༆rozdział VII ༆

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witam
Co tam u was?
Kto idzie do szkoły?
Ja idę.
Jak dostanę tę niespodziankę od brata robię maraton.

<><><>

Jest czwarta rano a ja wysiadam z taksówki. Dzisiaj wyjeżdżam na kilka dni do Polski. Tam miałam pierwszą swoją pracę. W kawiarni, blisko mojej babci pracowałam tam razem z Dolan'em. Miałam wtedy 14 lat i długo prosiliśmy by mi pozwolili pracować. Początki były ciężkie, ale się udało.

Dlaczego chciałam pracować? Po pierwsze bo był tam mój brat. Po drugie byłam tam na trzy miesiące przez wyjazd służbowy rodziców. Po trzecie nie miałam żadnych znajomych.

Po tygodniu spotkałam cztery dziewczyny. Emilie, Zosię, Łucje i Weronikę. Wszystkie były miłe i pomocne. Są dwa lata starsze i czasem że sobą piszemy. Pracowały w tej samej kawiarni po szkole. Wszystko mi wytłumaczyły, oprowadził po mieście i przedstawiły swoim znajomym.

Niestety dobre chwilę dobrze się kończą, a ja wróciłam na wyspę zwaną Irlandią. Kraj karłów, koniczyny, Patryków i garnków że złotem na końcu tęczy. Tak kocham Irlandię za ludzi, i to tylko niektórych. Pogoda, legendy czy inne rzeczy mnie zniechęcają. O ile mity o Polsce typu smok Wawelski są ciekawe tak mit o Karle z wiadrem złota już nie.

Z moją babcią ostatni raz widziałam się jak miałam piętnaście lat, czyli trzy lata temu. Bardzo tęsknię za jej obiadami. Gołąbki, pierogi, kotlety, rosół i jeszcze łosoś zapiekany to istne niebo. Uwielbiam z nią spacerować i gawędzić. To ona nauczyła i zachęciła to nauki polskiego. O dziwo mi się to przydaje, bo czasem Polak mnie obgaduje to wiem co o mnie mówi.

Właśnie wysiadam do samolotu. Siedzę przy oknie z czego się cieszę. Czeka mnie pięć godzin w samolocie do Berlina, a później wypożyczenie samochodu i dwie godziny jazdy. Ponad siedem godzin w podróży. Jak się cieszę.

- Proszę pana ja naprawdę mam skończone osiemnaście lat i mam prawo jazdy. - powiedziałam sfrustrowana do właściciela wypożyczalni. Oczywiście po niemiecku bo ten język też znam. - Niech Pan mi da ten samochód śpieszę się i jestem zmęczona.

- Nie wierzę pani w te słowa o pełnoletniości. Wygląda pani na siedemnaście lat, a nie osiemnaście. - tego już za wiele

- Proszę to mój dowód osobisty, paszport, legitymacja studencka i prawo jazdy. - wręczyłam mu plik kart

- Dobrze w takim razie proszę tu są kluczyki do mercedesa GLC. To ten czerwony. Proszę nie spowodować wypadku. Oddanie w niedzielę.

- Dziękuję i do widzenia - fuknęłam zdenerwowana, ale przynajmniej miałam samochód. Zabrałam dokumenty i kluczyki. Wsadziłam walizkę do bagażnika, a sama wsiadłam za kierownicą. Ruszyłam w stronę autostrady podziwiając przy okazji uroki tego miasta. Stwierdziłam że zadzwonię do Marco i zapytam czy na czas. Najwyżej powiem babci, że były korki i wypadki.

Zadzwoniłam, jeden, drugi, trzeci sygnał.

- Halo, Carr jak cię dawno nie widziałem. Co się dzieje, że dzwonisz?

- Hej, co robisz?

- Właśnie wyszedłem z uczelni, a co?

- Wiesz masz ochotę się spotkać? Jestem w Berlinie - powiedziałam skołowana

- Co!? Oczywiście, że chcę, złoty anioł na 17 czerwca?

- Jasne akurat jestem obok. Będę stać pod nim i czekać.

Rozłączyłam się i zaparkowałam między bramą Brandenburską, a złotym aniołem. Wyszłam z samochodu i zamknęłam go. Zaczęłam iść w tamtym kierunku. Po trzynastu minutach dotarłam na miejsce. Po jakiś ośmiu kolejnych przybiegł do mnie Marco. Objął w pasie, podniósł do góry i zaczął okręcać wokół własnej osi. Śmialiśmy się wtedy w niebo głosy. Zabawne właśnie stoimy pod aniołem. Poszliśmy do pobliskiego Parku i rozmawialiśmy o wszystkim.

- Wiesz że razem z Luca wracamy w poniedziałek do domu?

- Nie z wszystkimi kontakt mi się pogorszył, ale kiedy masz wylot?

- O piętnastej, a co?

- A wiesz też wtedy wracam... I też mam wtedy lot. Wracamy razem?

- Jeszcze pytasz! - krzyknął, Objął mnie i zaczął skakać jak jakiś wariat, którym był tak właściwie. - Będziemy jak te psiapsi, ploteczki, maseczki i dużo pyszności. Przebukuje Ci bilet na te samą klasę co mam ją, ok?

- OK! Jejku jak mi Was brakuje.

Chłopak zauważył moją zmianę i ciągle dotykał moich włosów. Ale mi to nie przeszkadza, przyzwyczaiłam się do tego. Wróciliśmy do mojego samochodu.

- Musze mieć fotkę po bramą Brandenburską - rzekłam i ruszyłam w tamtą stronę. - Jak ci się tu mieszka, wiesz to miasto o wiele większe od Bari. Nie masz tu nic do gadania.

- Wiesz wolę Bari, bo tam mam rodzinę, przyjaciół i najlepszą przyjaciółkę. Berlin mi się kojarzy z La casa de papel, ale i tak kocham tę miasto. Ma ciekawą historię i ogólne jest piękne. - powiedział uśmiechając się. Wspominałam, że Marco woli dziewczyny w swoim wieku, a przez to iż jestem młodsza traktuje mnie jak siostrę. Mi to pasuje i mogę z nim gadać o wszystkim, tak samo z Luca mam.

Doszliśmy pod miejsce przeszliśmy pod spodem bramy i zrobiliśmy sobie sesje. Ludzi nie było dużo z czego byłam zadowolona. Zrobiłam parę zdjęć z chłopakiem, on mi zrobił kilka, ja mu kilka zrobiłam. Od razu wstawiłam je na instagram z podpisem

Spontaniczne spotkanie z przyjacielem @marco_król. Z nim wszystko jest pojebane, ale to uwielbiam w tej przyjaźni.

#przyjaciel #brat #berlin #spotkanie #okłamałam_babcie #spontaniczny #wypad #na #berlin #kocham_brata

Tak, robię opisy jakby to była normalna rzecz. Z Cearą często takie opisy robiłyśmy, a później się śmiałyśmy. Odprowadził mnie do samochodu. Przytulił mnie, pocałował w czoło i wypuścił z objęć.

- Jedź ostrożnie. Nie rozpraszaj się. I do niedzieli! - krzykną mi do ucha, po czym odwrócił się i uciekł.

Mówiłam, że to pojeb? Dokładnie tak mam go wpisanego w kontaktach. Włączyłam silnik o ruszyłam w stronę babci.

Podróż minęła szybciej, bo tylko półtorej godziny. Nie było żadnych korków ani nic takiego. Wyszłam pod domkiem babci. Mieszka na przedmieściach w małym niebieskim domku czarnym dachem. Zaparkowałam na podjeździe i zapukałam w drzwi. Otwarła mi staruszka, moja staruszka.

- Carrie, słoneczko moje jak ty wyrosłaś.

- Babciu za to ty się nic nie zmieniłaś.

- Zmieniłaś włosy, styl ubierania co jeszcze. Proszę nie mów, że już nie jesteś tak sarkastyczna jak kiedyś, to mnie doszczętnie załamie.

Weszłyśmy do środka, babcia podała mi herbatę i usiadłyśmy na kanapie w salonie.

- Nawet nie wiesz jak się stęskniłam. Nie widziałam cię trzy lata. Mamy tyle do obgadania.

I tak zaczęła się pięciogodzinna rozmowa o wszystkim i niczym.

[] [] [] []

Następnego dnia poszłam się umyć. Ciało umyłam żelem o zapachu marakuji i mango. Włosy umyłam moim stałym zestawem, czyli szampon łagodny, "rypacz", odżywka do "rypacza" i maską na włosy nisko porowate. Ogoliłam się przy okazji. Wyszłam po dwudziestu pięciu minutach. Osuszyłam ciało i włosy. Umyłam zęby, nałożyłam lekki makijaż i poszłam do sypialni. Ubrałam musztardową bluzę, niebieskie jeansy i dużo biżuterii.

Zeszłam na dół i zobaczyłam kanapki z dopiskiem

Wnusiu musiałam iść na spotkanie, bo się umówiłam z przyjaciółkami. Odwiedź znajomych i rodzinę. Ale najpierw zjedz śniadanie.

I jak jej tu nie kochać. Zjadłam śniadanie przedzwoniłam do dziewczyn. Umówiłyśmy się na jedenastą w kawiarni gdzie pracowałam.

Po spotkaniu, które swoją drogą było nudne udałam się do kwiaciarni.

- Poproszę ten bukiet. - Wskazałam na bukiet białych róż z bzem. Ulubione kwiaty babci i dziadka. Zapłaciłam i wyszłam z kwiaciarni.

Wysiadłam przy cmentarzu. Ruszyłam w kierunku grobu dziadka i położyłam na nim kwiaty. Zapaliłam również znicz i przysiadłam na ławce.

- Czemu życie jest takie ciężkie? Czemu każdy chłopak musi widzieć jedną rzecz. Dlaczego jestem tają idiotką, która leci na słodkie słówka mężczyzn. - zaczęłam mówić sama do siebie patrząc na płomień znicza.

<><><>

Koniec tego dobrego rozpisałam się, ale jestem dumna ponad tysiąc słów. Wow.

Kocham i do następnego
Stefanie 💜 💚 ♥️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro