policzkach Rosjanina. Nie czekając na jego reakcję, złączyła ich usta w głębokim i namiętnym pocałunku. Słowianin nie pozostał jej dłużny i pogłębił pocałunek, kładąc swoje ręce na talii Amerykanki. Oderwali się od siebie dosyć szybko.

-Pamiętaj - powiedziała kobieta - Nienawidzę ciebie - w jej oczach również pojawił się ogień. Rosja wiedział i widział jednak, że jest to płomień nienawiści, ale i odrobiny miłości. Rosjanin uśmiechnął się i pokiwał głową.

-Nie rozumiem skąd taka nagła zmiana, ale dobrze - przytaknął mężczyzna - A po za tym... Ciągle nie odpowiedziałaś na moje pytanie...

-Masz wtyki w stolicy, prawda? - spytała Amerykanka, na co otrzymała pokiwanie głową - Eh... Sure - zgodziła się.

-Świetnie - odparł mężczyzna, a następnie złączył swoje usta z ustami kobiety w długim i bardzo namiętnym pocałunku.

====================================
Zgadnijcie kto dzisiaj zmienia cyferki w swoim wieku ( ╹▽╹ )

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro