2. "Pustka"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy widzę swoje odbicie w lustrze mam ochotę w nie uderzyć.

Kiedy tylko jakiś siniak się zagoi, zaraz w jego miejsce powstaje nowy.

Nienawidzę ludzi.

Nienawidzę bólu.

W sumie to to samo.

***

Czasami zastanawia mnie jakim cudem nikt w szkole nie reaguje na moją ledwo sięgającą połowy frekwencję. Zawsze kiedy kogoś innego nie ma w szkole, gdy tylko wróci wszyscy pytają się co się stało, czy był chory i jak mogą mu pomóc. Ludzie to dziwne stworzenia.

Opuszczam lekcje, bo nie mogę wstać z łóżka. Ból nie pozwala stanąć na nogach. Mama wstaje wcześniej. Boję się kontaktu wzrokowego z nią, trzeźwą. Już wiem, że jestem pustką, nie musi mi tego znów przypominać.

Odsypiam nieprzespaną noc na lekcji. Nauczyciele się do tego przyzwyczaili. Nie reagują.

Rówieśnicy odsuwają się ode mnie na korytarzu. Wszyscy uważają to za normalne. Nie reagują.

Nie boli, już dawno przestało.

Ze snu wybudza mnie dźwięk przesuwanej ławki. Niechętnie odwracam głowę, by dowiedzieć się, czy to coś ważnego.

- Cześć, Kokoro. - Uśmiecha się do mnie różowowłosy pączek. - Jak leci?

- W porządku. - Dawno nikt o to nie pytał.

- Przysuwam się bliżej, żeby siedzieć bliżej Afuro. - Wskazuje lekko dłonią na wymienionego chłopaka. - I żeby móc gadać z moją przyjaciółką. - Uśmiecha się promiennie.

- Nie bardzo rozumiem. - Odparłam.

- No jesteśmy przyjaciółkami, prawda?

- Widzę cię pierwszy raz na oczy. - Westchnęłam.

- Jak to? Przecież wczoraj mi uratowałaś życie! Jestem Kitsune, wczoraj w rzece się topiłam! - Powiedziała nieco za głośno zwracając uwagę nauczyciela.

Odszukałam odmęty pamięci w poszukiwaniu wydarzeń z wczorajszego dnia. Mam krótką pamięć, bo wszystko przykrywają sny, myśli, ból i koty, którym muszę kupić jedzenie wracając ze szkoły.

- A, faktycznie coś było. - Stwierdziłam niechętna do zaczynania nowej znajomości. - Nie sądzisz, że to za duże słowa, by nazywać tę znajomość przyjaźnią?

- Hmpf! - Splątuje ręce na piersi nadymając policzki. - Okej, więc jesteśmy koleżankami. Ale zrobię wszystko, byś została moją przyjaciółką!

Przewróciłam oczami i bez słowa wróciłam do odsypiania nieprzespanej nocy. Naprawdę nie jestem zainteresowana znajomością z jakimkolwiek człowiekiem. Gdybym mogła, nawet nie chciałabym widywać ludzi na co dzień.

I można mówić, że jestem hipokrytką, ponieważ tak bardzo nienawidzę ludzi, a sama jestem człowiekiem i moje towarzystwo mi nie przeszkadza. Jednak sama siebie też nienawidzę. Nie wiem dlaczego. Po prostu nienawidzę.

Lekcje się kończą, uczniowie wracają do domów. Zamieniłam jeszcze kilka zdań z tą dziewczyną, jednak nadal nie mam ochoty z nią rozmawiać, a co dopiero się przyjaźnić. Mimo wszystko jest człowiekiem.

Nie mam ochoty dziś wracać do domu. Chcę odpoczynku od bólu, dlatego też po nakarmieniu kociaków biorę część moich oszczędności i wybieram się na stację kolejową. Wiem, że moja mama pracuje w naszym mieście, ponieważ nigdy w żadnym innym jej nie spotkałam. A jestem w stanie wyczuć jej obecność z dalekiej odległości.

Patrzę jaki pociąg przyjedzie za niedługi czas, kupuję bilet, wsiadam i jadę. Mija godzina, dojeżdżam do jakiegoś większego miasta, więc wysiadam. Poznaję tę stację, kiedyś już tutaj byłam.

Wychodzę przed budynek dworca i kieruję się gdzieś daleko od centrum. Powoli zaczyna się ściemniać, a pogoda psuć. Mimo ciemności widzę chmury, zbierające się na niebie. Po chwili słychać grzmoty, jednak nie przeszkadza mi to.

Nigdy nie chciałam popełniać samobójstwa. Nie było aż tak źle. Jednak nie zmienia to faktu, że często spacerowałam po lasach w czasie burzy, wspinałam się na wysokie drzewa, z których ciężko było zejść, spędzałam noce na dworze, w chłodzie, wchodziłam na dachy budynków, gdzie stawałam na krawędzi czekając aż ktoś mnie popchnie.

Podziwiam samobójców. Są okropnymi tchórzami, jednak na tyle odważnymi, by targnąć się na swoje życie. Łykają tabletki i umierają w męczarniach, skaczą pod pociągi, mimo niewielkich szans na śmierć, wieszają się nie przejmując się bólem, rozcinają sobie żyły, mimo członków rodziny za drzwiami.

Zakładam kaptur na głowę i chodzę przez las. Może i ktoś inny, by się bał jakiegoś mordercy, bądź innych psycholi z piłą mechaniczną. Jednak osoby chcące skrzywdzić innego człowieka najpierw myślą o swoim bezpieczeństwie, a las i burza to nie jest bezpiecznie połączenie.

Siadam pod drzewem i obserwuję krople wody spływające z mojego kaptura. Słucham szumu deszczu, odliczam czas pomiędzy grzmotem i piorunem. Ktoś nazwałby to wszystko po prostu naturą, jednak dla mnie jest to muzyka.

Od dziecka kochałam muzykę. Brałam udziały w jakichś konkursach na śpiewanie piosenek dla dzieci, gdy byłam starsza znajdywałam motywację i inspirację w muzyce. Jednak odkąd zostałam od niej odcięta musiałam znaleźć ją gdzieś indziej.

Nie lubię muzyki wytwarzanej przez miasta. Gdzie muzyka lecąca z jakiegoś baru łączy się z klaksonami na ulicy, głosami ludzi i reklamami wyświetlanymi na wielkich ekranach. Być może znajdą się jej zwolennicy, jednak na pewno nie jestem to ja.

Zamykam oczy i lekko przysypiam. Ogarnia mnie spokój, poczucie bezpieczeństwa i czas przestaje płynąć. Wtapiam się w leśny krajobraz, staję się jego częścią, pustką, której nikt nie zauważa.

Chociaż dla mnie czas przestaje płynąć, w rzeczywistości zdaje się on przyspieszać i godzina jest dla mnie jak minuta. Kiedy jestem sama ze sobą, słucham muzyki, nie boję się niczego wokół mnie, rany przestają boleć, jestem spokojna i szczęśliwa.

Otwieram oczy i widzę jak słońce powoli wyłania się zza horyzontu. Ptaki zaczynają ćwierkać, wiewiórki wychodzą ze swoich gniazdek, wszystko powoli się rozświetla. Niechętnie wstaję i wracam na stację. Deszcz przestał padać już jakiś czas temu, więc zdążyłam wyschnąć. Jednak mój mundurek swoją czystością nie zadowalał.

Mimo to jednak wsiadłam do pociągu i wróciłam do domu. Delikatnie uchyliłam drzwi sprawdzając, czy mama śpi w salonie. Tak też się okazało, więc po cichu weszłam do domu i zdjęłam buty. Udałam się na górę, gdzie wrzuciłam mundurek do wody z płynem do tkanin.

Wyprałam ubranie i powiesiłam je na kaloryferze. Najwidoczniej mama nadal płaci rachunki, ponieważ nikt nie odciął nam gazu, wody i prądu. Mam jeszcze dwie godziny do wyjścia z domu, dlatego też udałam się do swojego łóżka, by dospać jeszcze troszkę.

***

- Robisz coś dzisiaj po szkole? - Spytała różowowłosa w trakcie lekcji. Przez przespanie dzisiejszej nocy nie jestem w stanie zasnąć na lekcjach, więc staram się coś notować.

- Tak. - Zawsze tak odpowiadam, chociaż nigdy nie mam żadnych planów. Gdybym powiedziała, że nic nie robię, tylko po prostu nie chcę się z nią spotkać zaczęłaby całą gadkę, jak to fajnie by było wyjść gdzieś razem na lody.

- A co takiego? - Kontynuowała dla mnie zakończoną rozmowę.

- Coś ważnego. - Odparłam szorstko mając nadzieję, że w końcu się ode mnie odczepi.

-Oh, okej. - Westchnęła smutno wracając wzrokiem na tablicę.

Nigdy nie wiem, czy to źle, że nie rusza mnie smutek ludzi, którzy raz w roku chcą się ze mną spotkać po szkole. Czasami nawet dostawałam karteczki do szafki, w których grożono mi, że jeżeli nie zjawię się danego dnia o danej godzinie w danym miejscu to coś mi się stanie. Nigdy nie przychodziłam i nigdy nic mi się nie stało. Tacy są już ludzie.

- Co masz z matematyki? - Znów usłyszałam z ławki obok głos różowowłosej.

- Chyba cztery. - Odparłam.

- Ja mam tylko trzy, a tyle się uczę! - Powiedziała nadymając policzki. - Z czego ci idzie najgorzej?

- Ze wszystkiego innego. - Westchnęłam po chwili myślenia. Jakoś nie bardzo interesowały mnie dobre oceny, a egzaminy jakoś zawsze potrafiłam zaliczyć.

- To co powiesz na to. Będę pomagać ci we wszystkim innym na sprawdzianach i kartkówkach, a w zamian za to ty zostaniesz moją przyjaciółką i pomożesz mi zrobić projekt na matematykę, ponieważ nie mogłam znaleźć żadnej pary.

Gdy już chciałam odmówić zdałam sobie sprawę, że koniec semestru za rogiem, a z niektórych przedmiotów mam same jedynki, a nie uśmiecha mi się powtarzać rok. Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw stwierdziłam w końcu:

- Niech ci będzie. - Mruknęłam niechętnie. - Ale robimy ten projekt u ciebie.

- Dziękuję! - Krzyknęła na całą klasę wstając z miejsca, przez co wzrok wszystkich został skierowany w jej stronę. W tym wzrok nauczyciela. Momentalnie spłonęła rumieńcem i wróciła na swoje miejsce. - Przepraszam - Pisnęła cichutko chowając czerwoną twarz w dłoniach.

Nie chciałam mieć przyjaciółki, ani też nie chciałam robić projektu z matematyki, jednak jeszcze bardziej nie chciałam spędzać godzin na uczeniu się i zaliczaniu przedmiotów. Może po tygodniu przyjaciółkowania odpuści to sobie? Mam taką nadzieję.

O ile się nie mylę nie była ona zbyt lubiana w klasie ze względu na swoją nachalność, ludzi odpychała również jej nadwaga i rzucający się w oczy kolor włosów. Mnie natomiast odpychało od niej po prostu to, że była człowiekiem. Jednak ze względu na to, że nie wyglądała na osobę pijącą, bądź też palącą miała u mnie minimalny szacunek który pozwalał mi na zamienienie z nią kilku zdań raz na jakiś czas.

Jednak czasami brzydził fakt jak cały dzień świdrowała wzrokiem długowłosego blondyna z naszej klasy. Też był jakimś smutnym chłopcem piszącym wiersze, a Kitsune przez cały szkolny dzień i nawet po szkole, gdy trwały zajęcia klubowe łaziła za nim i śliniła się na jego widok. Czasami nawet gdy wstawała z krzesła było widać, że... Nie tylko jej ślinianki wytwarzały płyn na widok tego chłopaka. Obrzydlistwo.

Jednak nigdy nie miałam nic do morderców, nie miałam nic do kanibali, nie przeszkadzała mi również odmienna orientacja, mniejszy, lub większy majątek, jedyne, co mnie odrzucało to bycie człowiekiem, a co podwójnie mnie odrzucało to człowiek palący papierosy i pijący alkohol.

Umówiłyśmy się na jutro na pisanie projektu. Liczę, że skończymy to za moją pierwszą i ostatnią wizytą u niej. Chociaż słyszałam, że jest z dość zamożnej rodziny, nie chciałam tam spędzać wiele czasu. No chyba, że ma jakieś zwierzątko, może to nakłoni mnie do zostania dłużej.

***

W liceum wiele ludzi boi się przyszłości. Boi się tego, że będą musieli znaleźć pracę, zacząć zarabiać, wyprowadzić się od rodziców i być samodzielnymi. Dla mnie jednak przyszłość jest czymś, czego jednocześnie się okropnie boję, a czego jednocześnie bardzo pragnę.

Normalny człowiek zawsze może liczyć na wsparcie rodziców, rodzeństwa, czy nawet przyjaciół. Dlatego nawet, kiedy stracą swój dach nad głową wiedzą, że będą mogli gdzieś przenocować, coś zjeść, zaznać ciepła i bezpieczeństwa.

Ja natomiast nie mam przyjaciół, nie mam rodzeństwa, moim jedynym członkiem rodziny jest matka, która gdy tylko skończę szkołę wyrzuci mnie z domu i karze zarabiać sama na siebie, a nie żyć z jej wypłaty. Dlatego też, jeśli w przyszłości coś pójdzie nie po mojej myśli, będę musiała spędzić kilka nocy na dworze.

Z drugiej strony jednak pragnę zaznać wolności, spokoju od bólu, niezależności. Chciałabym móc sama decydować o sobie i o tym, czy chcę widzieć ludzi, czy też nie. Chcę zamieszkać gdzieś z dala od miasta w niewielkim domu, zaadoptować kotka, pracować internetowo nie widując się z ludźmi i zaznać prawdziwego szczęścia.

Już sama dobrze wiem, że mogę liczyć tylko na siebie i zawsze już będę musiała i mogła liczyć tylko na siebie. Że nikt nigdy nie wyciągnie do mnie ręki i nie zapyta czy wszystko w porządku, tylko ja sama będę musiała ratować samą siebie.

Jednak nie lubię pomocy od innych ludzi. Nigdy nie czułam, by to było szczere, robione z własnej woli i dlatego, bo tak podpowiadało im serce. Zawsze było to po to, by przypodobać się komuś innemu, by to dobrze wyglądało, by podbić sobie reputację. Nigdy nie zaznałam bezinteresownej pomocy.

Sama też nie pomagam nikomu w niczym, więc nie powinnam oczekiwać pomocy. Nie zamierzam zacząć pomagać w czymś innym ludziom, więc też nie czekam aż ktoś bezinteresownie mi w czymś pomoże.

Jedyne komu lubię pomagać to zwierzęta, dlatego właśnie dokarmiam koty. I nie oczekuję od nich niczego wielkiego, jedynie bardzo mi miło kiedy dają się pogłaskać albo mruczą jak mnie widzą. Ludzie zapewne wzięliby jak najwięcej i uciekli nie dając od siebie nic.

Licznik słów: 1929

Data napisania: 20.01.2020r

No i fajnie no i super. To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro