✰ Rozdział kończący ✰

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[I/D] - imię dziecka.

___

6 lat później

~~~

- Mówię na serio, tato - powiedziałam. - Będzie taka jaką pijesz zawsze.

Mężczyzna w eleganckim czarnym garniturze westchnął niechętnie.

- Sztuka robienia Brytyjskiej herbaty polega na tym, że to ja ją robię, a nie ty - stanał na moim miejscu i spojrzał mi wymownie w oczy. Po chwili uśmiechnął się szczerze. - Ale jeśli bym miał być pozbawiony możliwości wykonywania tej jakże skomplikowanej czynności, pozwolę ci teraz popatrzeć.

- Dzięki, tato - przytuliłam go w ramię. Wielka Brytania sięgnął po coś do kieszeni i zaczął coś mieszać.

Ktoś nagle złapał mnie w talii i przytulił. Dotknęłam ręki Kanady i pocałowałam go w policzek.

- A co ty dzisiaj tak wcześnie w domu? - spytałam.

- Czasami trzeba zrobić trochę przerwy w pracy.

- USA, Australia i Nowa Zelandia czekają w salonie - poinformowałam go odwracając się do Wielkiej Brytanii. Kanada nadal mnie nie puszczał. Przewróciłam oczami i się do niego znowu odwróciłam, posyłając mu ujmujący uśmiech. - Herbaty?

- Kawy poproszę - odpowiedział Kanada wtapiając twarz w moją koszulkę.

Wielka Brytania odwrócił się do syna i podniósł brew. Nawet mając taką minę wiedziałam, że ma dobry humor.

- Cóż, najwyraźniej nie wszyscy doceniają ten rozkoszny napój - powiedział.

- Dobrze, tato więc nie będę brudził tego tytułu. Napiję się kawy - zaśmiał się Kanada i przygniótł mnie sięgając do otwartej szafki po herbatnika.

- Ej - próbowałam go odeprzeć, ale zanim to zrobiłam, Kanada poszedł z ciastkiem w ręku do salonu.

- Później mi zademonstrujesz sztukę robienia herbaty, dobrze tato? - odrzekłam wyjmując z szafki na dole pięć kubków. Wsypałam do nich po łyżeczce kawy rozpuszczalnej i zalałam wrzątkiem.

- W porządku.

Zabrałam na tacę kubki z kawami i wzięłam paczkę herbatników. Poszłam do salonu.

- Ej! Oddawaj to! - zawołał Kanada goniąc [I/T/P], który trzymał w zębach herbatnika. Pies biegał w okół mebli wesoło merdając ogonkiem. Nagle [I/T/P] rozkruszył ciastko i je zjadł. - Oh! Tam masz karmę!

- Kanada, nie wygłupiaj się - powiedziałam zajmując miejsce obok USA. - Gratulacje - zwróciłam się do mężczyzny, który zabrał jeden kubek z tacy i zaczął na niego dmuchać. - Twoja paprotka nareżcie dożyła rekordowych pięciu dni i nadal się trzyma.

- Od dzieciństwa dążyłem do tego i dopiero po równo 20 latach mi się to udało. Czy jest że mną aż tak źle?

- Myślę, że tak - oznajmił Australia posyłając mu wyzywający uśmiech.

- Nieśmieszne, braciszku - odpowiedział USA podnosząc brew. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

Kanada zostawił wreszcie psa w spokoju i usiadł obok mnie, obejmując mnie ręką.

- Mamo, mamo, mamo! - zawołał ktoś z korytarza. Nagle mały chłopiec pojawił się w zasięgu mojego wzroku i skoczył na mnie, żeby mnie przytulić.

- Oh, [I/D], kochanie. Czy mógłbyś na mnie nie skakać? - powiedziałam, kiedy zsunał się między mnie a Kanadę.

- Bolą cię jelcie? - spytał patrząc na mnie dużymi, zielonymi oczami. - Oj, nie chciałem, przepraszam.

- Nic się nie stało - pogłaskałam go po czuprynce. - I nie ma czegoś takiego jak jelcie. Za dużo Pokémonów się naoglądałeś.

- Idź się pobawić z dziećmi - Kanada wskazał synowi trzy małe główki wystające zza progu na korytarzu.

- Chciałem wam tylko pokazać mój rysunek - [I/D] wyjął z kieszeni pogniecioną kartkę i ją rozprostował. Rysunek przedstawiał mnie, Kanadę i [I/D] razem. W tle była tęcza.

- Wow - wzięłam rysunek w ręce. - Jakie piękne.

[I/D] uśmiechnął się entuzjastycznie i pobiegł do pozostałych, którzy zaczęli nagle krzyczeć i się ganiać.

- Oh, ja was nie rozumiem - powiedział do mnie Wielka Brytania sadowiąc się między Australię a Kanadę. - Dlaczego się nie wyprowadzicie do nas? Trzymając [I/D] w tamtym świecie, ograniczacie jego relacje z rówieśnikami.

Ja i Kanada spojrzeliśmy po sobie.

- Tato, wiesz, że nie wytrzymalibyśmy z USA pod jednym dachem - szepnął Kanada do ucha ojca, spoglądając z boku na rodzonego brata. USA wyprostował się.

- To pobudujcie się. Wasz dom ma słabe warunki. Ledwo was mieści.

- Oh, tato - wtrąciłam się. - Myślimy nad tym.

- Tylko, żebyście zdążyli zanim waszemu synowi całe życie przeleci przed oczami - Wielka Brytania siorbnął herbatę delektując się jej mocnym aromatem, który rozproszył się po całym salonie. - Zresztą, chciałbym częściej widzieć mojego ulubionego wnuczka - USA, Australia i Nowa Zelandia wytrzeszczyli oczy z urazem. Wielka Brytania zakrztusił się. - Ekhm, to znaczy, jednego z moich czterech ukochanych wnuczków. Oczywiście, kocham ich wszystkich równie mocno.

- Staramy się - odwróciłam wzrok. Kanada objął mnie i trochę mnie to pocieszyło. - Na razie cieszy się każdymi odwiedzinami.

Kanada sięgnął po swój kubek i podał mi mój. Spróbowałam ciepłego, brązowego napoju i od razu poczułam jak rozgrzewa mnie od środka.

- A wy - Wielka Brytania zwrócił się do Australii i Nowej Zelandii. Oboje mężczyżni zakrztusili się przestraszeni nagłym surowym tonem ojca. - Też moglibyście ruszyć dupy i wtrynić się do społeczeństwa. Dalej niż do nas to nie macie.

- Nie nasza wina, że nas wydelegowa... - zaczął Nowa Zelandia, ale Australia trzepnął go w tył głowy i młodszy brat oblał się kawą. - Oh, też cię kocham braciszku.

- Norfolk i Wyspy Owcze lubią swoje zadupie i ciężko by znieśli przeprowadzkę. Nie ma sensu się ruszać - Australia założył ręce za głowę i nogę na nogę. - Zresztą kto by nas chciał w centrum?

USA otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale go dźgnęłam w bok. I tak wszyscy dobrze wiedzieli co chciał powiedzieć.

- Dobrze jest nam na razie w starej chacie Kanady - odrzekłam obejmując dłońmi kubek. - Zawsze będziemy w kontakcie. Przecież chcemy jak najlepiej dla naszego syna. Mamy blisko do USA i... No, najważniejsze, że nasz syn nie narzeka.

- Nie narzeka, bo ma dopiero 4 lata, ale uwierz je mi, będzie - poprawił Wielka Brytania. - Ja wam tylko mówię, że lepiej by mu było tu.

- Proszę, zmieńmy temat - wtrącił się Kanada. - Chciałbym coś... ekhm, powiedzieć.

Wszyscy oprócz mnie i Wielkiej Brytanii wyglądali, jakby właśnie sobie przypomnieli o czymś ważnym. Nie rozumieliśmy o co im chodzi. Czy o czymś zapomniałam? O jakiejś rocznicy? Urodzinach? Święcie? Nie, przecież to oni nigdy nie lamiętaja takich rzeczy. Chyba, że ta rzecz jest naprawdę super mega ważna jak np. 4 lipca.

Kanada wstał, stanął na przeciwko mnie i klęknął. Wszyscy wpatrywali się w nas. Wstrzymałam oddech.

Oh, czy on...

- [T/I], chciałem cię o to zapytać już od sześciu lat. I... i pomyślałem, że to nareżcie ta chwila - zamilkł na chwilę, jakby zapomniał jakiejś kwestii, lub rozważał, czy na pewno dobrze robi. W końcu zamknął oczy, westchnął i otworzył je wyjmując z kieszeni czarne pudełeczko. Otworzył je i moim oczom okazał się złoty pierścionek. - [T/I], czy wyjdziesz za mnie?

Nastała cisza. Poczułam się niezręcznie, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Wszyscy się we mnie wpatrywali wyczekująco. Po chwili zebrałam się na pewną odpowiedź.

- Tak! - zawołałam i zakryłam z emocji usta rękoma. Kanada wstał raptownie i podniósł mnie podrzucając lekko. Wszyscy w salonie zaczęli wiwatować. Dzieci wyłoniły się z korytarza i wpatrywały się w dorosłych z zaskoczeniem.

- Co się stało?! - zawołał Portorico próbując przekrzyczeć hałas. [I/T/P] zaczął entuzjastycznie szczekać i skakać pod nogami Kanady.

- Tato! Dlaczego klaszczecie? - spytał Australię Norfolk. - I dlaczego wujek Kanada podrzuca ciocię [T/I]?

- Wujek się oświadczył - wytłumaczył głośno Australia przyciągając syna do siebie.

- A co to znaczy "oświadczył"?

W końcu Kanada postawił mnie na ziemię. Czułam się dziwnie, ale byłam szczęśliwa i podekscytowana.

- Dlaczego nic mi nie powiedzieliście? - zapytał Wielka Brytania.

- To miała być niespodzianka dla was obu - wyjaśnił Nowa Zelandia.

- Wy wszyscy wiedzieliście! - zaśmiałam się. - Jak wam się udało utrzymać to w tajemnicy?

- Bracia umieją się czasami zgrać, jeśli jest taka potrzeba - odpowiedział Kanada.

- Oh, Kanada...

_____

Rozdział z którego tak naprawdę nie wynika nic oprócz faktu, że Kanada się oświadczył, ale cóż. Nie miałam pomysłu. Generalnie to w tym rozdziale [T/I] miała opowiedzieć co się zmieniło itd, ale pomyślałam, że zrobię to w trakcie jakiejś sceny i w sumie żadnych konkretnych wyjaśnień nie było, więc tu wyjaśnię, ale to jest trochę bez sensu (najwyżej potem zmienię ten rozdział):

Kanada i T.I mają 4-letnoeho syna i mieszkają w chcake Kanady i do tej pory udawało im się utrzymać w tajemnicy przed ludźmi istnienie świata krajów (nie pytajcie jak). Kanada znowu powrócił do pilnowania światów. T.I zaczęła mówić na WB "tato" oraz każdy z braci ma syna z wyjątkiem NZ, który ma córkę. Nie pytajcie z kim oni mają te dzieci bo tak szczerze to nie wiem. Tak jak ZSRR też nwm skąd ma tyle bachorów. Ale wracając, nie wiem jak oni się mieszczą w tej chacie, może się przeprowadza, ale do tej pory im się nie chciało.

Także ten rozdział pewnie i tak dostanie korektę. Nie miałam pomysłu na sytuację. Miały się tu pojawić pozostałe postacie jak np. Kazachstan czy Białoruś, albo Polska, ale to już się zobaczy co wyjdzie.

Ogólnie to wszyscy się pogodzili i żyja długo i szczęsliwie i do tej pory emu nie opanowały świata krajów, więc szacun. Może zrobię nawet głupia książkę co by się stało, jakby jednak emu wbiły się do świata CH co P tym sądzicie

A więc dotarliśmy do zakończenia tej oto książki Kanada z Reader

Zapraszam do czytania pozostałych gówienek mojego autorstwa, jeśli wgl będę coś rozwijać i co najważniejsze - kończyć.

A więc to tyle ode mnie, bayo

1553 słowa :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro