[P] Baba straszna, baba zła. O (nie)umiejętności pisania kobiecych postaci

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Mimo że "Dzień kobiet" był miesiąc temu, to z refleksem godnym szachisty przybywam z krótką pogadanką na temat bab w literaturze®. Czasami zaglądając na różne fora i serwisy, związane z pisarską twórczością, natykam się na charakterystyczne wątki. Mianowicie: "Nie umiem pisać kobiecych postaci" lub "Autor XYZ nie potrafi tworzyć kobiecych postaci". Przyznaję, że początkowo dostawałam kociej mordy - bo albo ktoś umie tworzyć postacie, albo musi się tego nauczyć. Ale żeby zawęzić grono do konkretnej płci? Czy baby są jakimś niezwykłym tworem?

A potem spotykałam się z dziełami kultury przez które aż mnie skręcało. Bo kobiece postacie były - owszem - ale przedstawione w tak karykaturalny sposób, że to aż bolało. I tu leży baba pogrzebana.

W zasadzie, można by przeczytać jedno zdanie - "Traktuj kobiety jak ludzi" i uznać temat za zakończony. Naprawdę: tyle wystarczy. Dobrze zarysowana postać posiada jakąś historię, własne cele, motywy działań, osobowość i nawyki. Tego się nie przeskoczy.

Jednak największe bolączki - i zarazem zarzuty - stoją przed autorami, którzy... w absurdalnie stereotypowy lub zero-jedynkowy tworzą postacie kobiece. Jeśli kojarzycie kanon anime i mang wczesnych lat dwutysięcznych, polską (i nie tylko) fantastykę z tego okresu i wiele filmowych hitów, to dojdziecie do podobnych wniosków. Bycie protagonistką ograniczało się do bycia postacią pomocniczą (wymagającą pomocy jednocześnie) i zarazem stanowienia romantycznej nagrody dla głównego bohatera. Koniec, można się rozejść.

Nawet współcześnie można znaleźć "perełki", które nieintencjonalnie wywołują dreszcze żenady. Niekiedy autorzy w ogóle nie tworzą bohaterek - i nie chodzi np. o fabularne uzasadnienie w postaci tajemniczej zarazy/katastrofy lub akcji, dziejącej się w "męskim" środowisku, gdzie kobiet może być mniej lub może nie być ich w ogóle. Nic podobnego... Czy to źle? Czy wymazanie blisko połowy społeczeństwa we własnym świecie przedstawionym bez jakiegokolwiek uzasadnienia jest złe? Nie wiem, choć się domyślam.

Co sprawia, że babska postać jest źle napisana?

1. Cała jej osobowość oparta jest o chęć obrony dzieci/pragnieniu zostania matką

Specyficzna cecha. Nie chodzi o jakiekolwiek uzupełnienie osobowości postaci lub po prostu marzenie kobiety o powiększeniu rodziny. Nie. Absolutnie WSZYSTKO do czego dąży postać, to bycie zapłodnioną i dramatyzowanie z powodu bezpłodności. Niekiedy istnieje odmiana tej cechy - jedyne sytuacje, w której bohaterka robi cokolwiek, to wtedy, gdy musi... obronić swoje potomstwo. Potem znów zapada w letarg i znika w odmętach stron. Nie robi nic. Do niczego nie dąży. Nie wykazuje się jakąkolwiek cechą. Najczęściej są to matki głównych bohaterów.

2. Do niczego nie dąży i się nie rozwija (lub robi nieprawdopodobnie niewielkie postępy w porównaniu do męskich postaci)

Lubimy czytać o bohaterach, którzy wystawieni na liczne przeciwności losu zmieniają się. Nie zawsze musi to być zmiana na lepsze! Upadki też wspaniale się ogląda. Sęk w tym, że autorzy, którzy "nie potrafią w kobiece postacie" odbierają bohaterkom jakąkolwiek szansę na zmianę. Babki nie mają ambicji, niczego nie chcą, po prostu podążają za główną, męską postacią.

Niekiedy bohaterki posiadają jakąś moc lub potężne zdolności oraz wpływy - i cóż z tego, jeśli nawet będąc na wysokim stanowisku, jedyne o czym myślą, to:

- Własna uroda/ewentualne przekwitanie

- Chęć zdobycia bohatera/chęć zaszkodzeniu bohaterowi bez żadnego powodu (wybierz wariant dla pozytywnej postaci lub antagonistki, która epatuje seksualnością w bardzo dziwny sposób).


Uwaga: Aby nie było niedomówień. Stworzenie kobiecej postaci, która troszczy się o rodzinę, jest gospodynią domową i ma "zwyczajne" życie nie sprawia od razu, że postać jest "źle napisana". Chodzi o całokształt w kreacji świata przedstawionego czy narratora wszechwiedzącego, który opisuje bohaterkę i narzuca jakiś odbiór.

3. Nie przechodzi testu lampy

Klasyka. Jeśli w danej, ważnej scenie - lub w przełomowych wydarzeniach - bohaterkę można zastąpić lampą, a akcja w żaden sposób nie ulegnie zmianie, to znaczy, że postać nie zaliczyła testu.

Teoretycznie "ważne" kobiece postacie nie wnoszą nic do fabuły. Inni i tak uratowaliby świat, rozwiązaliby zagadki kryminalne, powstrzymali złego demona, zakończyli tysiącletnią wojnę. Babę, co najwyżej, trzeba ocalić lub da komuś buziaka w nagrodę.

Postacie nie tylko muszą posiadać osobowość - powinny także wnosić coś do fabuły. Niestety - często babki nie robią nic, prócz wyglądaniem seksownie lub uroczo. To inni w pełni decydują za nie, one są całkowicie biernymi mimozami.

4. Jej osobowość to niezbyt udany wątek romansowy

Z tworzeniem żeńskiej postaci jako nagrody dla bohatera spotkałyśmy się chyba wszystkie. Kobieta nie tylko nie wnosiła zbyt wiele do historii opowieści. Stanowiła mniej lub bardziej abstrakcyjną muzę, dla której bohater się zmieniał. Aby "zdobyć" ukochaną, bohater wyruszał na wyprawę, rozwijał się jako osoba, podejmował morderczych treningów i ratował świat. Wtedy albo dostawał babę, albo też uzmysławiał sobie, że ukochana to pusta lampucera, która nie zwracała na niego uwagi, więc teraz to on ją ośmieszy publicznie! Jaka w tym podmiotowość bohaterki? A no, żadna.

5. Introwertyk, ekstrawertyk i baba

Najbardziej stereotypowa drużyna bohaterów? Proszę bardzo! Towarzyski wesołek, skrywający mroczną przeszłość oraz zamknięty w sobie mruk z tragiczną historią i baba. Bycie babą zaliczane jest jako osobowość, tyle wystarczy. Potyczki słowne, konflikty charakterów, niebanalne dialogi i rozwijanie osobowości oraz talentów jest dla chłopów. Dla pani, pani Halynko, jest co najwyżej łagodzenie sporów i bycie damą w opałach.

6. Omówienie z przykładami

Uwaga: będzie omówienie przykładu na konkretnej postaci - Sakury Haruno z "Naruto". To właśnie ta kobieca postać bardzo często wywołuje niechęć odbiorców i zdobywa podium w rankingach na "Najbardziej irytującą postać".

Dlaczego? Przecież to jedna z trzech głównych postać serii! Jej przygody, przemiany, wzloty i upadki oglądało/czytało się latami! Niestety, twórcy mangi M. Kishimoto stale zarzuca się nieumiejętność tworzenia kobiecych postaci, a wspomniana Sakura jest sztandarowym przykładem.

Cóż, przyjrzymy się całej postaci, jak i światu przedstawionemu, aby zrozumieć ten swoisty fenomen i jednocześnie zarzut wobec klasyki popkulturowej. Postaram się uniknąć spojlerów, ale niczego nie obiecuję.

Sakura jest "zwykłą" dziewczyną, która pragnie zostać ninja. W porównaniu ze swoimi kompanami - chłopcem o imieniu Naruto, w którego ciele zaklęto demona oraz straumatyzowanym spadkobiercą legendarnego klanu - Sasuke - wypada... cóż, przeciętnie. Zahacza to o schemat "ekstrawertyk, introwertyk + baba", ale hej, dajmy Sakurze szansę. Ponieważ nastolatka naprawdę miała - jako postać - potencjał. Ot, zwykła dziewczyna, która nie pochodzi z żadnego legendarnego klanu, nie ma dramatycznej przeszłości, a mimo to chce zostać wojowniczką.

I tu z zasadzie wychodzi pierwszy zgrzyt w postaci. Mianowicie Sakura jest szaleńczo zakochana w obojętnym koledze z drużyny, Sasuke. Ją na piedestale stawia z kolei Naruto, którym małolata szczerze gardzi. Między nastolatkami, tkwiącymi w nieszczęsnym miłosnym trójkącie, nie ma żadnej chemii. Ba, oni sami bardzo długo nie mieli ze sobą jakichkolwiek, pozytywnych interakcji. Niewinne, ślepe zauroczenie "znajomymi" ze szkolnej klasy? Możliwe. To zaakceptowałabym bez przeszkód, w końcu szczenięce lata rządzą się swoimi prawami i możemy "zakochać" się kimś, kto tylko siada w pobliżu i dwa razy powiedział "cześć". Jednak wątek - niesamowicie grubymi nićmi szyty - stanowić będzie bowiem fundament osobowości Sakury. Bowiem jedynym powodem, dla którego dziewczyna postanowiła rozpocząć szkolenie na ninja jest... miłość do Sasuke. Gdy bohaterowie będą dorastać, to wciąż z jego imieniem na ustach będzie wszystko robić.

Powtarzam - postacie nie miały ze sobą wielu interakcji w czasach szkolnych, a gdy przydzielono ich do jednej drużyny ninja, nie było lepiej. Grupa istniała tylko przez kilka miesięcy, spleciona wzajemną rywalizacją i niechęcią chłopców do siebie oraz krzyczącą w tle dziewczyną. Po latach cała trójka znowu się spotyka, a Sakura wciąż powtarza, że kocha - choć... w ogóle nie zna miłości swego życia, a wymarzony gach niejednokrotnie jej ubliża, wyśmiewa, a nawet próbuje zabić. Upsss... Skąd to toksyczne uzależnienie i idealizacja? Nie wiem. I się nie dowiem.

Uwaga do świata przedstawionego:

Chłopcy i mężczyźni w serii przejawiają cały szereg motywacji: od chęci zdobycia szacunku, akceptacji, po dokonanie zemsty, zdobycia nieprawdopodobnej potęgi, a nawet nieśmiertelności, zmienienia świata, dostąpienia odkupienia, prowadzenia wygodnego życia czy zdobycia uznania w oczach swojego mistrza.

Z kolei kobiety i dziewczęta... Ech, nie można zamknąć oczu na ich "motywację". Tak, jeśli zapoznajemy się z celem, który popycha bohaterki do przodu, to jest to... mężczyzna, a konkretnie miłość romantyczna do niego. Jeśli jesteście "into canon" i chcecie dowodów, wystarczy, że rzucę imiona: Sakura, Ino, Hinata (tutaj odrobinę wkrada się chęć udowodnienia ojcu własnej wartości, jednak ta motywacja szybko zanika na rzecz miłości do chłopca), Karin, Rin, Mei. Niekiedy bezwiednie podążają za mężczyzną, platonicznie w nim zakochane: Konan. Nawet Tsunade, najlepiej napisana kobieca postać w serii, rozpoczyna swój rozwój ze względu na ukochanego oraz brata.

Nie zapomnijmy także o tym, że męskie postacie mają wiele motywacji, traum i przesłanek, aby "przeć naprzód", splatających się ze sobą. Z kolei żeńska motywacja jest nieprawdopodobnie ograniczona tylko do jednego punktu. Jeśli ją znamy (są postacie, które nigdy nie zdradzają motywacji do działania, jak np. Temari), to na ślepo możemy powiedzieć, że to ze względu na chłopa.

Drugi zgrzyt: rozwój

Sasuke i Naruto początkowo nieustannie ze sobą rywalizują, starając się pokonać jeden drugiego w potyczkach. Seria ze starszymi bohaterami będzie z kolei polegać na dążeniu do ponownego zjednoczenia drużyny. Mimo to, bez przeszkód dostrzeżemy, jak ogromne postępy chłopcy poczynają już od samego początku. Wiedzą, że muszą być lepsi - i świadomość tę mają od pierwszy rozdziałów.

Podobnie i poboczni bohaterowie ćwiczą, rozwijają swoje umiejętności i "rodowe zdolności", ich mistrzowie udzielają im cennych wskazówek. Stają się lepszymi osobami i stopniowo niwelują wady. Oczywiście, jeśli są chłopcami.

Baby... stoją w miejscu baaaardzo długo.

I znowu bierzemy tu nieszczęsną Sakurę. Od samego początku aż do końca części pierwszej Sakura nie ma żadnych umiejętności. Nie jest przydatna w walce, jako jedyna z drużyny nie podejmuje się wykonania zadania, gdy dostrzega szansę na jego niepowodzenie, nie szkoli się, nie ma żadnych "wrodzonych" zdolności, również nie dąży do opanowania jakichkolwiek innych. Stoi w miejscu. A gdy sobie uzmysławia, jak daleko w tyle jest za swoimi kolegami z drużyny - i jak szybko stała się przeszkodą - mówi sobie, że powinna coś zmienić. (Co swoją drogą może stanowić bardzo interesujący motyw w serii)

I tak sobie mówi, i mówi, i mówi, cyklicznie przeżywając, że ona z tych, co to w kółko za kimś podążają, zamiast prowadzić, i że w kryzysowych sytuacjach nie jest w stanie pomóc kolegom z drużyny. Musi minąć kilka fabularnych lat, żebyśmy dostrzegli, że Sakura czegokolwiek się nauczyła.

Zmiana w drugiej części mangi następuje. Nie jest ogromna, w porównaniu z męskimi postaciami - nawet pobocznymi - Sakura wciąż mocno pozostaje w tyle. A mowa przecież o jednym z trzech, najważniejszych bohaterów!

Żadna postać kobieca (bez zakończenia, bierzemy pod lupę tylko ludzi) nie jest choć na zbliżonym poziomie umiejętności do walki, co ich męscy odpowiednicy. Za wyjątkiem dwóch, krótkich potyczek (a i tak prowadzonych na dystans), w obu seriach nie dostaniemy starcia chłop vs baba na wysokim poziomie. Ba, nie dostaniemy nawet pojedynku baba vs baba, a przecież to seria o walkach ninja, gdzie ⅓ z nich to kobiety! Po kiego ciula one się szkolą, jeśli tylko stoją z boku lub zostają uprowadzone i czekają na ratunek?

I tu dochodzą kolejne zgrzyty, mianowicie, trzy:

1. Rozwój

To sobie odpuścimy, bo już wiemy, że baby stoją na nieprawdopodobnie niższym poziomie zdolności, co chłopy. Mimo że w tym świecie nie istnieje dysproporcja ze względu na siłę fizyczną i dzięki odpowiedniemu szkoleniu chucherko może góry niszczyć (dosłownie), tak mimo wszystko... Żadna z kobiet i dziewcząt nie będzie miała wybitnych lub nawet dobrych zdolności bojowych. Nawet jeśli pochodzą z legendarnych klanów, to i tak zostają daleko w tyle.

2. Mistrzowie cyklicznie je ignorują

Każda młodociana drużyna ninja składa się z trzech członków (drużyny, których losy śledzimy składają się zawsze z dwóch chłopców i dziewczyny) oraz mistrza, który ich szkoli. Nawet w retrospekcjach, opowiadających o czasach młodości mentorów, widzimy charakterystyczne zależności. Mianowicie: sensei wyróżnia jednego z chłopców, który staje się jego ulubieńcem. Drugi chłopiec najczęściej próbuje zdobyć aprobatę nauczyciela, a dziewczyna... stoi całkowicie z boku. Nie tylko nie bierze udziału w rywalizacji, ale także i w wielu treningach. Na dodatek nigdy nie było sytuacji, przedstawionej na przestrzeni kilkudziesięciu rozdziałów oraz kilkuset odcinków, aby sensei, spośród trzyosobowej drużyny wybrał na "faworyta", dziewczynę. Cóż, może to wytłumaczenie, dlaczego ich umiejętności są raczej mierne na tle kolegów.

To nie wszystko. Mistrzowie często spędzają czas ze swoimi podopiecznymi. Bywa, że i muszą napomnieć ucznia, że ten np. zaniedbuje treningi lub jego zachowanie jest niedopuszczalne. No właśnie, ucznia. Takiej pogadanki nigdy nie dostaje uczennica, mimo popełniania katastrofalnych błędów, vide Sakura, która sama musi dostrzec, że jest zbędna. Jej kolega z drużyny dostał połajankę, gdy zaniedbał treningi. Ups...

3. Są przede wszystkim pomocnicami

Kiepskie umiejętności w walce, brak motywacji, a także ignorowanie przez mistrza. To nie może skończyć się dobrze. Dlatego cały szereg bab w serii zostaje pomocnicami i na tym ich rola się kończy. Wiele męskich, pobocznych postaci, dostaje specjalne rozdziały, w których dowodzą swojej wartości lub też to na ich barkach spoczywają losy drużyny. Babeczki mogą spać spokojnie; to im się nigdy nie przydarzy.

Sakura ma wiele innych wad, które nie dodają jej fanów. Skłonność do manipulacji i wyśmiewania, wzywania obiektu kpin w kryzysowych momentach, aby jej pomógł, czy agresywne zachowanie, przedstawiane jako element komediowy, to zaledwie część z nich.

Już znacie bolączki, trapiące "źle napisane postacie kobiece"? Nieprawdopodobna - lub brak - motywacja do działań, niewiele cech osobowości, zerowy wpływ na fabułę, niewielki rozwój na przestrzeni opowieści oraz stanowienie "nagrody" dla kogoś innego. Pewnie coś jeszcze by się znalazło!

Do usłyszenia, moje wymyślone przyjaciółki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro