"Rozwód" RON x IR

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

simes89

Rosjanka jednym łykiem opróżniła kieliszek. Nie odstawiła go jednak, a przez kilka minut obracała w palcach. Z niebywałym zainteresowaniem wpatrywała się w szkło, odbijające światło Księżyca. Wreszcie postawiła kieliszek na szklanym stole, obok prawie pustej butelki wódki. Spojrzała przed siebie, czując lekkie powiewy wiatru, bawiące się jej rozpuszczonymi włosami.

-A mówią, że to ja należę do rodu pijaków — Polak stanął obok kobiety, odgarniając jej włosy do tyłu. Zaczął po tym układać je w pięknego warkocza, obchodząc się z kruczoczarnymi włosami, najdelikatniej jak potrafił.

-Czego? — sprzyjała oschle. Pierwszy raz od kilku godzin cokolwiek powiedziała, co było wielkim błędem. Natychmiast poczuła powracający ból w gardle.

-Czemu tak zimno? — spytał Rzeczpospolita, wyciągając dłoń po gumkę, którą bawiła się kobieta — Co się stało? - dopytał, kończąc zaplatać włosy i siadając na krześle obok Imperium.

-Nie zrozumiesz — odpowiedziała, sięgając po butelkę. Nalała do swojego kieliszka trunku, po czym napełniła drugi, stojący dotąd pusty i podała go Litwinowi.

-Jeżeli mi nie powiesz to na pewno nie zrozumię — zauważył delikatnie uśmiechnięty — Jak zakończyły się twoje czasy? - zmienił temat, znając Rosjankę i wiedząc, że mu nie odpowie.

-Rewolucją — odparła spokojnie — Zabili mi rodzinę carską — wyjaśniwszy, opróżniła kolejny kieliszek.

-Chociaż jakąś miałaś — wyszeptał biało-czerwony, powoli kosztując alkoholu. Zwykle wypijał cały kieliszek, toteż to specyficzne zachowanie nie umkło uwagi Rosjanki.

-Rodzina była, ale i tak nie rządziła państwem — wyjawiła, opierając głowę o swą rękę.

-Co masz na myśli? — dopytał Rzeczpospolita, odstawiając pusty kieliszek i obserwując Imperium.

-Mąż to głowa, która rządzi, żona to szyja, która kieruje głową, no a jest jeszcze ktoś kierujący i żoną — rozrysowała palcem na blacie.

-Wiesz... — Rzeczpospolita odezwał się po kilku minutach ciszy — Wcale się nie zmieniłaś od naszego ostatniego spotkania — zauważył - Wciąż jesteś taka sama — stwierdził, patrząc się w oko kobiety. Po jego słowach nastąpiła niekomfortowa cisza, przerywana jedynie przez śpiew przelatujących ptaków.

-Dlaczego tutaj jesteś? — odezwała się wreszcie kobieta, nie odrywając wzroku od Polaka.

-A nie mogę? — wstał i wszedł do pokoju, gdzie zaczął podnosić kilka przedmiotów, zrzuconych przez wiatr.

-Jak tam formalności? — Rosjanka zmieniła temat, nieustannie obserwując Polaka.

-Jakie formalności? — mężczyzna, wróciwszy na balkon, zamknął drzwi i z powrotem usiadł na krześle.

-Nasz rozwód. Podpisałam odpowiednie papiery i ci je dałam, żebyś załatwił resztę — przypomniała, nabierając podejrzeń o wywiązanie się Rzeczypospolitej z obowiązków.

-A więc o to ci chodzi... — wyszeptał do siebie tajemniczo uśmiechnięty. Zakrył usta dłonią i cicho zachichotał.

-Rzeczpospolita... — powiedziała cicho Imperium — Co tym razem zrobiłeś? - dopytała, znając charakter Litwina.

-Spaliłem te kartki — oznajmił dumny z siebie — W twoim kominku — dopowiedział, zaglądając do wnętrza pokoju.

-Dlaczego?! — spytała oburzona.

-Ty myślisz, że ja chcę się z tobą rozwodzić? — Rzeczpospolita zadał pytanie poważnym tonem, czego w ostatnich latach unikał — Może i zgodziłem się na ślub z tobą, żebyś mnie nie zabiła, ale to nie znaczy, że cię nie kocham.

-Głupek — odpadła zarumieniona Rosjanka, odwracając głowę w inną stronę i kierując swój wzrok na ogrody, które znajdowały się pod jej balkonem.

-Ale nie powiesz, że mnie nie kochasz, bo słyszałem co nieco z twoich rozmów — rumieńce kobiety się powiększyły, tak samo, jak uśmiechy obojga.

-Jesteś chory — zauważyła uśmiechnięta.

-Dla ciebie mogę być i szaleńcem — wyszeptał, podnosząc się ze swojego miejsca i stając przed Imperium. Wyciągnął rękę przed siebie, prosząc, aby kobieta wstała.

Kiedy małżeństwo znalazło się naprzeciw siebie, mężczyzna objął Rosjankę, co zostało odwzajemnione. Nie zważali na inne rozmowy, prowadzone na pozostałych balkonach willi.

-O co chodzi? — spytał zdziwiony Austriak — Jakie małżeństwo? Czemu ja o niczym nie wiem?! — krzyknął szeptem, widząc zdenerwowany wzrok Prus.

-Ciszej — upomniała go Germanka — Nie wiem, dlaczego o niczym nie wiesz, ale już ci tłumaczę — głęboko westchnęła — Po rozbiorach Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ojciec Imperium stwierdził, że będzie to idealny mąż dla niej.

-Jak Wielkie Księstwo Moskiewskie się na coś uprze, to nie ma mowy, żeby było inaczej — wtrącił się Cesarstwo.

-Dokładnie — potwierdziła kobieta — Imperium i Rzeczpospolita podpisali pewien dokument o tym małżeństwie, lecz nie wdawajmy się w szczegóły. Został tam jednak zapisany pewien podpunkt, że jeżeli Imperium przestanie być państwem, to za zgodą obydwu stron, ich ślub może zostać unieważniony — wyjaśniła, ścieląc swoje łóżko.

-Dobrze, że masz pokój obok Imperium, bo inaczej żyłbym dalej pod kamieniem — zaśmiał się Austriak, ocierając kurz z ostatniej półki.

-I dobrze, że ci pozwalam do mnie przychodzić — zauważyła, siedząc na łóżku i obserwując mężczyznę.

-Chociaż pomagam ci w porządkach — przypomniał — A nie siedzę na balkonie i piję wódkę, rozwodząc się nad swoim życiem, głównie tym miłosnym — przewrócił oczami.

-Nienawidzę przyznawać ci racji… — powiedziała uśmiechnięta Niemka.

-Słyszę was! — krzyknęła Imperium, wychylając się ze swojego balkonu.

-Jednego oka nie masz, więc dobrze, że chociaż głucha nie jesteś! — odkrzyknęła Prusy, gwałtownie wstając z łóżka.

Rzeczpospolita podszedł do trójkolorowej i objął ją w pasie, kładąc swoją głowę na jej ramieniu. Chuchnął w białą skórę kobiety, po czym ją ucałował. Swoją dłoń umieścił na jej policzku, finezyjnie go masując.

-Naprawdę spaliłeś te dokumenty…? — spytała szeptem pełna nadziei Rosjanka, patrząc w zamknięte oko Polaka.

-A czy ja cię kiedyś okłamałem? — odpowiedział pytaniem, łapiąc dłonie niższego państwa.

-Tak — odparła Imperium. Litwin spojrzał przez to na nią, przez co lekko zachichotała — Szczera jestem — starała się wybronić.

Rzeczpospolita zamknął usta swojej żony pocałunkiem. Pierwszy raz poczuł, jak przypływa przez niego prawdziwa miłość. Czuł, iż jest to jedyne istniejące tak bajeczne uczucie i jedyna osoba, która może pomóc mu je częściej doświadczać. Nic i nikt nie jest w stanie zastąpić prawdziwej miłości. Trudno było im ją zauważyć, ponieważ patrzyli na siebie z nienawiścią. Wszystko jednak mogli zmienić. Każdy wymuszony pocałunek przed tłumem poddanych przeszedł w niepamięć. Nie mieli siebie codziennie, lecz nieświadomie, co dzień o sobie myśleli. Kilkanaście lat po ślubie, kiedy dawno przestali być państwami, stali się bardziej dojrzali. Prócz nich, dojrzała także ich miłość, która zakwitła po odpowiednim czasie.

=======================================
Ah, yes… writeblock… Jak miło…
Czemu akurat teraz?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro