Jak pyłek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Czy on żyje? - przerwał po chwili ciszy Nowa Zelandia. 

- Nie mógł przecież umrzeć od strzelby, gamoniu! - skarcił go Australia a potem spojrzał pytająco na Kanadę. - Prawda? 

- No pewnie, że tak! Znaczy... Nie mógł. 

- Co teraz? Mamy go tak zostawić czy zabrać? - spytał Nowa Zelandia. 

- Debile z was. Nie weźmiemy go. Już się nasiedział w domu. Jest groźny - powiedział Australia.

- A gdyby go oddać komuś innemu? - zaproponowałam. 

Wszyscy spojrzeli na mnie. 

- Jak to "oddać komuś innemu"? Komu niby? To głupie - powiedział Australia.

- To sam się nim zajmuj, idioto. Nigdy nie mieliśmy do czynienia z tym dupkiem. [T/I] ma rację.  Lepiej się go pozbyć - dodał Kanada trzepiąc Australię w bark, aż się prawie wywalił.

Oboje zaczęli się kłucić.

Spojrzałam na ZSRR. Nadal miał w rękach strzelbę. 

Chwila. 

Kucnęłam przy nim i sprawdziłam oddech. 

Australia i Kanada natychmiast się uciszyli, kiedy zobaczyli co odwalam. 

- [T/I]! Nie dotykaj go! - powiedział Kanada i odciągnął mnie od ZSRR. 

- On żyje - powiedziałam. 

Wszyscy zamarli. Australia popchnął Nowa Zelandię, który spadł na wysoką, żółta trawę z jękiem, ale potem już się nie odezwał. Zwinął się schowany w wysokiej trawie. 

- Halo? ZSRR! Żyjesz? - powiedział Kanada pochylając się nad rannym. 

Nagle ZSRR otworzył oczy.

- Ty idioto... Strzelać nie umiesz...

Kanada wstał i spojrzał z niesmakiem na ZSRR, który nadal leżał na trawie. Zabrał mu broń i cofnał się. 

- Dobrze ci tak. 

- Nie zasługuję na pocisk od takich nic nieznaczących terenów, które nie powinny być nazywane krajami - ZSRR spojrzał na mnie. - Oraz tej obrzydliwej amerykanki. 

- Nie pochodzę z Ameryki. 

- Ha! Polka! Jeszcze lepiej!

Zmrużyłam oczy. 

- Chodźcie. Niech cierpi. Niech się wykrywawi - rzucił Kanada i odszedł. 

Australia pobiegł za nim, a za nimi próbował dogonić Nowa Zelandia. Tylko ja zostałam. 

- Idioci z was. A zwłaszcza z tego dusiciela spod tundry - warknął ZSRR.

- Co chcecie zrobić? Czego oczekujecie po krajach? Nigdy nie wrócicie. Już na zawsze zostaniecie tylko historią. 

ZSRR zaśmiał się. Dopiero teraz zauważałam krew, która sączyła się pod nim. 

- Ludzie są niczym. Jestem więcej wart niż ty. Uwierz mi. Kanada i reszta mają cię w dupie. Jesteś tam tylko po to, żebyś nie wypaplała swoim "koleżankom" co tu widziałaś. W końcu cię zabiją. Jesteś im niepotrzebna. Jesteś tylko przeszkodą. Spośród kilku miliardów osób trafiłas się akurat ty. Jesteś jak pyłek, który nic nie znaczy. Jesteś dla nich nikim. 

Zmarłam. Nie wiedziałam co myśleć. 

To zabójca! Nie słuchaj go! On ci próbuje wmówić twój brak wartości! Nie jesteś nikim i nie myśl tak!

Z drugiej strony... On ma rację. Jestem jak nic nieznaczacy pyłek wśród kilku miliardów innych pyłków. I ten pyłek trafił na największe nieszczęście wszech czasów. 

Ale USA mówił, że Kanada mnie kocha. Może jednak to nie jest takie nieszczęście? Może to właśnie moje przeznaczenie? Może to prawda?

- [T/I]! Odejdź od niego! - Kanada przybiegł do mnie i kopnął ZSRR w twarz, aż stracił przytomność. - Co ci powiedział? 

- Ehm. Nic. 

- Nie kłam. 

Spojrzałam Kanadzie w oczy. 

- Kanada... Czy ty mnie kochasz?

Kanada zamarł. Czy to znaczy nie?

- [T/I]... Ja cię zawsze kochałem. Odkąd cię zobaczyłem. Tylko nie wiedziałem... Czy ty mnie też... Myślałem, że to tylko chwilowe zauroczenie - mężczyzna spojrzał mi w oczy i dotknął policzka. - Ale teraz już wiem. 

Kanada pocałował mnie. Poczułam ciepło bijące od niego. Położyłam rękę na jego ramieniu a on objął mnie w biodrach. Po raz pierwszy w życiu poczułam się całkowicie bezpieczna. 

Już wiedziałam. Nie jestem nikim. Dla Kanady... Jestem tą jedyną. Wyjątkową. On będzie mnie chronić, a ja jego. Już na zawsze.

______________

Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek opiszę pocałunek. Akurat teraz nie mogłam, no po prostu nie mogłam się powstrzymać. W końcu to x Reader, nie? O to tu chodzi. Chociaż osobiście nie lubię książek o miłości. 

No i wreszcie jest w ksiązce wyznanie milości. Po dwudziestu trzech rozdziałach. Nareżcie.

Ja pitole ta książka nie ma sensu, błagam nie hejtujcie. To jest totalna improwizacja xD

Dziękuję, że czytacie. 

~ Spirit Silver

635 słów

PS. Pamiętaj o gwiazdeczce 

⬇️⭐👌🐍



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro