27. "Prawda"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czy to koniec?

Czy może dopiero początek?

Czy to się kiedyś skończy?

Czy będziemy trwały w tym stanie do końca?

Nie wiem.

Boję się wiedzieć.

***

Jako największe wyzwanie tego dnia mogę uznać nie sprawdzian z matematyki, na który wszyscy kuli jak porąbani, a wyciągnięcie Kitsune z łóżka. W życiu nie widziałam osoby, która nie dość, że ma na dzwonku ustawione w cholerę głośne syreny strażackie, które mnie obudziły swoim pierwszym sygnałem, zaś ona po trzech budzikach ani drgnęła. Nawet przyłożenie go zaraz do jej ucha poskutkowało niczym. No może tylko tym, że zaczęła mamrotać coś o tym, że się pali. Palić to zaraz się zacznie twój tyłek w który mam zamiar przywalić krzesłem w celu obudzenia ciebie.

- KITSUNE DO CHOLERY JASNEJ! - Wydarłam się prosto do jej ucha. Dopiero po tym łaskawie uchyliła swoje powieki i podniosła głowę do góry.

- Po co tyle agresji, Koko? Przecież mamy jeszcze dużo cza... - W tym momencie odblokowała telefon i spojrzała na zegarek, który aż krzyczał, że kompletnie nie mamy czasu. - CZEMU MNIE WCZEŚNIEJ NIE OBUDZIŁAŚ?! - Jak wyścigówka wybiegła z łóżka i zaczęła biegać od łazienki do pokoju ogarniając wszystko po kolei.

O dziwo nie minęło dziesięć minut, a różowowłosa złapała mnie za rękę i ciągnąc mnie za sobą zbiegła na dół. Miałam fory przynajmniej w tym, że w czasie gdy w jej pokoju wyły syreny mi udało się już umyć zęby i ubrać, w tym buty. Gdyby nie to na pewno już by wybiegła beze mnie.

Wybiegając z domu z tostem w buzi, który w ostatniej chwili wyskoczył z tostera, nagle zatrzymała się przy bramie. Patrzyła raz na rower, raz na furtkę, raz na rower, raz na furtkę. 

- Wsiadaj na bagażnik, karniemy się. Będzie szybciej - Wymamrotała ledwo słyszalna przez kromkę, która uniemożliwiała jej normalne mówienie.

Nie stawiałam zbytnio oporu i gdy tylko wyciągnęła rower usiadłam za nią. Jak opętana zaczęła pedałować pod górkę w międzyczasie próbując zmielić biedny kawałek chleba. Dopiero w tym momencie może i dla niej nie, aczkolwiek dla mnie z powietrza zniknął cały ten pośpiech, który przed chwilą dusił naszą dwójkę. Wtuliłam się delikatnie w jej plecy patrząc na drogę przed nami. 

Mam wrażenie, że wróciła dawna Kitsune. Ta radosna, nadpobudliwa dziewczynka nie przejmująca się kompletnie niczym. Ale to najpewniej jedynie przez ten pośpiech, bo w tym czasie jedynie myślała o tym jak jeszcze bardziej przyspieszyć swoje działania, by na pewno nie spóźnić się do szkoły. I nie było tam wystarczająco dużo luk, by móc zamartwiać się tym, czy spotka dzisiaj Afuro, czy też nie. I czy ta sprawa będzie dalej stała w miejscu, czy może w końcu się ruszy. Ale to dobrze. Chociaż często mnie denerwuje, to lubię jej dziwny charakter.

Dosłownie na styk udało nam się wbiec do klasy na drugim piętrze. Najpewniej gdyby to nie była matematyka i wyczekiwany przez wszystkich sprawdzian nie spieszyłaby się tak bardzo. W końcu na sprawdzianie każda minuta jest cenna.

Zabrzmiał sygnał oznaczający początek zajęć szkolnych i wszyscy uczniowie wraz z nami zajęli swoje miejsca w ławkach. W trakcie odczytywania obecności, jak to zawsze miałam w zwyczaju robić, rozglądałam się po klasie. Ławka Terumiego stała pusta. Od czasu jego ostatniego smsa milczy. Tak jakby nagle wyparował. Może to i dobrze? 

***

Przerwy obiadowe odkąd powstał klub histeryczek zawsze spędzamy tak samo. Mianowicie na długich rozmowach, rozkminach, ploteczkach i próbując znaleźć poprawne odpowiedzi ze sprawdzianów. 

- Jak ja mogłam tam dać B?! Przecież to było oczywiste, że to było C! - Krzyczała Kitsune łapiąc się za głowę ciągle rozpaczając nad sprawdzianem. 

- Spoko, najwyżej pójdziesz poprawić. - Mruknęła Mitsuko bujając się na krześle. - Z resztą trzy albo cztery to bardzo dobra ocena.

- No właśnie zła! Średnią mi zaniży a to szmacisko mi nie da tego poprawić! - Protestowała prawie płacząc. Chyba pierwszy raz widzę jak Tadashi kogoś wyzywa. Jednak oceny to jest rzecz której nigdy nie zrozumiem. Każdy płacze, że dostał tylko dwa, że nie ma świadectwa z paskiem. Tymczasem ja raduję się jak oszołom, że zaliczyłam mimo żadnego zaglądania do książek.

- Oj tam marudzisz. - Podsumowała. - Dobra, to wy tu płaczcie a ja spadam uczyć się na sprawdzian z fizy. - Zaśmiała się wychodząc z pokoju. 

Wszystkiego zawsze uczy się tutaj, jednak jeśli chodzi o fizykę zawsze wynajmuje sobie klasowego kujona by w bibliotece ją nauczył. Chętnie bym zobaczyła jak ślęczy nad prawami Newtona czy innymi wzorami. 

- Afuro nam wyparował. - Westchnęłam wzbudzając zainteresowanie Kitsu. - Nie zauważyłaś, że go dzisiaj nie ma? Od czasu tamtego smsa nie ma go ani w szkole, ani nic nie pisze, nie dzwoni, na mieście też go nie widziałam. Po prostu wyparował. - Stwierdziłam przeciągając się na krześle. - Nie wiadomo w sumie czy ta akcja tak nagle się skończyła, czy to może tylko przerwa, czy wróci z przeprosinami. Ciężko stwierdzić co w jego głowie siedzi. - Dodałam po chwili. 

- W sumie masz rację. - Stwierdziła różowowłosa próbując przez chwilę znaleźć jakiś argument na to, dlaczego nie mam racji. Jednak najwidoczniej żadnego nie znalazła. - Chociaż kończenie tego w taki dziwny sposób jest dziwne, to nie wiem do czego mogłoby dojść gdyby to dalej trwało. Mam nadzieję, że to już koniec. - Mruknęła z nadzieją w głosie.

Kątem oka zauważyłam, że Yui zamknęła swoją książkę i odkładając ją na stół wstaje ze swojego miejsca. Najpewniej znów pora na jej ulubione tajemnicze wyjście bez słowa.

- Z tego co widzę to jesteście na tyle nieogarnięte, że nie dojdziecie samodzielnie do tego, co się stało. - Naszym uszom ukazał się dawno nie słyszany, tajemniczy głos szarowłosej dziewczyny w okularach.

Na twarzy Kitsune pojawiła się mieszanka zaskoczenia, smutku oraz złości. U mnie raczej dominowało zaskoczenie, ponieważ bardziej od tego, co powiedziała dziwiło mnie to, że cokolwiek powiedziała.

- A co ty niby możesz na ten temat wiedzieć? - Spytałam prowokująco. Wstałam z krzesła i oparłam się o stół.

- Chociażby to, że Terumi zmienił szkołę. - Teraz już obie stałyśmy jak wryte mając w głowie coraz to nowsze pytania bez odpowiedzi. - Zaskoczone? - Chociaż jej słowa były bardzo aroganckie, jej głos był kompletnie obojętny. Mimiką również nie pokazywała, że czuje się tutaj od kogoś lepsza, jednak jej słowa znacznie na to wskazywały. - Widząc, jak bardzo jesteście nieporadne z jednym, blond chłopaczkiem załatwiłam to po swojemu. I po kłopocie. - Wzruszyła ramionami dając nam jeszcze więcej pytań na które brakowało odpowiedzi.

- Co niby takiego zrobiłaś? - Pytałam chcąc na chociaż jedno z tych pytań dostać odpowiedź. 

- A czy to ważne? Do końca liceum nie spotkacie ani na żywo, ani najpewniej w internecie tego chłopaka. Także o to nie musicie się martwić. - Zaplotła dłonie na piersi mierząc nas wzrokiem. - Także już wam nic nie grozi i nie musicie dalej się martwić tym, czy to koniec, czy dopiero początek. To koniec. A jeśli jakimś cudem nie... Wtedy poczekajcie kilka dni. - Uniosła delikatnie kąciki swoich ust ku górze. - Shitsurei-shimasu* - Mruknęła tylko i zabierając swoją książkę wyszła z pokoju.

Drzwi się zamknęły, minęła chwila ciszy po której zaczęłam się głośno śmiać. Kitsune ciągle nie dowierzając co się stało patrzyła na mnie z wytrzeszczem.

- Ale nas wyjaśniła. - Otarłam łezkę, która zakręciła mi się w oku. - W sumie miała rację. Można było to skończyć o wiele łatwiej, ale po co skoro można się bawić w kotka i myszkę z długowłosym blondynkiem? - Mówiłam między słowami ciągle podśmiewając się z zaistniałej sytuacji.

- To prawda. - Westchnęła Kitsune wzdychając ciężko. - Jednak jesteśmy takie nie za mądre. - Rzuciła również śmiejąc się cicho. - Ale miło będę wspominać tę zabawę. Fajnie było czasami leżeć na łóżku przez kilka godzin próbując go rozgryźć.

- Ale ma chłop łeb do mieszania ludziom w głowach, to mu trzeba przyznać. - Stwierdziłam zastanawiając się gdzieś w duszy czy nie kopię sobie tymi słowami własnego grobu. - Dawno nie spędziłam tylu godzin na próbach zrozumienia co komuś siedzi w głowie. - Odwróciłam się w stronę Kitsune. - Czyli teraz możemy w końcu po tylu zabawach i eskapadach cieszyć się zwykłą, licealną rutyną? - Spytałam retorycznie. 

- Jednak ja mam wrażenie, ze jeszcze trochę będę myśleć nad tym, co siedzi w głowie pewnej osoby. - Westchnęła wstając z miejsca. 

- Mówisz o Yui? - Spytałam stwierdzając w sumie, że również będę się nad tym zastanawiać. Tak jak Afuro udało mi się choć trochę rozgryźć tak ona jest dla mnie jednym, wielkim znakiem zapytania.

- Nie... Ale i tak nie powiem ci o kim mowa. - Powiedziała uśmiechając się szeroko. 

- No dobra... Ale też chętnie bym o kimś porozmyślała. - W najbliższym czasie zapewne na zmianę będzie to Yui, nasza głupota i Kitsune. 

***

- Czaisz, że ona centralnie wypowiadając tylko kilka zdań wyjaśniła nas jak nikt inny?! Jednak kuudere są mistrzami w wyjaśnianiu. Jak już coś mówią, to mówią z takim sensem, że wszyscy mają wytrzeszcz. - Stwierdziłam opróżniając butelkę z napojem do końca.

- Od początku wam mówiłem, żebyście go ignorowały to mu to się znudzi. Tacy potrzebują tylko atencji. - Stwierdził Gou wpatrując się w zachód słońca. - Jeszcze jakieś akcje macie do rozwiązania czy w końcu dasz sobie spokój z wielkimi rozkminami?

- Wielkich rozkmin nigdy za wiele. Teraz będę rozkminiać Yui, jednak nikogo nie będę w to angażować raczej. Chyba, że ciebie też to interesuje? - Po jego twarzy mogłam wywnioskować, że raczej nie. - Zastanawia mnie dlaczego, albo dla kogo ona to wszystko robi.

- To wszystko? - Spytał.

- Hmm... - Westchnęłam próbując sobie przypomnieć którąś z sytuacji, która zaliczała się pod "to wszystko" - Gdy byliśmy na wycieczce to tego wieczoru, gdy było ognisko widziałam, jak z nim rozmawiała gdzieś po ciemku. Wyciągnęła nóż, jednak jak tamten tylko to zauważył bez problemu wytrącił go jej z rąk. - Streściłam przypominając sobie jak szybko biło mi serce, gdy na to patrzyłam. - Do tego często wychodzi z pokoju klubowego bez słowa, nie wiadomo w jakim celu. Kilka razy widziałam też jak podsłuchuje Kitsune, szczególnie gdy było to w kontekście Afuro. - Dodałam opierając brodę na nakrętce od butelki. - Chociaż to ostatnie ma teraz więcej sensu. Najwidoczniej szukała jakichś faktów, dowodów i innych takich. Może łączy ją z Tadashi coś więcej? - Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przed chwilą powiedziałam, iż raczej nie będę się z nikim dzielić moimi rozmyślaniami o szarowłosej. No cóż.  

- Może jest między nimi jakaś chemia. - Westchnął ziewając. Nie wiedzieć czemu gdy to powiedział coś zakuło mnie w sercu. Tak jakby... Nie chciałam by była między nimi jakaś chemia. Może nawet bardzo tego nie chciałam. - Co? Zazdrosna? - Zaśmiał się zauważając moją zgorszoną minę. - Nie łam się. To ty z nią sypiasz, więc jak coś to do jej serduszka masz przewagę. - Mówił kompletnie niewzruszony swoimi słowami.

- Nie mówiłam ci? - Spytałam.

- Być może. Zapewne o wielu rzeczach mi jeszcze nie mówiłaś. - Stwierdził opierając dłonie na trawie.

- Jestem aseksualna i aromantyczna. - Mruknęłam spoglądając kątem oka na jego reakcję.

- Tak? I nic nie czujesz jak cię przytula, jak śpicie razem, jak cię maca bez twojej zgody i jak pojawia się ktoś, kto może was poróżnić? - Zdecydowanie o zbyt wielu rzeczach mu mówię. 

- Sugerujesz mi, że jestem lesbijką? - Spytałam odwracając głowę w jego stronie. 

- Nie sugeruję, ale raczej laski się tak nie zachowują. A przynajmniej te, z którymi byłem. - Zaśmiał się. - Laski są dziwne, to fakt. Czasami po przyjacielsku się całują, ale mam wrażenie, że u was to już nie jest takie do końca przyjacielskie. - Upił łyk ze swojej butelki. - Wiadomo, jak uważasz. Jeśli jesteś pewna, że nic między wami nie ma to spoko przyjaźnijcie się dalej. Jednak jak coś faktycznie jest, to czemu nie doprowadzić tego do końca? - Odwrócił się w końcu w moją stronę zauważając moją całą czerwoną twarz. - Łał, to ty masz jeszcze jakieś emocje i potrafisz się rumienić? - Zaśmiał się złośliwie.

- Idiotą jesteś. - Syknęłam podkulając nogi pod brodę i chowając przed nim moją zarumienioną twarz. 

- I vice versa. - Zaśmiał się powtórnie odwracając w stronę rzeki.

Może ma rację?

Licznik słów: 2010

Data napisania: 23.08.2020r

Bardzo fajny rozdział. A przynajmniej mi się podoba. To tyle. Bayo!

shitsurei-shimasu* - Przepraszam (Mówione gdy wchodzimy do czyjegoś domu, lub opuszczamy miejsce w którym się znajdujemy z grupą ludzi. [ musiałam tego użyć bo nic w polskim mi tak ładnie nie pasowało jak to noo ;-;])


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro