Czy to koniec?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Co?! Ale... Ale to niemożliwe! On ma jakieś szesnaście lat! Z resztą ja kocham tylko Kanadę!

Co mam mu odpowiedzieć?! Nie chcę go zranić, mówiac, że kocham jego brata. On jest dobrym, wrażliwym chłopakiem. Oh, co ja mam teraz zrobić?

- Ja... Wiem, że to źle brzmi, bo jestem od ciebie młodszy o cztery lata i nie jestem pełnoletni, ale... [T/I]... Chyba wiesz, że to nie ja o tym decyduję w kim się zakochuję. Proszę, wybacz mi. Może uda się to jakoś naprawić?

- Em... Nowa Zelandia... Ja... Przykro mi...

- Czemu? Aha, musisz to przemyśleć. Rozumiem. To ja zaczekam...

Nowa Zelandia wstał i już chciał wyjść, ale go złapałam za białą koszulkę. Chłopak odwrócil się z nutką nadzieji na twarzy.

Nie, nie mogę tego zrobić. On ma rację. To nie jego wina. Jednak moja też nie. Nie zdawałam sobie sprawy...

- Nowa Zelandia, chodzi o to, że ja kocham...

- Już skończyliście? - powiedział Kanada wparowując do pokoju. Australia i USA spoglądali przed drzwi.

- Nie! - odpowiedziałam.

- Kochanie, coś się stało?

Oh, nie! On powiedział "kochanie"...

Nowa Zelandia wpatrywał się zszokowany na Kanadę.

- Co powiedziałeś? - spytał.

- Powiedziałem "czy coś sié stało".

- Nie, wcześniej.

Kanada podniósł brew.

- Wyłaź, chcę z moją dziewczyną zostać sam.

Nowa Zelandia zamarł.

O nie... Tylko nie to... Nowa Zelandia...

- Jego? - spytał chłopak patrząc na mnie i pokazując na Kanadę. - JEGO?!

- O co ci chodzi, mały? - powiedział Kanada.

- Ja.. Ja... - szesnastolatek rzucił mi rozpaczliwe spojrzenie i po chwili wybiegł z pokoju.

Australia i USA rzucili się za nim wołajac jego imię.

- Co mu się stało? - spytał Kanada, kiedy zostaliśmy sami.

Z dala było słychać wołanie. Z policzka spłynęla mi łza.

- Kochanie, czemu płaczesz? Hej! Hej, chyba nic ci nie powiedział, co?

- Kanada... To moja wina...

- Co? Jak to twoja?

- Nowa Zelandia... Ja go zraniłam - przytuliłam się do Kanady. Męzczyzna objął mnie czule. Zapomniałam już o bóli z rany na brzuchu.

- Twój braciszek powiedział mi... Że się we mnie zakochał... Kanada, ja nie chciałam go zranić! Przecież wiesz! Nie wiedziałam o tym! I on też nie wiedział!

- Hej, hej, hej, hej... Spokojnie. Jak to "się zakochał"? Nowa Zelandia? Przecież to mały kurdupel, który mieszka z Australią na totalnym zadupiu. Czemu mi o tym nie powiedziałaś?

- Nie wiedziałam o tym!

Schowałam twarz na piersi Kanady. Mężczyzna poglaskał mnie po głowie.

- Dojrzewa. To napewno była tylko zajawka i szybko mu przejdzie. Nie martw się.

- Nie będzie przeze mnie cierpieć? Myślę, że mi nie wybaczy.

- On zawsze wybacza.

- Napewno? - spojrzałam Kanadzie w oczy.

- Tak.

Nastała cisza.

- Co się właściwie ze mną stało, kiedy byłam w ciemności?

- W ciemności?

- To było dziwne. Chwilę po tym jak Rzesza mnie trafił widziałam tylko ciemność i ciebie. Nie slyszałes mnie. Potem zniknąłeś. Bałam się.

Kanada pocałował mnie w czoło.

- Już nie musisz się bać. Rzesza nie wróci.

- Co z Trzecim Światem? I ludzkim?

- Zleciłem to Grenlandii. I tak mieszka na zadupiu. Przebudowaliśmy tunele. Ja już się tym nie będę zajmował. Chcę zostać z tobą.

- Naprawdę mogę?

- Tak.

Spuściłam wzrok.

Może mu to powiem? O ZSRR? Chyba lepiej mu nie wspominać o Białorusi. Z drugiej strony... Nie zrobiliśmy niczego złego...

- Zanim poszłam ci pomóc... Chciałam sprawdzić co się stało z... ZSRR...

- Co?! Powiedział ci coś? Co ci zrobił? Zapomniałem o tym draniu!

- Chodzi o to, że... Nie było go.

- Co? Długo nie pobiega... Czemu w ogóle tam poszłaś?!

Spusciłam wzrok na podłogę.

- Poprosiłam o pomoc Białoruś. Spotkałam go w tunelach. W zamian za to, że mi pokaże, gdzie jest Europa, powiedział, że mam... Mu pokazać ojca...

Kanada wstał gwałtownie. Patrzył się na mnie wściekle.

- Potem się pobi...

Może lepiej mu nie wspominać o bójce.

- Ehm. Potem znalazł nas Nowa Zelandia.

Kanada zamknął oczy.

- Nie chciałam. Przecież nie zrobiłam niczego złego...

- Jeśli by tam był, już by było po tobie! Zresztą po Białorusi też. Lub ZSRR wykorzystałby go do zdobycia wolności.

Kanada ochłonąl nagle.

- W porządku. Poproszę Grenlandię, żeby się tym zajął.

- Pytał cię może o mnie?

- Nie, a czemu pytasz?

- Ja...

Nagle coś strzeliło w okno.

_____________

No ok. Już prawie koniec. Eh. Z jednej strony trochę szkoda, że będę musiała wymyślić jakąs fajna fabulę do kolejnej książki, z drugiej jestem z siebie dumna, że skonczę pierwsza ksiazkę

696 słów. Wow ale liczba xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro