Oszustka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Co?! Gdzie on się podział?! Wstał w ciągu dwóch godzin?! Rety, jaki skubany!

- No i gdzie teraz? - dopytywał się rozgniewany Białoruś.

- Em... Yyy... - nie wiedziałam co odpowiedzieć. - Najwyraźniej już sobie poszedł.

- I kiedy wróci?

Odchrząknęłam.

- Zapewne... Nigdy. Nie wiem. Powinien tu być, ale sobie poszedł...

- Co?! Okłamałaś mnie!

- Nieprawda! Daję słowo! On tutaj był jeszcze 2 godziny temu! Nie wiem jak udało mu się wstać!

- Wstać? Czekaj, bo nie rozumiem...

Co teraz?

- Posłuchaj. Ja naprawdę potrzebuję się dostać do Europy, proszę pomóż mi, ja nie mam czasu.

- Gdybyś nie miała czasu nie zabierałabyś mnie tutaj, jeśli by go tu nie było. No i go nie ma!

- Powinien tu być.

- Jakim prawem tak sądzisz? Przywiązał go ktoś tu czy co?

W pewnym sensie tak...

- Miał wypadek...

- Co?!

- Nie, serio. Jeśli sobie poszedł to nic mu nie jest...

Białoruś westchnął.

- Jak to? Zostawiłas go tu?

- To morderca. On zabijał miliony ludzi i swoich i nie swoich.

- Ale to mój ojciec!

- Jak może ci na nim zależeć?

Białorusi uroniła się łza. Posmutniał.

- To mój papa. Kocham go. Czemu tego nie rozumiesz? To jakby twojego ojca do więzienia wsadzili...

- ZSRR sobie zasłużył.

Białoruś spojrzał na mnie ze złością.

- Wszyscy ludzie są tacy sami. Zabiję cię...

- Już tyle gróźb od krajów dostałam, że mnie zabiją, że to już na mnie nie działa.

- To nie groźba. To fakt.

Białorus rzucił się na mnie. Chociaż był odemnie niższy mięlismy równe szanse. Mocowaliśmy się tarzając po wysokiej trawie. Deszcz kapał nam na twarz. Latarka Białorusi wylądowałam kilka metrów od nas, więc tarzalismy się w ciemności.

- Nie moja wina! Naprawdę! Byłam pewna, że tu będzie!

- Zapomnij o tym, że cię zaprowadzę do Europy!

- Jesteś okropny.

- A ty jesteś oszustką.

- Nieprawda!

Przeturlalismy się w stronę lasu. Walnęłam biodrem o drzewo a igły posypały nam się na twarze.

- Hej! - zawołał ktoś.

Przestaliśmy się mocować i zastyglismy w ostatnich pozycjach. W głębi lasu pojawiło się znowu światło latarki.

- Ktoś tu jest! Słyszałem wrzaski!

- Nieprawda! - krzyknął Białoruś, a ja zakrylam mu mordę ręką, żeby się nie odzywał.

Ja wiedziałam kto to był.

Postać podeszła do nas i zamarła na nasz widok.

- [T/I]... Szukaliśmy cię... Co ty odwalasz... - odezwał się z niedowierzaniem Nowa Zelandia.

Białoruś wstał że mnie. Oboje pobledliśmy że wstydu.

Co on sobie pomyślał? Oh, co za wstyd.

- To nie to co myślisz, on...

- [T/I]! Ty z nim...

- Nie waż się... Tego mówić.

Nowa Zelandia wział wdech i kiedy chciał wypuścić powietrze, rozpłakał się.

- Hej, Nowa Zelandia. Coś nie tak? - podeszłam do niego. Spojrzałam na Białoruś. - To nie tak, my się kłucilismy...

Nowa Zelandia wyrwał mi się i uciekł w las. Stanęlam jak wryta.

Co mu jest? Czy zrobiłam coś nie tak?

- Przepraszam, [T/I] - odezwał się za mną Białoruś.

Odwróciłam się do niego.

- Nie oklamałam cię. Serio. Byłam pewna, że ZSRR tutaj jest. To ja cię przepraszam.

Nie powinnam go przepraszać. To samolubny idiota.

Chociaż tęsknj za ojcem. ZSRR jest nienormalny, ale to jednak jego rodzina i on go kocha. Dobrze, że ZSRR nie było, bo by były kłopoty, jednak szkoda mi Białorusi.

Ale ja nadal muszę się dostać do Europy.

- Białoruś. Pokaż mi gdzie jest Europa.

- Zapomnij.

- Błagam. To naprawdę ważne. Mogę pomóc krajom Europejskim... Chwila... Czemu byłes w tunelach? Czemu nie byłes na powierzchni?

Białorus zmrużył oczy.

- Ojciec kazał nam się schować.

- Jak? I kto to jest "wy"?

- To był spisek. Ojciec i Rzesza zaplanowali plan ucieczki z Trzeciego Świata i ZSRR kazał mnie i Rosji ukryć się w... Czekaj. Dlaczego ja ci to mówię?! O nie! Boże, co ja zrobiłem?!

- Pomogę ci.

- Co?

- Pomogę ci znaleźć ojca pod warunkiem, że nic nie uknujecie.

- Wzamian za to, że cię zaprowadzę do Europy?

- Dokładnie.

Białoruś zawahał się.

- Zgoda.

Podaliśmy sobie ręce.

- Chodź - powiedziałam biegnąc w las. Białoruś pobiegł za mną.

On nie jest taki zły na jakiego wygląda. Owszem, jest wredny i chamski, ale to nie zmienia faktu, że jest czuły i wrażliwy. Jak Nowa Zelandia.

No właśnie. Nowa Zelandia... Oh.
Co mu się stało? O co mu chodziło? Bał się tego co zobaczył, cokolwiek pomyslał i jakkolwiek to wyglądało?

A może go zraniłam?

Muszę z nim porozmawiać.

Jednak najpierw, pomogę Kanadzie. Jestem już o krok od celu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro