"Dotyk" 🇨🇺x🇩🇴

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

__Ameno__

-Domi! No chodź! — krzyknął rozbawiony Kubańczyk. Spakował do torby plażowej ostatnie potrzebne rzeczy i ją zasunął. Położył całość na blacie kuchennym, na którym jak zawsze znajdowały się przeróżne garnki.

-Nie ma mowy! — odkrzyknęła kobieta. Znajdowała się na piętrze w jej pokoju, z którego nie chciała tego dnia wychodzić. Zamknęła okno, po czym odłożyła jej misia na biurko, aby na wieczór nie musiała go szukać.

-Przekonanie jej, żeby przyjechała ze mną do Hawany to jedno, ale wyciągnięcie jej na plażę to drugie… — wyszeptał do siebie mężczyzna — Czemu nie?! — skierował te słowa do jego przyjaciółki.

-Ja chcę tutaj zostać! — nie dawała za wygraną Dominikana. Zdjęła z głowy wianek i przeczesała włosy, które lekko się rozczochrały. Dziewczyna odłożyła szczotkę i z powrotem zarzuciła wianek na głowę.

-No, ale dlaczego?! — ciągnął Kuba. Oparł się o blat i sprawdził, czy jego sztuczna noga jest w należytym stanie.

-Wiesz, jaka jest temperatura na dworze?! — spytała kobieta, pokazując się na górze schodów. Ubrana była w strój kąpielowy, co oznaczało, że chwilę wcześniej chciała pójść na plażę.

-Dwadzieścia stopni Celsjusza — stwierdził chłopak, po odczytaniu tejże wartości z termometru. Usiadł na krześle, czekając na odpowiedź Dominikany.

-Dokładnie! — potwierdziła — To będzie taki mróz! — zamknęła swoje niebieskie oko, pokazując lekkie zdenerwowanie. Dziewczyna poczuła, jak jeden z jej kotów ociera się o jej nogę. Ukucnęła, po czym zaczęła głaskać Perełkę.

-Domi… — zwrócił się do niej zdrobniale — Przecież my chodzimy po dworze w nocy, kiedy jest jakieś dziesięć stopni Celsjusza — zauważył Kubańczyk, czym zmieszał kobietę.

-No dobra, masz mnie — poddała się Dominikana — Nie chcę iść, bo… — podrapała się po karku, szukając sensownej odpowiedzi. Nie było jej jednak dane takiej wymyślić, ponieważ została pociągnięta przez chłopaka za rękę.

-Idziemy, koniecznie — Kuba spojrzał się na przyjaciółkę, która z jednej strony wyglądała na niezadowoloną, ale z drugiej wiedziała, że nie ma odwrotu i musi pójść na plażę.

-Dobra — poddała się — Ale obiecaj, że nie spotkamy pana Laos — zwróciła się srogim wzrokiem do starszego chłopaka, który ponownie się zaśmiał.

-Tego ci nie mogę obiecać, ale też mam taką nadzieję — powiedział, zamykając drzwi od hotelu i wychodząc na zewnątrz — On potrafi być bardzo irytujący — stwierdził, podkreślając przedostatnie słowo.

-Możemy iść na lody? — spytała osiemnastolatka, patrząc błagalnym wzrokiem na przyjaciela.

-Jasne — zgodził się — Do Boliwii, prawda? — zaśmiał się, przy okazji sprawdzając, czy ma w torbie pieniądze.

-Oczywiście — potwierdziła Dominikana — Przecież ja tam pracuje, nie będę nigdzie indziej kupować lodów — tym razem spojrzała na starszego chłopaka stanowczym wzrokiem.

-Kiedy idziesz do pracy? — dwudziestolatek ciągnął temat, chcąc, aby czas drogi minął jak najszybciej.

-Mam na jutro — odpowiedziała Dominikana — Jesteśmy! — powiedziała głośniej i zarazem energiczniej, zauważając lodziarnię, a zarazem miejsce jej pracy.

Osiemnastolatka zaciągnęła jej przyjaciela do środka, gdzie zamówiła lody. Szczęście sprawiło, że obsłużyła ich jej szefowa, czyli Boliwia. Dzięki temu nie musieli płacić, a mogli delektować się pysznymi lodami o wielu ich ulubionych smakach.

*★*

-Gdzie ona jest? — spytał Kubańczyk, wstając z krzesła — Miała tu być jakiś kwadrans temu — przez przypadek potrącił ramieniem Jamajkę, który przez to zakrztusił się dymem.

Nikt nie zauważył, jak Boliwia przewróciła oczami, nakładając trzecią gałkę lodów i podając je Wenezuelce. Kobieta pracowała w dwóch ze swoich lodziarni. Sprawiało to, że można było ją spotkać w dwóch różnych miejscach tego samego dnia.

-Zaraz powinna być — stwierdziła Wenezuela — Teraz pewnie siedzi na jakiejś palmie — powiedziała, wywołując uśmiech na twarzy chłopaka.

-Jestem! — krzyknęła osiemnastolatka — Nie mogłam z palmy zejść — usprawiedliwiła się.

Kiedy Dominikana ustabilizowała oddech, usiadła na krześle, odgarniając włosy do tyłu. Wenezuelka podała niższej napój, który od razu został przyjęty. Bez większego zastanowienia Amerykanka włożyła słomkę do ust i zaspokoiła swoje pragnienie.

-No co? — spytała Wenezuela, czując na sobie wzrok Kubańczyka. Cała grupka osób natychmiastowo się nimi zainteresowała. Jamajka przerzucał wzrok z dziewczyny na chłopaka i odwrotnie.

-To był mój napój — przypomniał Kuba, czym wywołał lekkie zmieszanie na twarzach wszystkich prócz Wenezuelki — Specjalnie to zrobiłaś, prawda? — dopytał dziewczynę, która przytaknęła energicznie głową.

-Nie rozumiem, może ktoś mi wytłumaczyć? — spytał Laos, wmieszając się w towarzystwo. Po jego pytaniu zapadła chwila ciszy. Niespodziewane Boliwia upuściła łyżkę do lodów na drewno, po czym pisnęła.

-Piłeś z tej słomki?! — nie dowierzała kobieta. Dominikana odstawiła od siebie napój i spojrzała na przyjaciela, mając nadzieję, że zdementuje słowa jej szefowej.

-Tak — potwierdził lekko zarumieniony Kuba — A teraz… Wenezuela! — krzyknął, po czym pobiegł za uciekającą dziewczyną.

*★*

-Musiałeś? — spytała Dominikana, opatrując twarz jej przyjaciela.

-Tak — stwierdził — Ałć! — gwałtownie odwrócił głowę. Dziewczyna spojrzała się na niego, po czym położyła dłoń na policzku chłopaka i przekręciła jego głowę.

-Przez tę bójkę z Wenezuelą masz teraz policzek przerysowany nożyczkami — przypomniała osiemnastolatka, opatrując policzek.

-Wiem — zaśmiał się Kubańczyk — Skąd ona w ogóle miała nożyczki na plaży…? — spytał zaciekawiony, obserwując poczynania Dominikany.

-Nie wiem i nie interesuje mnie to — odparła skupiona — Już — stwierdziła i odsunęła się dwa kroki od przyjaciela.

-Dziękuję — wyszeptał uśmiechnięty Kuba. Jego przyjaciółka również odpowiedziała mu uśmiechem, odkładając apteczkę na jej miejsce w łazience.

-Ale podziwiam cię, że z tą nogą ją dogoniłeś — wyjawiła dziewczyna, biorąc w rękę szczotkę i przeczesując włosy.

-A dziękuję, dziękuję — ukłonił się Kuba — Jestem potomkiem piratów! — dumnie się wyprostował — Muszę dobrze biegać ze sztuczną nogą — oboje się zaśmiali — Chcesz iść na plażę? — spytał uśmiechnięty, a Dominikana spojrzała się na niego zdziwionym wzrokiem.

-Serio chcesz? — dopytała — Jest godzina druga w nocy — sprawdziła na jej telefonie. Kątem oka zauważyła, jak chłopak wzrusza ramionami — No dobra! — zgodziła się.

Kuba nie zważał na prośby dziewczyny, aby mogła się przebrać, a złapał ją za nadgarstek i wyciągnął z domu. Śmiejąc się, dotarli na plażę. Kilka minut po godzinie drugiej chodzili po ciepłym piasku plaży, a co kilka sekund ich nogi moczyła ciepła woda Zatoki Meksykańskiej.

Nie trzeba było długo czekać, aby Dominikana wymusiła na jej przyjacielu, wzięcie jej na barana. Chłopakowi nie przeszkadzało to, bowiem takie zachowanie osiemnastolatki było częste i regularnie się powtarzające. Oprócz tego Kuba mógł w takich momentach poczuć większą bliskość z dziewczyną, która od dawna mu się podobała. Nigdy nie powiedział jej tego, ponieważ przyzwyczaił się do ich przyjacielskich stosunków, których nie chciał popsuć. Wolał być jedynie przyjacielem, jednak bardzo bliskim, niżeli odtrąconym chłopakiem.

-Kuba…? — dziewczyna niepewnie zaczęła rozmowę na konkretny temat. Położyła swoją głowę na głowie przyjaciela i zamknęła oczy.

-Tak? — spytał, zwalniając kroku.

-Co mam zrobić, jeżeli podoba mi się jakiś chłopak, ale on nazywa mnie tylko przyjaciółką? — skłamała — Nie chcę, żeby tak ciągle było.

-Nie wiem… — odpowiedział ponuro Kubańczyk — Szczerze mówiąc… Jestem w takiej samej sytuacji — smutno się uśmiechnął.

-Naprawdę? — nie dowierzała dziewczyna. Dała przy okazji znak, iż chce sama stanąć na ziemi. Kuba ukucnął i pozwolił dziewczynie zejść z jego pleców.

-Niestety, ale tak… — wyszeptał wyższy, patrząc się w księżyc — Ale może po prostu jestem zbyt lekkomyślny i nieostrożny, abym się jej spodobał — uciekł wzrokiem na piasek.

-Nie mów tak! — Dominikana przytuliła dwudziestolatka — Twoje kompleksy są kompletnie bezpodstawne. Jesteś najlepszym chłopakiem, jakiego w całym moim życiu spotkałam!

-Dziękuję, mam wielkie szczęście, że jesteś moją przyjaciółką — stwierdził. Kubańczyk odsunął głowę młodszej od swojego torsu, a dłonie położył na jej policzkach. Kciukami zaczął delikatnie masować aksamitną skórę dziewczyny — Dziękuję… — wyszeptał, szczerze się uśmiechając.

Osiemnastolatka nie słuchała słów wyższego. Skupiła się na jego dotyku, którego nie czuła po raz pierwszy. Kuba często masował twarz czy barki młodszej. Dominikana zdała sobie sprawę, jak bardzo jej się to podobało. Każdy dotyk starszego był jak nagroda w loterii. Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym zamknęła oczy.

-Proszę… Nie przestawaj… — poprosiła prawie niesłyszalne. Jej ręce oplotły szyję chłopaka, jednak w sposób po części przyjacielski.

-Domi? — spytał dwudziestolatek. Nigdy nie usłyszał takiej prośby z ust jego przyjaciółki.

-Lubię twój dotyk — delikatnie się zarumieniła — Skoro jednak ktoś ci się podoba, to pewnie nie będę mogła go więcej czuć — niekontrolowanie do kącików jej oczu napłynęły łzy.

Następnie nastąpiła chwila ciszy. Trudno było określić jakiej, bowiem dziewczyna mogła nazwać ją krępującą, a chłopak przyjemną. Kubańczyk uśmiechnął się, a później zaśmiał. Zauważył na twarzy niższej wyraz zmieszania.

-Nawet nie wiesz, kto mi się podoba — zauważył rozbawiony. Osiemnastolatka spojrzała się w jego oczy, po czym skierowała swój wzrok na wodę.

-Więc kto to jest…? — spytała niesamowicie cicho. Pytanie przeszło przez jej gardło jak kula. Dziewczyna poczuła pierwszy raz w swoim życiu, czym jest zazdrość spowodowana miłością.

-Dominikana — odpowiedział spokojnie z nutką miłości w głosie.

-Mhm — odparła niższa, zaciskając palce na skórze chłopaka — Czekaj… — spojrzała się niezrozumiale na starszego — Weź mnie, tak nie strasz! — odsunęła się od Kuby i odwróciła się od niego plecami. Kubańczyk zaśmiał się, przytulając ją do siebie.

-Przepraszam — wyszeptał w ramie dziewczyny. Mógł przy tym usłyszeć z jej ust ciche zdanie, którego nie zrozumiał. Nie przeszkodziło mu to w położeniu jego głowy na barku młodszej — Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?

-Domyśl się — odpowiedziała, zaciskając powieki i udając obrażoną.

-Spytać, czy chcesz być moją dziewczyną? — spytał, po chwili myślenia. Odpowiedzi nie uzyskał werbalnie, ponieważ dziewczyna nic nie mówiąc, delikatnie przytaknęła głową. Chłopak odwrócił niższą w swoją stronę, a następnie oparł swoje czoło o czoło Dominikany — Dominikano, czy chcesz być moją dziewczyną? — zadał pytanie, obejmując osiemnastolatkę w talii.

-Chcę — odpowiedziała uśmiechnięta. Złapała przy tym kontakt wzrokowy z chłopakiem, co wywołało na ich obu twarzach mocniejsze rumieńce.

-Wiedziałam! — krzyknęła Wenezuela. Kubańczyk i Dominikanka spojrzeli się w jedną ze stron, a na ich twarzach zagościło zmieszanie. Nie musiało minąć wiele czasu, aby Wenezuelka spadła z palmy, co skutkowało wielkim hałasem. Para spojrzała się po sobie, aby mogła razem, wybuchnął śmiechem.

=======================================
Nie umiem w śmieszne one-shot'y, I'm sorry

Ogłoszenie parafialne:

Osoby, które czytają moją tablicę już wiedzą, że się rozchorowałam. Nie będę otwierać zamówień, bo wątpię, aby udało mi się, coś lepszego napisać. Bardzo możliwe jednak, że będą się pojawiały krótkie one-shot'y

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro