#4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszystkie moje rzeczy, jak i Lily były już w Quinnjet'e. Wyszłam na lądowisko bez maski z tlenem jaki inni. Patrzyli się na mnie z niedowierzaniem i ze strachem, że coś mi się stanie. Wiało cholernie mocno, Lily weszła na pokład statku i czekali na mnie. A ja stanęłam na krawędzi Halicarriera i skoczyłam w dół. Na odpowiedniej wysokości urochomiłam moją lewi-deskę, czyli latającą deskę. Leciałam z zawrotną prędkością do Avengers Tower. Widziałam lecący obok mnie Quinnjet, za sterami siedził Clint i Natasha, a ja im pomachałm. Te ich piękne zdziwione miny. Doleciałam pierwsza i od razu uwaliłam się na kanapie czekając na Mścicieli oraz Lily. Czekałam i czekałam, aż sobie drzemłam.

~ 5 godziny później ~

Otwieram powoli i leniwie oczy. Czuję, że leżę na czymś miękkim, ale nie była to kanapa w salonie. Byłam przykryta cieniutkim, ale i ciepłym kocykiem. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się. Ładny pokój w kolorze jasno błękitnym i białym. Moje rzeczy już tu były i w dodatku poukładane na półkach szafy czy w szufladach komody. Weszłam do łazienki. Przejrzałam szuflady i szafki. Pełno rzeczników, kilka szlafroków, moje kosmetyki do pielęgnacji ciała oraz moje rzeczy do higieny intymnej, np. podpaski.
Kurwa.... Mam nadzieję, że Stark tego nie układał, bo mu inaczej coś zrobię.

Wzięłam szybki prysznic i wytarłm się w beżowy recznik. Ubrałam się w luźne ciuchy. Na dworzu było jeszcze widno, ale powoli zapadał zmrok. Znów poczułam znajomą pustkę w sercu. Alex. Znów chciałam płakać. Poczułam lekki chłód na policzku. Otworzyłam lekko oczy i ujrzałam GO. Stał przede mną. Lekko uśmiechnięty. Jego czarne włosy były tak jak zawsze w nie ładzie. Ubrany był w jasną koszule i ciemne spodnie.

- Nie płacz kochanie...- powiedział do mnie.

- Alex... Ja tęsknie...- zaczęłam nie pochamowanie szlochać.

- Wiem ukochana, ale pamiętaj, że ja zawsze z tobą będę mimo wszystko...- powiedział przybliżając sie do mnie.

- Alex ukochany...-zaszlochałam.

- Ashley jestem twoją siłą i twoją mocą...- zaczął, ale ja go za bardzo nie zrozumiałam od razu, a po chwili.

- Jesteś Mulphiańskim Elfem... Jeśli ukochana lub ukochany jednego z elfów zginie to przeistacza się w siłę i moc tego co żyje....-patrze na niego.

- Prosze ukochana... Ten ostatni raz...- przybliżył sie bardziej do mnie.

- Ten ostatni...- gdy to powiedziałam, Alex namiętnie mnie pocałował, mimo że jest duchem.

-Bądź szczęśliwa i znajdź swojego ukochanego.- zmienił się w delikatny pyłek, który wchłonęłam.

- Żegnaj Alex...- upadłam na kolana szlochajac.

// Clint //

Gdy przylecieliśmy do wieży to Bucky zaniósł Lily do jej pokoju z Quinnjet'a. W salonie na kanapie spała Ashley, więc zabrałem ją na rece i zaniosłem do jej pokoju. Przykryłem ją kocem i wyszedłem, a Natasza przyniosla jej rzeczy i poukładała na półkach.  Po pięciu godzinach, gdy siedzieliśmy w salonie to J.A.R.V.I.S nas poinformował o nie zidentyfikowanym mężczyźnie w pokoju Ash (Tak kamery złapały Alexa, jako żywego a nie martwego.
Stark szybko uruchomil tam kamere z podsłuchem. Byłem zdziwiony tym co mówił ten chłopak. Po tym jak ją pocałował on zniknął. I tyle widzelismy tego chłopaka.

~ShadowWolfLuna

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro