Rozdział 18 Jesteś silny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Już wszystko dobrze? – szatynka podniosła głowę by spojrzeć w oczy Kurapiki.

Blondyn tylko kiwnął niepewnie głową. Dziwnie się czuł, nie wiedział czy to przez to, że stracił kontrole czy przez gest dziewczyny. Był jej wdzięczny, ponieważ dała rady przywrócić go do normalności po całym tym amoku. Nie miał ochoty jej puszczać, ale już była najwyższa pora. 

Dziewczyna również niechętnie go puściła, nie wiedziała dlaczego po zrobieniu tego poczuła dziwną pustkę. W jego ramionach czuła się bezpiecznie, czuła ciepło którego jeszcze nigdy nie doznała, i co najgorsze, podobało jej się to. Ale dlaczego przy nim? Miała przez całe życie styczność z wieloma chłopakami, ale jego dotyk był inny od wszystkich.

- Dobra gołąbki, później się poprzytulacie – głos Killuy wyrwał zielonooką z myśli. – mamy mapę.

Białowłosy uniósł nad swoją głowę dłoń z kawałkiem mapy.

- Czyli teraz musimy jakoś stąd wyjść. – stwierdził zrezygnowany Leorio, drapiąc się przy tym po głowie.

Ruszyli całą piątką w stronę przejścia którym weszli do pomieszczenia. Jeśli wrócą tą samą drogą, to bez problemu wyjdą ze świątyni. Uważali przy tym by znów nie aktywować serii pułapek, jednak już nic się nie włączyło. W tym czasie wszyscy widzieli coraz gorzej, co było znakiem, że eliksir powoli przestaje działać. Wtedy na pomoc przyszły latarki.

- Coś długo idziemy – stwierdził w pewnym momencie Killua. – na pewno wracamy tą samą trasą?

- Nie bądź śmieszny, szczurku – Nita wyszła odważnie  na przód grupy. – może od tych ciemności zacząłeś wariować.

- Zamknij się durna babo! – zawołał zdenerwowany białowłosy na co dziewczyna tylko złośliwie się zaśmiała.

Wreszcie udało im się dojść do wyjścia z świątyni, była już noc a światło księżyca pięknie oświetlało budowle. Wszyscy byli zmęczeni, więc bez większego gadania, każdy zaczął szukać miejsca do spania. Leżąc na piasku i patrząc w gwiazdy, Nita dalej nie mogła zapomnieć o szkarłatnych oczach Kurapiki. Dlaczego w ogóle zmieniły kolor? Czy blondyn miał tak od zawsze? 

Właściwie czemu o tym tak myślała? To nie jest jej problem, tylko blondyna. Ale w głębi siebie czuła, że powinna z nim o tym pogadać. Jednak czy nie wyjdzie teraz na hipokrytkę? W końcu kiedy on chciał się dowiedzieć o niej czegoś więcej, to ta na niego się wydarła. Ale w końcu coś o sobie powiedziała, prawda? Mało co prawda, jednak powiedziała. Podniosła się z ziemi po czym zaczęła się rozglądać za chłopakiem. 

Gdy odnalazła go wzrokiem, widziała że nie śpi. Siedział pod jednym z drzewek, kolana miał podsunięte pod brodę i wyglądał jakby o czymś głęboko myślał. Powolnym krokiem ruszyła w jego stronę, po czym bez żadnego słowa usiadła koło niego.

Ten tylko spojrzał na nią kątem oka.

- Nie poszłaś spać? – zapytał monotonnym głosem, który nie pasował do niego według szatynki.

- Jak widać nie poszłam – odpowiedziała bez ogródek, patrząc w rozgwieżdżone niebo. – mów, co cię gryzie?

- Co się tak zainteresowałaś? – zapytał niezbyt miłym tonem, na co zielonooka tylko wzruszyła ramionami.

- Jak wolisz, w takim razie zostawię cię samego. – po tych słowach podniosła się i już chciała ruszyć przed siebie.

Zanim zdążyła się oddalić, poczuła jak silna dłoń zaciska się na jej nadgarstku. Spojrzała katem oka na blondyna, którego wzrok nakazywał by dziewczyna z powrotem usiadła. Bez żadnego sprzeciwu to zrobiła.

- Więc, o czym tak myślisz?

Kurapika westchnął po czym wyprostował nogi.

- Przepraszam, że musiałaś mnie widzieć w takim stanie. – powiedział pocierając swoje czoło.

- Co ci się stało wtedy z oczami? – spytała ignorując jego słowa. – Ty tak masz normalnie czy dopiero teraz ci się tak zrobiło?

Wtedy blondyn zaczął opowiadać o swoim klanie, który był słynny z tego, że członkowie tego klanu posiadali oczy, które pod wpływem silnych emocji zmieniały kolor na szkarłatny. Niestety, klan Kurta został napadnięty i zlikwidowany przez grupę złodziei określonych nazwą Trupa Fantomu lub Pająki, którzy zabili wszystkich członków a oczy zostały skradzione. Im chłopak szedł w dalej w historie, tym jego szare oczy co jakiś czas błyskały czerwoną poświatą. 

- Czyli wszyscy z twojego klanu mieli takie oczy?  – Nita była szczerze zaskoczona opowieścią blondyna.

- Dokładnie, – przytaknął po czym spojrzał w zielone oczy dziewczyny. – dlatego po tym, postanowiłem pomścić cały klan Kurta oraz odzyskać wszystkie skradzione oczy.

- Co zrobiłeś by ich pomścić?

Przymknął na chwilę oczy, kiedy je otworzył spojrzał w niebo.

- Wybiłem całą Trupę – przyznał bez żadnych emocji w głosie. – oraz większość oczu udało mi się już odzyskać. 

- Pokonałeś ich tymi drewnianymi kijkami na lince? – zaśmiała się sarkastycznie, jednak widząc poważną minę chłopaka od razu się uspokoiła. 

Kurapika wyciągnął swoją dłoń, na której pojawiły się pierścienie z łańcuchami. Nita popatrzyła na niego niezrozumiale, więc zaczął jej tłumaczyć działanie jego Nenu. Opowiadał jej również o tym że każdy palec ma inną funkcję, że potrafi przejść w tryb Specjalisty gdy jego oczy staną się szkarłatne, oraz o warunku jaki nałożył na siebie.

Nita słuchała wszystkiego uważnie, co jakiś czas tylko przytakiwała głową. W głębi siebie bardzo współczuła chłopakowi, ponieważ wiele przeszedł oraz wiele zrobił, by zemścić się na tych, którzy odebrali mu rodzinę i cały klan. Musiał być bardzo silny, ponieważ decyzja o zabójstwie wymaga ogromnej siły psychicznej. Podczas jego opowieści również zauważyła jedną rzecz która ich łączy.

Oboje w imię rodziny są w stanie poświęcić wiele.

- Nita? – z myśli wyrwał ją głos Kurapiki, który skończył swoją opowieść. – Wszystko dobrze?

- Tak, po prostu się zamyśliłam. – powiedziała szybko po czym spojrzała w swoje buty.

- Nad czym?

Podniosła głowę, po czym jej oczy znów spotkały się z tymi szarymi blondyna. Skoro on jej powiedział o tym wszystkim, to chyba wypada mu coś na to odpowiedzieć.

- Chodzi o to, że pomyślałam nad tym, jak jesteś silny, – wyjaśniła zgodnie z prawdą. – postanowiłeś zabić tych którzy wymordowali wszystkich twoich najbliższych.

Blondyn jej nie odpowiedział, jednak nie przeszkadzało jej to. Siedzieli tak w ciszy i przyglądali się nocnemu niebu. Mimo, że się nie odzywali do siebie, czuli się komfortowo. Nita czuła się tak jak wcześniej, podczas nocy gdy rozmawiała z chłopakiem. Ta cisza dała im znak, że nie potrzebują słów by się rozumieć. 

Kurapika mocno się zdziwił gdy poczuł, jak chude ramiona zielonookiej obejmują go w talii.

- Dlaczego mnie przytulasz? – zapytał nie wiedząc co dziewczyna miała na myśli wykonując ten gest.

- Bo widzę, że jest ci ciężko – wyjawiła chowając swoją twarz w jego klatkę piersiową, która z każdą chwilą robiła się coraz bardziej czerwona. – poza tym, nie musisz przepraszać za to co się stało w świątyni. Skoro masz złe wspomnienia związane z Pająkami oraz wszystkim co ci się z nimi kojarzy, to nie dziwie się, że tak reagujesz. Gdybym była na twoim miejscu, również bym tak się zachowywała. 

Martwiła się tym, że chłopak ją od siebie odsunie lub w najgorszym stanie odepchnie. Jednak wszystkie jej zmartwienia odeszły gdy poczuła, że chłopak również ją do siebie przytula. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, po czym przymknęła oczy, była już naprawdę padnięta a jutro przecież trzeba ruszyć dalej.

- Dziękuje, że mi wtedy pomogłaś. – powiedział Kurapika, jednak nie dostał odpowiedzi zwrotnej.

- Nita?

Spojrzał na szatynkę, która w najlepsze zasnęła przytulona do niego. Na blade policzki chłopaka wpłynął rumieniec a na usta lekki uśmiech. Przypomniał sobie sytuacje z podróży do świątyni, gdy to dziewczyna również na nim zasnęła. Oparł głowę o pień drzewa po czym sam zasnął. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro