Punkt wyjścia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tak! Znalazłam kraj europejski! Może on mi pomoże?

- Jesteś człowiekiem! Skąd się tutaj wzięłaś? - Białoruś zamarł. - udało ci się. No wiedziałem, że on spierdzieli robotę! Ja na jego miejscu dobrze bym się zaopiekował grobem ZSRR. To jedna z ostatnich pamiątek po nim oprócz czołgu, butelki miodu...

- Okej, przepraszam, że ci przerywam. Nazywam się [T/I] i potrzebuję się dostać do Europy...

- To teraz ja ci przerwę. Nie puszczę cię, bo ludziom nie wolno ufać....

- Moja kolej ci przerwać. Co może zrobić jedna dziewczyna? No proszę? Jestem nicniewarta! Ty to co innego! Jesteś krajem. Na twoim jakże ogromnym terytorium mieszka kilkadziesiąt tysięcy osób. Co ci szkodzi?

- No, em... Muszę się fatygować...

- No błagam. Naprawdę potrzebuję się tam dostać.

Białoruś zmrużył oczy.

- Po co?

- Oh, choć że mną to się dowiesz.

- To zabrzmiało mało bezpiecznie. Chcesz się dostać na powierzchnię? Serio? Akurat teraz?

- Coś się stało? Ah tak. III Rzesza. Tak, ja w tej sprawie.

Bialoruś spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

- I ty. Mała dziewczynka...

- Wyższa od ciebie kurdupelku.

Białoruś westchnął i ciągnął dalej.

- Chcesz się dostaćna powierzchnię. Żeby pomóc krajom. Pozbyć się największego mordercy w dziejach. Tak?

- Czy to nie ZSRR był największym?

Białoruś wytrzeszczył oczy.

- Nie! Nie waż się tak o nim mówić!

- Myślę, że wcale tak nie uważasz. Wiem gdzie on jest.

- Ta. Ja też. W trzecim świecie. Czekaj. Skąd ty to wiesz? Szpiegujesz?!

- Mam, jakby to powiedzieć, dobre relacje ze strażnikiem.

Białoruś wziął wdech.

- Jak możesz...

- Ale ZSRR nie ma obecnie w trzecim świecie.

Oczy chłopaka zabłysły.

- Jak to nie ma? Mogę go zobaczyć?

Czy to dobry pomysł? Co jeśli on też wróci i będzie pustoszył świat? Nie mogę do tego dopuscić.

- Przykro mi. Ale ty możesz pomóc mi. Chcę tylko stąd wyjść...

- Coś za coś. Ty mi pokażesz gdzie jest mój ojciec, a ja cię zaprowadzę na powierzchnię.

ZSRR to ojciec Białorusi?! To znaczy, że Rosja i Ukraina, jak się domyślam, są braćmi.

Zadrżałam.

Nie mogę się wycofać. Za daleko zaszłam.

- Zgoda.

- W takim razie najpierw pokaż mi ojca.

- Co? Jak to? Jesteśmy pod Europą! Czemu najpierw mnie nie wypuścisz na górę?

- Co jeśli umrzesz po pierwszej minucie?

To zabrzmiało przerażająco.

- Zróbmy tak; ja ci powiem gdzie jest twój ojciec, a ty mi powiesz w która stronę do Europy.

- Zapomnij cwaniaro. Najpierw moje, potem twoje.

- Ale ja nie mam czasu!

- Lepiej później niż wcale - Bialoruś podał mi rękę. - To tak?

Zawahałam się.

Czemu ja to powiedziałam? Gdyby nie wiedział, że ZSRR jest na wolności, może pomóglby mi bez tej niepotrzebnej interwencji... Ale że mnie debilka. Nie dziwię się, że nikt nie chciał mnie puścić...

Jednak co się stało to się nie odstanie.

- Zgoda.

- W takim razie prowadź.

- To zabierz mnie do prowincji USA.

Białoruś zgromił mnie nieufnie wzrokiem. 

- To w tą stronę - ruszył na przód.

Na wszystkie kraje, czemu wcześniej nie wpadłam na to, żeby nie skorzystać z tuneli. Oszczędziłoby mi to drętwego spotkania z Grenlandia, co za tym idzie... Zagrożenia od jego strony. Czy jeśli weszlabym do tunelu przy prowincji USA trafiłabym do Europy szybciej? 

Z drugiej strony wcale nie musiałam używać tuneli, gdybym zastała Islandię. Jeśli byłby tak samo chamski jak Grenlandia albo Kanada zanim go poznałam, to już wolę tunele. 

Szliśmy kilka dobrych minut w ciszy. W końcu Białoruś odsłonił pewna klapę. Wyszliśmy na zewnątrz. Akurat zastaliśmy deszcz. 

No i znalazłam się w punkcie wyjścia.

- I co teraz? - spytał Białoruś. 

- Zapal tą swoją latarkę, bo jest tu ciemno jak w dupie.

Nagle usłyszałam wołanie. 

- [T/I]? [T/I]! Gdzie jesteś? [T/I]! - wołał Nowa Zelandia.

O nie, szukają mnie. Co za idioci. 

Oh. Nie powinnam ich tak nazywać. To ja uciekłam, a oni mieli mnie pilnować. Kurcze. Oni mnie zabiją. No może nie Nowa Zelandia.

- Szybko, tędy - powiedziałam popychając Białoruś w las.

- Uciekamy przed Oceanią? Czemu?

- Nie ważne. Nie mogą mnie zobaczyć.

- Normalnie to bym ich zawołał, ale wiem, że byś mi ojca nie pokazała.

- Ty kurduplu zasrany, ani mi się waż.

- No okej jak chcesz...

Pszekradliśmy się przez krzaki i dalej już biegliśmy. Po chwili zwolniłam.

- To tutaj.

- No i co? Gdzie on jest?

- Chodź.

Zaprowadziłam Bialoruś na pole.

- Skąd wiesz, że on tu jest? Rety, on tu mieszka?

Nie odpowiedziałam. Podeszłam do miejsca gdzie ZSRR został trafiony przez Kanadę. Zdusiłam wybuch śmiechu kiedy sobie przypomniałam, że specjalnie go w dupe strzelił.

Stanęłam nad miejscem, gdzie to się stało.

ZSRR nie było.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro