Rozdział 19. - Patronusy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia pierwszą lekcją Gryfonów była transmutacja. Gdy Harry i Ron byli jeszcze w dormitorium, ustalili pewien plan, którym zaraz potem podzielili się z Hermioną. Wprawdzie dziewczynie niespecjalnie spodobało się to, iż postanowili takie sprawy załatwiać w trakcie lekcji, ale zgodziła się, bo sama dość długo na to czekała. Dlatego chłopcy, w połowie słuchając (a raczej słysząc jakieś głosy) o możliwych przemianach w nietypowe stworzenia, pisali na małych kawałkach pergaminu krótkie komunikaty. Na każdej karteczce widziało to samo:

W piątek o godzinie 17 na błoniach, nad brzegiem jeziora, odbędzie się pierwsze spotkanie Gwardii Dumbledore'a po reaktywacji. Bylibyśmy bardzo wdzięczni, gdybyście do momentu spotkania nie rozmawiali o tym z nikim. Mimo iż zakazy z ubiegłego roku szkolnego zostały wycofane, chcemy utrzymać tajny charakter grupy tak jak wcześniej.

Do zobaczenia,
Harry, Ron i Hermiona z Gryffindoru

- Jak dobrze, że często tych karteczek napisaliśmy przed lekcjami, bo ręka mi już odpada - szepnął Ron i do Harry'ego.

Hermiona lekko wychyliła się ze swojej ławki, klepnęła kolegów w karki i syknęła:

- Wiecie, że zamiast przepisywania mogliście zduplikować te kartki za pomocą zaklęcia Geminio?

Harry i Ron zamrugali oczami i walnęli się w czoło.

- I bądźcie trochę ciszej, bo chcę słuchać lekcji. Dziękuję - fuknęła dziewczyna i usiadła na swoim miejscu.

Harry szybko dokończył pisanie ostatniej karteczki, po czym niepostrzeżenie podał dwie Seamusowi i Deanowi, którzy siedzieli w ławce przed nim. Chłopcy spojrzeli ze zdziwieniem na kolegę i przejrzeli tekst, po czym z uśmiechem pokazali mu kciuki w górę. Ron szepnął do Harry'ego:

- Ja dam teraz Neville'owi, bo siedzi dość blisko nas. Poczekam tylko, aż McGonagall się odwróci do tablicy.

- To ja poinformuję Parvati i Lavender - mruknął Harry, patrząc niepewnie w stronę koleżanek. Siedziały bowiem cztery ławki przed nim, w rzędzie obok. Miał nadzieję, że uda mu się przekazać informację koleżankom bez większego rozgłosu. Zwinął karteczki w jedną kulkę, podczas gdy profesor McGonagall pisała coś na pergaminach, po czym zamachnął się i rzucił kulkę w stronę Gryfonek. Wprawdzie informacje dotarły tam, gdzie powinny, lecz niestety po chwili opiekunka Gryffindoru podniosła wzrok znad papierów, spojrzała na ławkę Parvati i Lavender, a następnie na Harry'ego, który szybko zanurkował pod stolik, udając, że szuka czegoś w torbie. Pani profesor, jak zwykła, nie dla się temu zwieść; wstała zza katedry i zawołała:

- Potter!

Harry nerwowo przełknął ślinę i podniósł się zza ławki.

- Słucham, pani profesor?

- Czy ta papierowa kulka, która przed chwilą znalazła się na biurku panny Patil i panny Brown, należy do ciebie? - spytała McGonagall.

- Zgadza się - odrzekł Harry, starając się zachować zimną krew. W międzyczasie w klasie rozległy się nieprzyjemne chichoty.

- Czy to był jakiś liścik?

- Owszem. A raczej swego rodzaju informacja...

- ...o treści „Parvati, umów się ze mną! Kocham cię!" - zawołał Malfoy z ostatniego rzędu, po czym Ślizgoni wybuchli śmiechem.

- Proszę bez zbędnych komentarzy, panie Malfoy - rzuciła McGonagall. - Panno Patil, proszę pozwolić, że to przeczytam. - Parvati niechętnie podała nauczyciele kulkę z pergaminu i posłała Harry'emu nieprzyjemne spojrzenie. Chłopak skrzywił się, jakby polizał cytrynę i czuł, że ma ochotę zapaść się pod ziemię. McGonagall rozwinęła kulkę i ku jej zdziwieniu ujrzała dwie karteczki. Malfoy zarechotał i krzyknął:

- Uuu... czyli chyba nie tylko Parvati go kręci! Podrywasz dwie na raz, Potter, tak?

Ślizgoni się roześmiali, lecz zdenerwowana McGonagall warknęła:

- Spokój! Minus dziesięć punktów dla Slytherinu za zakłócanie lekcji! Może być pan z siebie dumny, panie Malfoy.

Kobieta rozprostowała zgniecione karteczki i cicho przeczytała każdą z nich. Uśmiechnęła się pod nosem, po czym zwróciła liściki uczennicom. Parvati i Lavender, mocno zdziwione, zaczęły je szybko czytać. Harry i Ron popatrzyli na siebie ze zdumieniem, czując przypływ ogromnej ulgi. Pani profesor zaś powiedziała:

- Otwórzcie, proszę, podręczniki na dwudziestej trzeciej stronie. Ach, jeszcze jedno. Potter! - Harry wyprostował się na krześle. - Lepiej zajmijcie się rozsyłaniem tych wiadomości na przerwach, nie na lekcji. Wiecie dobrze, że innym nauczycielom na pewno by się to nie spodobało.

Harry mógłby przysiąc, że profesor McGonagall, mówiąc drugie zdanie, zerknęła ukradkiem w stronę Ślizgonów. I nie, nie było w tym absolutnie nic dziwnego.

*

- To świetna wiadomość, dzieciaki! Jestem pewien, że wszystkich to bardzo ucieszy - powiedział Hagrid

Po transmutacji i zielarstwie Harry, Ron i Hermiona postanowili odwiedzić swojego starego przyjaciela w chatce za zamkiem. Opowiedzieli mu o lekcjach z tego tygodnia, a także o wydarzeniach, które miały miejsce. Reakcja Hagrida na informację o pierwszym spotkaniu Gwardii Dumbledore'a po reaktywacji nie była zatem dziwna - gajowy bowiem bardzo się ucieszył.

- Musimy jeszcze zawiadomić parę osób i wszyscy będą wiedzieli - oznajmiła Hermiona.

- Fajnie, naprawdę bardzo fajnie, że w końcu się za to zabraliście. - Hagrid uśmiechnął się od ucha do ucha. - Może dowiecie się więcej niż z normalnych lekcji obrony przed czarną magią?

- Nie mam co do tego żadnych wątpliwości - stwierdził Ron. - Z takim nauczycielem...

- Ron! - syknęła Hermiona, wiedząc, że mimo wszystko Hagrid również jest nauczycielem i ze względów estetycznych nie powinni przy nim obrażać pozostałych profesorów.

- Jaką lekcję macie po okienku? - zapytał Hagrid.

- Właśnie obronę przed czarną magią - odrzekł Harry. - Zaraz, czy teraz się nie zaczęła lekcja? Która jest godzina?

- Dochodzi trzynasta trzydzieści - rzekł Hagrid, zerkając na zegar stojący na jednej z półek.

- Przecież my zaraz zaczynamy lekcje! Snape nas zabije... - zawołała Hermiona zdenerwowana i wstała jak poparzona.

- Do zobaczenia, Hagrid! - powiedzieli Harry i Ron razem, po czym całą trójką wybiegli z chatki i popędzili do zamku.

Korytarze były kompletnie puste, co oznaczało, że lekcje dawno się rozpoczęły. Biegnąc do lochów, przyjaciele spotkali Cho Chang i Padmę Patil.

- Cześć wam! - zawołała Padma.
- Cześć, Harry! - przywitała się Cho z uśmiechem.
- Cześć... oooch, zaczekajcie chwilę! - Harry zatrzymał się, próbując złapać oddech. Ron i Hermiona patrzyli na niego ze złością, ale on nie zwracał na to uwagi. - Mam coś dla was. Weźcie te kartki. A te cztery przekażcie Lunie Lovegood, Anthony'emu Goldsteinowi, Terry'emu Bootowi i Michaelowi Cornerowi. To na razie!

- Pa! - krzyknęły za nim Krukonki, stojąc zdezorientowane z małymi kawałkami pergaminu w dłoniach i obserwując trzy znikające za ścianą sylwetki.

Gryfoni dotarli do sali od obrony przed czarną magią, po czym Harry z niemałym strachem zapukał do drzwi, nacisnął klamkę i wsunął się do środka. Snape, stojąc na drugim końcu pomieszczenia, zwrócił głowę w stronę czarodziejów. Hermiona szybko zaczęła się tłumaczyć:

- Dzień dobry, panie profesorze, przepraszamy za spóźnienie...

- Proszę, proszę. Szanowni państwo raczyli pojawić się na zajęciach - mruknął Snape ze złością. Harry, Ron i Hermiona zignorowali tę uwagę i od razu skierowali do wolnej trzyosobowej ławki. - O nie, nie. Dziś razem nie usiądziecie. Jakaś kara wam się należy...

Snape obrzucił wzrokiem salę, zastanawiając się, jak rozsądzić trójkę przyjaciół. W końcu uśmiechnął się podstępnie i powiedział:

- Zrobimy tak. Potter, ty usiądziesz w pierwszej ławce obok Malfoya. Zabini przesiądzie się do ostatniej ławki i usiądzie z nim Weasley. Natomiast panna Granger usiądzie z panną Parkinson, po drugiej stronie sali. Może to nauczy was punktualności.

Harry zrobił zniesmaczoną minę, co nie umknęło uwadze Snape'a.

- Potter? Masz jakieś pytania? Nie wiesz, co powinieneś ze sobą zrobić? - zapytał z widocznie udawaną życzliwością.

- Wiem, panie profesorze - wymamrotał chłopak i ruszył, jak na ścięcie, ku pierwszej ławce.

Malfoy odwrócił się do niego i wesoło pomachał, choć Gryfon mógł przysiąc, że nie było to ani trochę szczere.

Harry usiadł na krześle przy ławce, starając się nie zwracać uwagi na osobę, z którą miał zdecydowanie najmniejszą ochotę kiedykolwiek siedzieć. Spokojnie wyjął książkę, pergaminy i pióro z atramentem z torby, po czym ułożył je na ławce.

Snape zaczął mówić:

- Wracając do lekcji, proszę o podniesienie rąk przez osoby, które potrafią wyczarować cielesnego patronusa.

Harry uśmiechnął się pod nosem i pewnie podniósł rękę. Dopiero co ustalił datę spotkania GD, na którym zamierzał znów omówić naukę Zaklęcia Patronusa, a na lekcji już się tym zajmowali. Chłopak spojrzał na klasę, ciekaw, kto również podniósł rękę. Z Gryfonów byli to jedynie Ron, Hermiona i Seamus Finnigan. U Ślizgonów nikt nie mógł pochwalić się tą trudną umiejętnością.

- Tylko tyle? No cóż - skomentował Snape. - To i tak dużo, jak na tak inteligentnych uczniów. Musicie bowiem wiedzieć, że jest to naprawdę niełatwa umiejętność i często trudno jest się tego nauczyć nawet dorosłym czarodziejom. Dlatego muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem.

Harry obserwował Snape'a uważnie, lecz ten patrzył tylko przed siebie. Chłopak sam się mocno zdziwił, że nauczyciel pochwalił Gryfonów.

- Trzeba też wam wiedzieć, iż Zaklęcia Patronusa uczą się prawie wyłącznie czarodzieje Białej Magii, na przykład aurorzy.

- A czy pan profesor potrafi wyczarować patronusa? - zapytał któryś z uczniów.

- Robią to, rzecz jasna, po to - kontynuował Snape nieco głośniej, ignorując zadane mu pytanie - aby móc się obronić w przypadku bardzo niebezpiecznych misji. Czy ktoś wie, przed czym chroni Zaklęcie Patronusa?

Ręka Harry'ego, a także kilku innych Gryfonów - w tym oczywiście Hermiony - wystrzeliła w powietrze. Jednak Snape nie byłby sobą, gdyby nie zlekceważył tych osób, a zamiast tego nie zapytał kogoś z własnych podopiecznych.

- Malfoy, może ty wiesz?

- Chyba przed atakami... tych, no... dementatorów? - odpowiedział Malfoy, na co reszta klasy zareagowała wybuchem śmiechu. Chłopak zaczerwienił się na twarzy i wbił wzrok w podłoge.

- Cisza! Oczywiście, Malfoy, chodziło o dementory. Ale prawie dobrze - rzekł Snape. Harry zaś mocno kaszlnął, ukrywając tym śmiech. Niemal od razu poczuł na sobie zimny wzrok Dracona. - A że ćwiczenie czyni mistrza, to poproszę cię, Malfoy, do mnie na środek sali.

Ślizgon westchnął ciężko i z przerażoną miną podszedł do Snape'a. Harry obserwował z uwagą blondyna i odczuł dziwne wrażenie, że Malfoya wcale nie zdziwiło zachowanie nauczyciela. Nie wiedział tylko, skąd to wrażenie się wzięło.

Snape stanął blisko Dracona i szepnął mu coś na ucho. Chłopak zaś otworzył szerzej oczy, skrzywił się i stanowczo pokręcił głową. Nauczyciel jednak uśmiechnął się fałszywie, po czym zwrócił się do klasy:

- Wasz kolega jest wielce zadowolony, że może pokazać przed wami, jak poprawnie wykonać Zaklęcie Patronusa. Oczywiście trochę się stresuje, więc proszę nie śmiać się, jeśli mu nie wyjdzie. Każdy z was kiedyś zaczynał lub zacznie. No, Malfoy? Zademonstruj.

Malfoy przełknął ślinę i nerwowo spoglądając na całą klasę, wyciągnął różdżkę z kieszeni. Ustawił się bokiem do uczniów, wyprostował rękę, kiwnął lekko różdżką i cicho powiedział:

- Expecto patronum...

Nic się nie wydarzyło. Ślizgon tym razem zrobił kółko różdżką i trochę głośniej powiedział:

- Expecto patronum.

Na końcu różdżki pojawiła się maleńka biała kula świetlna, lecz poza tym nic. Niektórzy Gryfoni cicho zachichotali, a Harry obserwował całą akcję z mętlikiem w głowie. Mimo wszystko nie zamierzał się z niego śmiać, chociażby dlatego, że siedział w pierwszej ławce. W dodatku zupełnie nie wiedział, dlaczego Snape wziął „na ochotnika" właśnie Dracona. Na początku myślał, że nauczyciel wybrał ucznia, którego od lat faworyzował, lecz w tym przypadku wyglądało to inaczej.

Po dwóch nieudanych próbach Snape szybko podszedł do Ślizgona, gwałtownie złapał go za ramię i szepnął coś na ucho. Chłopak wyglądał, jakby za chwilę miał się rozpłakać, toteż od razu wrócił do swojej ławki. Nauczyciel zaś zwrócił się do wszystkich uczniów:

- Proszę otworzyć podręczniki na czterdziestej piątej stronie i zapoznać się z tematem. Na następną lekcję macie przygotować esej na dwie strony dotyczący omówionego zaklęcia oraz dementorów. - Po czym usiadł przy biurku i zajął się jakimiś pergaminami, ukrywając całą twarz pod przydługimi czarnymi włosami.

***

Witam po prawie dwóch miesiącach! Jak mija Wam Nowy Rok? Spełniliście już jakieś noworoczne postanowienia? Udało Wam się schudnąć i chodzić na siłownie cztery razy w tygodniu? 😂 Nie no, żartuje, każdy ma swoje postanowienia i nic mi do tego...

Rozdział dla niektórych może wydawać się nudny, dla niektórych nawet ciekawy, szczególnie końcówka 🤔 Jak myślicie, o co chodzi ze sprawą Snape i Dracona? Piszcie komentarzach :))

Do następnego ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro