Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***
Cześć wszystkim! Co tam ludziki i ludkowie? Zapraszam na kolejny rozdział mojego dramione, ale najpierw: możecie mi wytłumaczyć (bo dziwna jestem) jak sie sprawdza ranking? W sensie gdzie wejść, żeby to zobaczyć? Dużo osób pisze takie coś typu: " #43 w LOSOWO (data) " A ja z ciekawości chciałabym to zobaczyć... :3
Kto pierwszy mi odpowie dostaje dedyka w następnym rozdziale ♡

I jeszcze jedno: przepraszam za tę przerwe, ale była taka ładna pogoda no i wiecie... :-*

START!
***

   Obudziłam się z... kacem! Wow, to było takie trudne do zgadnięcia. Szybko pije dobrodajny elisir, pamagający na te dolegliwości i od razu czuje się duuuużooo lepiej. Draco znowy nie ma. Patrzę na zegarek.. hmm.. całe szczęście dzisiaj nie wstałam o 15:00... Jest dokładnie- 10:07... uff, nagle poczułam to okropne uczucie. Głód. Szukając przyczyny tego, że mój żołądek próbuje zjeść sam siebie, odkryłam, że wczoraj nie zjadłam nic! Zupełnie nic! Ehh... co ja bym dała, żeby teraz zjeść tosta z dżemem i wypić herbatę! Znowu przegapiłam śniadanie. Może u mnie w pokoju się coś znajdzie? Wstałam i zaczęłam szperać w szufladach. Po 10 minutach usiadłam z powrotem, zrezygnowana. Postanowiłam wezwać posiłki:

-DRACO!- wydarłam się.

Po 10 sekundach do mojej sypialni wpadł zaniepokojony blondyn.

-Coś się stało?- zapytał szybko.
-Jestem głoooodnaaa...- jęknęłam rozpaczliwie, a on wydał z siebie westchnienie ulgi i uśmiechnął się.
-To nie jest śmieszne!- zrobiłam obrażoną minę i rzuciłam w niego poduszką.

   Draco odwrócił się i.... wyszedł. Tak po prostu! Zostawił mnie z tak poważnym problemem, jakim jest wściekły żołądek gryzący sam siebie. Co za przebrzydły gad! Ja mu sie kiedyś odpłaceee.... odwołuje wszystko! Co mniej ważne Draco wrócił, a najważniejsze- przyniósł ŚNIADANIE!!! Rzeczywiście blondyn wszedł do pokoju z tacą w rękach. Stały na niej dwie szklanki soku dyniowego, herbata, telerz świeżych truskawek, dwa croissanty, cztery tosty i dwie malutkie miseczki- jedna z czekalodą, a druga z jakimś dżemem. Wyglądało to wspaniale, a jak pachniało!!! Mmmm.... (jak to pisałam to mnie ochota wzięła, żeby coś takiego zjeść, a was?- dop.aut. :))

-Dziękuje!- powiedziałam i sięgnęłam po tacę- Zjedz ze mną!
-Dobrze- powiedział chłopak i uśmiechnął się.

   Siedł na łóżku obok mnie i wziął jednego tosta. Ja zaczęłam od truskawek, które zamaczałam w czekoladzie. Po skończeniu posiłku czułam sie cudownie. Głównie dlatego, że zaspokoiłam głód. Może również dlatego, że po takim śniadaniu w moim organiźmie znajdowała się tona cukru. Nagle wpadłam na pomysł, żeby trochę podokuczać blondynowi.

-Jesteś okropny! Jak możesz!- krzyknęłam.
-Ale o co ci chodzi?- zapytał zdezorientowany.
-Chcesz żebym była gruba? Dajesz mi takie śniadanie i jeszcze się pytasz dlaczego sie wściekam?!- zapytałam nabuzowana, choć tylko udawałam.
-Ee...- nie zdążył nic powiedzieć, bo sie wtraciłam.
-Bardzo inteligentna odpowiedź! Nie masz nic na swoje usprawiedliwienie!?- mówiłam wciaż udając wściekłość.
-Co ty? Okresu dostałaś? Czemu jesteś taka wściekła o wszystko?!- krzyknął, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Ha! Nabrałeś się!- powiedziałam mu prosto w twarz, a on założył ręce na klatce i odwrócił głowę, obrażając się.
-Ej, no... weź się nie obrażaj! To tylko żarty!- powiedziałam łagodnie.
-A co z tego będe miał?- zapytał.

   Bez zastanowienia podeszłam do niego i wbiłam się w jego usta. Oczywiście oddał pocałunek. Po dłuższym czasie wydał z siebie zadowolony pomruk, a ja odsunęłam się od niego ciężko dysząc.

-To...- wyszeptałam.

   Ślizgon przyciągnął mnie do siebie i przytulił. W jego ramionach czułam się wspaniale, tak... lekko i bezpiecznie.

-Kocham cię- wyszeptał mi do ucha, a ja odpowiedziałam mu to samo.
-Kochanie- zaczął a ja zwróciłam się do niego- trzeba się przygotować do wykonania zadań. Ustaliliśmy z resztą, że wykonamy zadania jutro. Wszyscy razem.- powiedział.
-Ehh... musze isć do sklepu...- powiedziałam.
-Pójdę z tobą!- zaoferował.

   Zastanowiłam się chwilę. W sumie to nigdy się tak nie ubierałam, więc Draco mi się przyda. Pójdziemy razem, a co tam!

-Ok, jak chcesz...- odpowiedziałam.
-Dobrze. To widzimy się za pół godziny w salonie- odpowiedział i wyszedł, zabierając ze soba tace z naczyniami.

   Przez chwilę stałam przed szafą i zastanawiałam się w co się ubrać. W końcu postawiłam na jasne rurki i szarą koszulkę z dosć dużym dekoltem i napisem: "I'm te best wizard". Była to mugolska koszulka. Śmiesznie, dobrze nadawała sie do czarodziejskiego świata... Włosy uczesałam za pomocą różdżki, pomalowałam rzęsy, zrobiłam cieńkie kreski eyeliner'em i nałożyłam blado-różową, nierzucającą sie w oczy pomadkę. Nałożyłam  szybko kurtkę i buty i wyszłam. Draco też był gotowy. Wyszliśmy z pokoju i ruszyliśmy w stronę wyjściaz zamku. Do Hogsmeade nie można od tak wychodzić, ale prefekci mają nieco większe prawa. Kiedy dotarliśmy na miejsce i stanęliśmy na uroczej uliczce, Draco się odezwał:

-Chodźmy najpierw tam- gestem wskazał sklep oddalony o jakieś 150 metrów- tam są niektóre takie ciuchy, których potrzebujemy.

   Skinęłam głową na potwierdzenie i ruszyliśmy we wskazanym kierunku. Kiedy otworzyłam drzwi uderzył we mnie silny zapach, jakby przed oywarciem ktoś latał po sklepie i wypsikał go mocnymi, waniliowymi perfumami. Znajdowały się tu ciuchy młodzieżowe, mugolskie. Trochę mnie to zdziwiło, ale w sumie dobrze, że w tym świecie taki jest. Kiedy ruszyłam w głąb sklepu w oko wpadła mi prosta czarna bluzka z odsłoniętym jednym ramieniem.

-Co o tym myślisz?- zapytałam.
-To jest dla ciebie wulgarne? Oj... ktoś tu oberwie Crucio...- powiedział z dziwną miną.
-To co niby jest?- zapytałam zirytowana.
-Hmm...- rozejrzał się po sklepie, a jego wzrok padł na jakąś rzecz, której nke mogłam dostrzec- jaki masz rozmiar?- zapytał po chwili.
-Raczej S..- powiedziałam.
-Dobra idź do przymierzalni, zaraz ci coś przyniosę.

   Postanowiłam sie nie sprzeczać. Poszłam w stronę przebieralni, ktore oczywiście były puste, bo uczniowie byli na lekcjach. Weszłam do pierwszej i czekałam. Po minucie do przebieralni wleciała tona ubrań, a nie pomyłka... to Draco trzymający tonę ubrań.

-Po co tyle tego? To ma być wyzwanie jednodniowe...- powiedziałam.
-Przyniosłem ci też kilka rzeczy na codzień- odpowiedział pewnie.
-Nie potrzebuje nowych- odparłam- mam pełną szafe swe...
-Spaliłem twoje swetry- wszedł mi w słowo.
-CO ZROBIŁEŚ?!?!- krzyknęłam.
-Spokojnie. Od rudej wiem, które były pamiątkami po rodzicach, więc te zostawiłem. I jeszcze dwa, które mi się spodobały- mówił bardzo spokojnie, jakby to było nic wielkiego.

   Odetchnęłam głęboko i policzyłam do dziesięciu w myślach. Zabrałam ciuchy z rąk blondyna i już miałam sie przebierać, kiedy zauważyłam, że ślizgon ciągle zanajduje się w przebieralni.

-Możesz wyjść?- zapytałam.
-Nie- odpowiedział i uśmiechnął sie- pomoge ci wybrać. Doradze ci co lepiej na tobie leży.
-Ale...- zaczęłam.
-Żadnych 'ale'- powiedział z niebezpieczną iskrą w oku, więc zostawiłam tą bezsensowną dyskusje w spokoju.

   Na pierwszy ogień poszła ciemno zielona, przylegająca do ciała bluzka z wyciętymi dziurami na ramionach. Szczerze to dziwnie się w niej czułam, bo nigdy nie nosiłam takich rzeczy, ale po mnie chłopaka stwierdziłam, że musze ją wziąć. Następna była czarna,  skórzana, rokloszowana spódnica do połowy uda, jednak ani mi, ani Draco nie przypadła do gustu. Następna była tunika, potem dwie pary spodni i jeszcze trochę rzeczy. Znaczy w sumie to nie trochę, tylko od groma rzeczy, bo było ich tyle, że przymierzanie zajęło mi cztery godziny! W końcu wyszło na to, że wybraliśmy tyle rzeczy ile aktualnie posiadam w garderobie. Znaczy posiadałam, dopóki ten tleniony idiota ich nie spalił! Nie no naprawde.... ktory chłopak, pali ciuchy swojej dziewczyny, dlatego że mu się nie podobają?! Ale w sumie... faktycznie. Za dużo chodzę w sweterkach i dresach. Koniec tego! Teraz będe się ubierać ładnie i kobieco. Może nawet czasem sięgnę po coś troszke bardziej  wyzywającego?
   Podeszliśmy do kasy i podaliśmy kasjerce, która patrzyła na nas podejrzliwie tonę ciuchów, a ona powoli zaczęła je składać i pakować.

-Nie powinniście być w szkole?- zapytała, skrzeczącym głosem.
-Mamy zwolnienia- odparł spokojnie Draco. Szczerze takie rozmowy wolałam zostawić jemu. To on z nas dwojga jest ślizgonem i mistrzem wykręcania się.
-Oczywiście- mrukneła niezadowolona sprzedawczyni. Po skasowaniu całych naszych zakupów (co swoją drogą trochę jej zajęło), podsuneła nam cztery wielkie reklamówki- Za to wszystko bedzie.... hmm... poczekajcie... O! To bedzie 2448 galeonów i 38 knutów.

   Momentalnie zbladłam na twarzy i przybiłam sobie w myślach wielkieeeego Facepalm'a. Nie pomyślałam nawet o pieniądzach jakie za to zapłace. Po prostu brałam co mi sie podobało. To był mój błąd, bo przecież skąd ja wezmę tyle pieniedzy!? Nie stać mnie na to... Z transu zamartwiania sie wyrwał mnie Draco.

-.... idziemy?- zapytał. Chyba mowił jeszcze coś, wczesniej, ale go nie sluchałam.
-Jak to? A zapłata?- powiedziałam zdziwiona. Czyżby kasjerce nie zależało na tak dużej kwocie? Nie miałam bladozielonego pojecia, skąd to pytanie chłopaka.
-Przed chwilą zapłaciłem, głuptasie! No chodź już!- powiedział i pociągnął mnie w strobę wyjścia.

   Zdumiałam sie. Eee... no ja rozumiem, że to Malfoy i tak dalej, ale nikt z taką sumą w kieszeni nie łazi. Zastanawiałam się czy okradł połowę uczniów czy któregoś z nauczycieli. Postanowiłam zapytać, kiedy byliśmy już na zewnątrz.

-Skąd ty masz tyle pieniedzy, czlowieku?!- zapytałam- Przecież ja ci to przez kilka lat będe oddawać!!!
-Nie musisz. To prezent- powiedział i uśmiechnął się.
-A z jakiej to okazji? Co znowu zrobiłeś? Jeśli chcesz mnie przekupić to ...- chciałam mu wygrażać dalej, ale nie mogłam się już powstrzymać i wybuchnełam śmiechem. Zachowałam się przed chwilą zupełnie jak Molly.
-Z okazji, że jesteś najpiekniejszą, najmądrzejaszą, najskoromniejszą, najsłodszą i po prostu najlepszą dziewczyną jaką znam. Kocham Cię, Hermiono...- powiedział, a mnie zatkało.

   To było... urocze? Nie wiem jak to nazwać, ale chciało mi się płakać ze szczęścia. Pocałowałam go usta i przytuliłam sie do niego, a on objął mnie w talii. Oglądaliśmy jeszcze wystwy sklepowe, kiedy nagle przy jednej się zatrzymałam. Obejrzałam kilka naszyjników i innej biżuterii, aż w końcu oderwałam się od witryny sklepowej, naatępnie odwracając się do mojego chłopaka, którego tam nie było. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie mogłam zauważyć platynowo-blond czupryny ślizgona. Przeszlam parę metrow i znów sie rozejrzałam. Jak nie było, tak nie ma. W mojej głowie już zaczęłam układać czarne sceriusze, ale zaraz, zaraz... Hermiono, spokojnie! Nie ma go chwileczkę, a ty już świrujesz!- skarciłam się za to w myślach i usiadłam na najbliższej ławce. Poczekam, przecież nie ma tu ludzi, napewno zaraz przyjdzie i mnie zauważy. Moje rozwijające się teorie rozmyły sie kiedy poczułam pocałunek na szyji. Gwałtownie się odwróciłam wiedząc kogo zobaczę. Ujrzałam... Rona? Jak on śmie tu przychodzić? D-dlaczego mnie pocałował? Ta funkcja jest zarezerwowana TYLKO dla mojego chłopaka! Zamachnęłam się i wymierzyłam mu krótki policzek. Ten ruch moim zdaniem wyraził wszystkie moje emocje, pytania i wyrzuty.

-Dlaczego jesteś tutaj sama?- zapytał. Zupełnie zignorował moje "pytanie". Chociaż w sumie to lepsze od zwyczajowego: "Za co?".
-Nie jestem sama...- powiedziałam.
-Tak? Jakoś ja cię tu widze samą. Samiuteńką!- odparł z dziwną miną.
-A ty dlaczego nie jesteś na lakcjech?- zapytałam dla zmiany tematu. No co? Może się uda?
-Nie ważne! Nie twoja sprawa, z resztą... nie zmieniaj tematu!- iii... moją nadzieję szlag trafił. Myślałam, że się uda, w końcu Ron jest trochę ... jakby to określić... tępy.
-Kochanie, jestem! Musiałem coś za...- odwróciłam się w stronę znanego mi głosu. To Draco...
-COOOO?!?!?- wydarł się rudy, którego twarz przybrała kolor włosów- KOCHANIE?!? TO TY.... TO TY JESTEŚ JEGO DZIEWCZYNĄ!?!?- krzyczał. Bardzo...BARDZO głośno.

   Milczałam. No chyba miał dowody. To po co sie dopytuje? Tępak jeden! Wtedy Draco podszedł do mnie i objął w talii. No i prosze. Kolejny dowód.

-Jesteś nienormalna! Na co lecisz? Na kase? Na wpływy? Tak? Ty szl...- miał właśnie powiedzieć  to  słowo. Ale coś mu przeszkodziło. A dokładniej pięść blondyna lądująca na samym środku jego zasranej twarzy.

   Weasley nie był mu dłużny i również rzucił się na niego z pięściami. Po chwili tarzali sie już po ziemi, tłukąc nawzajem. Szczerze... to rudzielec wyglądał jakby przegrywał. Ale w sumie to ja sie na walkach nie znam, może to ślizgon byl w gorszym położeniu? Co ja mam zrobić? - myślałam. No dalej... coś wymyślisz... Nie rozdzielę ich przecież! Nie starczy mi siły! Jestem tylko dosć kruchą dziewczyną o kręconych, kasztanowych włosach. A przede mnę bije się umieśniony Draco Malfoy, który naprawdę wpadł w jakis szał oraz Ron Weasley broniący... ehh... czego on niby broni? Własnej glupoty? Ale widocznie był zły, a raczej wściekły. Nagle rudy przewrócił sie tak, że teraz siedział na moim chlopaku okrakiem i okladał go pięściami. Z rozcietego łuku brwiowego wypływała krew, plamiąca jego koszule i lekko ziemię. Teraz nie myślałam co robię. Rzuciłam sie biegiem na Weasley'a, uwalniając tym samym blondyna. Jednak mój ciężar nie był w stanie powstrzymać napastnika na długo. Wstał i kopnął mnie w piszczel, aż krzyknęłam i zgięłam się w pół, a następnie jeszcze kolanem w brzuch. Upadłam na ziemię, ból mnie palił od środka. Nie mogłam prze chwilę złapać powietrza. Nim podniosłam głowę, wyciągnął różdżkę i wycelował we mnie. Jakie zaklęcie rzuci? Crucio? Sectum sempra? A może od razu Avada Kedavra? Kolejna fala łez przeleciała mi przez oczy. Dlaczego to sie stało? Obróciłam głowę tak, że widziałam pole ich bitwy. Usłyszałam ciche: "Drętwota", a moje ciało znieruchomiało. Teraz patrzylam na rudego gryfona z wyciągnietą różdżkę stojącego naprzeciwko blond ślizgona z również wyciągniętą różdżką. W tamtej chwili mogło zdażyć się wszystko...

______________________________________
Cześć wszystkim! Taki polsacik macie, bo dawno nie było... XD
Druga część bitwy w kolejnym rozdziale wiec czekajcie wytrwale... A wlaśnie najważniejsze: Pobiłam swój rekord na najdłuższy rozdział! Ten jest po prostu gigantycznie długi (Ale glupawe określenie XD)!!!

PS: ten rozdział ma 2160 słów :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro