Rozdział 6 Propozycja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nita uważnie słuchała opowieści o mieście Glardio. Kiedyś słyszała o tej legendzie, jednak zawsze sądziła że jest to zwykła bajeczka dla ciekawskich dzieciaków opowiadana na dobranoc. A tutaj niespodzianka - przed nią stoją śmiałkowie, którzy postanowili wyruszyć znaleźć tajemnicze miasto. Sama jednak uważała, że szukanie miejsca z legendy to zwykły absurd, to jak szukanie wiatru w polu. Może faktycznie znalazła kawałek mapy, ale nikt nie ma stu procentowej pewności że jest ona autentyczna. 

Poza tym już dawno przestała wierzyć w takie opowieści, dlatego też przez cały czas słuchania miała lekko przymrużone oczy. Nigdy nie przepadała za ludźmi którzy tak uparcie dążą do czegoś co jest niemożliwe.

- I właśnie tak to wygląda – Gon skończył opowiadać, po czym chwycił kawałek mapy którą trzymał Killua. – ale naprawdę jej nie ukradłaś?

- Już mówiłam, że była na śniegu bo wypadła jednemu dzikusowi który mi ukradł jelenia. – odpowiedziała Nita krzywiąc się na samo wspomnienie. 

Wtedy jej żołądek postanowił się odezwać, uświadamiając jej jak bardzo jest głodna.

- Macie coś do jedzenia? – zapytała patrząc z nadzieją w oczach na czwórkę.

Gon, Kurapika, Killua oraz Leorio spojrzeli po sobie. Nie mieli w pokoju nic do jedzenia, jednak wiedzieli że w hotelu jest teraz kolacja. Freecs oraz Paradnight postanowili pójść na stołówkę by wziąć dla wszystkich jedzenie. Killua razem z Kurapiką postanowili zostać i popilnować Nitę. Kto wie co może jej strzelić do głowy? 

Dziewczyna szybko rozszyfrowała ich zachowanie. 

- Oni serio myślą że zaraz  coś odwalę? – pomyślała rozbawiona, przez co na jej twarz wpłynął śmiech. 

Po niecałych dziesięciu minutach ciszy, Gon oraz Leorio wrócili z talerzami wypełnionymi różnymi smacznymi rzeczami. Kiedy tylko Nita dostała talerz z chlebem, serem i pomidorem, pochłonęła wszystko w niecałe dwie minuty czym wprawiła całą czwórkę w lekkie osłupienie. Jednak co się dziwili, mogła od długiego czasu nic nie jeść, stąd to zachowanie. Natomiast szatynka nie przejmowała się ich spojrzeniami, bo po co? To tak jakby nie widzieli nigdy jak ktoś je.

- Czyli wam serio zależy by znaleźć to miasto, prawda? – zapytała po chwili.

- Dokładnie tak – przyznał Kurapika który też skończył swój posiłek. – jednak potrzebujemy do tego mapy.

Nita podniosła wzrok na blondyna, wtedy jej zielone tęczówki spotkały się z tymi szarymi należącymi do chłopaka. Wyczytała z nich wielką inteligencje jaką posiadał chłopak, czuła się jakby czytała nieodkrytą jeszcze przez nikogo księgę, gdy głębiej w nie patrzyła. Ale po chwili urwała kontakt wzrokowy i wróciła wzrokiem na pusty już talerz. Skarciła się w myślach za to spojrzenie. 

- Zdecydowanie za długo – pomyślała marszcząc lekko brwi. – poza tym, czemu się tak gapiliśmy na siebie? To dziwne w cholerę.

Z dalszego myślenia wyrwał ją głos należący do Killuy.

- A więc oddasz nam ten kawałek czy nie? – spytał nonszalancko białowłosy krzyżując ramiona na klatce piersiowej. 

Nita uśmiechnęła się złośliwie. Postanowiła troszkę podrażnić się z jej wybawcami. 

- Nie. – uśmiech nie schodził jej z twarzy, powiększył się jeszcze bardziej gdy zobaczyła zdenerwowanie na twarzy Zoldyck'a.

Wtedy do rozmowy wtrącił się Leorio.

- Potrzebna jest nam ta mapa! Przestań zachowywać się jak rozkapryszona gówniara i nam ją oddaj! – brunet zaczął krzyczeć zdenerwowany, coraz bardziej denerwowała go ta dziewczyna.

- Leorio uspokój się! – zdenerwował się tym razem Kurapika. – Takim sposobem nie dogadamy się.

- Właśnie doktorku, nie denerwuj się tak bo żyłka ci pęknie – Nita starała się z całej siły nie zaśmiać jednak nie wychodziło jej to najlepiej.

Nastała cisza. Leorio postanowił wyjść z pokoju by ochłonąć. Był wkurzony przez zachowanie szatynki, której uratowali życie. Gdyby nie oni to już by leżała zagryziona przez wilki, więc powinna okazać im choć trochę wdzięczności i powiedzieć chociaż zwykłe na odczep się dziękuje. Ale los chciał by uratowali bezczelne i złośliwe babsko. 

*** 

Kiedy Leorio opuścił pokój, Nita wreszcie zaczęła się śmiać. Nic jej ostatnio tak bardzo nie rozśmieszyło jak widok wkurzonego okularnika. Pozostała trójka nie wiedziała za bardzo jak ma zareagować, na początku dziewczyna jest złośliwa a później zaczyna się śmiać. Wiedzieli że trafili na dość oryginalną osobowość.

- A tak szczerze – zaczął Kurapika gdy dziewczyna przestała się śmiać. – potrzebna ci ta mapa, że nie chcesz jej oddać?

Ta tylko prychnęła rozbawiona.

- Coś ty po prostu chciałam trochę podenerwować doktorka.

- A co chcesz w zamian za tą mapę? – zapytał nagle Gon, to pytanie wprawiło dziewczynę w głęboką zadumę. 

Co chciała w zamian? Sama nie wiedziała, tak naprawdę niczego nie potrzebowała. Miała broń, potrzebny sprzęt do robienia mikstur oraz doświadczenie w terenie. Tak naprawdę ta mapa do niczego nie jest jej potrzebna, równie dobrze mogła by ją sprzedać w jakimś antykwariacie lub wyrzucić. Mogłaby w zamian za nią zażądać jakąś wysoką sumę ale właściwie po co? Nie dałoby jej to żadnej satysfakcji. Też nie odda im jej za darmo, skoro uważają że ten kawałek papieru jest wartościowy. 

Jednak wtedy do głowy przyszedł jej pomysł.

- Nie ma nic co chciałabym dostać w zamian – przyznała po chwili patrząc na zielonowłosego. – ale za to mam propozycję.

- Co to za propozycja? – zapytał Kurapika patrząc uważnie na dziewczynę. 

- Oddam wam tą mapę ale pod warunkiem że weźmiecie mnie ze sobą. – powiedziała po czym znów spojrzała w szare tęczówki blondyna, tym razem pewniej niż wcześniej.

Kurapika zdziwił się propozycją dziewczyny. Od początku ich znajomości widział, że nie jest w jakikolwiek sposób zainteresowana ich towarzystwem, a tu proszę. Ale dlaczego nagle postanowiła ruszyć z nimi w poszukiwanie Glardio? Może ma ona jakiś ukryty w tym wszystkim interes? Nie ufał jej, wiedział że Killua i Leorio też jej nie ufają. Przeczuwał że cała ta wyprawa sprowadzi na nich nie małe kłopoty.

- A więc jak? – zapytała po chwili wyrywając blondyna z myśli. – Chcecie mapę czy nie?

Killua spojrzał w stronę starszego blondyna tak jakby szukał u niego odpowiedzi. Nie wiedział co ma o tym myśleć, jednak tak jak blondyn nie ufał szatynce. Po chwili jego wzrok powędrował w stronę Gona który uśmiechał się do dziewczyny. 

- Gon jak zawsze pozytywny – pomyślał niezadowolony chłopak po czym ponownie spojrzał na Kurapikę.

- Zgoda – zadecydował po chwili blondyn na co Gon wesoło zawołał. – jutro wyruszamy w dalszą podróż. Myślę że ten twój eliksir pomoże zagoić ranę.

- O to się martwić nie musisz  – stwierdziła po czym spojrzała pewnym wzrokiem na całą trójkę. – a więc będę podróżować z dwoma dzieciakami, doktorkiem cholerykiem i chłopem w sukience do jakiegoś zaginionego miasta? To będzie dość ciekawa podróż.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro