Okłamał

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Szliśmy pośpiesznie przez ciemny tunel, dosyć szybko zbliżając się do wyjścia.

- To musi być tutaj - oderzekłam. - Chociaż zdziwiło mnie, że po drodze nie było tuneli prowadzących do Trzeciego lub chociażby do domów innych krajów.

- Myślę, że to dlatego Grenlandia nie miał za dużego kontaktu ze światem - odpowiedział Nowa Zelandia.

Wdrapaliśmy się do przejścia i wyszliśmy w końcu na otwartą przestrzeń. Odetchnęłam świeżym powietrzem, jakiego brakowało w tunelu i domu Grenlandii. Rozejrzałam się. Okolicę opatulił bieluteńki śnieg. Stare sosny pięły się wysoko nad naszymi głowami. Za mną znajdowała się chata.

Hej, ja przecież tu byłam. Czy to nie... chata Kanady?

- Wow - wyrwało się Nowej Zelandii, kiedy przyglądał się drewnianej konstrukcji. - Kanada mówił, że tak wygląda jego dom, ale... nigdy nie widziałem go na własne oczy. Jest mniejszy niż myślałem.

- No, w porównaniu z domem USA, który ma hektarową willę z trzema piętrami, to masz rację. - obeszłam budynek. - Byłam tu raz. Wtedy Kanada zabrał mnie do środka i szczerze mnie nienawidził.

- Szkoda, że nadal cię nie nienawidzi - oznajmił Nowa Zelandia. Zgromiłam go wzrokiem. - Ehm, to znaczy JUŻ. Że już cię nie nienawidzi. Yyy, to znaczy to dobrze. Tylko, że no wiesz... Dobra nie ważne, odszczekuję te słowa.

Odwróciłam się do budynku i zajrzałam przez szybę. Na krześle siedział Grenlandia ostrząc siekierę. Podniósł na mnie wzrok.

Schowałam się za ścianę. Serce mi waliło.

O  nie, o nie, o nie... On mnie widział. Już się nie wycofam...

Okej, uspokój się ,[T/I]. Po to tu przyszłaś. Już raz z nim rozmawiałaś. Nie było aż tak źle...

Wzdrygnęłam się, kiedy mężczyzna nagle otworzył drzwi i stanął w ramie. Wyglądał na dużo bardziej ucywilizowanego niż przy pierwszym naszym spotkaniu. Wyglądał jak Kanada, tylko bez tej swojej czapki.

- Czego chcesz? - warknął. - Dawno się nie widzieliśmy, co? Stęskniłaś się? Oh - spojrzał za mnie i podszedł do mnie bliżej. - A kto to się tu chowa za czyimiś plecami? Australia? Mała słodka przybłęda, która zawsze plącze się pod czyimiś nogami.

- Jestem Nowa Zelandia. Przestańcie wszyscy mnie nazywać Pomniejszoną Australią. - odpowiedział nieco zdenerwowany chłopak. - I nie plączę się pod nogami...

- To coś chciałaś? - spytał Grenlandia nie zwracając uwagi na Nową Zelandię, który patrzył na niego jadowicie.

Tak chciałam sobie wszystko z nim wyjaśnić, ale teraz jak przed nim stoję, to nie wiem co mam powiedzieć. Może trzeba walić prosto z mostu?

- Ehm. Wypuściłeś więźniów Trzeciego Świata i siedzisz tak bezczynnie? - powiedziałam. - Nie wiem jak Kanada mógł ci zaufać... ZDRACJO.

Grenlandia się roześmiał. Poczułam się dziwnie, jakby nie brał mnie na poważnie.

- Ty serio myślisz, że ja ci coś powiem? Człowiekowi? Dawno się tak nie uśmiałem - uśmiechnął się szydersko.

- Nie będzie ci długo do śmiechu, jeśli urżnę ci ten zadumany łeb...

Oh, co ja wyprawiam?! Zaraz mnie tu zatłucze!

Ale dobra, przecież nie może mnie zabić. To kraj. Najwyżej zostanie mi blizna. Przeżyłam nóż w brzuchu, to już nic mnie nie zdziwi.

- Posłuchaj, cukiereczku - Grenlandia pochylił się nade mną i spoglądał na Nową Zelandię, który cofnął się o krok. - Teraz ja tu rządzę, nie ty i nie on. Dlatego kasujcie się stąd zanim to ja wam coś urżnę - wypowiadając ostatnie słowo spojrzał na mnie chłodno i ciarki mnie przeszły.

Jak on śmiał nazwać mnie CUKIERECZKIEM?!

I chyba nie mówił ostatniej częsci swojej wypowiedzi myśląć o tym na serio...

- Nie możesz mnie zabić. Jego tak samo - warknęłam chuchając mu prosto w twarz.

- No proszę, proszę. Kto powiedział, że nie mogę? Aha, bo Ameryka się zezłości, no tak - uśmiechnął się. - To jak w takim razie mordował ludzi Kanada?

Zamarłam.

Kanada mordował ludzi? byłam przekonana, że tylko zwierzynę! To morderca?! Jak ja mogłam mu zaufać?!

Ale, jeśli Grenlandia mnie wrabia? Nie pozwolę być taka łatwowierna. Nie mogę zaufać temu draniowi!

- Kłamiesz! - rzuciłam.

- Oh, mam dowody - Grenlandia chuchnął na mnie i poczułam smród jaki wylatywał mu z mordy. - W domeczku Kanady jest całkiem spora kolekcja takich rzeczy...

Że co? Czy on kolekcjonował szczątki ludzi?

Nie mogę ani wierzyć, ani co dopiero ufać Grenlandii. Jednak nie chcę też oglądać dowodów.

I on to dobrze wie. To na pewno kolejny przekręt!

- [T/I] - szepnął za mną Nowa Zelandia. - Lepiej stąd chodźmy...

- Nie - odpowiedziałam mu cicho. - Daj mi skończyć z nim...

- Jeśli chcecie, możecie iść - Grenlandia wyciągnął zza pleców siekierę Kanady. - Ale jeszcze pewien dowód mam tutaj - wskazał na rozbryzgi krwi na siekierze. - To nie jest zwierzęca krew, cukiereczku. Jeśli mi nie wierzysz, spróbuj jej - przyłożył ostrze do moich ust. Zastygłam.

- Kanada nie mógł być mordercą! Nie mógł mnie okłamać!

- Jak to łatwo okłamać kogoś takiego jak ty.

- NIE! - łza napłynęła mi do oka. - Nie...

Grenlandia klęknął przy mnie.

- Zostawiłem jeszcze twoich rodziców. Może chciałabyś ich zobaczyć, puki tu są?


________

Ja wcale nie uważam, że Grenlandia jest zły. Po prostu ma taki charakter ciężki. Uwierzcie mi, jeszcze będzie latał z pieluszkami za kilka lat.

801 słów bajo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro