Wrócił i jest

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szliśmy powoli przez las do domu USA. To było dziwne uczucie trzymać Kanadę za rękę. W końcu jestem tylko człowiekiem, a on krajem. Miałam pewne wątpliwości. Jednak byłam szczęśliwa.
Ustaliliśmy, że jak ktoś nas zobaczy to Kanada powie, że mnie pilnuje, żebym nie uciekła. Oboje dobrze wiemy, że i tak nie chcę uciekać. Chcę z nim zostać. W świecie ludzi jestem samotna i nierozumiana. Tutaj mogę być sobą. Tu jest moje miejsce.

- Czy rodzice nie będą się o mnie martwić?

- Zależy ci na nich?

Zamilkłam w zamyśle.

- Kocham ich. Ale czasami mam ich dość. Rzadko ich widuję. Ignorują mnie. Co się stanie jak zauważą mój brak?

Kanada nie odpowiedział. Oparłam się o jego pierś a on wzdrygnał się.

- Przepraszam. Odkąd opuściłem dom rodzinny, nie czułem troski, ani miłości. Z resztą ojciec zawsze faworyzował USA. Przynajmniej nie byłem kolonia karną jak Australia... Muszę się przyzwyczaić.

- Rozumiem. Nie szkodzi.

Dalej szliśmy w ciszy.

Spojrzałam w górę. Słońce prze pięknie wypełniało promieniami ubytki w baldachimie sosen. Ptaki śpiewały równiez pięknie. Runo święciło na rudo, a paprocie wystawały spod trzonów drzew, które pięły się wysoko.

Nagle oboje ujrzeliśmy, że ktoś do nas idzie. Postać przyspieszyła, kiedy nas ujrzała.

Meksyk.

- Kanada! O, witaj [T/I] - Meksyk zauważyl mnie a potem zwrócił się do Kanady. - Kanada, mam złą wiadomość - Meksyk wziął wdech. - III Rzesza wrócił.

- Wiem, ale... Jak to? Na serio wrócił? Chodzi ci o to, że jest na wolności?

- Coś więcej. USA prosił, żebym ci powiedział. On ledwo sobie z nim radzi. Kanada, on potrzebuje pomocy!

Kanada zamarł.

- Ten faszysta WRÓCIŁ?! I JEST? - Kanada spojrzał na mnie. - Wracasz do domu.

- Nie...

- WRACASZ!

Zamilkłam. Łza uroniła mi się w oku.

- Ale... Kanada. Ja nie mogę...

- Wrócę, obiecuję - Kanada zrobił krok, ale go zatrzymałam.

- Czemu nie mogę ci pomóc?!

- Jeden człowiek nic nie może zrobić.

- A Hitler? Stalin? Chopin? Magellan?

- Jesteś zwykłą dziewczyną, która weszła do lasu.

Już nic nie mówiłam. To zabolało.

Kanada klęknął przedemną i przytulił mnie.

- To dla twojego dobra - uśmiechnął się. - Nie ma się co kleić. Możesz zrobić z Nową Zelandią kolację.

- Dla naszej trójki?

- Dla naszej piątki. Może nawet szóstki - Kanada spojrzał na Meksyk. Ten wyglądał na zniecierpliwionego.

Spojrzałam na ranę Kanady. Musnięte biodro. Na szczęscie pod koszula niczego nie widać.

- Co będzie z ZSRR?

- Strzeliłem go w dupe. Nie wstanie od razu.

- Jesteś okrutny - zaśmiałam się.

Kanada uśmiechnal się i poszedł z Meksykiem w las.

Zostałam sama.

Szłam dalej w ta samą stronę w którą szłam z Kanadą. Po chwili byłam w domu.

Kiedy weszłam do budynku Nowa Zelandia uscisnął mnie mocno.

- Dobrze, że jesteś. Myślałem, że coś ci się stało - chłopak spojrzał za mnie. - Gdzie Kanada?

Spojrzałam na swoje ręce.

- Poszedł. Wróci jutro.

16-latek przekręcil głowę a potem wzruszył ramionami i zabrał mnie do salonu.

- Przyniosłem trochę jedzenia - powiedział Australia stawiając na stole butelkę coli.

- Oboje przynieśliśmy - sprostował Nowa Zelandia siadając z rozpędu na kanapę.

- Uważaj, debilu, bo rozlejesz - Australia zepchnął brata z kanapy i usiadł na jego miejscu.

Chwilę się mocowali śmiejac się głośno.

Zajęłam miejsce z dala od nich, żeby nie dostać przypadkiem w morde.

A co jeśli Kanada nie wróci? Co jeśli powiedział tak, żebym się nie martwiła, chociaż sam dobrze wie, że może się to źle skonczyć?

Może naprawdę potrzebuje mojej pomocy? Mam wpływy na kraje. Mogę je ranić. To pewnie znaczy, że one mnie też. Jednak... Co to dla świata jak zginie jedna mała osoba sposród kilku miliardów?
Jestem ważna. Dla Kanady. Ale ludzie ważni też giną. Muszę mu pomóc. Ucieknę dzisiaj w nocy.

______________

T.I znowu pakuje się w tarapaty. To jest jej ulubione zajęcie. Ratowanie Kanady co zwykle kończy się tym, że to ją trzeba ratować.

Ale co? W końcu będzie USA i Europa, prawda? Nie cieszycie się? No i III Rzesza i POLSKA!!!

(Chociaż Ukraina i Szwajcaria już byli xd nwm dlaczego)

Będzie jeszcze kilka rozdziałów. Max 10. Zbliżam się do końca książki :3 mam nadzieję, że nie będzie wam przykro. W końcu 20 rozdzialów to też dużo.

I chciałam wam serdecznie podziękować za 150 głosów pod tą książką <333 kocham was

660 słów~~~

Pamiętaj o gwiazdeczce
⬇️⭐🎷🐧

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro