Ucieczka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Była północ. Nowa Zelandia i Australia już dawno zamknęli się w swoich pokojach. Wyszłam z mojej sypialni. Było to nieduże pomieszczenie z jednym oknem i łóżkiem. Australia powiedział, że mogę go zająć, bo jest pusty. 

Zeszłam na dół po schodach starając się nie robić zbytniego hałasu. Jeśli ich obudzę, dupa będzie. Nie wypuścili by mnie na pewną śmierć. 

Ale kto powiedział, że muszę umrzeć? Ryzyko to moje drugie imię. Wiele razy trafiałam w niezłe tarapaty i wychodziłam z nich cało. Na przykład dwa razy ZSRR miał okazję mnie zabić. Nie mówiąc o tym jakie mialam szczęscie, że Kanada nie trafił mnie siekiera przy naszym pierwszym spotkaniu. 

On wcale taki nie jest. W głębi duszy jest czuły i dobry. Ja to wiem. I USA, Australia, Nowa Z Zelandia, Meksyk... Oni wszyscy wiedzą. Ale nie odczuli tego na sobie. Dopiero ja otworzyłam w nim to, co kotłowało się w nim odkąd opuścił dom rodzinny i musiał pilnować świata ludzi. 

Wzięłam plecak i pistolet, którego wcześniej schowałam pod kanapę. Wyszłam na zewnątrz. Zajrzałam przez okno do Nowej Zelandii. Leżał pod kołdrą i światło miał zgaszone. Pokój Australii, tak jak mój, znajdował się na pierwszym piętrze. Nie chciałam już do niego zaglądać. Po pierwsze, musiałabym wchodzić znowu po śmietniku. Po drugie, to niegrzeczne tak kogoś podglądać. Po trzecie, dlaczego miałabym to robić? To nie ma sensu. 

Poszłam w las. Zapamiętałam, gdzie spotkałam Szwajcarię i Ukrainę oraz gdzie poszedł USA, więc ja także ruszyłam w tamtą stronę - w stronę Europy. Czyli na wschód. Meksyk mieszka na południu, a Nowa Zelandia z Australią - na południowym-zachodzie. 

Wszystko było jasne. Tam jest Kanada. I to ja mam go chronić. 

Biegłam przez las tak szybko jak tylko umiałam. Kiedy się zmęczyłam kucnęłam przy najbliższym drzewie i napiłam się wody, którą zabralam do plecaka. 

Za późno się poddać, ale... Może sama nie dam rady? Może powinnam jednak kogoś poprosić o pomoc?

Nie, nie mogę. Przyrodnie  rodzeństwo Kanady by mi zabroniło. Oni wiedzą, że mu na mnie zależy. Czy jest ktoś inny? Nie z Europy? I nie Meksyk?

Cóż. Na tyle głupia, żeby prosić o pomoc ZSRR lub Rosję, nie jestem. A może Grenlandia? Czy nie mieszka gdzieś w pobliżu? Na północny-wschód. Czyli w przeciwną stronę niż Australia. Hm. 

Wyjęłam kompas i poszłam na północny-wschód. 

Ale ja go nawet nie znam. Może też jest zabójcą? A jeśli mi nie pomoże?

Może powinnam jednak zabrać ze sobą Oceanię. 

Nie, nie mogę ich narażać. Nowa Zelandia to jeszcze młody chłopak. 

W końcu zdecydowałam poprosić o pomoc Grenlandię. Nie wiem czego się po nim spodziewać. On może być nawet dziewczyną. Kanada słowem mi nie wspominał o nim (lub niej). Może pora się poznać?

Robiło się co raz zimniej, kiedy oddalałam się od prowincji USA. Ujrzałam niedaleko śnieg. Na szczęscie miałam na sobie ubranie w którym spotkałam Kanadę - zimowa kurtka, szalik i czapka. 

Nagle przed sobą ujrzałam dom. W innuickim stylu, co pewnie znaczyło, że to tutaj. W końcu Grenlandię zamieszkują innuici. 

Zapukałam do drewnianych drzwi. 

Przez chwilę nikt ich nie otworzył, więc chciałam zajrzeć do okna. Podeszłam do zaszronionej szyby i otarłam ją ręką. 

Prawie dostałam zawału. 

Jakiś męzczyzna stał za oknem i patrzyła się prosto na mnie lodowatym wzrokiem. 

Pomachałam mu niepewnie. 

No otwórz drzwi, brukaru, nie bądź taki. Chcę tylko cię o coś zapytać.

Grenlandia wstał i odszedł. Próbowałam dostrzec gdzie, ale w środku było za ciemno. 

Nastała dziwna cisza.

- No proszę, proszę - odezwał się za mną. 

Podskoczyłam wystraszona. 

Jego dziwny, suchy, zachrypiały, ale ładny i klarowny głos przyprawiał mnie o dreszcze. 

- Grenlandia, tak?

Mężczyzna zmrużył oczy. 

- Czego chcesz i skąd się tu wzięłaś. Gadaj. Przemknęłaś przez tunel, zgadza się? Nie powinien zabić cię taki czerwony z czapką futrzaną i liściem na mordzie?

- Mówisz o Kanadzie. Nie. Chciałam cię poprosić o pomoc. 

Grenlandia prychnął.

Ja nie mogę. Kraje to chamy do potęgi. 

- Spadaj, dziewczynko. 

- Kanada poszedł pomóc rodzonemu bratu. W Europie zapewne panuje chaos przez...

- Jakich on ma innych braci? Lub siostry? Yh, dziewczyny są obrzydliwe.

On mnie nie obraża, prawda? Zaraz go zdzielę. Może to nie był dobry pomysł...

- Czyli chcesz tylko się dostać do Europy, tak? Skąd mam pewność, że nie jesteś oszustką?

Zamilkłam z niedowierzania. Czy on mnie oskarża o oszustwo? W sumie co mu się dziwić?

- Nie jestem oszustką. Kanada mnie wysłał.

- Dowody? 

- Spytaj się Kanady. On ci wszystko powie...

- Czyli chcesz się dostać do Europy?

Zaskoczyło mnie takie nagle pytanie. Czy mi uwierzył?

- Tak. 

- Mam znajomego niedaleko. Może ci pomóc. 

- Serio? Dzięki. Nawet nie wiesz jak mi pomagasz. Kanada na pewno...

- Nadal nie ufam ludziom. Nie mam żadnego dowodu, że masz rację. Jeśli Kanada nie potwierdzi zgody na podróż, osobiście cię znajdę i zabiję. 

______ 

Uh. No i mamy kolejna postać - Grenlandię. Na początku nie miałam go dawać, ale pomyślałam, że szkoda byłoby go pominąć. 

Czy wam też Grenlandia nie przypomina lodoskrzydłego? Wredny, poważny, cichy.

Rozdział dosyć długi jak na tą ksiazkę bo jest teraz ok. 820 słów. 

Mam nadzieję, że się podoba

Papatki<333

~Spirit Silver

Pamiętaj o ⭐ moja gałązeczko

⬇️       Xd nwm czemu                            gałązeczko, ale ok

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro