9. "Początek"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czy już jest dobrze?

Wszyscy mówią, że jest dobrze.

Co to znaczy, że jest dobrze?

Czy do tej pory było źle? 

Czy od tej pory będzie dobrze?

Boję się jutra.

***

Minęło kilka dni. Tego samego dnia, kiedy się obudziłam wypisano mnie ze szpitala i przeniesiono do pogotowia opiekuńczego. Dziwne miejsce. Mnóstwo dzieciaków z różnoraką przeszłością. Jedni uciekli z domu, kolejni tak jak ja zostali oddzieleni od patologicznej rodziny, kilkoro dokonało niewielkich przestępstw. Wiele historii różnych osób przez przypadek skrzyżowały się ze sobą. 

Jakbym miała porównać to do czegoś to jest to tak, jakby połączyć szkolny internat z psychiatrykiem. Wariaci, którzy musieli zostać odseparowani na pewien czas od normalnego życia, ale jednocześnie najważniejszym, co musimy robić jest szkoła. Dlatego też niestety skończyły się moje wycieczki na wagary. Jednak nie przeszkadza mi to za bardzo. W szkole spotykam się z Kitsune, dlatego to miejsce stało się dla mnie pozytywniejsze niż wcześniej.

Nie mówią mi za wiele tego, co się teraz dzieje. Jedyne co wiem,  to to, że za niedługo trafię albo do domu dziecka, albo do rodziny zastępczej, w najlepszym wypadku do jakiegoś krewnego, który jakimś cudem będzie mnie chciał pod swoim dachem. 

Większość rodziny odcięła się ode mnie i mamy, kiedy zmarł mój tata, lub kiedy mama zachorowała na alkoholizm. Część z nich stwierdziła, że to ja stoję za śmiercią taty, inni po prostu brzydzili się moją mamą i tym, co ze sobą zrobiła, więc za tym poszła odraza do mnie.

Miło mi się tutaj spędza dni. Bardzo rutynowo, jednak ten czas leci bardzo spokojnie i przyjemnie. Jedyne co mi przeszkadza to to, że zawsze muszę zjeść konkretną ilość jedzenia, bo rzadko kiedy opiekunowie godzą się na moje "już się najadłam". W sumie sama bym sobie nie uwierzyła patrząc na to, jakim szkieletem jestem.

Najgorsze są noce. Większość z nas ma koszmary, a nawet jeśli ich nie ma, zawsze ktoś w naszym pokoju, lub pokoju obok płacze. Często nie wiadomo dlaczego. W końcu jesteśmy już bezpieczni, nie musimy martwić się o siebie, mamy nadzieję na lepsze jutro. Jednak boimy się nowych rzeczy. Byliśmy przyzwyczajeni do takiego życia, jakie mieliśmy, więc boimy się tego, co może się stać w najbliższym czasie. 

Ja zazwyczaj nie mogę spać i patrzę bezmyślnie w sufit całą noc. Przypomina mi się mama, która normalnie o tej porze znów robiłaby mi krzywdę. Rany znów zaczynają boleć, chociaż powoli się goją. Słyszę płacz, widzę łzy moich kolegów. Myślę o tym, jakie okrucieństwa oni przeszli. Nikt tutaj nie mówi o swojej przeszłości. Nosimy maski, które zdejmujemy tylko w nocy dając łzom swobodnie płynąć. 

***

- Wiesz co teraz z tobą będzie? - Spytała Kitsune przysiadając się do mnie na długiej przerwie.

- Cholera wie tak naprawdę. Podsłuchałam ostatnio przez przypadek rozmowę opiekunek z jakimś typem, który przyszedł przynieść newsy na temat mnie i innych dzieciaków. Mówił, że próbują skontaktować się z moją babcią od strony mamy. - Wzięłam do ust trochę ryżu z mojego bento. - Ale śmiem wątpić, że mnie przyjmie. W końcu to ja jestem córką tej marnotrawnej córki, na którą zmarnowała tyle lat swojego życia.

- A jakieś wujostwo? - Pytała dalej.

- O nich to szkoda gadać. - Machnęłam ręką - Brat mojej mamy wyniósł się na hokkaido rok temu, a rodzeństwo mojego taty zaginęło bez słuchu. Pewnie tak bardzo się nami brzydzą, że nawet o niczym nie poinformowali nikogo, kto mógłby nam tę informację przekazać. - Zaśmiałam się ironicznie.

- Ale co za problem, żebyś przeprowadziła się do Hokkaido?

- Będę się bronić wszystkim, co będzie pod ręką, żeby ni zostać oddzielona od ciebie. Już wolę siedzieć w domu dziecka, niż zostać oddzielonym od jedynej osoby, której ufam. - Nie patrzyłam w jej stronę, jednak kątem oka dostrzegłam lekki rumieniec na jej policzkach.

- W razie czego jak trafisz do domu dziecka to wymuszę na rodzicach, żeby cię adoptowali. - Zaśmiała się. 

- No i elegancko. - Podsumowałam. - Będzie jak w tych wszystkich spaczonych boys i girls love, gdzie zawsze jest jakieś niespokrewnione ze sobą rodzeństwo, żeby była nutka zakazanego związku. - Stwierdziłam z pełną buzią. 

- Dokładnie. - Powiedziała. - A tak w ogóle. Zapisywałaś się do jakiegoś klubu w tym roku?

- Ech... - Westchnęłam przeciągle. - Co roku karzą mi się gdzieś zapisywać, żeby rozwijać swoje pasje - Machnęłam rękami w ironiczny sposób. - Ale rzecz biorąc jakimś cudem co roku unikałam tego przymusu i udawało mi się nie uczestniczyć w żadnym klubie. - Wzruszyłam ramionami - A ty coś wybierałaś?

- W zeszłym roku się zapisałam do kółka literackiego i mieliśmy bardzo fajną, zgraną grupkę, która co prawda mnie nie lubiła. - Ostatnią część tego zdania powiedziała nieco ciszej. - Tylko większość osób w zeszłym roku skończyła szkołę, więc aktualnie w klubie jestem tylko ja i jakaś dziewczyna, która tylko tam siedzi cały dzień i czyta książki. Ja dla odmiany przynoszę jedzenie i czytam mangi, więc jak masz ochotę to możesz się zapisać. Może coś razem zdziałamy i zrobimy z tym klubem coś ambitnego. 

- Przemyślę twoją ofertę. - Odparłam po chwili zastanowienia. - Gdzie wy ten klub swoją drogą macie? - Spytałam.

Przez chwilę myślała prawdopodobnie nad tym, jak wytłumaczyć mi drogę tam, jednak po momencie odpuściła. 

- Lepiej pokazać, niż tłumaczyć. - Stwierdziła łapiąc mnie za nadgarstek i ciągnąc na schody w dół. Dotarłyśmy na drugie piętro i przebiegłyśmy w kąt korytarza, gdzie rzecz biorąc nigdy nie byłam. Tam stały zakurzone, drewniane drzwi z wielkim, tęczowym napisem głoszącym "KlUb LiTeRaCkI". - Tadam! - Wskazała otwartymi rękami na kartkę przyklejoną na drzwi.

- Zawsze myślałam, że tu jest kanciapa woźnego. - Prychnęłam sarkastycznie. 

- Bo była. - Potwierdziła moje przekonanie. - Jak dziewczyny skończyły szkołę nasz klub nie miał już wymaganych pięciu osób, przez co wywalili nas z pokoju klubowego i zrobili tam klub hazardu. - Do jakiej ja szkoły chodzę? - Nie chciałam, żeby ten cudowny klub przestał istnieć, dlatego po wielu poszukiwaniach wolnego pokoju znalazłam tę oto kanciapę z przyborami do mycia podłóg i innych powierzchni. Wywaliłam wszystko do męskiego kibla, którego i tak nikt nie odwiedza, bo światło w nim nie działa i tak oto powstał odnowiony klub literacki! - Otworzyła drzwi z szerokim uśmiechem. 

Pokój wyglądał jak standardowa kanciapa woźnego, jednak taka, z której ktoś zajebał wszystkie mopy, ścierki i inne tego typu przedmioty. Malutki, podłużny pokoik z oknem na końcu, niewielkim stolikiem z kilkoma krzesłami oraz półkami i szafkami pod bocznymi ścianami. W pokoju dominował kolor drewniano-brązowy, za wyjątkiem szarych szafek, oraz tęczowego obrusu na stole. Całość dopełniały wszelkiego rodzaju rysunki gejów i innych przesłodzonych rzeczy wiszące na ścianach. 

- To podobno klub literacki, a nie artystyczny. - Mruknęłam patrząc na bazgroły na ścianach. - To ten długowłosy blondyn z naszej klasy? - Spytałam patrząc na osoby kącik wypełniony rysunkami jednego chłopaka w ramce o kształcie serca. 

- Tak! - Ucieszyła się jak małe dziecko. - Uwielbiam go rysować na drzewie jak gra w piłkę! Wygląda wtedy tak zajebiście i po prostu idealnie! - Mówiła praktycznie skacząc pod sufit z podniecenia. 

W pokoju siedziała jeszcze jedna osoba o wyblakło fioletowych włosach związanych w dwa warkocze i okularach. Czytała książkę i była najwidoczniej zupełnie niewzruszona tym, co się w tym pokoju dzieje. 

- Kokoro Ozawa. Miło poznać. - Niechętnie podałam jej rękę na powitanie. 

- Yui Hayashi. - Odparła nie odwracając wzroku od książki i nie podając mi ręki.

Nie przeszkadzało mi jej zignorowanie mojego przywitania. Rzecz biorąc nie lubię dotyku innych ludzi, a rękę wystawiam, bo chyba tak wypada. 

- Czemu nie przepiszesz się do klubu artystycznego, skoro tak lubisz rysować? - Wróciłam do rozmowy z Kitsune błądząc wzrokiem po jej pracach wywieszonych na ścianie. 

- Bo od rysowania wolę pisać! - Powiedziała znów napalona tematem. Usiadła na krześle, po czym wyjęła z jednej z półek notes i wertowała kartki zapisane od góry do dołu. - Zaczęłam taką świetną książkę o Afuro i tak mi się to miło pisze ostatnio! - Mówiła szukając momentu, w którym kartki są czyste. - Jak na razie jestem na trzecim rozdziale i mam tyle pomysłów, żeby to dalej pisać! - Praktycznie krzyczała ekscytując się swoją pracą. - Tu są moje dwa yaoi, tu jakiś romans, tu jakieś upośledzone próby napisania czegoś ambitniejszego, które swoją drogą muszę spalić. - Opowiadała biorąc do ręki kilka grubych notesów zapewne od deski do deski zapisanych. 

- Mogę coś z tego przeczytać? - Spytałam biorąc do ręki jeden z notesów i otwierając go na losowej stronie.

- Nie ten! - Krzyknęła wyrywając mi przedmiot z ręki. Spojrzałam na nią unosząc pytająco jedną brew. - No bo ten to jest... Mój pamiętnik... - Mruknęła pod nosem czerwieniąc się. 

- Ty piszesz pamiętnik? - Zaśmiałam się. - Opisujesz tam swoje podboje miłosne czy jak?

- A żebyś wiedziała! - Krzyknęła wstając do mnie i rzucając agresywnie zeszytem na biurko. Jednak wyglądało to bardziej uroczo niż groźnie. Tak to już jest, jak jest się niskim i chce się wyglądać groźnie.

- Spoko. - Uniosłam kącik ust w górę. - Też kiedyś pisałam pamiętnik przez kilka miesięcy, potem na pół roku przestałam, a jak przeczytałam co tam zostało spisane to go spaliłam. - Uśmiechnęłam się wspominając te czasy. W międzyczasie znów sięgnęłam na półkę wyciągając jeden z notesów. - A to co?

- Boys love. Niedawno skończyłam, chyba wyszło całkiem spoko. - Powiedziała odkładając pamiętnik na półkę. 

Otworzyłam notes na pierwszej stronie, która okazała się stroną tytułową. "Zbyt pijany na miłość". Sam tytuł daje wiele do myślenia na temat tego, kto mógłby coś takiego napisać. 

Na kolejnej stronie znajdowało się ostrzeżenie na temat tego, by nie czytać tego jako osoba ze słabymi nerwami, nielubiąca patologicznych historii i inne pierdoły, których nawet nie czytałam tylko od razu przeszłam do prologu. 

"Nawet nie pamiętam kiedy znaleźliśmy się w jego pokoju bez żadnych, zbędnych w tamtym momencie ubrań"

- Dlaczego zaczynasz książkę od sceny seksu? - Spytałam patrząc na Kitsune wyczekującą mojej reakcji na jej dziełko. 

- Bo taki miałam zamysł. No czytaj dalej! - Zwinęła dłonie w piąstki i machała nimi wyczekująco. 

Przewróciłam oczami, po czym wróciłam do czytania tego arcydzieła.

"Rzucił mną na łóżko, po czym zawisnął nade mną. Pieścił moją skórę mokrymi pocałunkami doprowadzając mnie do apogeum podniecenia."

- Długo oni się w tym ruchają? Jest potem jakaś ambitna akcja? - Pytałam coraz bardziej zniechęcona do czytania tego.

- Wszyscy wielbiciele boys love uwielbiają sceny seksu, więc musi być ich dużo! - Mówiła sprawiając wrażenie pewności tego, że jej książka powinna zostać wydana na papierze i sprzedawana w księgarniach. 

Odłożyłam notes na półkę i złapałam za kolejny. 

- A to o czym? - Spytałam otwierając książkę na stronie tytułowej.

- Też yaoi. - Powiedziała.

- Też się ruchają na starcie?

- Tak.- I znów odłożyłam nawet nie przeczytawszy jednego słowa.

- Nikt nigdy nie znalazł tych notesów i nie przeczytał? Przecież ten pokój jest cały dzień otwarty i każdy może tutaj przyjść.

- Yui ich pilnuje. Siedzi tutaj i tak cały dzień, więc przy okazji strzeże, by nic stąd nie dostało się w niepowołane ręce! - Mówiła dumna ze swojego zaawansowanego systemu obrony.

- A rok temu? Te dziewczyny, które mogły podebrać jeden z notesów w czasie nieuwagi was obu.

- No... - Spuściła wzrok na podłogę i zaczęła stukać opuszkami swoich palców wskazujących o siebie. - Nishino raz wzięła to moje pierwsze yaoi które wtedy pisałam i je przeczytała... No i potem rozpuściły plotkę, że jestem niewyżytą, zboczoną pierwszoklasistką i przez pewien czas ta książka latała pomiędzy różnymi uczniami i dużo osób to czytało i się ze mnie śmiało... Ale to już jest przeszłość! Ich już tu nie ma, plotka też wygasła, więc nie mam już się czego bać!

- A jak się wtedy czułaś?

- Smutno mi było... - Pociągnęła uroczo nosem. 

- Równie dobrze ja mogłabym zrobić to samo co one. - Usiadłam na stole zdmuchując sobie grzywkę z twarzy. 

- Ale chyba tego nie zrobisz?! - Podniosła głos przestraszona. 

- Musiałoby mi się naprawdę nudzić. - Westchnęłam. - Ale wiesz, jeżeli potwór, którego należy się bać - Wskazałam na siebie - dołączy do tego klubu ludzie się mogą zacząć ciekawić i historia może zatoczyć koło. 

- Czyli chcesz dołączyć?! - Zapaliły się jej oczy z radości.

- Daj mi dokończyć. - Ostudziłam jej zapał. - Jeśli nie chcesz, żeby znowu się z ciebie śmiali to lepiej weź te książki, a w szczególności ten pamiętnik do domu, skoro jest to dla ciebie tak prywatne, że nawet mi nie chcesz go pokazać. Przynoś je do szkoły tylko wtedy, jak chcesz w trakcie przerwy w nich pisać i pilnuj ich jak oka w głowie. - Dla mnie wydawało się to oczywiste, jednak ona słuchała mnie z takim zapałem, jakbym opowiadała jej o moim odkryciu na temat pozaziemskiego życia. 

- Okej! To ja je teraz wezmę do plecaka i zaniosę do domu! - Mówiła sięgając po swoją torbę i pakując wszystkie notesy do środka. Kiedy opróżniła półkę została tam jedynie żółta opaska. 

- To twoje? - Spytałam biorąc przedmiot do ręki. 

- Tak. Jakiś czas temu chciałam zacząć nosić opaski, ale chyba mi nie pasują. - Spojrzała na mnie jak wertuję opaskę wzrokiem i obracam ją w palcach. - Jak ci się podoba to możesz wziąć. - Uśmiechnęła się - Pasuje ci do włosów. 

- Przyjmę twoją ofertę. - Odwzajemniłam lekko jej uśmiech i założyłam opaskę. 

- Naprawdę ci w niej ładnie. - Stwierdziła odkrywając moje zakryte grzywką oko. Zrobiło mi się ciepło w policzki, kiedy to zrobiła.

***

- Kokoro! - Zawołała mnie opiekunka, kiedy wracałam juz do pokoju z zamiarem pójścia spać.

- O co chodzi?

- Jutro w południe przeprowadzasz się do swojej babci od strony mamy. - Uśmiechnęła się promiennie, jednak mi nie było zbytnio do śmiechu.

Licznik słów: 2266

Data napisania: 22.03.2020r

Przybywam 26.09.2020 by napisać opis, którego tu nie było XD To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro