Prawdziwa historia debiutu część 2 - łont tu dęs
Gdy byli już jakoś w połowie supermagicznejtubisiowej tęczy Dzionginek próbował się jakoś wyrwać i w pewnym momencie mu się udało. Gibnął się w tył i przez to Zbyniu się wywalił. Nawet mu prawie złamał kręgosłup. Niestety prawie heh. Dzionginuś zaczął uciekać przed Zbychem bo się go w sumie chyba nawet bał.
- GDZIE TY UCIEKASZ MŁODY CZŁOWIEKU MUSISZ BYĆ GOTOWY NA RYTUAŁ!!!! A WRACAJ MNIE TU!!!
- AAAA JAKI RYTUAŁ ZA MŁODY JESTEM PSZE PANA ZBYCHA! - powiedział Dzionginek zatrzymując się. Ale po chwili się ogarnął że tamten ziom nie jest warty tego aby zabierał go na jakiś rytuał. Otóż nie tym razem. - HA HA UCIEKAM CI NIE DAM SIĘ TOBIE HA HA!
Usatysfakcjonowany Dziongin uciekał jak najdalej po supermgicznejtubisiowej tęczy. Bardzo się dziwił że Zbych go nie goni. I Jeongin tak biegł i biegł i się kapnął że jakaś długa jest ta droga. Po chwili zorientował się że ONA SIĘ Z KAŻDYM KROKIEM PRZEDŁUŻAŁA I DZIONGINEK NIE MÓGŁ WRÓCIĆ NO NIE!!!
No i co Dzionginek ma zrobić?
Nagle ni stąd ni zowąd po prawej stronie supermagicznejtubisiowej tęczy wyrósł las. Dzionginek wszedł do niego ponieważ mógł poruszać się tylko w prawo i w lewo i nie miał za bardzo innego wyboru bo Zbych by go dopadł. Im był bliżej środka lasu tym było ciemniej, straszniej i bardziej tajemniczo. Nagle usłyszał „Hands up" od 2pm. Zaczął biec w kierunku źródła tej jakże pięknej pieśni.
- Put your hands up~. Put your hands up~. Put put put put put~ - słyszał Jeongin. Ledwo powstrzymywał się aby nie zacząć tańczyć bo it makes he wants to dance!
Dzionginek zobaczył chatkę. Była zbudowana z ciemnego drewna i porastały ją różne roślinki. Zapukał bo bał się Zbycha ale przede wszystkim chciał dotrzeć do źródła tego przeboju of kors. Jednakowoż nikt nie odpowiedział, dlatego Dziongin uchylił drzwi i przez szparę zajrzał do środka. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Za drzwiami był...
... lewitujący Mruczek.
Jesteście ciekawi co będzie dalej?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro