Krew w łazience

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kraje nie mogą mi nic zrobić? W takim razie mogę wszystko... Chociaż odebrałam przytomność Kanadzie. To oznacza, że taka nietykalni nie są. Może jednak lepiej się nie narażać? Chociaż zżera mnie od środka chęć poznania całego tego świata.

Poszłam więc do domu USA. Po drodze zabrałam mój pistolet, który leżał na ziemi. Pewnie Kanada go upuścił.

- Uh... - mamroczał Kanada.

USA siedział obok niego.

- O, ktoś tu się obudził. - powiedziałam, gdy weszłam do salonu.

- A ty co tutaj robisz? - spytał zaskoczony USA.

- Mieszkam w Stanach Zjednoczonych, więc chyba mam prawo siedzieć w twoim domu? - uśmiechnęłam się.

- But... - chciał się sprzeciwić USA.

- [T/I]? - Kanada podniósł się łapiąc się z tyłu głowy.

Wziął rękę i ją obejrzał. Miała kilka plamek krwi.

Kanada jęknął.

- Przecież nie krwawisz, brat. To tylko kilka kropelek. - powiedział z irytacją USA.

Usiadłam na krześle na przeciwko nich.

Kanada otrząsnał się i kiedy się zorientował, że jest w domu zaskoczony spojrzał na mnie.

- Masz potencjał do walenia. - odrzekł a potem syknał z bólu, bo USA go dotknał w ranę.

- Owszem, mam duży potencjał.

Trochę mnie to zdziwiło. Znam go od... Wczoraj? I teraz jesteśmy znajomymi, wcale nie dlatego, że chciał mnie zabić.

Ale ja chcę się tylko pobawić tym światem.

Kanada wstał i poszedł do łazienki.

Nie zamknął drzwi, więc pomyślałam, że nic się nie stanie jak zajrzę.

Zajrzałam za progu.

Chyba sikał.

Schowałam się za ścianę.

Fuj. Chyba zapomniał, że tu jestem. Czy ja zawszę muszę go poglądać, a potem tego żałować? Korci mnie ciekawość czy coś innego? Nie, nie, nie poprostu ciekawość nic więcej...

Z łazienki dobiegł znowu jęk.

- Zamknij się, no się skupić na lekturze nie mogę! - krzyknał z salonu USA.

Znowu zajrzałam do łazienki.

Kanada wycierał sobie krew papierem toaletowym. Wzdrygnał się, kiedy mnie zobaczył.

- [T/I], prywatności! - krzyknął zawstydzony i rozzłoszczony.

Przecież nic nie robi. Ja też.

Zajrzałam jeszcze raz. Całe spodnie miał czerwone. Panicznie próbował wytrzeć krew, ale nie mógł. Ubranie już dawno przesiąkło.

Zamknęłam gwałtownie drzwi do łazienki.

- Błagam! Nie wchodzić! - głos miał przerażony.

- Na Klan Gwiazdy, brat, co ci jest?! - USA przyszedł z salonu i zapukał do drzwi.

- Nic! Idźcie! Cholera! - powiedział Kanada waląc w coś.

- Mogę wejść? - spytał USA.

- Niech [T/I] sobie pójdzie... - zażądał Kanada.

USA spojrzał na mnie.

Dobra już sobie idę...

Wyszłam z domu i poszłam w stronę lasu gdzie była klapa.

Ale, nie wracam do domu. To wyglądało jakby Kanada miał roczny okres. A jeśli to z rany, która mu zadałam strzelając w niego? Przecież USA mówił, że nie mogę nic im zrobić... A jeśli to nie było udowodnione... Albo... Jestem inna?

Siedziałam za domem przez kilkanaście minut czekając czy może ktoś przyjdzie. Nie wiem po co. I tak wiedziałam, że w domu nie miałabym co robić, bo rodzice pracują do bardzo późna.

Nagle moim oczom ukazał się ktoś w lesie. Jakiś dzieciak chyba.

Wstałam i podbiegłam do niego.

Stał tyłem do mnie i zbierał kwiatki.

- Hej? - przywitałam się.

Chłopak odskoczył przerażony. Wszystkie kwiatki, które uzbierał rozrzucił na trawie.

Ukraina!

______________________________________

Juhu Ukraina (⁠=⁠^⁠・⁠ェ⁠・⁠^⁠=⁠)

Nie no nie mogę z tą łazienka sory Kanada, że ci to zrobiłam xD

⬇️⭐ฅ⁠^⁠•⁠ﻌ⁠•⁠^⁠ฅ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro