19. Przypadkowe spotkanie w klubie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Luty 98

AGNIESZKA

Zaraz po przerwie międzysemestralnej przeszłam na indywidualny tok studiów. Zaczęłam pisać pracę magisterską, zamierzałam obronić ją w ciągu najbliższego roku.

Wszystko szło świetnie, ale nadal byłam samotna. Po tym, jak rozstałam się z Andrzejem, straciłam nadzieję na znalezienie sobie chłopaka. Nie chciałam być w związku na siłę, na pół gwizdka. Pomyślałam, że jeśli spotkam tego jednego, jedynego, to po prostu będę o tym wiedziała, a jeśli nie, to trudno! Nie każdy człowiek musi żyć w parze. Poświęcę się wyłącznie nauce.

Od mamy dowiedziałam się, że Michał ma już dziewczynę i jest to poważny związek. Był z nią nawet na spotkaniu opłatkowym na wsi. Przyjęłam tę wiadomość, jako coś oczywistego. Życzyłam mu jak najlepiej.

Wczesną wiosną zadzwoniła do mnie Iza, przyjaciółka z liceum, która teraz studiowała w Lublinie.

— Cześć Aga! Jest poważna sprawa — od razu przeszła do sedna.

— Hej! Co się stało? — zapytałam.

— Chodzi o Baśkę. — mówiła — Wyobraź sobie, że chłopak ją rzucił!

— Od początku nie miałam zaufania do tego Andrzeja...

— To beznadziejny typ! Dla Baśki to nawet lepiej, że tak się stało. Tyle, że ona teraz bardzo cierpi! Planowała z nim wspólne życie, ponoć rozmawiali na ten temat. Co prawda nie było zaręczyn, ani innych oficjalnych deklaracji, ale Basia miała nadzieję. 

— I co się stało? — zapytałam.

— Banał! Poznał kogoś. Grał na dwa fronty. Baśka dowiedziała się o wszystkim i wtedy on przyznał, że nie chce już być z nią, że uczucie się wypaliło i nic z tego więcej nie będzie... A później zamieszkał z tą drugą laską.

— Jezu! Faceci są naprawdę beznadziejni! Jak ona to zniosła?

— Właśnie o to chodzi! Kiepsko jest z nią... Raz jest w dole, płacze, użala się nad sobą. Następnego dnia chce odreagować, zaszaleć, upija się, ciągnie nas na balety, albo chce rzucić studia i wstąpić do zakonu. Aga, przede wszystkim ona potrzebuje teraz ciebie.

— Mnie? — byłam zdziwiona — Nie sądzę! Ona od dawna nie chce mnie znać.

— Nieprawda... Aga, jesteś jej potrzebna jak powietrze! Tyle, że ona sama nie ma odwagi poprosić cię teraz o pomoc. Wstydzi się i żałuje, że potraktowała cię tak podle... Wiesz jaka jest Baśka, to świetna dziewczyna i będzie z niej dobry psycholog, ale to też zazdrośnica. Zamiast żyć swoim życiem, to porównuje się z innymi. Zawsze porównywała się do ciebie i chciała mieć to co ty. Dlatego teraz zażyna się, żeby być najlepsza na uczelni, tak jak ty. 

— To akurat powinno wyjść jej na dobre, a napewno jej przyszłym pacjentom — zaśmiałam się.

— Najlepiej by było, jakby zaczęła terapię od siebie! Nie masz pojęcia, jak ona czasami mnie wkurza! Ile ona ma lat, żeby ciągle szukać punktu odniesienia dookoła, zamiast żyć po swojemu. Aga, przyjedź, ogarniemy Baśkę. Jestem pewna, że możesz pomóc jej się podnieść. 

— Jesteś pewna, że ona chce mnie widzieć?

— Powiedziałam, że zadzwonię do ciebie i postaram się cię do nas ściągnąć. Teraz, ta nadzieja trzyma ją jakoś w pionie... Ja wiem, Aga, że Baśka była dla ciebie okropna, ale może, w tej sytuacji, jeszcze raz wyciągniesz do niej rękę na zgodę? Dałabyś radę przyjechać? Proszę!

Basia była jedną z tych dziewczyn, które pomogły mi się pozbierać po rozstaniu z Michałem. Pocieszała mnie, płakała razem ze mną. Odwiedziła mnie w moim domu, kiedy nie chciałam nawet wstawać z łóżka. A później, kiedy już wróciłam do szkoły opiekowała się mną, obserwowała w jakim jestem nastroju i robiła wszystko, żeby poprawić mi humor, żebym czuła się dobrze. Była niezawodną i oddaną przyjaciółką. Teraz to ona potrzebowała pomocy. Nie mogłam jej zawieść.

Baśka była też dziewczyną, która skrzywdziła mojego brata. Wykorzystywała go, kiedy był jej potrzebny, a na koniec go rzuciła.

"Właśnie!" — pomyślałam — "Igor! Boże, przecież ona teraz może znowu szukać u niego pocieszenia. Już kilka razy był jej kołem ratunkowym. Muszę pojechać i dowiedzieć się, czy ta idiotka znowu nie myśli o moim bracie."

— Dobrze, przyjadę — powiedziałam.

— Na wszelki wypadek weź jakiś seksi ciuszek do klubu, może będzie potrzeba pójść z Baśką i rozerwać ją trochę.

Spakowałam ciuchy i przejechałam całą Polskę pociągiem, żeby spotkać się z dziewczynami.

Marzec 98

KRZYSZTOF

W tym roku skończyłem pięćdziesiąt lat. Jestem rozsądnym i trzeźwo myślącym facetem, nie wierzę w magię liczb, jednak zbliżający się dzień moich pięćdziesiątych urodzin sprawił, że wpadłem w sentymentalny nastrój.

"Nie da się ukryć, że większą część życia mam już za sobą." — Mimowolnie, w myślach, zacząłem robić podsumowanie. — "Jestem zadowolony z tego kim jestem i co osiągnąłem. Mam żonę, którą wciąż kocham, synów, z którymi się przyjaźnię, robię to co lubię i osiągnąłem sukces finansowy, zabezpieczyłem synów na przyszłość. Jestem szanowany w swoim środowisku. Mam przyjaciół. A co jest przede mną? Rodzina pewnie się powiększy, pewnie niebawem zostanę dziadkiem, może Michał się ożeni. Gospodarstwo jest duże i stabilne, a my z Michałem nadal mamy plany na jego rozwój i te plany ekscytują mnie, jak za młodych lat! Nawet największy krach na rynku, nie jest w stanie zachwiać moimi finansami."

Moje myśli krążyły wokół najbliższych mi spraw, z których składa się moje życie: rodziny i pracy. A co z marzeniami, porywami serca, silnymi uczuciami? W jednej chwili przypomniała mi się Agnieszka. Jakby nie patrzeć ta dziewczyna dostarczyła mi wielu silnych emocji, marzeń, których powinienem się wstydzić i wspomnień, które są moją najgłębszą tajemnicą. Ciągle trudno było mi pojąć, że coś podobnego wydarzyło się w moim życiu. Przecież byłem rozsądnym facetem, potrafiłem korzystać z mózgu, nie traciłem panowania nad sobą, nie działałem emocjonalnie. Nigdy, poza tym jednym razem. 

Ale to także jest już za mną.

"Czy powinienem się obawiać, że spotka mnie jeszcze coś podobnego? Nie sądzę, żebym jeszcze raz dał się tak omotać jakiejkolwiek dziewczynie, czy kobiecie. Trudno jest żyć z tajemnicą, której nigdy i nic nie wymaże z pamięci i ze strachem o każdy kolejny dzień, w którym prawda może wyjść na jaw. A gdyby Agnieszka ponownie pojawiła się w moim życiu, na przykład obok Michała? Tak, wiele bym dał, żeby tak się stało. Miałbym szansę odkupić winę, zrobić dla tej dziewczyny coś dobrego. O tym, chyba bezkarnie mogę marzyć..."


AGNIESZKA

Do Lublina dotarłam w sobotę po południu. Spodziewałam się, że zastanę Baśkę w kiepskiej formie i przez całą drogę zastanawiałam się w jaki sposób mam ją pocieszyć. Tymczasem w mieszkaniu, zastałam pięć dziewczyn w doskonałych humorach. Była wśród nich Iza, pozostałych dziewczyn nie znałam.

— Aga, kochana! Jak dobrze że jesteś! — Baśka rzuciła mi się na szyję i rozpłakała się.

— Basiu, tak mi przykro! — przytuliłam i ucałowałam moją dawną przyjaciółkę.

— Jestem taka głupia! Proszę, nie gniewaj się na mnie! Bardzo mi ciebie brakowało! Będziesz znowu moją przyjaciółką?

— Nigdy nie przestałam nią być. Jak się czujesz?

— Tylko ty jedna możesz to wiedzieć! — łzy popłynęły po jej policzkach.

— Podobno ciebie też kiedyś rzucił chłopak? — zapytała jedna z koleżanek Baśki.

— Tak — potwierdziłam. — I też musiałam poskładać się po tym do kupy. Nie wiem jakbym sobie poradziła, gdyby nie rodzina i przyjaciele, w tym Basia.

Zapoznałam się z trzema dziewczynami, których wcześniej nie znałam. Okazały się koleżankami Basi z roku. Były to przyszłe psycholożki: Kaśka, Aneta i Karolina.

— W takim towarzystwie nie zginiesz! — uśmiechnęłam się do Basi. — Jaką formę terapii proponujecie dziewczyny na dzisiejszy wieczór?

— Upijemy się na wesoło, albo na smutno! Baśka zdecyduje! — zawołała Kaśka i wszystkie się roześmiałyśmy.

— Kurcze! Nie miałam pojęcia, że psychologia to taka postępowa nauka! — żartowałam. — Jak nazywają się zajęcia z tej terapii? Już wiem: "Analiza zawodu miłosnego w ujęciu procentowym!"

— Wysokoprocentowym! — dodała Karolina i wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem, a na stole pojawiło się kilka butelek wina i koniak.

— Wybieram opcję "na wesoło"! — zawołała radośnie Baśka — Dziewczyny, dzisiaj jest nasz dzień! Żadnego smęcenia. Nie gadamy o facetach, bo to jest słaby i ułomny gatunek! Dzisiaj liczymy się my! Plan jest taki, że najpierw upijemy się winem, a później idziemy zaszaleć do klubu. Damy czadu tak, że faceci będę mogli, co najwyżej popatrzeć i pomarzyć o nas!

Zrobiłyśmy więc sobie odważne makijaże, szalone fryzury, ubrałyśmy się w seksowne ciuchy i lekko wstawione winem poszłyśmy na miasto.

Dobrze czułam się w klubie. Alkohol zrobił swoje, byłam nastawiona na szaloną zabawę i właśnie tak się zachowywałam! Pozwoliłam sobie na całkowite rozluźnienie, puściły wszystkie hamulce. Dziewczyny prowokowały chłopaków i ja robiłam to samo. Na parkiecie wykorzystałam wszystkie umiejętności z kursów salsy, umiałam ruszać się zmysłowo i wiedziałam, jak działa to na facetów. 

— Aga, naucz nas tych kroków! — krzyknęła mi wprost do ucha Aneta i wkrótce, w rytm muzyki, poprowadziłam krótką zabawę, którą doskonale znałam z zajęć salsowych. Ja pokazywałam dziewczynom proste kroki, a one, stojąc za mną, powtarzały je wszystkie. Dołączyły do nas inne dziewczyny obecne na imprezie. Nie wiem jak to się stało, ale znalazłam się na specjalnym podwyższeniu, gdzie odtańczyłam solo salsę, tak, jak robiłam to czasami na imprezach salsowych  w Berlinie. Dziewczyny były zachwycone, bo dzięki temu otoczył nas wianuszek facetów! Śmiejąc się poszłam do baru po wodę i kolejnego drinka.

— Kolejka na koszt firmy! — powiedział barman, czy jakiś menager lokalu — Jakbyś miała ochotę na jeszcze jedną solówkę, to śmiało! DJ zagra dla ciebie wszystko, co tylko będziesz chciała!

— Okej, trzymam za słowo! — odpowiedziałam ze śmiechem i wróciłam na parkiet. 

KRZYSZTOF

Rodzina zorganizowała na okazję moich okrągłych urodzin przyjęcie w restauracji. Oprócz mojej rodziny powiększonej o partnerki synów, przybył też Roman z Gośką, Ewa z mężem i Grzesiek. Kolacja minęła bardzo przyjemnie i zakończyła się około północy.

— Słuchajcie, nie wracajmy jeszcze do domu! — powiedział Adam — Co powiecie, żebyśmy wyskoczyli do Lublina, do klubu?

— To jest niezła myśl! Zabawmy się! Ojcu należy się trochę szaleństwa z takiej okazji! — Michałowi spodobał się ten pomysł.

— Raz się żyje! Jedźmy! — powiedziałem — Nie mam ochoty wracać jeszcze do domu!

— Ja odpadam, głowa mi pęka! — powiedziała Magda.

— Ja też. — dodała Ewa, która była w trakcie badań lekarskich, bo od dawna starali się z mężem o dziecko i nic z tych starań nie wynikało...

— Kluby to nie miejsce dla mnie, chce mi się spać — dodała Elżbieta.

— Dziewczyny! Co z wami? — nalegał Adam — Taka okazja, a wy chcecie wracać do domu?

— Jedźcie w męskim gronie! — powiedziała Bożena — Macie nasze błogosławieństwo, prawda dziewczyny?

— Popieram! — dodała Gośka — średnia wieku jest w tych klubach niższa niż średnia wieku moich dzieci. Też wolę zostać w domu z Ewunią.

— W takim razie wszyscy wracamy do domu! — zdecydowałem, ale byłem trochę zawiedziony.

— Nie ma mowy! Odwieziemy nasze panie, a sami wpadniemy na drinka do klubu. To super pomysł, szczególnie, że ty masz ochotę — zwrócił się do mnie Michał.

Na tym stanęło. Nasze kobiety poleciły nam grzecznie się bawić, zostały w domu, a my, w męskim gronie pojechaliśmy do klubu.

Bawiłem się zaskakująco dobrze. Dałem się ponieść nastrojowi, a w klubie, w obecności wielu młodych ludzi, w tym wielu pięknych, skąpo ubranych dziewczyn, nie chciałem zaprezentować się jak podstarzały dziadek. Dlatego, razem z moimi synami, Romkiem, jego zięciem i Grześkiem, poszaleliśmy na parkiecie. Michał miał rację, niewiele trzeba zachodu, żeby znaleźć dziewczynę chętną do zabawienia się, nawet z takim starszym panem, jak ja. Przynajmniej kilka z nich mnie zaczepiało.

Po kilku drinkach zmieniliśmy klub. A później zrobiliśmy to ponownie. Byliśmy już wstawieni. Zaraz po wejściu przecisnęliśmy się przez gęsty tłum do sali, na parkiet taneczny.

W pewnym momencie zobaczyłem, że Michał zamarł bez ruchu. Wpatrywał się uporczywie w jedną z dziewczyn tańczących na parkiecie. Pomyślałem, że to może jedna z jego dziewczyn, z czasów, gdy mieszkał w mieście. Podążyłem za nim wzrokiem. W klubie było ciemno, światło rzucały tylko migające lampy. Dziewczyna była odwrócona do nas tyłem. Nie rozpoznawałem jej. Była szczupła, na głowie miała burzę loków w kolorze jasnego blondu. Ubrana była w ciasne, czarne, skórzane spodnie, buty na wysokim obcasie i bardzo krótką, czarną bluzkę, kończącą się tuż pod piersiami, z frędzlami, przesuwającymi się, w rytm jej ruchów, po odsłoniętych żebrach i brzuchu. Wyglądała niezwykle seksownie! Tańczyła w grupie, ale sprawiała wrażenie, jakby była w transie, jakby zatraciła się w tańcu i nie zwracała uwagi na świat dookoła. Michał stał, jak sparaliżowany, a do mnie dotarło kim jest ta dziewczyna.

— No co, każdy ma prawo się zabawić, ona też! — powiedział Adam — Zamiast się tak gapić chodźcie na drinka!

Adam z Romanem i jego zięciem poszli do baru. Ja, Michał i Grzesiek staliśmy i jak zaczarowani patrzyliśmy na Agnieszkę.

Była tutaj z koleżankami. Obok nich kręciło przynajmniej kilku napalonych chłopaków. Jeden z nich, postawny blondyn, miał wielką ochotę na Agnieszkę. Ona tańczyła z zamkniętymi oczami nie zwracając uwagi na nic i nikogo. Jej taniec był bardzo zmysłowy, ruchy były płynne i kobiece, tak, jakby była zawodową tancerką. Nie widziała nas, blondyna chyba też nie. Za to jej koleżanki zauważyły, że się im przyglądamy. Wyróżnialiśmy się wyglądem. Obydwaj z Michałem mieliśmy na sobie białe koszule i ciemne marynarki, krawaty schowaliśmy do kieszeni. Jedna z koleżanek powiedziała coś do Agnieszki na ucho. Wtedy ona rozejrzała się niezbyt przytomnym wzrokiem. Blondyn od razu pojawił się w jej polu widzenia, tuż przy niej, ręce położył na jej gołym brzuchu. Zignorowała go, ale nas zauważyła. Roześmiała się i zaczęła iść w naszą stronę. Zachowywała się nienaturalnie, szybko zorientowałem się, że nie jest trzeźwa.

Razem z blondynem, który coraz mocniej kleił się do niej podeszli do nas. Dołączyły też jej dwie koleżanki.

— Kogo ja widzę? Czy my jesteśmy skazani na siebie? — powiedziała do nas, przekrzykując muzykę, język jej się plątał.

— Cześć Aga! To naprawdę ty? — zapytał Grzesiek.

— Cześć Grzesiu! — zrobiła ruch w jego stronę, on się pochylił i cmoknęli się w policzki, widać było, że to dla nich naturalny sposób witania się.

Objęła szyję jednej z koleżanek, obydwie chwiały się na nogach.

— Wiesz skąd znam tych przystojniaków? — powiedziała do koleżanki — Oto Grześ, mój przyjaciel z podstawówki.

-—Cześć dziewczyny! — powiedział Grzesiek.

— To jest Michał, miłość mojego życia — wskazała go ręką — ale już nieaktualna — zrobiła smutną minkę, po czym roześmiała się. — Cześć Michał! — wyciągnęła do niego rękę, on pochylił się podobnie, jak wcześniej Grzesiek, a ona z zaskoczenia oplotła jego szyję ramionami i pocałowała go w usta. — A to jest Krzysztof, facet bez wad. Dobry we wszystkim! Dziewczyny, dokładnie tak wygląda ideał! — wskazała na mnie — Cześć Krzysiu! — wyciągnęła ramię w moją stronę i chwiejąc się na nogach, uścisnęła mnie mocno, przylegając na chwilę do mnie całym ciałem. Pilnowałem, żeby nasze usta nie zetknęły się ani na chwilę. — Wszystkich was kocham chłopcy!

Język jej się plątał, chwiała się na nogach.

— A to kto? — zapytał Grzesiek, pokazując na blondyna, który ponownie położył ręce na brzuchu dziewczyny.

Agnieszka obejrzała się i popatrzyła zdziwiona na klejącego się do niej blondyna.

— Nie wiem! Kto ty jesteś? Zostaw mnie! — odsunęła się od niego zdecydowanie.

Chłopak spojrzał na nas z irytacją i odszedł na bok, ale cały czas wpatrywał się w Agnieszkę.

— Hej, jestem Kaśka — powiedziała do mnie mocno nietrzeźwa dziewczyna, jedna z towarzystwa Agnieszki i chwyciła mnie pod ramię — Mamy dzisiaj babską imprezę, bal złamanych serc! Który z was złamał serce Agnieszki, ty czy tamten gość? — zapytała mnie i wskazała na Michała.

Roześmiałem się głośno.

— Zdecydowanie nie ja! Ja jestem w innym przedziale wiekowym.

— Wcale nie! Wyglądasz bosko! — widziałem, że dziewczyna zaczyna wdzięczyć się do mnie — Czym, oprócz tego, że jesteś nieprzyzwoicie przystojny, zasłużyłeś sobie na opinię chodzącego ideału?

— Ty mi to powiedz! Co wy piłyście dzisiaj? Kupię sobie zapas tego trunku!

Dziewczyna zachichotała.

— Czy facet idealny, dobry we wszystkim, jest wolny dzisiaj w nocy? — zapytała wprost i oplotła mnie w pasie ramionami.

Podeszła do nas inna dziewczyna, chyba najtrzeźwiejsza z całego towarzystwa. Bez ceregieli odsunęła Kaśkę, która coraz mocniej kleiła się do mnie.

— Sorki, trochę popłynęłyśmy z dziewczynami, ale zaraz idziemy do domu.

— Jaka to okazja?

— Złamane serce, porzucenie przez chłopaka, odtrącenie, zawiedzione nadzieje! Co jakiś czas jedna z nas przez to przechodzi, a reszta trzyma ją w pionie. Tym razem postawiłyśmy na zabawę! — po kilku krokach odwróciła się i powiedziała — Faceci są beznadziejni! Nie wierzę, że jesteś ideałem!

MICHAŁ

Szybko oceniłem, że dziewczyny były nieźle wstawione. Agnieszka ledwo trzymała się na nogach, a jakiś typek wyciągał do niej łapy, ledwo się powstrzymałem, żeby mu nie przyjebać! Koleżanki Agnieszki były w niewiele lepszym stanie. Jedna z nich zaczęła przystawiać się do ojca. Znałem dobrze klubowe klimaty, bo jeszcze niedawno bywałem w nich często i doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, co grozi dziewczynom, w takim stanie. Nie tylko ze strony napalonych chłopaków szukających przygody, ale ze strony własnego, pijanego ciała i umysłu, które chcą zaszaleć. Wiedziałem, że muszę odprawić Agnieszkę i jej koleżanki bezpiecznie do domu.

— Zamówię wam taksówkę — powiedziałem do dziewczyn, wziąłem Agnieszkę pod rękę i chciałem wyprowadzić ją z sali, na zewnątrz, ale ona uwolniła ręce i zarzuciła mi na szyję.

— Nie zatańczysz ze mną? Mogę mieć różnych chłopaków, ale chcę tylko ciebie!

Jej słowa nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Zdjąłem jej ramiona z mojej szyi.

— Innym razem, na dzisiaj zdecydowanie wystarczy ci już zabawy, chodź — powiedziałem i chciałem wziąć ją za rękę.

— Wyluzuj trochę — powiedziała, wyjęła swoją dłoń z mojej i musnęła mój policzek — Możesz mnie już nie chcieć, ale nie możesz zabronić mi się zabawić! A ja właśnie mam ochotę zabawić się dzisiaj!

Odsunęła się ode mnie i chciała odejść. Chwyciłem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie. Nasze ciała się złączyły.

— Jest już późno. Nie lepiej pojechać teraz do domu i się przespać?

— Chcesz, żebym pojechała i przespała się z tobą? — zapytała z wyzywającym uśmiechem, a ja mimowolnie poczułem dreszcze.

— Chcę, żebyś pojechała do siebie. Gdziekolwiek zamierzasz dzisiaj spać. Domyślam się, że u koleżanki.

— Ale z ciebie zrobił się nudziarz! — odparła z wyrazem znudzenia i rozczarowania. Odepchnęła mnie i chciała odejść.

Westchnąłem ciężko. Zdałem sobie sprawę, że wyprowadzenie dziewczyn z lokalu nie będzie łatwym zadaniem

— Agnieszko... — zacząłem mówić, a ona odwróciła się w moja stronę.

— Dlaczego już mnie nie kochasz? — zapytała zaskakująco poważnie.

— Zawsze będę cię kochał! — objąłem ją w pasie choć jej naga skóra paliła mnie w dłonie, wiedziałem, że muszę powiedzieć jej to co chce usłyszeć, wdawanie się w dyskusje nie miało teraz najmniejszego sensu — Ale teraz zawiozę cię do domu — ponownie próbowałem wyjść z nią z sali.

— Nigdzie nie pójdę, dopóki ze mną nie zatańczysz! — uwolniła się z mojego uścisku i chwiejnym krokiem wróciła na parkiet, gdzie pozostałe jej koleżanki bawiły się w towarzystwie kilku chłopaków .

Zaczęła tańczyć i obok niej natychmiast pojawili się chętni do zabawienia się faceci. Nie dziwiłem im się. Agnieszka wyglądała zajebiście dobrze! Jej nogi w skórzanych spodniach i butach na wysokim obcasie, nagi brzuch, po którym tańczyły frędzle z bluzki, niewiele pozostawiały wyobraźni. Miała doskonałą figurę i prezentowała się niesamowicie seksownie! Co jakiś czas rzucała mi wyzywające spojrzenie, ale stałem niewzruszony i obserwowałem ją. 

Nie mam pojęcia ile to trwało, czas się dla mnie zatrzymał. W pewnym momencie Agnieszka podeszła do DJ'a i powiedziała coś do niego, na co on kiwnął potakująco głową. W klubie, na środku parkietu był specjalny podest do tańca. Miał wysokość około metra i niewielką, okrągłą platformę, na której czasami tańczyła, specjalnie wynajęta do tego celu dziewczyna. Agnieszka podeszła do podestu i z pomocą któregoś z chłopaków, którzy nie odstępowali jej na krok, wspięła się na górę. W jej stanie, przebywanie na podeście nie było bezpieczne. Niepokoiłem się o nią, ale nadal stałem bez ruchu i obserwowałem ją. Usłyszałem zapowiedź.

— ""Love Me Two Times" The Doors i Agnieszka ze Szczecina z dedykacją dla byłego chłopaka! Stary, kimkolwiek jesteś, współczuję ci!". *

Adam podszedł do nas, a Agnieszka zaczęła tańczyć. Poruszała się zmysłowo, efektownie, jak zawodowa tancerka, jakby w życiu nic innego, poza tańcem, nie robiła. Jej taniec był pełen pasji, niesamowity, hipnotyzujący. Zwróciła na siebie uwagę wszystkich, rozlegały sie gwizdy uznania i okrzyki. Co jakiś czas spoglądała na mnie i uśmiechała się, ale nie wiedziałam, czy uśmiecha się zalotnie, czy z politowaniem i współczuciem. Na koniec dostała brawa, po czym wróciła na parkiet, gdzie dalej tańczyła. Wiedziałem, że ona nie odpuści. Stałem z nikłą nadzieją, że znudzi, albo zmęczy ją ta zabawa i sama zechce iść do domu. Jednak zamiast zmęczenia wstąpiły w nią nowe siły. Zdawałem sobie sprawę, że chce mnie sprowokować, ale ja nadal tylko stałem i patrzyłem. Przeczuwałem jednak, że Agnieszka posunie się dalej i dokładnie tak się stało. Objęła jednego z chłopaków za szyję i zaczęła, razem z nim, wić się w tańcu.

— Michał — powiedział Adam — po prostu idź, obejmij ją, zatańcz z nią! Nie mów, że nie chcesz tego zrobić.

— Widzisz w jakim ona jest stanie?! Nie zamierzam obściskiwać się z pijaną dziewczyną, która jutro będzie o to na mnie wściekła, podczas kiedy w domu czeka na mnie Elżbieta.

— Chyba jesteś jej coś winny! Chcesz ją tutaj zostawić w takim stanie? Zatańcz z nią jeden raz, chociaż kilka taktów, a potem zabierz ją stąd, zanim sytuacja się pogorszy!

— Kurwa! — zakląłem pod nosem i ruszyłem w jej stronę.

— Chcesz się zabawić? To chodź! — powiedziałem, a ona w jednej chwili zdjęła ramiona z szyi chłopaka, z którym tańczyła i z wyrazem triumfu, objęła mnie.

Przycisnąłem ją mocno do siebie. Przylgnęła do mnie całym ciałem. Mogłem teraz zrobić z nią wszystko co bym chciał. Dopóki była pijana, była moja. Byłem wkurzony, chciałem pokazać jej, że nie może ze mną pogrywać w taki sposób. Przejąłem kontrolę. Obróciliśmy się w mocnym uścisku kilka razy dookoła siebie. Nadal, po latach, jej ciało pasowało do mnie idealnie. Przesuwałem dłońmi po jej biodrach, nagiej talii, żebrach, do góry. Podniosła ręce wysoko do góry, tak jakby chciała, żeby moje dłonie sunęły dłużej po jej ciele. Dotarłem do jej dłoni, splotłem nasze palce, opuściłem jej ręce na dół i skierowałem je za jej plecy. Chwyciłem za obydwa jej nadgarstki, uwięziłem jej ręce z tyłu. Wolną ręką objąłem jej szyję. Odchyliła głowę do tyłu, a ja poczułem, jak ogarnia mnie podniecenie. Nie mogłem oderwać oczu od jej ust i resztkami silnej woli obroniłem się, żeby ich nie pocałować. Zdecydowanym ruchem obróciłem ją tyłem do mnie, a wtedy jej dłonie otarły się o mój nabrzmiały członek. Uwolniłem jej ręce, a swoje położyłem na jej brzuchu i przycisnąłem ja do siebie. Oparła głowę o moje ramię. Byłem podniecony, czułem, że tracę kontrolę. Kątem oka spostrzegłem wpatrujących się w nas ojca i chłopaków i to mnie otrzeźwiło. Postanowiłem zakończyć tę, ryzykowną dla mnie zabawę, która wymykała się spod kontroli. Obróciłem Agnieszkę przodem do mnie, w jej oczach zobaczyłem, znajome, ogniste iskry. Jedną dłoń położyłem tuż pod jej łopatkami, na środku pleców i odchyliłem ją mocno do tyłu. Wsunąłem kolano między jej uda. Pochyliłem się nad nią i moje usta znalazły się na jej szyi. Byłem rozpalony. Zsunąłem drugą dłoń na jej tyłek, uniosłem ją do góry i znowu przycisnąłem do siebie. Nie miała szans wywinąć się z mojego mocnego uścisku, więc poszedłem z nią prosto do wyjścia. Objęła ramionami moją szyję i wtuliła się we mnie, jak dawniej. Jezu, jak dobrze było mieć ją w ramionach!

KRZYSZTOF

Michał odwiózł dziewczyny taksówką do ich domu. Chciał mieć pewność, że nie zmienią planów i grzecznie pójdą spać.

— Świat jest jednak mały. — mówił Romek w drodze powrotnej — Człowiek raz na sto lat wyrwie się z domu, a i tak wpadnie na dziewczynę ze wsi, mimo, że ona mieszka przecież na drugim końcu Polski. Dobrze, że grzeczni wszyscy byliśmy! — zaśmiał się na koniec.

— Prawie wszyscy. Michał trochę się zapomniał! — powiedział Adam.

— Spadaj! — warknął Michał.

— Niewiele brakowało, bardzo niewiele... i nie wracałbyś z nami grzecznie do domu. — mówił Adam do Michała — Iskrzy między wami jeszcze bardziej niż kiedyś!

— Odpierdol się ode mnie, okej? — warknął Michał.

— Okej, okej! Już nic nie mówię! — przytaknął rozbawiony Adam.

— Krzysiek, a ta ponętna brunetka, co tam do ciebie szeptała? — żartował Romek — Chciała cię skusić?

— Kombinuj, kombinuj, ja nic ci nie powiem, bo potem nie będziesz mógł spać! — zaśmiałem się głośno.

Grzesiek wiózł nas do domu, a atmosfera była bardzo dobra. Żartowaliśmy, komentowaliśmy pobyt w klubie. Romek i Adam byli nieźle wstawieni, zięć Romka też, zasnął na fotelu. Tylko Michał siedział z miną, której nie umiałem rozgryźć.

— Ale laska z tej naszej Agnieszki! Jak ona się rusza! Gdzie się tego nauczyła? Nie wiesz Grzesiek? — Adam wrócił do tematu Agnieszki.

— Chodzi na jakieś zajęcia w Szczecinie. A co, też chcesz się zapisać? — odpowiedział Grzesiek — Chcesz solo zatańczyć w klubie, na tym okrągłym podeście?

— Do tego trzeba mieć silną motywację, jak na przykład sprowokowanie Michałka! — śmiał się Adam — Nawet ja nie umiem go tak wkurwić!

Zobaczyłem jak Michał zaciska pięści i powstrzymuje się, żeby nie rzucić się na Adama.

— Ja wam mówię, ta dziewczyna za co się nie weźmie, to robi najlepiej. — powiedział Roman.

— A! To też nasz Michał mógłby coś powiedzieć na ten temat! — wykrzyknął rozbawiony Adam.

— Jeszcze jedno słowo i przysięgam, że ci przyjebię! — warknął Michał.

— Daj już spokój synu — powiedziałem cicho do Adama, bo wiedziałem, że Michał jest nabuzowany i łatwo da się sprowokować.

Na szczęście szybko dotarliśmy do domu.

Podczas tego przypadkowego spotkania nikt z nas nie był całkowicie trzeźwy, muzyka zagłuszała rozmowę, światło było słabe, ale nie dało się nie zauważyć, że między Agnieszką a moim synem ciągle jest chemia. Może jeszcze nie wszystko stracone? Może jest szansa, żeby tych dwoje było kiedyś razem? Ta nadzieja była moim najlepszym prezentem urodzinowym. Gdybym sam miał życzyć sobie czegoś na urodziny, to właśnie takie byłoby moje życzenie!


Następnego dnia, wieczorem, Agnieszka zadzwoniła do nas.

— Dobry Wieczór! Cieszę się, że to pan..., że ty Krzysztof odebrałeś telefon. Chciałam przeprosić za to jak się zachowywałam w nocy, w klubie. Wstyd mi, ale ja nic nie pamiętam... Dziewczyny mówiły mi, że wyznawałam wam miłość. Boję się, co jeszcze mogłam mówić... — mówiła cicho, niepewnym głosem.

— Spokojnie, nie powiedziałaś niczego, czego mogłabyś się teraz obawiać, czy wstydzić. — uspokoiłem ją.

— Naprawdę? Co za ulga! Bałam się, że nagadałam wiele głupot. — powiedziała głośno wypuszczając powietrze z płuc — Nieczęsto zdarzają mi się takie wybryki, szczerze mówiąc to był pierwszy raz. Dałam się ponieść imprezie, za dużo wypiłam. — zrobiła długą przerwę, słyszałem tylko jej oddech — Wiesz, Krzysztof, tak się bałam! Już nigdy się nie upiję! Obiecuję! Po czwarte - alkohol pod kontrolą, zero upijania, dobrze? — zapytała cicho.

Wiedziałem dobrze o czym mówi. Do naszej żelaznej umowy dodała właśnie czwarty punkt. Zyskałem pewność, że tamta sprawa ciągle w niej żyje. Nie jest nieistotną przeszłością, którą ona traktuje lekko, a może nawet, o której zupełnie zapomniała. **

— Dobrze, też obiecuję — odpowiedziałem i znowu w słuchawce zapadła cisza na długą chwilę.

— Przepraszam, że musieliście patrzeć na mnie, gdy byłam w takim stanie. Miałam pecha, że was spotkałam — Agnieszce udało się otrząsnąć i wrócić do rozmowy.

— A może jednak szczęście? Michał odstawił was bezpiecznie do domu. Kto wie jakby się dla was skończył ten wieczór?

— Wiem, bardzo mu dziękuję, przekaż mu, proszę. I przeproś go w moim imieniu. Wiem, że się do niego kleiłam, prowokowałam go. Tak mi teraz wstyd! Przecież on ma dziewczynę, a ja...! To była chwila słabości, nic nieznacząca! Przepraszam!

— Niektórzy twierdzą, że po alkoholu, jak już człowiek przestaje się kontrolować, wtedy pokazuje prawdziwą twarz, prawdziwe uczucia i pragnienia... — powiedziałem dając wyraźnie do zrozumienia, że kwestionuję jej ostatnie słowa.

— Na szczęście człowiek ma jeszcze wolną wolę i jednak częściej jest trzeźwy niż pijany...

W jej odpowiedzi było w pewnym sensie potwierdzenie, tego co przeczuwałem, że w głębi serca, ona tęskni za Michałem i ciągle go pragnie. Może nawet nadal go kocha... Szybko zmieniła temat.

— Jak to się stało, że wy, w takim składzie, też byliście w klubie? Była jakaś szczególna okazja?

— Cóż... moje okrągłe urodziny...

— Och, nie wiedziałam! Wszystkiego najlepszego! Tak mi głupio, że zepsułam wam zabawę.

— Dziękuję! Niczego nie zepsułaś, przeciwnie, miło było cię zobaczyć. Naprawdę, nie przejmuj się już. Nic się nie stało.

MICHAŁ

Incydent w klubie, na krótko wytrącił mnie z równowagi. Swego czasu widywałem w klubach wiele takich upojonych alkoholem dziewczyn, które były gotowe zrobić coś, czego następnego dnia się wstydziły i bardzo żałowały. Skupiłem się więc tylko na tym, żeby odstawić dziewczyny do domu i uchronić je przed zrobieniem gorszej głupoty, szczególnie, że ściągnęły na siebie uwagę podejrzanych typków.

W ciągu kilku minut usłyszałem od Agnieszki, że jestem miłością jej życia, że chce tylko mnie, poczułem jej usta na swoich, coś o czym marzyłem od lat, musiałem zapewnić, że zawsze będę ją kochał i wziąć ją w ramiona, żeby pozwoliła wyprowadzić się z klubu... Niemal mnie to zgubiło. Zapomniałem się, wystarczyło, że miałem ją blisko, a cały świat zniknął. Na chwilę serce roztopiło mi się od tego wszystkiego, ale tylko do czasu, kiedy zrozumiałem, że tylko to co ja powiedziałem jest prawdą. Następnego dnia Agnieszka nawet nie pamiętała, tego co mówiła, ale, na wszelki wypadek przeprosiła za wszystko... Miałbym analizować jej słowa, pytać o nie? Nie było takiej szansy, ponieważ już nie było jej na wsi... Zabalowała z koleżankami i wróciła do swojego Szczecina. Byłem zły na siebie za tę chwilę słabości. Dla własnego dobra powinienem zapomnieć ten incydent z klubu i wrócić do mojego życia.

--------------------------------------------------------------

* The Doors "Love Me Two Times"; link do piosenki: https://youtu.be/MsP6EKAzEjI?feature=shared

----------------------------------------------------------

** Chcecie sobie przypomnieć żelazną umowę, którą zawarli Krzysztof i Agnieszka? Znajdziecie ją w Pierwszej Części powieści, dokładnie w rozdziale 53: https://www.wattpad.com/1426377018-jak-trzy-połówki-jabłka-część-pierwsza-53-w

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro