Rozdział 1 Czas na przygodę!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Gon razem z Killuą czekali w parku Yorknew City na przyjście ich przyjaciół. Obaj bardzo się niecierpliwili, szczególnie Gon który bardzo chciał już się zobaczyć z Leorio oraz Kurapiką. Killua udawał że nie interesuje go za bardzo spotkanie, jednak w głębi duszy również cieszył się nie mniej niż zielonowłosy.

Na cały pomysł spotkania wpadł Leorio , któremu niedawno zaczęły się wakacje i chciał chociaż trochę wolnego czasu spędzić razem z przyjaciółmi. Szybko pozostała trójka się zgodziła oraz uzgodniła termin spotkania na pierwszego lipca. Wtedy każdy z nich zaczął odliczać dni do wyczekiwanego spotkania.

Killua spojrzał w ekran telefonu.

- Spóźniają się – stwierdził zwracając wzrok na Gona.- jesteś pewny, że Leorio napisał ci że mamy się spotkać o piętnastej?

- Jestem bardziej niż pewny! – odpowiedział Gon który też sprawdził czy nie dostał żadnej informacji od przyjaciół.

Zero.

- GON! KILLUA!

Chłopcy usłyszeli wołanie zza ich pleców. Szybko się odwrócili, wołał ich sam pomysłodawca spotkania Leorio Paradnight który szeroko się uśmiechał do chłopców. Leorio niewiele zmienił się w ciągu rozłąki, miał tylko widoczny lekki zarost na brodzie, ale tak to nie zmienił się w ogóle. Tak jak zawsze ubrany był w granatowy garnitur, z jasnozielonym krawatem oraz na nosie miał swoje charakterystyczne okrągłe okulary. Gon szybko podbiegł do bruneta, po czym wskoczył na niego i mocno przytulił, co starszy od razu odwzajemnił. Killua poszedł w ślady przyjaciela jednak nie wskoczył na wyższego, tak jak uczynił to pierwszy chłopak.

- Jak dobrze was widzieć! – powiedział szczęśliwy brunet odkładając zielonowłosego na ziemię.

- Ciebie również Leorio! – odpowiedział mu równie szczęśliwy Gon.

- Ta, fajnie cię widzieć – dodał Killua zakładając ręce za głowę w swój charakterystyczny sposób. – dalej nosisz te wieśniackie okulary?

- Coś ty powiedział?! – Paradnight się zdenerwował na słowa białowłosego a w tle można było słyszeć śmiech Gona.

- Jeszcze nie zdążyłem do was przyjść a już słyszę kłótnie. – powiedział głos który przerwał śmiech oraz kłótnię.

Spojrzeli się razem na osobę, która do nich przemówiła. Kurapika szedł spokojnym krokiem w stronę grupki przyjaciół, uśmiechając się lekko pod nosem. Kurapika również nie zmienił się od ostatniego spotkania, nadal miał dłuższe blond włosy oraz nadal miał swój charakterystyczny niebiesko-żółty strój taki sam jaki nosił podczas gdy pierwszy raz, od czasu egzaminu, spotkał się we wrześniu z przyjaciółmi w Yorknew City.

- Kurapika! – cała trójka rzuciła się w kierunku blondyna, zamykając go w szczelnym uścisku.

Po chwili cała czwórka się od siebie odkleiła i zaczęła rozmowę o tym co działo się u każdego przez ostanie pół roku. Gon i Killua głównie podróżowali po świecie oraz rozwijali swój nen oraz dużo trenowali, Leorio uczył się pilnie by osiągnąć swój cel zostania lekarzem, natomiast Kurapika dokonał swojej zemsty na Trupie Fantomu, którą zlikwidował do samego końca, ale oprócz tego udało mu się odzyskać większość oczu swojego klanu. Rozmowa szła gładko, do momentu gdy chłopcy nie poczuli że są głodni. Ruszyli w stronę pierwszej lepszej restauracji, jak to określił Gon lepiej się rozmawia podczas jedzenia, na co pozostali się zaśmiali.

***

- A gdyby tak wyruszyć na jakąś przygodę? – zaproponował Gon kończąc swój makaron.

Przyjaciele spojrzeli na niego zdumieni, ale też zainteresowani propozycją.

- Ale gdzie mielibyśmy się udać? – zapytał Kurapika.

Przez jakiś czas przyjaciele siedzieli cicho, każdy myślał nad miejscem gdzie mogą się wybrać. Szczególnie myśleli Gon oraz Killua, którzy zwiedzili większość miejsc i szukali w głowie takich w których jeszcze nie byli.

- Chyba wiem – chwilę ciszy przerwał Killua czym wytrącił przyjaciół z myślenia.- Gon, pamiętasz jak uratowałeś tego starca w górach? Tego co później pozwolił nam przenocować u siebie w domu?

Gon szybko kiwnął głową.

- Co z nim? – zapytał zielonowłosy.

- Kiedy jedliśmy z nim kolacje, opowiadał nam historię zaginionego i nawiedzonego miasta, do którego żaden śmiertelnik nie zdołał dojść. Pamiętasz?

- Jak nazywa się to miasto? – zapytał Kurapika.

- Starzec mówił że miasto nazywa się Glardio, podobno jest zaopatrzone w surowce, które ciężko zdobyć gdziekolwiek indziej. Podobno w tym mieście wybuchła kiedyś epidemia jakieś nieznanej choroby, mieszkańcy byli tak przerażeni że postanowili opuścić to miejsce, wtedy miasto opustoszało, ale duchy zmarłych zaczęły straszyć i pilnowały by żaden śmiertelnik nigdy nie wszedł do tego miejsca. – w tym momencie Killua zakończył opowiadanie.

- Brzmi jak zwykła bajeczka o duchach. – stwierdził Leorio który nie był przekonany o autentyczności tej historii.

- Gdzieś słyszałem już tą nazwę... – pomyślał Kurapika po czym wstał od stołu by pójść do stojącego niedaleko ich komputera.

Gon również wstał po czym ruszył za blondynem.

-Kurapika, co robisz? – zapytał przyglądając się jak starszy chłopak coś szuka w internecie.

- Mam wrażenie że kiedyś już słyszałem o mieście Glardio, postanowiłem że sprawdzę czy w internecie nie ma żadnych informacji na ten temat. – wyjaśnił stukając palcami w klawiaturę.

Blondyn potrzebował dłuższej chwili by znaleźć cokolwiek sensownego, oraz wiarygodnego, na temat Glardio, w tym czasie Leorio poszedł zapłacić za jedzenie. Za kasą stała atrakcyjna dziewczyna z długimi rudymi włosami, jasną okrągłą twarzą która była wysypana piegami oraz dużymi, pięknymi oczami w kolorze orzecha laskowego. Paradnight podczas płacenia prawił dziewczynie same komplementy.

- Może da się pani porwać na jakiś spacer po pracy, hm? – zagadnął po którymś komplemencie z kolei, na co kasjerka się zmieszała.

- Jest pan miły, ale.. – nie dokończyła ponieważ przerwał jej głos Killuy.

- Nie radzę, jest irytujący i nie umie prowadzić żadnej normalnej konwersacji z dziewczynami. – powiedział a twarz wysokiego bruneta zaczęła robić się czerwona od złości i zażenowania.

- To nie prawda! – zawołał zdenerwowany po czym spojrzał w oczy kasjerki. – Nie bierz jego słów na poważnie, nie znam tego dziecka.

- Jak to nie znasz? Przecież nas znasz Leorio – tym razem odezwał się Gon który kompletnie pogrążył już starszego.

Kasjerka czuła się coraz bardziej zakłopotana całą sytuacją, więc kiedy klienci przestali się kłócić, powiedziała na spokojnie że ma już chłopaka i nie jest zainteresowana nikim innym. Wtedy Leorio załamał się do reszty, nie dość że ośmieszył się przed kobietą, to jeszcze Zoldyck i Freecss zrobili mu wstyd przy niej. Wziął od kobiety paragon i razem z chłopcami wrócił do Kurapiki.

- Znalazłem! – zawołał wreszcie, na co wszyscy przyjaciele stanęli przy nim by lepiej widzieć ekran komputera. – Tutaj piszą że dojście do Glardio nie jest jakieś skomplikowane, ale jest potrzebna odpowiednia mapa.

- Mapa? – zapytał sam siebie Leorio przyglądając się zdjęciu rzekomej mapy, które było dodane na tej stronie. – Jak mamy ją znaleźć?

Blondyn zjechał kursorem niżej po czym zaczął czytać.

- Mapa jest podzielona na cztery części, które są porozrzucane po czterech wyspach- wyspie Sudil, Mranoc, Retav oraz Aknrot. Są bardzo dobrze ukryte, co oznacza że jeszcze nikt ich nie zdążył znaleźć.. – Kurapika przerwał czytanie ponieważ przerwał mu głos Gona.

- To jest to! My będziemy pierwsi, którzy znajdą tą mapę! – zawołał szczęśliwy Gon jednak jego zapał ugasł przez słowa Leorio.

- Gon, tej mapy nikt jeszcze nie znalazł, skąd pewność że nam się uda? – zapytał brunet któremu nie widziało się bieganie, bóg wie gdzie, za czterema kawałkami papieru. – A co jeśli to ściema?

- Skoro opowiedział nam to ten staruszek z gór, oraz piszą o tym ludzie na internecie to musi być w tym jakieś ziarno prawdy. – stwierdził Killua patrząc na zdjęcie zamieszczone na stronie internetowej.

- Czyli postanowione, jedziemy szukać mapy! – zawołał Kurapika na co Gon i Killua wesoło zawołali, natomiast mina Leorio zrzedła.

- To gdzie najpierw? – spytał markotnie po chwili.

Padło na wyspę Retav, Kurapika szybko zamówił bilety lotnicze na najbliższy lot. Okazało się, że najbliższy samolot wyleci dopiero za dwa dni, wczesnym rankiem. Cieszyli się na myśl o wspólnej przygodzie, mieli świadomość że mapa może faktycznie nie istnieć ale dla nich w tym momencie się to nie liczyło.

Liczył się fakt że znowu są razem. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro