Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się dzisiaj bardzo szczęśliwa. Wiedziałam już co czuje do niego i dlaczego. Przygnębiała mnie jednak myśl, że on pewnie nie czuje tego samego. Zabrałam ze sobą ciuchy i pobiegłam do łazienki. Byłam gotowa po 20 minutach. Bardzo energicznie i gwałtownie popchnęłam drzwi i usłyszałam głuche uderzenie.

-Cholra jasna! Ała! - ryknął mój wspołkolator.
-Malfoy! Nie dramatyzuj!- powiedziałam i odwróciłam się w jego stronę.

Wygladało to niezadobrze. Po prawej stronie czoła widoczne było szerokie rozcięcie od końca czoła po łuk brwiowy. Z rany zaczęła ściekać stróżka krwi. Szkarłatnego płynu, oblewającego twarz mojego wybranka. I to przeze mnie!

-O nie, Malfoy! Ja... przepraszam, nie chcialam żeby tak wyszło... nie w-wiedzialam ż-że stoisz z-za drzwiami- głos zaczął mi się urywać, kiedy zauważyłam, że chlopak patrzy na mnie lekko nieobecnym wzrokiem.
-Malfoy, c-czy możesz wstać?
-...-nie odpowiedział, ale potrząsnął lekko głową w górę i w dół.

Spróbował wstać, ale po chwili zakręciło mu się w głowie. Oparł się o ścianę, a następnie zsunął na ziemię. Znowu siedział.

-Lepeiej zabiore cie do pani Pomfrey- powiedziałam z jeszcze większym przerażeniem, zauważyłam, że trochę pobladł- Czy ty mnie słyszysz?
-...
-Malfoy
-...
-MALFOY!
-Wszystko będzie ok, nie musisz-powiedział i przymróżył powieki.
-Draco! Prosze nie zamykaj oczu, ja pójdę po pomoc... n-niedługo wrócę- powiedziałam i wyszłam z dormitorium.

Miałam szczęście, ponieważ niedaleko szedł Blaise. Pobiegłam do niego szybko.

-Blaise... szybko... pomóż... bo... Malfoy!- wydyszałam.
-Malfoy coś ci zrobił?- powiedział- czekaj ja sie zaraz z nim policze! Jak w ogóle można krzywdzić dziewczynę?! Co za potwór!
-Nie, mi nic nie jest- powiedziałam i uśmiechnęła się krótko ciągle sapiąc- No szybko, nie ma czasu!

Pobiegłam do naszego dormitirium, a zaraz za mną wpadł Blaise. Spodziewałam się tego co zobacze, ale Blaise był troche oszołomiony. Malfoy z zakrwawioną twarzą i koszulą próbował wstać. Jednak prawie od razu runał z powrotem za ziemię. Podeszłam do niego i krzyknęłam:

-Nie wolno ci teraz wstawać!
-Ale już się lepiej czuje- powiedział i znów spróbował wstać jednak Blaise szybko go posadził
-Stary, jesteś mega osłabiony- powiedział z lekkim strachem.
-O-okej, trzeba zachować spokój. Draco, zaraz opatrze ci ranę, a później jak troche odpoczniesz, zabierzemy cie do pielęgniarki...-powiedziałam z namysłem.

Nikt sie nie sprzeciwił, nawet ranny arystokrata. Poszłam po chusteczki, namoczylam je wodą i zaczęłam przemywać mu twarz. Co jakiś czas zaciskał tylko szczęki, najpewniej z bólu. Spojrzałam w jego oczy. Było w nim teraz pełno bólu, ale żadnej złości czy gniewu. Blondyn odwrócił wzrok, nie chciał, żebym odkryła jego uczucia. On.... nie był na mnie zły? Przecież rozwaliłam mu głowe. Wcześniej, gdybym przeszła obok niego to zagotowałby się ze złości. Bardzo się zmienił... zwłaszcza dla mnie... Z rozważań wybudził mni głos Draco, który znów na mnie patrzył.

-Możemy iść- powiedział stanowczo.
-Dobrze. Wstań, ale powoli! Pomożemy ci...- powiedziałam.

Złapaliśmy z Blais'em Draco za ramiona i wyszliśmy z pokoju. Blondyn w miare pewnie trzymał się na nogach, ale był osłabiony. W połowie drogi krew znowu zaczęła mu lecieć z rany. Nareszcie dotarliśmy pod skrzydło szpitalne. Droga zdawała się trwać wieczność. Otworzyliśmy drzwi z lekkim hukiem i położylismy Dracona na pierwszym, najbliższym łóżku. Od razu podbiegła do nas pani Pomfrey.

-Co się stało?- zapytała.
-No ten... to taka... historia dziwna, no bo...ja.. ten, no..
-Hermiono, jak masz sie jąkać, to wyjdźcie. Zawołam was jak skończe opatrywac jego głowe. Potem mi powiecie co się stało...

Więc wyszliśmy i czekaliśmy na zewnątrz. Siedziałam pod drzwiami. Akurat obok przechodził Ron. Przystanął i popatrzyl na mnie ze zmartwieniem w oczach.

-Po co tu siedzisz?- zapytał.
-Czekam aż pani Pomfrey zbada...- nie dokonczylam, bo przerwal mi Weasley.
-Kogo? Harry jest w szpitalu??? Co sie stalo!??!
-Nie to nie Harry- odpowiedziałam i już chciałam powiedzieć, ale rudy znowu sie odezwał.
-GINNY? O, nie... Hermiona, mów natychmiast, bo nie wytrzymam!
-DRACO MALFOY!- krzyknęłam
-...
-...
-Po co na niego czekasz?
-Niech cie to nie obchodzi!

Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zamiast tego podszedł do mnie i powiedział mi cicho do ucha: "lepiej, żebym wiedział... szlamo". Słuchałam jego groźnego szeptu. Nie mogłam uwierzyć, że mnie tak nazwał. Mój przyjaciel od lat... On też się bardzo zmienil przez wakacje, ale na gorsze. Zdecydowanie. Odepchnęłam go, wstałam i walnęłam go bardzo mocno w twarz. Z nosa poleciała mu krew. Tego co zrobił później nie spodziewal sie nikt. Oddal mi. Zamachnął się i uderzył mnie w twarz. Zrobiło mi się ciemno pod oczami. Poczułam, że spadam, ale ktoś mnie złapał. To był Blaise, który również czekał pod szkolnym szpitalem. Posadził mnie na ławce i podszedł do rudego. Walnął go mocno pięścią, a on zatoczył się i spadł ze schodów. Niestety nic mu sie nie stało...

-Wypieprzaj Weasley- powiedział Blaise
-Jeszcze sie policzymy!- wrzasnął w kierunku mulata i odbiegł

Blaise podszedl do mnie i usiadł obok. Złapał mnie za ręke i pociągnął w stronę wejścia do skrzydla szpitalnego.

-Ale Blaise! Pani Pomfrey jeszcze nas nie zawołała.- powiedziałam.
-Ale ty nie idziesz w odwiedziny- odpowiedział i starł z mojego podbrudka krople krwi- krwawisz przez Wieprzleja...
-Nienawidze go!- krzyknęłam- Nazwał mnje szlamą! Nawet Malfoy przestał to robić!!!
-Racja...
- Blaise, jesteś... dobry. Nie taki jak inni ślizgoni...- powiedziałam.
- Wiem........   przyjaciółko...- uśmiechnał się, a ja odpowiedziałam tym samym.

Weszliśmy do sali. A ja usiadłam na łóżku, które znajdowalo się obok łóżka Dracona, od razu odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.

-Kto ci to zrobił?!?!- wydarl się blondyn.
-To był...... Ron- wydukałam bardzo cicho.
-CO?!?- wydarł się

Wtedy pojawiła się przy nas pani Pomfrey i upomniała Draco, żeby się nie wydzierał. Potem podeszła so mnie i Blaise'a.

- O jesteście! Właśnie miałam was wolać i...- przerwala kiedy zobaczyła moją krew- Kto ci to zrobił?
- Ron Weasley- odpowiedzial za mnie Blaise- i mam nadzieje, że dostanie odpowiednią kare...

Pani Pomfrey stała jak wryta. Nie spodziewała się tego.

-O-oczywiscie będe musiała powiadomić opiekunkę jego domu...- powiedziała- ale teraz chce wiedzieć co sie stało panu Malfoy'owi...
-No więc...- zaczęłam jednak przerwał mi Draco.
-Potknąłem się i uderzyłem głową o szafkę...- powiedział. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem i wdzięcznością jednocześnie.
-Napewno? Czy tak właśnie było panno Granger?- zapytala pielęgniarka.
-Yy... tak.- odparłam inteligentnie.
-Dobrze.- potem odwróciła się w stronę Malfoy'a i powiedziała- Bedzie pan mógł wyjść po jutrze. I ma pan uwarzać na glowę!

Po tym wyszła, a ja usiadłam na krześle obok arystokraty na jego łóżku. Blaise nie podszedł stał dalej z glupim uśmieszkiem.

-Dlaczego nie powiedziałeś prawdy?- zapytałam.
-Ja... nie chciałem, żebyś miała kłopoty...- powiedział cicho.

Uśmieszek Blaise'a stał się jeszcze szerszy.

-A ty co sie tak szczerzysz?- zapytałam.
-SMOK SIĘ ZAKO...- nie dokończyl, bo oberwał mocno poduszką.

Blaise odwrócił się tylko i wyszedł, ciągle sie uśmiechając. Przez chwile patrzyłam na niego osłupiała.

-C-czy t-to co po-powiedzial, a raczej c-chciał p-powiedzieć t-t-to, prawda?- wyjąkałam, a serce biło mi jak oszalałe.

Draco nie odpowiedział. Podniósł się, przyciągnął moją twarz do swojej i pocałował namiętnie. Na początku byłam zaskoczona, jednak oddałam pocałunek. Było cudownie, marzyłam o tym. Kiedy wreszcie się od siebie oderwaliśmy, powiedziałam cicho:

-Kocham cię...
-Ja ciebie też...- odpowiedział i znów złączył nasze usta w pocałunku.

_____________________________________
Jak wam się podoba?
Nie za szybko?
Zapraszam do kolejnych rozdziałów i przepraszam za możliwe błędy... :)

P.s: Ten rozdział ma 1191 słów :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro