"Rodzina" 🇵🇱x🇸🇰

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

maargonia_chrzan

-Mamo! - drobna dziewczynka wbiegła do kuchni, trzymając w dłoni kartkę. Podeszła do swojej mamy i przytuliła się do jej nogi.

-Tak, słonko? - Słowaczka odstawiła ostatni talerz na jego miejsce, po czym wytarła dłonie. Delikatnie się obróciła i przyklęknęła przed swoją córką - Coś się stało? - spytała lekko zmartwiona.

-Szczęśliwego dnia mamy, mamusiu! - powiedziała dziewczynka, przytulając się do Słowacji, która mocniej ją do siebie przybliżyła - To dla ciebie! - stwierdziła, podając rodzicielce rysunek - Sama narysowałam! - dumna z siebie, potwierdziła autora malunku.

Europejka uśmiechnęła się szczęśliwie i wzięła do rąk papier. Zauważyła na nim sylwetkę swoją, jej córki i mężczyzny pokolorowanego szarą krętka ze znakiem zapytania na jego twarzy. Widać było, iż nad dziełem bardzo się starano i przywiązywano uwagę do każdego szczegółu. Jak na pięciolatkę to wysoki poziom.

-Piękne. Masz talent, mój kwiatuszku - wywnioskowała Słowaczka, głaszcząc córkę po głowie, a następnie całując ją w czoło - I dziękuję za pamięć - rozłożyła ręce, aby dziewczynka mogła ponownie się do niej przytulić.

-Puk, puk. Można? - Amerykanka wychyliła się zza drzwi wejściowych. Zwróciła na siebie uwagę kobiety, która przytaknęła głową. Zanim jednak Stany Zjednoczone weszła do środka budynku, wyprzedził ją jej syn, pędzący do swojej przyjaciółki.

Po kilku minutach przytulania i dwóch pytaniach dzieci znalazły się w pokoju dziewczynki, gdzie mogły się razem bawić. Tymczasem zabawki ich nie interesowały. Zamiast tego, przytulali się, opowiadając sobie historie z ostatniego tygodnia, w którym się nie widzieli.

-Słodkie dzieci - stwierdziła wyższa, podchodząc bliżej swojej przyjaciółki. Niższa przytaknęła głową, w tym samym czasie witając się sposobem pozostawionym między nimi od czasów szkoły podstawowej - Znalazłaś już?

-Nie... - posmutniała Europejka - Niby szukam, ale nie będę podchodziła do przypadkowych ludzi i prosiła, aby złapali moje dziecko za rękę - usiadła na blacie kuchennym, obserwując przez okno pogodę.

-Mogę wiedzieć, o co chodzi? - spytała Kosowo, pojawiając się iście niepodziewanie w domu Republiki Słowackiej. Pozostałe kobiety spojrzały po sobie, przypominając sobie, iż Kosowianka posiadała jedną z kopii kluczy.

-Kiedy ktoś jest państwem dłużej niż piętnaście lat... - zaczęła Amerykanka - ...pojawia się jego dziecko. Nikt nie jest w ciąży, a po prostu się pojawia w sumie to z nikąd - wyjaśniła - Dziecko ma jednak drugiego rodzica. I tego nie można tak sobie wybrać. Jeżeli dziecko w jedynym momencie będzie za jedną rączkę trzymało jednego rodzina, a za drugą drugiego, przez ich ciała przejdzie przyjemny dreszczyk.

-Oznacza to, że rodzina się odnalazła - dodała Słowacja, nastawiając wodę na herbatę. Zauważyła na twarzy najniższej zainteresowanie zasadą prawdziwej rodziny - Raz na milion par zdarza się, iż jest dwójka dzieci u dwóch różnych rodziców. W takim razie wystarczy, aby dotknęły się dzieci.

-Ale super! - pisnęła Kosowo - Ale... Jak to jest możliwe? - spytała, gasząc swoje radosne oblicze. Pilnować się musiała, aby nagle nie zmienić w swojej głowie tematu pracy magisterskiej. Ta jednakże była na zbyt zaawansowanym stadium pracy, toteż jej się to nie opłacało.

-Kosowo, jesteśmy personifikacją państw - przypomniała Amerykanka, krojąc pomidora, aby położyć go na kanapkach - Nie rozumiem, jak twoja córka je warzywa z przyjemnością. Mój to nawet nie chce na nie spojrzeć - skierowała się do wyższej Europejki, na co Słowaczka się zaśmiała, po czym wzruszyła ramionami - Idę im zanieść kanapki - stwierdziła, po czym zniknęła na schodach.

-Jeżeli zjedzą kanapki, to umówiliśmy się, że pójdziemy do parku - objaśniła Słowacja, domyślając się, iż niższa kobieta nie miała o tym pojęcia. Oczywiście miała rację, aczkolwiek nie spotkała się z negatywną reakcją ze strony Kosowianki. Wręcz przeciwnie, Bałkanka szybko przytaknęła głową, obmyślając, w co będzie mogła się pobawić z dziećmi.

*★*

Słowianka zachichotała, widząc, jak jej córka jadła swego gofra. Pulchny wafel z bitą śmietaną, owocami i polewą stał się nagrodą za grzeczność i ostrożność małej Europejki podczas zabawy oraz dwugodzinnego spaceru. Dla nietęgiej dziewczynki był to dzień męczący, jednak cieszyła się, iż mogła go spędzić ze swoją matką, którą kochała nade wszystko.

Dziewczyna była skupiona na jedzeniu, toteż nie zauważyła, jak obok niej usiadł wysoki mężczyzna. Począł on rozmawiać z jej matką, która nie spodziewała się spotkać tego dnia swego dawnego przyjaciela. Prawdą było, że rozeszli się po czasie studiów, a od tamtej pory nie utrzymywali się sobą żadnego kontaktu.

Młodsza Słowaczka otarła chusteczką swoje ubrudzone usta, po czym spojrzała się na swoją rodzicielkę. W dziecięcych oczach dziewczyny ukazał się wstyd, który w stosunku do obcych ludzi towarzyszył jej od urodzenia. Skuliła się na krześle, przytulając do siebie swoje drobne nóżki. Przyjrzała się nieznanemu jej mężczyźnie, który wyglądał na sympatycznego. O dziwo, nie musiało minąć wiele czasu, ażeby dziewczynka polubiła biało-czerwony kraj.

Polak odruchowo obrócił głowę, czując na sobie kogoś wzrok. Złapał kontakt wzrokowy z małą dziewczynką, która delikatnie się uśmiechnęła. Słowianin oddał uśmiech, wycinając przed Słowaczkę dłoń. Dziewczyna normalnie usiadła i przybiła z mężczyzną piątkę.

-Polubiła cię - stwierdziła Słowacja - Rzadko to się zdarza - dopowiedziała uśmiechnięta. Zauważyła na ustach pozostałej dwójki uśmiechy, kiedy grali w klaskankę. O dziwo, obydwoje dobrze znali jej słowa i ruchy, jakie powinni mówić i wykonywać.

-Mamo? Możemy pójść z miłym panem na spacer? - spytała dziewczynka, nie przerywając zabawy, a jedynie kątem oka spoglądając na matkę.

-Jeżeli Polska nie ma nic przeciwko - Słowaczka spojrzała się kątem oka na Polaka. Ten skopiował jej gest i mocniej uniósł kąciki swoich ust.

-A tak się składa, że nie mam. Zwłaszcza dla takiej kruszynki jak ty! - zaśmiał się, pstrykając palcem nos wątłej dziewczynki - To co? Idziemy? - spytał, a dziecko wręcz zeskoczyło z krzesła. Po niej zrobili to dorośli, aby razem mogli wyjść ze strefy dwornej małej restauracji.

Młodsza Słowaczka uniosła dłoń do góry, wywołując niezrozumienie na twarzy mężczyzny. Druga z republik złapała rękę Słowianina i przybliżyła ją do dziewczynki, której wystarczyło kilka sekund, aby zacząć ciągnąć Europejczyka do lasu. Kobieta musiała podbiec do pozostałej dwójki, która zdążyła jej w tym czasie uciec. Aby nie musiała ponownie przyśpieszać kroku, Republika Słowacka wzięła drobną rączkę swojej córki, czując jej ciepłą skórę. Prócz ciepła, zarówno kobieta, jak i mężczyzna poczuli przyjemny dreszcz przechodzący przez ich ciała. Oboje czekali na niego wiele lat, choć nie mówili o tym publicznie. Twarz Słowaczki pokrył o wiele wyraźniejszy rumieniec od barwy różu na policzkach Polaka. Kraj nadwiślany ukucnął, zatrzymując pozostałe dwie kobiety, po czym wziął dziewczynkę na prawą rękę i wstał. Lewą ręką objął drugą republikę i ucałował ją w czoło. Na twarze dorosłych wstąpił uśmiech, a ich palce się ze sobą splotły.

=======================================
I to magiczne uczucie, kiedy coś wyglądało lepiej w głowie

(Mówiłam, że tamta aktywność jakaś taka podejrzana była)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro