rozdział 1- ćwir

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Już niebawem mieliśmy wyjechać do Berlina na wycieczkę szkolną. Ustaliłam że w autokarze siedzę z Oliwierem gdy na lekcji polskiego rzucaliśmy sobie karteczki. Oczywiście moja koleżanka z ławki - Vanessa - musiała parę razy rzucić coś typu " Julka plus Oliwier".

- Hej! - krzyknęłam na przywitanie do Izy - koleżanki z klasy B.
- O, hej - odpowiedziala po czym dodała: - właśnie miałam cie szukać. Chciałam spytać czy chcesz iść po lekcjach na miasto, w sensie po wycieczce... to jest za dwa dni, co nie?
- okej, no chyba tak.
- spytasz Vanesse czy też może, bo nie mogę jej znaleźć? - Ledwo ją usłyszałam ponieważ dzwonek ją zagłósił.
- dobra! - poddtwierdziłam poczym odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do klasy. Mieliśmy mieć teraz Niemiecki, a jako że siedzę obok Vanessy i Oliwiera (bo ławka jest jedna wielka w kształcie litery ,,U" ) w dodatku ja i Van nie słuchamy na lekcjach, przekazałam jej wiadomość. Jak już wspomniałam, siedział obok mnie mój kumpel więc pomyślałam, że nie będzie to problemem jeśli też go zaprosze.
Of course był.
Problemem tutaj było ,,uuuu" i ,,oooo".
JEZUU TO TYLKO MÓJ KOLEGA!
Ustaliśmy dziś ostatecznie, że w autokarze ja siedzę z Oliwierem, Iza z Natalką (z klasy B) a Vanessa z Niną (też nina z klasy B) i po lekcjach wróciłam do domu.
。^‿^。
Chwilę szłam z Izą, ale ona mieszkała bardzo blisko szkoły więc szybko mnie zostawiła.
Szłam i żałowałam, że nie wzięłam słuchawek, bo świergot ptaków mnie doprowadzał do szału. Nie to co Vanessa, ona to zawsze podziwia naturę i tak dalej... dziwna, lol.
- ĆWIR ĆWIR !!!!!! - wydarłam się wkońcu. (ꐦ ಠ皿ಠ )
Jakaś starsza pani przede mną się na mnie gapiła, ja poczerwieniałam ze wstydu, a jakieś gołębie obok hodnika wystartowały (chyba ze strachu) do nieba (w sensie w lot).
Byłam już blisko domu więc zaczełam planować sobie w głowie:
Najpierw obiorę ziemniaki, później pójdę odrobić lekcje a potem na słuchawkach będę sobie szkicować...
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
- Już obrałam Mamo! - krzyknęłam poczym wymknęłam się do swojego pokoju.
Mój pokój miał szare ściany, białe małe biórko, dużą drewnianą szafe obklejoną rysunkami, tablice do pinesek z szkicami i na biórku figurki z demonslayer. Mam również komodę-szafkę na której mam książki ale raczej szkolne i z młodszych lat typu: sto ciekawostek o koniach.
Mam też łóżko pod którym Mam OGROMNY BAŁAGAN i obok niego szafkę nocną. Pamiętam jak Vanessa zbiła mi kiedyś niechcący szklankę na tej szufladzie.
- AJ EM A SEKSI SZREK - odkleiło mnie a potem odruchowo spojrzałam na drzwi czy nikogo tu nie ma. Naszczęście chyba nikt nie słyszał.
(◕‿◕)
Podskoczyłam ze strachu gdy usłyszałam za sobą wibrację. Dzwonił mój telefon. Zawał. Odebrałam, jak to się okazało od Vanessy.
-Siemaaaa, nie sądziłam, że odbierzesz- przywitała sie.
-Hej - odpowiedziałam krótko. Zrobiło mi się przykro, bo przypomniałam sobie, że za niedługo rozztane się z klasą, ponieważ będziemy szli do szkoły średniej.
- co robisz? - spytała po tym, jak jej telefon zapewne spadł - wydał głośne ,,bum" i ,,szkS!".
- a nic, nudze sie. - odpowiedziałam, chociaż miałam w planach iść do Anastazji - mojej młodszej, troche szurniętej sąsiadki.
- aha, ja wlasnie jade rowerem do sklepu po jakieś jedzenie na jutrzejszą wycieczke. - powiedziałam a ja ledwo ją usłyszałam bo odleciałam myślami...
- Czekaj, co?!- krzyknełam do komórki.
-mówię, że jade - nie skonczyła bo sie wydarłam: - JUTRO?!
('・ω・')
- AŁA! MOJE UCHO! - wydarła się tym razem Van.
- Jak to JUTRO? - powiedziałam, podkreślając ostatnie słowo.
- no tak to.
- to miało być za 2 dni...
- nie no, jutro o siódmej zbiórka a o siódmej pietnaście wyjazd. Wracamy około dwudziestej pierwszej. - przypomniała mi plan wycieczki.
- Aaa..
- no właśnie. Ej chcesz się spotkać Jeszcze dziś. - spytała zmieniając temat. Słyszałam jej oddychanie a raczej sapanie. Musiała się zmęczyć wieżdżając na górkę przy sklepie.
- nie moge..- powiedziałam z wachaniem.
- czeeemuu? - pytała teraz błagalnie z drugiej strony telefonu.
- nooo, nie moge. - jakoś tak nie chciałam się jej tłumaczyć, ani przyznawać, że mam inne plany.
- oh.- jękneła głośno - dlaczego!? - desperacyjnie się wydarła.
-ide z anastazją na podwórko dziś już - wyznałam wkońcu i przewróćiłam oczami.
- aha? Tak odrazu moglaś mówić. - powiedziała Vanessa. Westchnełam. Nudziło mi się, więc pożegnałam się, tłumacząc, że musze jeszcze odrobić lekcje i iść do sklepu.
- pa. - to była jej sucha odpowiedź, poczym się rozłączyła. Miałam wrażenie, że ją troszkę wkurzyłam, ale szczerze? Mam to gdzieś. Odkąd nie jesteśmy przyjaciółkami - ja i Van - nie zależy mi aż tak na tej przyjaźni. Wkońcu to ona zerwała przyjaźń i do tego mówiła, że to JA jestem ta hamska i mało myśląca o tej przyjaźni. Naszczęście, mam jeszcze swojego PRZYJACIELA Oliwiera.
PRZYJACIELA.
<(`^')>
- ide do sklepu! - krzyknełam z pod drzwi mieszkania i pobiegłam do sklepu.
naszczęście mój budynek był na przeciwko spożywniaka.
Zadzwoniłam do Oliwiera, a tak z dupy, spytać go, co bierze na wycieczke.
Odebrał po czterech sygnałach.
- hejo - przywitałam sie.
- hej - powiedział swoim zachrypniętym głosem.
- własnie ide do sklepu, chciałam spytać co bierzesz na wycieczkę.
- a, no to nie wiem. Możemy się w sumie złożyć, ja kupie jakieś, yh, wodę a ty chipsy naprzykład - mówił to, jakby dopiero się obudził.
- okej, a jakie lubisz? - i tak właśnie rozpoczeła się burza mózgów oraz głosowanie na najlepsze chipsy.
Spoiler: wygrały o smaku boczku.
Vanessa jest wegetarianką, hah! Spróbuję ją wkurzyć chipsami w autobusie.
Podczas moich zakupów dostałam SMS'a, że Anastazja jednak nie może się spotkać, bo się rozchorowała. No szkoda. Myślałam czy nie użyć planu C, czyli pójśćie do Vanessy, ale wolałam zostać w domu i pogadać z Oliwierem.
(∩_∩)
Gdy wróćiłam z zakupów z chipsami i ciastkami, zaczełam planować jak schować telefon, abym w nocy mogła mieć po kryjomu. Wymyśliłam, że schowam go na szafie i powiem, że nie wiem gdzie jest. Musiałam sie rozłączyć z przyjacielem bo musiałam poczekać aż moja mama i ojczym zasną.
Dwie godziny później, leżałam już w łóżku gotowa do nocnego oglądania filmików.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro