20.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szliśmy do parku.Kuba uparł się,że weźmie od mnie karmel.

-chodź usiądziemy-powiedział kuba pokazując na ławkę przed nami i puścił pieski z smyczy.

-no sobą-wzięłam wyjęłam Zosie z fotelika i wziełam butelke,żeby nakarmić  ją bo jest jej pora na jedzenie.Gdy skączyłam to zaczęłam lekko uderzać ją w plecy żeby jej sie odbiło.Położyłam ją do fotelika.

-idziemy?-spytałam się.

-możemy,poczekaj chwile-wstał z ławki-Levis!! Karmel!!-krzyknął a po chwili zjawiły sie psy.

-masz jakieś plany na dziś?-spytałam się

-noo...chciałem się spytać właśnie czy moge iść z chłopakami do klubu-powiedział troche niepewie

-A oke-powiedziałam wesoło,niech też sie pobawi

-serio?-spytał się nie dowierzając chyba

-no tak-spojrzałam przed siebie i to był błąd, bo zauważyłam mojego byłego,który  mnie bił

-Kogo ja tu widze-spytał się z swojim uśmieszkiem

-Lea kto to ?-spytał się Kuba

-jak to niewiesz-zaśmiał się-jestem jej chłopakiem-widziałam jak Kuba napina mięśnie

-jak to?!-krzyknął-przecież to ja nim jestem!!-znowu krzyknął

-na dwa fronty lecisz?-spytał się

-co?-spytałam  niedowierzając

-nie pamietasz jak tydzień temu  kochaliśmy się,było  nam przecież tak dobrze-powiedział podchodząc do mnie,a ja sie cofnełam,bałam sie go

-czy to jest prawda?-spytał sie kuba,patrzyłam cały czas na buty -aha ...zajebiście!!-krzyknął i poszedł sobie

-jak ja z tobą nie mogę być to nikt inny też nie bedzie- poszedł sobie,a ja wzięłam Zosie i ruszyłam do domu bo co miałam zrobić

10.23

Właśnie wchodze do domu.I zauważam jak wszyscy patrzą sie na mnie.

-czemu sie tak patrzycie?-spytałam się

-bo mamy do pogadania-powiedział Mateusz

-no oke-podałam Zosie Zuzi,ona poszła na górę

-co zrobiłaś Kubie?-spytał się Borys

-ja nic-usiadłam na wolnym miejscu  koło Łukasza i Mateusza

-jak nic?!-krzyknął Borys

-no nic-też krzyknęłam,a któryś z nich prychnął

-nie wiedzieliśmy,że jesteś taką kurwą-krzyknął Igor,a ja wyszłam nie czekającczy mają coś jeszcze do powiedzenia.Zabolało nie powiem,że nie.

Usiadłam sobie w samym koncie posesji,bo tam był kocyk.Zaczęłam ryczeć,znowu rycze. Ktoś usiadł koło mnie ale nie spojrzałam kto to.Pochwli ktoś mnie przytulił.

-to jest prawda?-spytał sie ten ktoś kto mnie przytulił był to Łukasz

-co?-spytałam  się

-to że kochałaś się z jakimś typem tydzień temu?-odpowiedział mi pytając sie troche

-nie,nigdy bym mu tego nie zrobiła-powiedziałam i wtuliłam się w Łukasza

-A wiesz kto to był?-jeździł jedną reką po placach a drugą trzymał styłu głowy

-tak,to był mój były-zaczęłam jeszcze bardziej ryczeć,gdy przypomniałam sobie to co on mi zrobił

-ten który cie bił?-pokiwałam głową na tak -Japierdole co za debil-krzyknął i wstał szybko,a ja troche sie przestraszyłam -spokojnie-usiadł i przytulił mnie znowu.Usłyszałam,że ktoś podchodzi do nas

-zajebiście się bawisz?-spytał sie Kuba

-nie-odpowiedziałam

-Przyszedłem do ciebie pogadać,ale masz już zajęcie jak widać-powiedział i chciał już odejść ale Łukasz mu nie pozwolił

-Kurwa !!-krzyknął Łukasz

-gdzie-spytał  się-a zapomniałem że stoji koło ciebie-prychnął,zabolało mnie to

-fajnie wiedzieć co o mnie myślisz-powiedziałam i ruszyłam  do domu,usłyszałam tylko jak zaczeli się kłócić,ale nie obchodziło mnie to już.

Weszłam do domu i znowu pełno osób zaczęło sie na mnie patrzeć.Weszłam na górę i zaczęłam sie pakować.Wylece stąd do Sydney do Rodziców,pewnie sie dziwicie czemu rodzice są w Sydney,a dlatego że tam pracują.Mama jest dyrektorką najlepszego Liceum,a Tata ma swoją Firme tam.Gdy spakowałam się to przebrałam się jeszcze w to

I wzięłam moje walizki i ruszyłam do taksówki,którą zamówiłam gdy sie przebierałam.Podałam adres lotniska.

12.25
Kupiłam bilet i samolot mam za 30 minut

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro