1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Długo po śmierci męża nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Minął rok, drugi, trzeci, a ja nadal byłam rozbita. W końcu przeżyłam z nim większą część życia.

Jedyne dziecko, studiowało w Warszawie przyjeżdżając jedynie na święta i wakacje, chociaż teraz jakby rzadziej. Byłam z niej niezmiernie dumna ale coraz częściej myślałam, że powinnam znaleźć sobie jakieś nowe zajęcia.

Gdzieś za plecami słyszałam znajome głosy, że jeśli "łaskawie wypierdzi się jedno dziecko, to taki jest efekt". Jakby dziecko było zobligowane przez sam akt powołania do życia, opiekować się rodzicem na starość. Dziecko trzeba jeszcze umieć wychować, a nie "wypierdzieć" i nie interesować się nim.

Nie rozumiał tego mój mąż ani ta ograniczona społeczność na zadupiu, blisko granicy z ruskimi.
Będąc jeszcze młoda próbowałam stąd uciec. Nie udało się i przyniosłam jedynie wstyd rodzicom, co było wypominane tyle razy nie tylko przez nich ale i przez męża.

Dlatego dołożyłam wszelkich starań aby córka nie miała takich problemów.
Teraz nadeszła moja kolej, bo nie żal mi porzucać to miejsce.

Zatrudniłam się jako opiekunka do osób starszych.
Praca nie należała do łatwych ale dawała mi jakieś możliwości do wyboru, a przede wszystkim niemałe pieniądze, których potrzebowałam żeby pomóc dziecku w skończeniu studiów.

Początkowo obawiałam się, że zwerbują mnie do burdelu ale szybko odrzuciłam tę myśl bo który chciał bzykać podstarzałą babę.  A jeśli okazałoby się inaczej to przynajmniej odbije sobie te lata posuchy.

I kiedy pocztą elektroniczną przyszedł bilet, byłam gotowa, spakowana i szczęśliwa, że opuszczam to zadupie.

Co z tego, że ani w ząb nie rozumiałam po niemiecku. Tego można się nauczyć. 

Punktualnie zgłosiłam się na dworcu w Krakowie. Autokar wiózł mnie w nieznane, dwa tysiące kilometrów od domu, a samą drogę do Austrii praktycznie przespałam.

Potem spotkanie z szefową i szczerze powiedziawszy inaczej ją sobie wyobrażałam. Jako dystyngowaną damę i nie wiedzieć czemu blondynkę. Ta jednak okazała się całkiem równą babką, niewiele starszą odemnie.

Asia zawiodła mnie na spotkanie z klientami, załatwiła praktycznie wszystko i w razie czego kazała dzwonić o każdej porze.

Miałam praktycznie cały dom do swojej dyspozycji. Co było dla mnie olbrzymim zaskoczeniem.

Babcia była leżąca. W sumie dobrze i nie, bo trzeba karmić i zmieniać pieluchy. Z tym ostatnim pomagały córki mojej podopiecznej i prawdę powiedziawszy byłam im za to wdzięczna.

Sam domek miał dwa piętra i pięć pokoi, do których zajrzałam przez ciekawość. W moim, który był tuż nad babcinym, był drewniany balkon, z taką samą barierką, na której w doniczkach rosły bujne kwiaty.

Ponieważ sam dom osadzony był na ostro kończącej się skarpie, z balkonu do ziemi było jakieś osiem metrów. W związku z tym czułam się jak księżniczka w wieży.

Poniżej ogród pełen ciężkich od owoców jabłoni. Prowadziły tam schody od ulicy i od domu obok, a na środku stał mały drewniany budynek.  Zapewne składzik na wszystkie potrzebne w ogrodzie, rzeczy.

Pierwsza noc przespałam przy otwartym oknie nie słysząc jak oddycha dom. Byłam tak zmęczona jazdą i wrażeniami dnia poprzedniego, że ledwo obudziłam się o czasie.

Odsłoniłam zasłony i wyskoczyłam na balkon, witając się ze słońcem.
Świt był cierpki, piżama cienka, a domek w ogrodzie zamieszkały.

Facet wyszedł z parującym kubkiem, oparł się o framugę i patrzył w moją stronę. Z roztargnieniem potarł policzek.

Byłam pewna, że gapi się na moje wielkie cyce, stojące tylko dla tego, że podpierające się na sporym brzuchu. Wyeksponowałam biust jeszcze bardziej prężąc się,  pokazałam mu język i z gracją,  czyli bardzo szybko, weszłam do pokoju przeklinając się za pokazywanie worów i ozora nieznanemu osobnikowi.

Jako wdowa powinnam mieć nieco więcej rozumu i przyzwoitości. Przynajmniej tak mnie uczono, że kobieta w pewnym wieku powinna zachowywać się godnie i nie prowokować.

Zrobiłam sobie kawę, umyłam się i przebrałam, szybko zapominając o zdarzeniu.

Kurs pielęgniarki jaki zrobiłam w Polsce, za ostatnie pieniądze,  opłacił się.  To  całe zakuwanie gdzie uczyłam się po nocach, często płacząc i przeklinając zawodna pamięć, było najlepszą decyzją jaką podjęłam w życiu.

Z córką szybko umyłyśmy babcię i wsadziły do łóżka.  A chwilową wolność postanowiłam sporzytkować na odgruzowanie domu. Co oczywiście nie było mi dane. 

Mąż Giny, jechał do miasta i postanowił mnie zabrać na zakupy. Mimo iż byłam bez pieniędzy bardzo  się ucieszyłam bo miejsce, w którym mieszkałam było daleko od innych domostw. Stało na zupełnym odludziu i nawet droga kończyła się podjazdem pod nasz dom. Istne zadupie, gorsze niż tam gdzie mieszkałam. Natomiast widoki bajkowe.

Wszędzie góry, a nasz domek na ich zboczu pięknie komponował się z masywnymi drzewami.
Kontemplowałam więc widoki za oknem wsluchawszy się w muzykę, nawet nie zauważając kiedy Kris zwolnił.

Zrównał się z wysokim mężczyznom idącym poboczem i automatycznie odsunął szybę od strony pasażera.
Buchnął we mnie żar letniego przedpołudnia. 
Kris przemówił, a mężczyzna o suchym żwirowatym głosie odpowiedział kukając przez szybę.

Westchnęłam zszokowana bo pierwsze co rzuciło mi się w oczy to długa pomarszczoną blizna biegnąca od brwi i rozszczepiajaca się na policzku,  na kilka mniejszych kończących przy wardze, unosząc ją w wiecznym grymasie niezadowolenia.

Kris zatrzymał się, a mężczyzna zgrabnie wskoczył na tylne siedzenie, wrzucając tam długi pakunek.

Przez chwilę szwargotali po niemiecku, a ja wyławiałam od czasu do czasu pojedyncze słowa, siedząc sztywno niemal czując gorący oddech na karku i klnąc na siebie. Było wywijać cyckami na balkonie, to teraz mam.

Dziwny mężczyzna wysiadł na przedmieściu udając się w swoją stronę, a ja gapiłam się na zgrabny tylek z grzesznymi myślami.
Kris z uporem godnym większej sprawy, tłumaczył kim był mężczyzna.

Oczywiście doceniałam jego wysiłki, co nie zmieniało faktu, że nic nie rozumiałam. W efekcie wyłowiłam z jego palaniny jedynie "Jäger", które wciąż powtarzał. W końcu machnął ręką dając mi spokój.

Miasteczko nie należało do dużych i było przysłowiowo brzydkie, jak na osadzone w dolinie pomiędzy obłymi, porośniętymi drzewami, stokami.

Klockowate bloki i niskie domy o spadzistych dachach, nie miały w sobie uroku. Szeroka ulica upstrzona niskimi budynkami sklepów o skąpych witrynach, jedynie z nazwą w tle, również nie robiły wrażenia.

Chodniki były puste ale to zapewne przez upały. Nikt z mieszkańców nie chciał ryzykować przegrzaniem.

Kris zatrzymał się przed jednym zkwadratowych budynków. Wręczył mi banknot ze słowem, że to na jedzenie. Cierpliwie pchał wózek,  do którego wsadzałam produkty, podejrzewając, że nie prędko znowu się tu pojawię.

Po zapłaceniu, zapakowaniu toreb, Kris wskazał mi wielki park i kazał się przespacerować albo czekać tam na niego. Sam odjechał w niewiadomą stronę.

Poszłam obejrzeć to cudo, zwane parkiem. Zadbane i pełne róż i różnorodnych kwiatów.  Kamiennych ławek z wyrzeźbionymi motywami.
Byłam naprawdę pod wrażeniem. Usiadłam przy niewielkim stawiku z fontanną gdzie pływały kaczki. Obok para rozmawiała całkiem głośno,  a ja nadstawiłam ucha wychwytując znajome słówko i zastanawiając się nad istotą niechęci do owego jägera.

Kris znalazł mnie po godzinie i wyglądał na niezbyt zadowolonego. Szybko wróciliśmy do domu.
I dopiero wieczorem, kiedy przyszła Gina, miałam jakieś odpowiedź na swoje pytania.

Porozumiewając się trochę na translatorze, trochę pisząc ma kartkach, austryjaczka ostrzegała żebym nie interesowała się tym mężczyzną, nie rozmawiała z nim i nie podchodziła gdyż jest on potworem w ludzkiej skórze. Przeklętą osobą bez duszy, która może wysysać je kobietom i tym właściwie się żywi.

To oczywiście tylko podsyciło moją chora ciekawość i rządzę wiedzy.
Nic tak bowiem nie działa na podstarzałe znudzone życiem, mężem, dziećmi, kobiety niż nutka tajemnicy i adrenaliny. A w moim wypadku i spisku, bo przecież musiał jakiś być.

Przedwszystkim interesowało mnie w jaki sposób miałby wyssać tą duszę albo dlaczego jest przeklęty. Byłam zaintrygowana dlaczego ten facet, o bliznowatej, a jednocześnie chłopięcej twarzy,  wzbudzał tak skrajne emocje i niechęć właścicieli.
A równocześnie pozwalali mieszkać mu, na terenie posiadłości.

Musiałam zweryfikować swoje wiadomości.  Niestety tajemniczy jäger nie pojawił się przez kilka następnych dni, a ja szybko zapomniałam o wszystkim, zakuwając niemiecki i opiekując się babką.

Oto i pierwszy rozdział. 
Kto się spodziewał takiego obrotu zdarzeń?
Przede wszystkim mam pytanko czy ktoś podejrzewa kim jest nasz męski bohater i czym się zajmuje?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro