⍟rozdział XVI⍟

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hejka
Ja Dzisaj znowu zerwałam się z lekcji i dlatego wstawię wam rozdział. Nie obiecuje, ale może będzie jutro kolejny

<><><>

Jak spędzam poniedziałek?

Bardzo produktywnie, gdyż od ósmej do dwudziestej trzydzieści miałam wykłady. Obecnie siedzę w pracy i pomimo iż nie powinnam to chodzę wokół stolików.

- Gratki młoda - zawołał do mnie Luciano.

Luciano to wysoki brunet z szarymi oczami. Jest po trzydziestce i ma dwójkę dzieci. Zajmuje rolę szefa kuchni i zarządza kelnerami. Teraz ta fucha należy do mnie, ale mu pensji i tak nie obniża. Szantaż na to że się zwolni zawsze działa.

- Nie dość że zabrała mi rządzenie kelnerami to jeszcze, nie wiem jak to zrobiłaś, pensji mi nie ruszył.

- Jakby szantaż zdziała cuda - zaśmiałam się z miny Chiry i Emmy. To są siostry. Chora jest starsza i ma dwadzieścia trzy lata, a Emma ma siedemnaście i pracuje kilka godzin tygodniowo.

- Czyś ty oszalała! Szantażować Pana i władcę?

- I tak mi nic zrobić nie może. - wzruszyłam ramionami - przez fakt że mój brat go do więzienia wsadzi za morderstwo i dlatego że jesteśmy wspólnikami

- Jesteś w mafii? - zapytała niepewnie Emma

- Nie. Chodzi że w firmie brata. Moje zarobki daje na cele charytatywne.

- Młoda on się chyba zakochał w tobie. - rzekł pewnie kucharz

- Słyszę to już któryś raz, ale po akcji z Cybo odpuszczam sobie mężczyzn na tą chwilę.

- Pogadamy jak zostaniesz panią Mancini - poruszyła brwiami Chira

- Macie już ship? - i właśnie w tym momencie do restauracji wpadł nie kto inny jak mój Nevan w koszulce z wielkim napisem

GARRIE ISTNIEJE
BĘDĄ MAŁE GARRIECIATKA

Debil. Imbecyl. Idiota. Półgłówek. Dekel. Wymieniać dalej?

Zaraz za nim wszedł Paulo i David w identycznych koszulkach. Z kim ja żyje?

- Czyli macie GARRIE. Jak to ładnie brzmi. - odwróciła się - Ej, chłopaki! Macie jeszcze trzy takie?

- Chodź to ci dam. Tylko jakie rozmiary?

- Dwie S i jedna L

Podali im trzy koszulki i dziewczyny poszły schować do torby. Jutro będę musiała ustalić nową zasadę. Nie nosimy bluzek z napisem GARRIE tak to dobry pomysł. Było około czternastej kiedy idiotyzm w czystej postaci wyszli. Oczywiście napiwek w wysokości stu Euro za jednego. Nic nowego. Po piętnastej przez drzwi wpadły dwa diabły w ludzkiej skórze.

Mowa tutaj o dzieciach Gabriela. Pierwsze co to rozejrzały się i gdy mnie zauważyły pobiegły do mnie i przytuliły. Tak poprostu. Przykucnęłam i objęłam brzdące. Po kilku sekundach zjawił się Pan i władca tej oto restauracji. Czyli we własnej osobie Gabriel Mancini.

- Część Carrie - i najzwyczajniej w świecie mnie przytulił. Na oczach wszystkich pracowników i klientów. - Na co się patrzycie? To siostra mojego przyjaciela i wspólniczka.

- Ale jak wspólniczka? - zapytała nieśmiało Chira. Ta odważna się skuliła przed mężczyzna.

- A w taki sposób, że z jej bratem podpisaliśmy współpracę. A siostrze przekazał udziały w firmie. I tak Carr jest jego siostra.

- Że co?! - wydarł się Luciano - Jakim prawem ty pracujesz w restauracji skoro nasz udziały w firmie! Która w dodatku współpracuje z szefem restauracji w której pracuje Carrie Walsh. - przerwał na chwilę - To stąd kojarzyłem twoje nazwisko. Hotele Walsh i inne bzdety.

- Luciano! - Wydarłam się - Dobrze się ukryj, bo za te bzdety to cię uduszę. - usłyszeliśmy tylko "uspokój się młoda. Rozumiem okres, ale ze aż tak?". Puściłam to mimo uszu.

- Które stoliki obsługujesz dzisiaj? - zapytał mój kolega

- Od jedynki do piątki - skoro to jego restauracja to powinien wiedzieć - Młodziki, chcecie lody?

- Tak! Tato możemy?

- Oczywiście. Daj stolik który obsługujesz dla czterech osób.

- Mamo! - krzyknęła Carolina. Czekaj co ona powiedziała?

- Lina! Ona nie jest jeszcze nasza mama. Jeszcze nie jest z naszym tatą. - odezwał się Nico

- Przepraszam za nich. Ostatnio podsłuchał pewna rozm... - przyłożył rękę do ust.

To dlatego chidza w takich koszulkach. Ale skąd tutaj Nev? Mniejsza o to.

Zaprowadziłam rodzinkę do stolika i odebrałam zamówienie.

- Carr co zjesz? - zapytał z pełną powagą Gabriel

- Ja czemu? Jestem w pracy. - oznajmiłam

- Carrie Walsh ma przerwę! Teraz zamów co chcesz na mój koszt. - tego to się nie spodziewałam.

- To co zwykle dla mnie. Kucharze wiedzą co to.

Oddałam kartkę z zamówieniem i wróciłam do stolika. Siedziałam obok Gabriela. Po piernastu minutach dostaliśmy jedzenie.

- Serio? Makaron? Mam w menu wiele lepszych dań. - oburzył się Włoch

- Ale ja najbardziej lubię makarony. - ja mu pokaże, że kobieta zawsze wychodzi na swoje

- Ale dlaczego Bolognese?

- Bo najbardziej mi smakuje.

- Carrie jeszcze parmezan. Ktoś jeszcze chce? - podeszła Emma.

Popatrzyłam po wszystkich i nikt nie chciał. Więcej dla mnie.

- Chyba nie chcą.

Nałożyłam sobie parmezanu na makaron. Dzieci zaczęły mi opowiadać co robiły. I przyznam że młoda parę razy jeszcze powiedziała mi mamo. Było to bardzo miłe, ale również dziwne dla.

- Carr?

- Tak?

- Znasz jakąś opiekunkę dla dzieci?

- A o co chodzi?

- Potrzebuje na środę. Moja nie może, bo wyjechała do rodziny w Neapolu.

- Jeśli to nimi mam się zajmować to ja z chęcią za darmo. - zaoferowałam.

- Mogła byś? Będę wdzięczny.

- Oczywiście, ale dlaczego opiekunka?

- Bal tylko dla dorosłych i rodziny. Czyli żadnych dzieci i dziewczyn. No chyba że narzeczona lub żona. Ale jeżeli są po porodzie to mają być w domu.

- Rozumiem. Dziwna tradycje w tych Włoszech - mruknęłam pod nosem

Po chwili poczułam coś ciepłego na moim udzie. Popatrzyłam w tamtym kierunku i rozszerzyłam oczy.

- Co mówiłaś złotko?

- Zabierz rękę. Nie jesteśmy razem i jeżeli nie zdejmiesz tego łapska to ci nawet szansy nie dam. - od razu zabrał. Czyli on chce... ze mną. Zaraz co?! Czy ja myślę to co myślę.

- Co powiedziałaś?

- Że macie bardzo dziwne tradycje.

Przegadaliśmy tak dość długo. Po siedemnastej szef zapłacił i wyszedł. A ja poczułam wibracje.

-  Carrie Anna Walsh czym mogę pomóc? - dzwoni na służbowy.

-  Witam. - o mój słodki Boże. To jest Ceara. Spokojnie nic nie pokazuj olej ja tak jak ona ciebie i Neva. - Cieszę się że z tobą gadam. Przepraszam.

- Jeszcze cis muszę się rozliczyć, a później idę na imprezę z przyjaciółkami.

- Och. To już masz nowe przyjaciółki?

- To ty mnie opuściłaś bez słowa i nagle dzwonisz.

- Mówiłam że przepraszam.

- Nic mnie to nie obchodzi. Coś ważnego? - powiedziałam oschle i zaczęłam liczyć przychody.

- Jest jedną ważna sprawa. A właściwie to dwie.

- Zerwa...

- Z Nevem? Tak wiem. Powiedz coś czego nie wiem.

- Jestem... W...

- No wysłów się, no

- No w ciąży. I nie wiem z kim.

W tej chwili wszystko wypadło. Mi z rąk, kiedy wszedł do środka Nevan.
Od razu do mnie przybiegł i odebrał telefon.

- Kto mówi?...  Co?!... Czekaj... Aie jak to nie wiesz kto?!... Jesteś zwykłą dziwką... Nie obchodzi mnie czyje ono jest! Nie chce mieć z tobą nic wspólnego... Do nigdy. - westchnął - Carr wszystko w porządku?

- Poczekaj. Nicola!

- Tak? - wyłonił się menadżer

- Ja wychodzę jutro mnie nie będzie. Jak masz z tym problem to dzwoń do właściciela.

- Carrie on tu nie ma nic do gadania. Nie przychodź już do pracy.

- To ty nie przychodź więcej. Mam cię już dosyć. I nie chciałem tego, ale spakuj swoje rzeczy albo inaczej się ciebie pozbędę.

- To kto w takim razie przejmie moje stanowisko?

- Osoba której to proponuję od kilku dni, ale ma zbyt wielkie serce i nie przyjęła. Carr już nie masz wyjścia.

- W sumie więcej kasy na cele charytatywne. Dla mnie spoko. - Odpowiedziałam - A teraz naprawdę przepraszam muszę się upić w trzy dupy.

- Czemu?

- Zapomnieć o przyjaciółce, która jest dziwką i próbuje mnie nabrać na bachora. - powiedział mu Nev

- Ty się nie odzywaj lepiej.

- Zluzuk portki stary druhu - poklepał go po ramieniu - jestem bardziej gejem, niż hetero. A Carr bez obrazy nie jest w moim typie dziewczyn. Bardziej bym powiedział że siostry.

- Dobra to jednak się odzywaj.

- Tylko Rie, nie bij za to! Mogę z tobą mieszkać. Masz ogromny apartament, a ja chce wyjechać do tego miasta.

- Kiedy się wprowadzasz? - ucueszyl się - No muszę się psychicznie przygotować na te wszystkie wieczory przy babskich plotkach, serialach i tam dalej.

- Za trzy dni wracam po papiery na uczelnie. - wyśpiewał - Za góra dwa tygodnie.

On cieszy się jak małpa w zoo na widok dziecka z lizakiem który mu zabiera i wyrzuca.

~~~~~

Poszłam do klubu Mancini Club bo jakby inaczej. Wszyscy muszą mieć na nas oko. Jak się już upije mają dzwonić po Gabriela. Po kilku minutach pojawiła się reszta. Bez Davida i Paulo. Pewnie mają cis ważnego do załatwienia.

Jak zaczęliśmy o osiemnastej pić, tak o dwudziestej byliśmy już pijani. Opowiedzieliśmy wszystko co się działo dzisiaj. Na informacje o geście Gabriela wszyscy powiedzieli zgodnie

- ON SIĘ W TOBIE ZABUJAŁ!

I ponoć nigdy wcześniej rąk nie robił. No chyba że przy Sophie, ale nigdy w miejscu publicznym. On jej tylko mówił czule słówka i dał rolę menagera restauracji, ale tej najmniej ważnej, czyli sushi.

Nie to nie może być prawda. Prawda?

~~~~~

Po drugiej zostałam zabrana do domu przez chłopaka, który rzekomo się we mnie zakochał. Tak on i miłość. Wybierz jedno. Po wsadzeniu do samochodu nic nie pamiętam. Film mi się urwał.

<><><>

Chcecie rozdział w piątek?

Jeśli tak dobijcie 10 komentarzy, a się pojawi na 100%

Kocham Stefanie 💜💚❤️


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro