22. "Uśmiech"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie chcę jej znać. 

Nie chce mieć z nią kontaktu.

Nie chcę jej widzieć.

Nie chcę przebywać obok niej.

Chcę się od niej odciąć.

***

Po powrocie z obozu wakacje rozpoczęły się na dobre. Za oknem non stop można było usłyszeć drące mordę dzieci, które nie dają otworzyć okna w pokoju. Co ja robiłam przez całe poprzednie wakacje, kiedy cała zabawa jeszcze trwała? Z tego co pamiętam, to potrafiłam zawinąć się z domu na cały tydzień, lub dwa i nikt nie miał pretensji. W sumie miło to wspominam. Lepsze było spanie na ławce gdzieś na dworcu, niżeli męczenie się w domu z własną matką. Do tej pory mnie zastanawia, dlaczego nikt nigdy nie zwrócił na to uwagi. No cóż. 

Wyciągnęłam się z łóżka około godziny jedenastej. Ciekawe czy istnieją nastolatkowie wstający w wakacje o wczesnych godzinach. Umyłam ząbki, zjadłam śniadanko i miałam w zamiarze zacząć czytać jakąś książkę, kiedy zadzwonił mój telefon. Kitsune. Długo biłam się z myślami czy od niej odebrać. Domyślałam się, że prawdopodobnie chce mnie wyciągnąć dzisiaj z domu. Jednak na wspomnienie o tym, co wydarzyło się na obozie... Odrzuciłam połączenie. Dzwoniła jeszcze kilka razy, jednak za każdym razem odrzucałam połączenie. Kiedy po raz szósty widziałam wyświetlające się połączenie z napisem "Kitsune" i już sięgałam po telefon, żeby odrzucić połączenie - samo się wyłączyło wyjątkowo szybko. Najwidoczniej już sama odpuściła. 

***

Pod wieczór zebrałam się w sobie, żeby w końcu wyjść z domu. Niebo kolorowało się na mnóstwo odcieni pomarańczu i czerwieni, co tylko zachęcało do spaceru. Miło było znów przejść się jak za dawnych czasów ze słuchawkami w uszach stawiając swoje kroki w rytm muzyki. 

Nie wiedząc w jaką stronę się udać postanowiłam przejść się niedaleko mojego starego domu w celu odwiedzenia kotków. Dawno u nich nie byłam, ciekawe czy ktoś inny dawał im jeść przez ten czas. 

Przez to wszystko czułam się, jakbym była pomiędzy tym, kim byłam przez ostatnie dwa lata, a tym, kim byłam przez ostatni miesiąc, lub dwa. Odczuwam niesamowitą odrazę do pewnej osoby, unikam jej jak tylko się da, ale jednocześnie miło wraca mi się do domu ze świadomością, że zaznam tam domowego ciepła. I w sumie... Miło jest w takim stanie. Jednak nadal boli to, że Kitsune zapomniała o moich uczuciach i zrobiła to, co zrobiła. Pomimo mojego wielkiego zaufania do niej. 

Po drodze zawitałam do sklepu, w którym zawsze kupowałam karmę dla kociaków. Zawsze była tam ta sama kasjerka, a dzisiaj wyglądała na bardzo szczęśliwą, że mnie znów widzi. Czyżby wiedziała o tym, co się stało? Nie słyszałam, żeby telewizja czy gazety o tym mówiły. W sumie nie było zbytnio o czym, jednak z jakiego innego źródła mogłaby się dowiedzieć?

Z tego co widzę wróciła również moja podejrzliwość z dawnych lat. Zabawne. 

Zapłaciłam i poszłam w stronę skrzyneczki z posłaniami dla kotków w środku. Wrzuciłam karmę do miski, która stała obok i zaraz po tym ze środka wyszedł czarny kotek z białą łatką na pyszczku i głodny rzucił się na jedzenie. Uśmiechnęłam się na jego widok i pogłaskałam go po mięciutkim grzbiecie. 

Podniosłam się do pionu i z ciekawości poszłam na koniec ulicy, gdzie stał nasz stary dom. Chociaż bałam się tego miejsca jak żadnego innego moje nogi same zadecydowały, aby rzucić okiem na ten budynek. Nie wiem czy moja mama nadal się tam znajduje. Nawet jeśli to na pewno ma jakiś zakaz zbliżania się do mnie, lub coś w tym stylu, więc nie powinna zrobić mi krzywdy. Prawdopodobnie...

Po przejściu kilkunastu metrów moim oczom ukazał się ten sam budynek, w tym samym stanie co zawsze, z jedną małą różnicą. Wielkim, żółtym napisem "Na sprzedaż" wraz z numerem telefonu wiszącym na płocie. No tak...

Nie wiem czy mama jest teraz w więzieniu, czy w psychiatryku, czy może na wolności. Nie wiem czy ma zakaz zbliżania się do mnie, lub kiedy wyjdzie na wolność. Nie wiem gdzie może mieszkać, przebywać, pracować. Nie wiem czy nawet żyje. Nie wiem o niej nic. Nie wiem czy babcia wie coś o niej. Nawet jeśli wie, najprawdopodobniej nie może mi powiedzieć. I chyba to dobrze. Bałabym się jakiejkolwiek wiedzy o niej.

Kokoro...

Z zamyśleń wyrwał mnie ten charakterystyczny, bardzo dobrze znajomy mi, kobiecy głos. Poczułam jak dreszcz przechodzi mnie po karku. Serce momentalnie przyspieszyło, a oddech stał się niemiarowy. To się znowu dzieje. 

Chodź do domu, Kokoro...

Zobaczyłam, jak drzwi się otwierają a w nich stoi ona. W tym stanie, w jakim była przed rozpoczęciem się całego tego koszmaru. Wyglądał normalnie. I przypominała mi o tych wszystkich latach, za którymi tak bardzo tęskniłam...

Czekam na ciebie...

Uśmiechnęła się. Nie szyderczo, ani nie zwycięsko. Zwykłym, matczynym uśmiechem. Tym, którego nie widziałam ładnych kilka lat. Tym, którym nie obdarzyła mnie ani razu, odkąd zaczęła pić. Tym, za którym tak tęskniłam...

- Nie, ja nie chcę... - Powiedziałam nie kontrolując własnych słów. Do oczu cisnęły mi się łzy, a ona tylko patrzyła wciąż z tym samym wyrazem twarzy. Ciągle uśmiechając się tym szczerym, matczynym uśmiechem. 

Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Nogi zaczęły robić się jak z waty i oszołomiona powoli zaczęłam stawiać kroki w tył. Jakby chcąc uciec od tego, co właśnie się działo. Chcąc uciec od własnej przeszłości. Od tego, co się wydarzyło. Odciąć się od tego, zapomnieć i nigdy sobie nie przypominać. Sprawić, aby nigdy to się nie wydarzyło, a cała moja historia była zupełnie inna. 

Tak cofając się w końcu pół mojej stopy zostało na chodniku, a druga połowa zachybotała się na krawężniku. Nie minęła chwila, a poczułam, że tracę równowagę i zaraz spadnę na plecy na drogę. A kątem oka zauważyłam pędzące ze zdecydowanie za dużą jak na teren zabudowany prędkością auto. Było za mało czasu, żeby się cofnąć. Nie mogłam uniknąć potrącenia. Auto nie zdąży wyhamować. Nie ma na to szans. 

- Uważaj. - Usłyszałam kolejny znajomy mi głos, który wyrwał mnie z transu. Kitsune szybkim ruchem złapała mnie za ramiona i postawiła z powrotem na chodniku. A auto spokojnie przejechało dalej. Spojrzałam w miejsce, w którym przed chwilą stała uśmiechnięta mama, czekająca aż wrócę do domu. Już jej nie było, a drzwi były zamknięte. Przetarłam oczy, by upewnić się, że dobrze widzę. Po tym nadal jej nie było. Zniknęła. Bezpowrotnie? - Co robiłaś? Czemu prawie wpadłaś pod auto? - Pytała zmartwionym głosem i spojrzała w stronę, w którą wlepiałam swój wzrok. 

- Bo... - Ciągle byłam oszołomiona całym tym zdarzeniem. Pomachałam głową próbując się otrząsnąć, a ona zdjęła dłonie z moich ramion. - Widziałam ją. Ona tam była. Czekała na mnie. - Wydusiłam ciągle nie kontaktując. Patrzyła na zmianę na mnie i na miejsce, w którym stała mama. 

- Kto? - Spytała nie rozumiejąc o czym mówię. 

Odwróciłam wzrok z drzwi naszego starego domu i w końcu spojrzałam w jej stronę. Świdrowała mnie zmartwionym spojrzeniem. Jednak szybko ten widok przykryło mi wspomnienie tej jednej nocy i tego jednego wydarzenia. 

- Już nie ważne. - Odparłam pewnym głosem. Dlaczego tak późno otrząsnęłam się z kim rozmawiam i, że nie powinnam jej tego mówić? Ostatnio to skończyło się tym, że wyciągnęła mnie z tego bagna, chociaż bardzo tego nie chciałam.

- Właśnie, że ważne. Patrzysz się jak w obrazek w dom na sprzedaż, a w dodatku nagle lecisz na jezdnię pod pędzące auto. To nie jest normalne zachowanie. - Położyła mi dłoń na ramieniu jakby w akcie zmartwienia, jednak szybko ją z siebie zrzuciłam. Teraz oprócz zmartwienia w jej twarzy mogłam dostrzec determinację. 

- Nie twoja sprawa. - Odparłam, próbując od niej odejść. Ta jednak złapała mnie za nadgarstek i odwróciła z powrotem w moją stronę.

- Jak niby nie moja sprawa? A czyja? Jestem twoją przyjaciółką i chcę ci pomóc. Jak tylko mogę. - Mówiła zapewniając, że chce mi jedynie pomóc. Ciekawe, jakie ma w tym korzyści... - Od kilku dni się strasznie dziwnie zachowujesz. Nie odbierasz ode mnie telefonów, odsuwasz się ode mnie w pociągu, ignorujesz mnie, odcinasz się ode mnie. Co się stało? Obraziłaś się na mnie?

- Czyli nadal twój ukochany Afuro nie zdradził ci tego, co działo się na całej tej popijawie? Najebana Kitsune zapomniała o wszystkim, co zrobiła, hę? - Patrzyła na mnie pytającym wzrokiem nie odpowiadając ani słowem. Przewróciłam oczami i w końcu powiedziałam jej część tych zdarzeń. - Skoro podobno jesteś moją przyjaciółką, to dlaczego masz w dupie moje uczucia? Dobrze wiesz, jakie jest moje podejście do alkoholu, jak bardzo boję się pijanych ludzi i jaka jest moja przeszłość. Jesteś jedyną osobą, która wie o mnie praktycznie wszystko, jesteś osobą która wyciągnęła mnie z najgorszego bagna w moim życiu a mimo to i tak tamtej nocy najebałaś się w trzy dupy i ledwo kontaktując połączyłaś ze sobą nasze usta. - Powiedziałam praktycznie na jednym wdechu. 

Kitsune milczała. Jakby analizowała każde słowo, jakie wypłynęło przed momentem z moich ust. Patrzyła mi prosto w oczy i co chwilę nabierała powietrza, aby zacząć coś mówić, jednak ciągle gryzła się w język powstrzymując przed jakimkolwiek słowem. Uśmiechnęłam się smutno na myśl o tym, że najwidoczniej nie ma nic na swoją obronę i ze wszystkim, o czym myślałam trafiłam. Odwróciłam się od niej i już chciałam odejść, jednak kiedy tylko zrobiłam krok do przodu złapała mnie za materiał koszulki nie pozwalając odejść. 

- Wiem, że to będzie brzmiało jak głupie wytłumaczenie, wymyślone na poczekaniu, ale... Naprawdę tak było. - Mówiła drżącym głosem. Wręcz jakby miała się popłakać. - Ja nie chciałam pić. Poprosiłam Afuro, żeby poszedł po wodę i szklanki, ale ich nie znalazł, więc się śmiał, że będziemy udawać takich fajnych i pić wodę z kieliszków. Nie wiem kiedy on to zrobił i jak ale najwidoczniej wlał mi wódkę. Byłam pewna, że to zwykła woda, więc wspólnie to wypiliśmy. On najwidoczniej miał zwykłą wodę, lub cholernie silną głowę do alkoholu, bo prawie w ogóle się nie upił. Nakrzyczałam mocno na niego, gdy po wypiciu poczułam, że to nie była woda. Ale jednak okazało się, że mam niesamowicie słabą głowę i drugi kieliszek sama poprosiłam, by był wypełniony wódką... Reszta potoczyła się sama z każdym kolejnym kieliszkiem. - Nie patrzyła na mnie, a jedynie w ziemię opowiadając całą historię. Nie puszczała ani na moment mojej koszulki nie pozwalając mi odejść i pilnując, bym wysłuchała jej do końca. - Przepraszam... - Wydusiła na koniec a po jej policzkach spłynęło kilka łez rozbijających się na chodniku. - Byłam w niego tak cholernie zapatrzona, a on chciał tylko byś straciła do mnie zaufanie. Chciał mieć mnie tylko dla siebie i odciąć od wszystkich przyjaciół. Widział w tobie tylko konkurencję. - Zaczęła się cała trząść, kiedy kolejne łzy spływały po jej zaróżowionych policzkach lądując na chodniku. - Uwierz mi, proszę... - Wydusiła jeszcze drżącym głosem. 

Nie wiedziałam czy jej uwierzyć. Faktycznie nie wyglądało na to, by kłamała. Jeśli by kłamała, raczej nie zaczęłaby płakać. Ludzie wstydzą się płaczu. Powstrzymują płacz w miejscach publicznych i nie lubią, gdy ktoś widzi jak płacze. Może chciała wywołać u mnie współczucie? Ale nadal mogłabym rozpuścić jakieś plotki, o tym, że jest beksą. Mogłabym zrobić jej teraz zdjęcie i powysyłać do szkolnej elity, która rozesłałaby je dalej przyklejając jej łatkę słabej, płaczącej dziewczynki. Mogłabym zniszczyć jej całą reputację. Czy zwykły człowiek postawiłby się w takiej słabej sytuacji tylko dla wzbudzenia współczucia? 

Poczułam, jak puszcza moją koszulkę i pociąga smutno nosem. Podniosła głowę i spojrzała w moją stronę.

- Nie wierzysz mi, prawda? - Uśmiechnęła się smutno ocierając oczy. - Przepraszam. Nie powinnam w ogóle dopuszczać do tego. Nie powinnam w ogóle zacząć się z nim spotykać. Nie powinnam w ogóle iść na tą imprezę. Nie nadaję się na twoją przyjaciółkę. - Mówiąc to po jej policzkach spłynęła kolejna partia łez. 

Zacisnęłam pięści i odwróciłam się do niej. Wyglądała tak niesamowicie bezbronnie, uroczo i rozczulająco. Na ten widok mi również łzy napłynęły do oczu. Zrobiłam krok do przodu i z całej siły ją przytuliłam. 

- Nic już nie mów. Wierzę ci. - Powiedziałam dając łzom wypłynąć z moich oczu. Różowowłosa zaskoczona przez moment stała z opuszczonymi w dół rękami, jednak w końcu odwzajemniła uścisk szczęśliwa, że jej wybaczyłam. Stałyśmy w tym uścisku ładnych kilka minut topiąc łzy nawzajem w swoich ubraniach. W końcu poluźniłam uścisk i odsunęłyśmy się od siebie. Złapałam ją za dłoń i splotłam nasze palce w koszyczek, po czym uśmiechnęłam się spokojnie. - Dziękuję, że jesteś. - Powiedziałam cicho, by tylko ona była w stanie to usłyszeć.

- Zawsze będę. - Odwzajemniła uśmiech wylewając miód na moje serce. Cieszył mnie widok jej, z takim szczerym, spokojnym uśmiechem na twarzy. Pomimo opuchniętych oczu, czerwonych policzków mokrych od łez wyglądała na bardzo szczęśliwą. Takiego uśmiechu nie da się podrobić nawet mając w tym jakieś korzyści. Ten uśmiech był tym, który chciałam widzieć codziennie. Już na zawsze. 

Licznik słów: 2089

Data napisania: 28.06.2020

Jezu jak mi się te uczucia podobają uwu. To tyle. Bayo!

Ej ogólnie zróbmy sobie coś takiego, że będę pod każdym rozdziałem wam dawać jakieś pytanie i będziecie odpowiadać. Poznajmy się XD

Jaka piosenka wam się ostatnio wkręciła i ją non stop męczycie?

Mi osobiście wlazło do mózgu Disturbed - "Open your eyes" oraz Bring me the horizon - "follow you" ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro