26. Od nowa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kwiecień 98

AGNIESZKA

Od czasu "chłopka", jak umownie zaczęliśmy nazywać dzień powrotu do siebie, byliśmy razem, a nasza miłość z dnia na dzień rosła i utrwalała się. Ponownie staliśmy się nierozłączni. Nie musieliśmy się docierać, uczyć się siebie nawzajem od nowa. Nie było to potrzebne, od razu, od pierwszego dnia, było nam razem po prostu idealnie.

Co prawda, napady śmiechu zdarzały mi się na początku co chwila. Ale dzięki nim, zniknęło całe napięcie, wszelkie ograniczenia, a relacja między nami była czysta jak źródlana woda, świeża jak poranna bryza i tak pełna energii, że w żaden sposób nie mogliśmy jej spożytkować.

Bez ustanku i na wiele sposobów wyznawaliśmy sobie miłość. Rozmawialiśmy o wszystkim.

— Musisz wiedzieć, że zrobiłem wtedy wiele głupot. Wstyd mi o tym mówić. — powiedział mi kiedyś Michał, kiedy rozmawialiśmy o ostatnich czterech latach, kiedy żyliśmy bez siebie — Całkowicie się pogubiłem. Szukałem szczęścia nie tam, gdzie powinienem, miotałem się.

— To już nie jest ważne. — odpowiedziałam — Ja też wstydzę się kilku rzeczy, które zrobiłam.

— Myślisz, że przeszłość nie przeszkodzi nam teraz, niczego nie zepsuje?

Sama też się nad tym zastanawiałam. Wiedziałam, że Michał miał taki czas w życiu, że uwodził i zaliczał kolejne dziewczyny. Z pewnością nie miał ochoty opowiadać o tym, było to dla mnie całkowicie zrozumiałe. 

Nie to było jednak najgorsze... 

Zdecydowanie gorsze było to, co ja musiałam ukryć przed nim. Obawiałam się, że moja przeszłość i incydent, który miał miejsce, przed laty, między mną a jego ojcem, mógłby zepsuć wszystko. Zdawałam sobie sprawę, że jestem, w pewnego rodzaju kluczowym momencie, gdybym zdecydowała się na wyjawienie tajemnicy, to właśnie przyszedł ten moment, w którym powinnam to zrobić. Za jakiś czas będzie już za późno. Decyzji podjętej teraz, jakakolwiek ona nie będzie, nie będę mogła już cofnąć, ani zmienić.

Nie wiedziałam co powinnam zrobić. Czy powinnam dotrzymać obietnicy, jaką złożyliśmy sobie z Krzysztofem, żelaznych czterech punków, których zobowiązalismy się przestrzegać, a które mówiły, że: 1-to co się wydarzyło nigdy się nie powtórzy, 2-nigdy i nikomu nie powiemy nic na ten temat, 3-sami nigdy nie będziemy o tym rozmawiali, 4-żadne z nas nie wprowadzi się świadomie w stan, w którym straci zdolność kontrolowania swoich czynów. Drugą opcją była szczera rozmowa z Michałem, przedstawienie mu prawdy o dniu tuż przed wyjazdem na studia, kiedy to poszłam do jego domu, ale zastałam tam tylko jego ojca i jakoś tak się wydarzyło, że wpadliśmy w swoje ramiona i doszło między nami do zbliżenia... Co więcej mogłabym powiedzieć, że byłam wtedy w rozsypce, że byłam stęskniona i kompletnie pogubiona, że ponad wszystko inne potrzebowałam męskich ramion i poczucia, że ktoś mnie pragnie? Co Michał chciałby wiedzieć, jakie pytania mógł mi zadać po wyjawieniu prawdy? Gdzie to się wydarzyło? Ile trwało? Czy było mi dobrze? Co sobie po wszystkim powiedzieliśmy? Czy ja coś czułam, albo nadal czuję do jego ojca? Czy wspominam tamten dzień? Pytania, wątpliwości i rozterki kłębiły się w mojej głowie i ani trochę nie przybliżały mnie do żadnej decyzji.

Zastanawiałam się jak wyjawienie prawdy wpłynęłoby na związek i być może wspólną przyszłość moją i Michała. Czułam, że Michał kocha mnie, tak jak ja kocham jego, prawdziwą i szczerą miłością, tym większą, że odzyskaną po latach. Miałam obawy, że moje wyznanie mogłoby ponownie złamać Michała, bo nie miałam pewności, że byłby w stanie wybaczyć mi to co zrobiłam, a na pewno, nawet po latach, nie byłby w stanie tego zapomnieć. Nasze wspólne życie musieliśmy budować albo na nierozbrojonej bombie, którą była moja tajemnica, albo z głęboką rysą, pęknięciem, które z czasem mogłoby doprowadzić do rozpadu.

Równie ważne w całej sprawie było dla mnie to, że nie chodzi tylko o mnie i Michała, nie byliśmy przecież samotnymi wyspami, w naszym życiu ważną rolę odgrywali nasi najbliżsi. Obydwoje z Michałem zostaliśmy wychowani w podobny sposób, rodziny były dla nas ważne i chcieliśmy mieć je blisko w dalszym życiu. Nie wyobrażałam sobie, innego życia. Kochałam rodziców, brata, chciałam uczestniczyć w ich życiu, spędzać razem czas, brać udział w ważnych wydarzeniach, rodzinnych uroczystościach, fetować sukcesy, wspólnie się cieszyć, a w razie potrzeby płakać i zawsze być dla siebie oparciem. Rodzina była dla mnie świętością i byłam gotowa dla jej dobra zrobić wszystko. To, co wydarzyło się przed laty między mną a Krzysztofem mogłoby zrujnować wszystkie relacje, zachwiać światem nie tylko moim i Michała, ale zrównać z ziemią ideały, wartości i miłość, jaka była w naszych rodzinach. 

Był też Krzysztof. Wyjawiając prawdę, złamałabym obietnicę, którą sobie złożyliśmy. Niewykluczone, że on ucierpiałby najbardziej, a przecież wcale nie był bardziej winny niż ja. Obydwoje ulegliśmy wtedy jakiejś szalonej, nieprawdopodobnej słabości. Gdybym choćby ruchem głowy pokazała wtedy, że nie chcę, to do niczego by nie doszło. Okazało się, że umieliśmy zostawić tamtą sprawę za sobą, nie przeszkadzała nam ona w normalnych, przyjacielskich kontaktach, zwyczajnych rozmowach. Ciągle ufałam Krzysztofowi i miałam pewność, że mogę na niego liczyć.

Rozważałam co dobrego przyniosłaby moja decyzja o wyjawieniu tajemnicy, czy przypadkiem prawda nie była, w tym przypadku, pójściem na łatwiznę, zdjęciem ciężaru ze swoich ramion i przerzuceniem go na barki najbliższych? Co by się stało, gdyby któreś z nich, nie było w stanie unieść tego ciężaru? Jak prawda odbiłaby się na pani Bożenie? Nie byłam w stanie wyobrazić sobie co zrobiłby mój tata, albo Igor. 

Ostatecznie podjęłam decyzję, że prawdę o wydarzeniach sprzed czterech lat zachowam dla siebie, jednak byłam daleka od pewności, że robię dobrze...

— Wszystko zależy od nas. Jestem pewna, że mnie przeszłość nie przeszkodzi! Nie żyliśmy w szklanych bańkach. Wiem, że miałeś inne dziewczyny, a ja też kiepsko radziłam sobie z samotnością... Oszczędźmy sobie szczegółów, co ty na to?

— Agnieszko, dla mnie nie jest ważne, co było. Kocham cię i nic, ani nikt nie jest w stanie tego zmienić. Martwię się, co ty myślisz.

— Myślę..., że bardzo cię kocham! — powiedziałam z uśmiechem i usiadłam mu na kolanach — Z całym zastałym obecnie inwentarzem. Przyznaj wprost, ile dzieci spłodziłeś?

— Ani jednego! Ale skoro już o tym mowa... — zaczął mnie całować i wsunął rękę pod moją sukienkę, a nasza poważna rozmowa skończyła się w łóżku.

Zapewniliśmy się o miłości, obiecywaliśmy, że nigdy już się nie rozstaniemy. Michał miał zostać ze mną, przez całe wakacje, do zakończenia eksperymentów, które prowadziłam. Zamierzał w tym czasie sporządzić biznesplan swojego nowego przedsięwzięcia i rozeznać się w rynku, w tym rejonie kraju. Cieszyliśmy się sobą i perspektywą kilku miesięcy, które mieliśmy spędzić sami ze sobą, mieszkając razem.

Postanowiliśmy na razie nie ujawniać się przed nikim.

Jedyną osobą, która od razu domyśliła się, co jest grane, był mój brat.


W kwietniu jakieś dwa tygodnie po tym, jak ponownie zostaliśmy z Michałem parą, zadzwonił do mnie Igor. Nadal dzwonił do mnie regularnie, zawsze w piątki, po południu. Ostatnio przekazywał mi dobre wieści z domu. Z taty kręgosłupem nie było tak źle, jak się na początku wydawało. Co prawda nadal nie mógł pracować, ale na szczęście nie potrzebował też operacji. Igor woził go na zabiegi i masaże, które bardzo mu pomagały. 

— A jak tam twoje życie uczuciowe? — zapytał na koniec rozmowy, zawsze o to pytał.

Chodziłam wtedy na uczelnię, studiowałam, pracowałam, a później wracałam do domu, a tam czekał na mnie mój Michał. Byłam taka szczęśliwa! Planowaliśmy chodzić na długie spacery, do kina, zwiedzać atrakcje okolicy, ale właściwie nie wychodziliśmy z domu. Ciągle nie mogliśmy nacieszyć i nasycić się sobą, nie było nam dosyć siebie.

— Melduję, że życie uczuciowe znajduje się pod kontrolą! Nic nie musisz się martwić, braciszku! — chciałam uniknąć odpowiedzi, zbyć go żartem.

— To znaczy, że ktoś kręci się obok ciebie? — dopytywał.

— Można tak powiedzieć... Nie jest źle. — pomyślałam o Michale z rozmarzonym uśmiechem w głosie.

— No dobra, możesz się przyznać, przecież słyszę w twoim głosie, że coś się dzieje.

— Nie... Teraz nie chcę o tym rozmawiać. — próbowałam uciąć temat.

— Dlaczego? — zapytał zdziwiony, zawsze umiał ze mnie wyciągnąć wszystko.

— Bo jeszcze nie czas o tym mówić.

— Czyli, to jest coś poważnego. — nie zapytał, stwierdził to — Kto to jest? Powiedz coś o nim.

— Nie tym razem, Igor. Przepraszam. Powiem ci wszystko, ale jeszcze nie teraz.

Igor milczał, wiedziałam, że myśli intensywnie, niepokoi się i nie jest zadowolony.

— On tam teraz jest z tobą? W twoim mieszkaniu? Tylko to chcę wiedzieć.

— Tak. — nie umiałam go okłamać — Wszystko jest dobrze, nawet bardzo dobrze, naprawdę, nie musisz martwić się o mnie. Wszystko ci powiem, ale jeszcze nie teraz.

— Okej, jak chcesz. — powiedział.

— Nie gniewaj się... Słyszymy się za tydzień? — mówiłam.

Nie odpowiedział, rozłączył się.

Mogłam się domyślić, że mój brat nie odpuścił. Potrzebował kilku godzin, żeby się zebrać i po kolejnych dziesięciu nocnej jazdy, w sobotni poranek, już był u mnie.

Leżeliśmy z Michałem przytuleni w łóżku, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.

— Kto to może być? — powiedziałam zdziwiona — Chyba nie rodzice?

Michał wyskoczył z łóżka jak oparzony. W pośpiechu naciągał na siebie spodnie.

— To był żart! — śmiałam się z niego — To pewnie sąsiedzi, albo listonosz.

Dzwonek natarczywie dzwonił. Nałożyłam szlafrok i śmiejąc się, otworzyłam drzwi.

— Cześć siostra, mogę wejść? — zapytał Igor z milutkim uśmiechem.

Minął mnie, wszedł do mieszkania i stanął twarzą w twarz z Michałem. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Michał zdążył nałożyć tylko dżinsy, miał bose stopy i goły tors.

— Wiedziałem! — powiedział mój brat — Kogo innego chciałabyś ukrywać przede mną?

Nie miałam pojęcia jak zachować się w tej sytuacji, co powiedzieć. Stałam bezradna, bosa, w samym szlafroku. Michał podszedł i stanął za mną. Było mi głupio i wstyd. Kochałam mojego brata, zawsze mogłam na niego liczyć. On troszczył się o mnie, on jeden wiedział o mnie wszystko, wspierał mnie, ale potrafił też jasno i bezceremonialnie powiedzieć mi jeśli zrobiłam coś źle.

— Przepraszam — podeszłam do niego, podniosłam ręce, chciałam go objąć. Odsunął się ode mnie.

— A więc masz teraz Michała i brat nie jest ci już potrzebny? Myślisz, że teraz możesz mnie olać i nawet ze mną szczerze nie pogadać?

— Nie, to nie tak! Ty jesteś i zawsze będziesz dla mnie najważniejszy. Igor, przecież ja ciebie nie okłamałam, chciałam tylko dać sobie trochę więcej czasu. Wiedziałam, co myślisz o Michale, jaki jesteś cięty na niego. Proszę, nie gniewaj się na mnie. — tłumaczyłam się bratu chaotycznie.

Popatrzył na mnie, na Michała. Wyglądał na zrezygnowanego i smutnego, a nawet skrzywdzonego. Westchnął ciężko i opuścił głowę. Nie mogłam na to patrzeć, serce ścisnęło mi się z żalu, poczułam łzy w oczach. Jednak po chwili, Igor uśmiechnął się łobuzersko.

— No dobra! Żartowałem! Jak to leciało, Aga? Prace plastyczne i ostateczne pożegnanie? — zaśmiał się.

— Ach, ty! — krzyknęłam z ulgą i oburzeniem — Jesteś okropny! Nie daruję ci tego! Ty wiesz, jak mnie przestraszyłeś, omal serce mi nie pękło!

Zaczęłam okładać go poduszką, która leżała pod ręką, a mój brat śmiał się i robił uniki.

— Agnieszka! Zachowuj się! — mówił do mnie ze śmiechem — Michał, poznałeś już ją od tej strony? Uprzedzam, to furiatka!

Michał stał i patrzył na nas z uśmiechem.

Po jakimś czasie usiedliśmy we troje przy stole.

— Zawsze wiedziałem, że w końcu wrócicie do siebie! Trzeba to opić, co nie, szwagier? — Igor poklepał Michała po ramieniu i wyjął z torby butelkę szampana i drugą wódki. — Szampan na śniadanie i coś mocniejszego na potem!

Później, obydwaj przyznali mi się, że rozmówili się już dawno temu...

— Kibicowałem wam, chociaż nie raz myślałem, że szlag mnie trafi, na to, co wyprawialiście! — mówił.

Igor zgodził się nie mówić nic nikomu o nas, skoro tak zdecydowaliśmy. Nadal miałam go po swojej stronie cokolwiek bym nie robiła i utwierdziłam się w przekonaniu, że mam najlepszego brata na świecie! Poza Igorem nikt nie wiedział, że ja i Michał znowu jesteśmy razem. Udało się nam zachować to w tajemnicy nawet przed rodzicami.

MICHAŁ

Nie przypuszczałem, że można być tak szczęśliwym! Każdy dzień spędzony z Agnieszką był najlepszym dniem mojego życia. Codziennie zasypiałem, trzymając ją w ramionach i budziłem się przytulony do niej. Tonąłem w jej zapachu, miękkości, delikatności, w jej uśmiechniętych oczach, słowach i tonie głosu.

Robiliśmy wspólnie zwykłe, codzienne rzeczy: zakupy, gotowaliśmy razem, nakrywaliśmy do stołu i zmywaliśmy naczynia, sprzątaliśmy, zmienialiśmy pościel i składaliśmy pranie, a wszystko razem, obok siebie. Było to dla nas nowe, bo dawniej, kiedy byliśmy parą, nie mieszkaliśmy przecież razem, ale zwykłe czynności zwyczajnie uszczęśliwiały mnie. Zadziwiało i bawiło to mnie niezmiernie! Godzinami rozmawialiśmy, potrafiliśmy śmiać się do łez, słuchaliśmy muzyki. Wieczorami kładłem głowę na jej kolanach, a ona czytała mi coś, albo opowiadała i głaskała mnie po włosach. Czułem, jakbym był w raju!

Największą różnicą między nami było podejście do finansów. Zauważyłem, że Agnieszka ma inne niż ja nawyki. Przede wszystkim była oszczędna. Nigdy nie kupowała niczego, jeśli nie było to naprawdę potrzebne. Często rezygnowała z zakupu czegoś, na co miała ochotę, ponieważ uważała, że jest to zbyt drogie. Mnie jeszcze nigdy w życiu nie zdarzyła się taka sytuacja! Moja swoboda, z jaką wydawałem pieniądze, dziwiła ją, a nawet przerażała. Nie uważałem się za osobę rozrzutną, po prostu kupowałem wszystko, co było potrzebne do domu, dla nas, było to dla mnie oczywiste i nie wymagające wcześniejszych ustaleń. Kupowałem też różne rzeczy dla siebie. Przyjechałem do niej z niewielkim bagażem, potrzebowałem więc nowych ciuchów, butów, kosmetyków. Przy okazji zakupów dla siebie zawsze kupowałem też coś extra dla mojej dziewczyny, ale ona czuła się w takich sytuacjach niezręcznie.

— Michał, mnie wystarczysz tylko ty, nie musisz podlizywać mi się zakupami. — mówiła do mnie niby żartem, ale ja wiedziałem, że naprawdę się tym przejmuje.

— Ale ja uwielbiam kupować dla ciebie, chcę cię rozpieszczać!

— Ja nie mogę ci się odwdzięczyć w ten sam sposób, nie masz pojęcia, jak marnie zarabia się na początku, na uczelni.

Nie miałem problemów z kasą, zawsze, od kiedy pamiętam miałem jej więcej, niż mogłem wydać. Zakupy robiłem, być może ze zbyt dużym rozmachem, ale dla mnie to było naturalne, byłem do tego przyzwyczajony. Zresztą, te codzienne wydatki tak naprawdę były nic nieznaczące w kontekście budżetu, jakim dysponowałem.

— Aga, mówiłaś, że kochasz mnie z całym zastałym inwentarzem. A ja jestem już całkiem dużym chłopcem — próbowałem żartować — Myślę, że w życiu bywają poważniejsze problemy, niż chłopak, który ma swoją pracę i zarabia tam pieniądze. Nawet jeśli są to nieco większe pieniądze, niż te, które ty zarabiasz?

— Nieco większe?! — mówiła — Michał, między nami jest przepaść! Ty jesteś bogaty, ja jestem biedna, taka jest prawda... Jakoś nie umiem się w tym odnaleźć...

— Agnieszko, Kochanie! — wziąłem jej dłonie w swoje i popatrzyłem jej prosto w oczy — Powiem ci teraz coś całkowicie poważnie. Był taki dzień, taki moment w moim życiu, kiedy pomyślałem, że między nami jest przepaść. To było dwa lata temu, kiedy byłem u ciebie, w Szczecinie pierwszy raz, a konkretnie drugiego dnia, po wykładzie, który prowadziłaś. Pomyślałem wtedy, że nie jestem w stanie i nigdy nie będę w stanie ci dorównać, dogonić cię, że ja jestem taki zwykły, przeciętny, mały, a ty absolutnie wyjątkowa, że nie mam i nigdy nie będę miał u ciebie żadnych szans! Już wtedy wiedziałem, że nigdy nie przestanę cię kochać, ale wycofałem się z podkulonym ogonem, na kolejne dwa lata! Proszę, nie mów o przepaści między nami, bo nic takiego nie istnieje! Kochamy się, a wszystko inne nie ma znaczenia! Bez ciebie wszystko, co mam nie ma dla mnie żadnej wartości. Przerabiałem już ten scenariusz i wiem to na sto procent!

AGNIESZKA

Wspólne mieszkanie z Michałem podobało mi się od pierwszego dnia. Świadomość, że nie jestem sama, że nie muszę wracać do pustego mieszkania, dodawała mi energii i napędu. Wszystko, co robiłam, robiłam teraz lepiej. Przez kilka lat czekałam na miłość, teraz już byłam pewna, że czekałam na Michała, nikt nie mógłby go zastąpić, bo tylko jego jednego kochałam.

Czasami, w tyle głowy, pojawiała się myśl, wątpliwość, czy jemu również podoba się wspólne życie i dzielenie ze mną codzienności. Ja, przez wiele lat mieszkałam z Igorem w jednym pokoju, dla mnie obecność drugiej osoby obok była czymś naturalnym. Sama czułam się zdecydowanie gorzej, niż z kimś. Michał całe życie mieszkał sam, w dodatku w wielkim domu, na dużej powierzchni. Obawiałam się, jak będzie się czuł ze mną w zwykłej, banalnej codzienności, w malutkim mieszkanku. Powiedziałam mu o moich obawach. Śmiał się ze mnie i nie mógł uwierzyć, że mam takie wątpliwości.

— Skąd ci w ogóle coś takiego przyszło do głowy?! Mogę być, gdziekolwiek zechcesz, byle obok ciebie! Niczego bardziej nie pragnę, niż zwykłej codzienności z tobą. Marzyłem o tym przez lata, zaklinałem los, żeby było mi to dane.

Codziennie rano budziłam się, a on był ze mną. Przytulaliśmy się i rozmawialiśmy o planach na dzień, opowiadaliśmy sobie swoje sny, dzieliliśmy się myślami. Czasami kochaliśmy się. Później jedliśmy wspólne śniadanie i ja wychodziłam na uczelnię. Michał biegał, ćwiczył na siłowni, jeździł autem na spotkania z ludźmi, których próbował zainteresować swoim cydrem. Czasami przychodził do biblioteki, gdzie pracował nad biznesplanem. Czytał wszystko, co udało mu się znaleźć na temat produkcji cydrów. Często spotykaliśmy się w bibliotece. Ja pracowałam nad moimi badaniami, studiowałam książki i artykuły, robiłam notatki. Bardzo to lubiłam gdy siedzieliśmy obok siebie i obydwoje pracowaliśmy. Były dni, że zajmowało nam to czas do wieczora, z krótką przerwą na obiad w uczelnianej stołówce. Popołudniami wspólnie robiliśmy zakupy, chodziliśmy na spacery, albo spędzaliśmy czas w domu, gdzie gotowaliśmy, słuchaliśmy muzyki, czytaliśmy książki. Chodziliśmy też razem na salsę, a mój chłopak pokochał ten taniec równie mocno jak ja i szybko opanowaliśmy go doskonale. Zwłaszcza że ten zmysłowy taniec doskonale oddawał zmysłowość, jaka była między nami!

Między nami stale iskrzyło! Wszystko, co robiliśmy razem, było pełne dwuznaczności, muśnięć, pocałunków, ocierania się o siebie. Cały nasz dzień był jedną, wielką grą wstępną. Kochaliśmy się bez umiaru, dużo, często, różnorodnie i wszędzie, nawet tam, gdzie niekoniecznie było to możliwe...

Maj 98

MICHAŁ

Im dłużej byliśmy ze sobą bardzo blisko, tym bardziej byliśmy śmiali i pomysłowi, w wymyślaniu nowych pragnień i zaspokajaniu ich. Nasze życie erotyczne było pełne eksperymentów i wyzwań. Nie wszystkie były udane, ale nie mieliśmy obaw w ciągłym odkrywaniu nowych obszarów przyjemności. Zawsze pozostawała nam spokojna, powolna, pełna zmysłowości i dająca stuprocentową przyjemność miłość, bo to, co było między nami, nie było tylko seksem, to była najprawdziwsza miłość fizyczna. Dopiero teraz zrozumiałem różnicę między tymi pojęciami.

Kochałem moją cudowną dziewczynę całym sobą! Podniecało mnie w niej wszystko. Uwielbiałem słuchać jej głosu, w czasie gdy bez końca rozmawialiśmy, śmiechu, patrzeć jak się zamyśla, lub w skupieniu pracuje. Była dla mnie idealnie piękna za dnia i w nocy, w eleganckiej sukience i sportowych dżinsach, z rozpuszczonymi, lub spiętymi włosami.  Czułem się samotny i niespokojny, gdy wychodziła na uczelnię, taka piękna, mądra i atrakcyjna. Zdawałem sobie sprawę, że gdyby teraz wydarzyło się coś złego, gdyby ona mnie opuściła, nie podniósłbym się już.

Agnieszka nie chciała mówić, nawet myśleć o przyszłości, twierdziła, że przyjdzie na to czas. Chciała, żebyśmy teraz cieszyli z tego, że jesteśmy razem i z czasu, który teraz jest nam dany.

Ja chciałem czegoś więcej. Chciałem mieć pewność, że będę miał ją przy sobie na zawsze, że będę miał na to papier i jej przysięgę, że będziemy mieli razem dziecko, które połączy nas nierozerwalnie. Chciałem, żeby została moją żoną.

Byłem zdecydowany zrobić wszystko, co będzie trzeba, żeby to było możliwe, wyjechać z nią wszędzie, gdzie będzie chciała, zmienić zawód, rzucić wieś i sady, zatrudnić się gdziekolwiek, choćby na stacji benzynowej. Byłem tego pewien na milion procent! Nie mówiłem jej jeszcze o tym, ale myśl o małżeństwie z Agnieszką na dobre zagnieździła się w mojej głowie. Postanowiłem wykorzystać pierwszą lepszą okazję, żeby wybadać, co ona myśli o tym pomyśle.

Pierwsza okazja nadarzyła rankiem, kiedy Agnieszka szykowała się na uczelnię. Wziąłem prysznic i wyszedłem z łazienki, przepasany ręcznikiem, żeby ucałować moją dziewczynę wychodzącą z domu.

— Kochanie, jesteś taki przystojny, że brakuje mi tchu! Wyglądasz jak gwiazda filmowa, wcale nie jak chłopek ze wsi! — znowu zachichotała na wspomnienie zakończenia naszej niedawnej rozmowy.

— Doigrasz się w końcu! — powiedziałem z zaczepnym uśmiechem.

— Tak? A co mi zrobisz? — prowokowała mnie i ponownie zaśmiała się, jeszcze bardziej.

— Chcesz się przekonać? Nie prowokuj mnie Maleńka! 

— Hmmm... do czego może być zdolny taki chłopek spod Lublina... — udała, że mówi do siebie i zaśmiała się.

— Zaraz zobaczysz! — w jednej chwili ogarnęło mnie pożądanie i podjąłem zabawę, którą ona wywołała.

Podszedłem do niej, chwyciłem obydwie jej ręce za nadgarstki i uwięziłem je przed sobą, w mocnym uścisku jednej swojej dłoni. Zobaczyłem, jak jej oczy robią się błyszczące, a źrenice rozszerzają się, jak zawsze, gdy Agnieszka była podniecona. Popchnąłem ją w stronę łóżka, aż usiadła na nim. Ręcznik spadł z moich bioder, byłem nagi i podniecony. Położyłem ją na łóżku i jednym zdecydowanym ruchem przeniosłem jej uwięzione ręce wysoko nad głowę, nadal trzymałem je zamknięte w swojej dłoni. Była tylko w majtkach, staniku i szlafroku. Wsunąłem wolną rękę w jej majtki i położyłem palec na najbardziej wrażliwym miejscu, między jej nogami. Miała tam guziczek, małą kuleczkę, którą wystarczyło pogłaskać palcem, albo polizać językiem, żeby wywołać w mojej dziewczyny orgazm. Agnieszka uwielbiała takie pieszczoty, a ja uwielbiałem pieścić ją w ten sposób.

Zobaczyłem, że tym razem, jak zwykle, dotykanie łechtaczki wywołało u Agnieszki silne podniecenie. Pochyliłem się nad nią.

— Niegrzeczna dziewczynka! — powiedziałem — Muszę cię ukarać!

Poruszyłem nieznacznie palcem leżącym na łechtaczce i za chwilę mój palec znieruchomiał. Pragnęła, żebym robił to nadal. Poruszyła się, ale miała bardzo ograniczone ruchy.

— Jak chcesz mnie ukarać? — zapytała.

— Właśnie tak! Podręczę cię trochę. Sprawdzimy teraz twoją cierpliwość, jak sobie radzisz z niezaspokojonymi pragnieniami.

— Nie chcę takiej kary! Michał, proszę. -—mówiła błagalnym głosem i ponownie próbowała się poruszyć.

— Chcesz czegoś innego? — droczyłem się z nią.

— Tak!

— Tak chcesz? — poruszyłem palcem i podrażniłem łechtaczkę dokładnie tak, jak lubiła najbardziej, wywołując u niej dreszcze — A może tak? — powiedziałem, przesunąłem palec niżej i wsunąłem go do jej dziurki.

Jęknęła z przyjemności, a ja wycofałem palec i ponownie położyłem go na łechtaczce, drażniąc ją tylko.

— Proszę! Co mam zrobić?

— Wymyśl coś! — powiedziałem z ironicznym uśmiechem.

— Zrobię wszystko, co chcesz! Proszę, nie męcz mnie dłużej. — znowu się poruszyła.

— Wszystko? — droczyłem się z nią — No dobrze, sprawdźmy. Powiedz mi coś miłego.

— Kocham cię!

— Hmmm... to było miłe, ale wysil się bardziej!

— Kocham cię najbardziej na świecie! Jak nigdy nikogo nie kochałam i nie będę kochała!

— I zrobisz wszystko? — upewniłem się.

— Tak, wszystko, o co tylko mnie poprosisz! — zapewniała.

— Wyjdź za mnie! — wypaliłem i patrzyłem na jej reakcję.

Jej oczy zrobiły się okrągłe ze zdziwienia i przerażenia.

— Czy ty mi się właśnie oświadczyłeś? — zapytała — Nawet tak nie żartuj! Nie przyjmuję oświadczyn w takich okolicznościach!

Potraktowała moje słowa jako absurdalny, niezbyt udany żart. Ale powiedziała coś, co dało mi nadzieję. Zadbam o zupełnie inne okoliczności i oświadczę się jej ponownie!

Zacząłem całować jej usta, szyję, piersi i poruszać ręką, którą wciąż trzymałem między jej nogami, czym szybko doprowadziłem ją do orgazmu. Później kochaliśmy się spokojnie, powoli, do całkowitego spełnienia.

Wstąpiły we mnie nowe siły! Miałem szansę spełnić kolejne swoje marzenie i nie zamierzałem zmarnować tej szansy.

AGNIESZKA

Często nasze zabawy erotyczne wymykały nam się spod kontroli. Tym razem też tak było. Michała żart był niezbyt udany, ale zrzuciłam go na karb zabawy, porywu chwili. Nie wracaliśmy już do tego tematu. Dlatego, po kilku dniach, w trakcie wykładu, którego byłam słuchaczką, kiedy do auli wkroczył nagle ogromny bukiet czerwonych róż na męskich nogach, nie od razu zorientowałam się, co jest grane. Dopiero po chwili rozpoznałam Michała i dotarło do mnie, co za chwile się wydarzy. Mój świat się wtedy zatrzymał. Zapadłam w stan całkowitego odrętwienia. Michał poszedł na środek katedry, tuż obok profesora, odnalazł mnie wzrokiem, ukląkł na jedno kolano, wyciągnął w moim kierunku kwiaty.

— Agnieszko Szymańska, jesteś miłością mojego życia, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zgodzisz się zostać moją żoną? — powiedział bardzo głośno.

Nie byłam w stanie się poruszyć ani nawet myśleć. Cały świat przestał dla mnie istnieć, jakby zniknęło wszystko. Widziałam tylko, w oddali Michała z kwiatami. Nie wiem, ile czasu trwałam w tym odrętwieniu. Wyrwały mnie z niego okrzyki, które na początku słyszałam jak przez mgłę, a później coraz wyraźniej i głośniej. Wszyscy obecni na sali skandowali moje imię, pokrzykiwali "powiedz tak", "odwagi". Otrząsnęłam się z szoku. Wstałam i wolnym krokiem podeszłam do ciągle klęczącego Michała. On rzucił kwiaty na podłogę, zostawił tylko jedną różę w ręku, z kieszeni wyjął pierścionek. Stanęłam przed nim, patrzyłam w jego oczy, wiedziałam, że kocham go, najmocniej jak umiem i naprawdę zrobię wszystko, o co mnie poprosi. Uśmiechnęłam się.

— Tak! — powiedziałam.

Na auli zapanował chaos. Wszyscy bili brawo, przekrzykiwali się, śpiewali "Sto lat". W międzyczasie Michał nałożył mi pierścionek, nie mogliśmy jednak nawet się pocałować, bo rozdzielił nas tłum moich koleżanek i kolegów ze studiów, którzy rzucili się w naszym kierunku, żeby złożyć osobiście nam gratulacje. Michał zaprosił wszystkich do klubu studenckiego na toast. Do późnych godzin nocnych, w gronie studentów, ale też niektórych pracowników, świętowaliśmy nasze zaręczyny.lipiec 98

MICHAŁ

Całe lato spędziliśmy z Agnieszką razem i z dnia na dzień byliśmy ze sobą coraz szczęśliwsi. Jeździliśmy po wybrzeżu, zwiedzaliśmy, plażowaliśmy, chodziliśmy na imprezy i tańce. Zazwyczaj młode pary jeżdżą w podróże poślubne, a my odbywaliśmy naszą podróż przedślubną i nie zamieniłbym jej na nic innego!

Braliśmy udział w wydarzeniach kulturalnych, ale też w lokalnych imprezach, na których była okazja do promowania mojego cydru. Nawiązałem ciekawe kontakty w Polsce, a potem moja mądra narzeczona namówiła mnie, żeby odwiedzić też niemiecką część wybrzeża. Ten pomysł okazał się doskonały! Nawiązałem obiecujące kontakty z potencjalnymi niemieckimi odbiorcami, a pieniądze, jakie wchodziły w grę były o wiele większe, niż w Polsce. Oczywiście nie byłoby to możliwe, gdyby nie Agnieszka, która prowadziła wszystkie rozmowy po niemiecku i jak mogłem się spodziewać, oczarowała rozmówców swoją osobą. Byłem pewien, że od niej kupiliby wszystko i podpisaliby każdą umowę, jaką by im podsunęła. Jej rozmowy w ogóle nie przypominały rozmów biznesowych. Ona wchodziła z ludźmi w relacje, rozmawiała, dyskutowała na różne tematy, umawiała nas na wspólne wieczory, czasami nawet z gościnnymi noclegami u naszych rozmówców. Takie wieczory były pełne dobrego jedzenia i dobrej zabawy, muzyki, żartów, czasami śpiewów i tańców. Rozmowy o współpracy były prowadzone przy okazji i z obopólną przyjemnością.

Ja nie znałem niemieckiego, więc Agnieszka wszystko mi tłumaczyła, ale wychodziło to naturalnie i nie było dla mnie krępujące. Wiedziałem jednak, że muszę rozwijać się, żeby nie zostać w tyle za moją przyszłą żoną.

AGNIESZKA

Zostałam narzeczoną Michała! On, mój wymarzony, ukochany chłopak, najprzystojniejszy i najwspanialszy ze wszystkich, miał zostać moim mężem! Bywały momenty, kiedy trudno było mi uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.

Byłam bardzo szczęśliwa. Między nami było idealnie, od początku do końca, w każdym obszarze życia. Tworzyliśmy zgrany duet, uzupełnialiśmy się, rozumieliśmy się bez słów. Było nam razem cudownie, najlepiej na świecie! Ponownie, jak przed laty, oddałam mu się cała, z pełną świadomością, zaufaniem i przekonaniem, że należę do niego, a on jest mój.

Czas mijał jednak bardzo szybko i coraz częściej dopadały mnie myśli, co będzie z nami dalej, później, za miesiąc, rok, parę lat? Jak będzie wyglądało nasze wspólne życie po ślubie? Wiele razy o tym myślałam i nie umiałam znaleźć odpowiedzi na te pytania. 

Michała dom i praca były na naszej wsi. To był stały i niezmienny element układanki. Michał miał swoją ziemię, sady, gospodarstwo. On kochał swoją pracę, wykształcił się w tym kierunku, rozpoczął inwestycje, które zamierzał rozwijać. Jego praca przynosiła mu czystą przyjemność, zawsze gdy o niej opowiadał jego oczy błyszczały, a na twarzy widać było taką pewność, spokój i satysfakcję. No i oczywiście ze swojej pracy miał masę kasy, dla mnie zupełnie nieosiągalnej. Michał przywykł do dostatniego życia, na wszystko miał pieniądze, na wszystko było go stać, a i tak, to co wydawał będąc ze mną, było jak mówił, tylko ułamkiem jego dochodów, niewiele dla niego znaczącym.

Moje życiowe plany były zupełnie inne. Nie interesowały mnie pieniądze ani wygodne życie w dostatku. Zarabianie pieniędzy stało na końcu listy moich oczekiwań od pracy. Byłam przyzwyczajona do skromnego życia. Chciałam czegoś innego: wyzwań i osiągnieć. Zamierzałam uczyć się, rozwijać naukowo, jeździć po świecie, brać udział w ambitnych projektach naukowych, dokonać naukowego odkrycia, publikować artykuły, wydawać książki, wykładać. Na początku chciałam dokończyć doktorat i za sprawą stypendium, byłam zobowiązana, żeby zrobić to na Uniwersytecie w Szczecinie. Nie było to możliwe, żebym realizowała swoje plany, mieszkając na wsi z Michałem... 

Michał mówił, że jeśli będzie trzeba, to on jest zdecydowany zmienić swoje życiowe plany i być ze mną tam, gdzie ja akurat będę pracowała, ale wiedziałam, że nie mogę tego od niego wymagać. To byłoby zbyt duże poświęcenie z jego strony, które i mnie by obciążało, a przede wszystkim mogłoby się niekorzystnie odbić na naszej relacji. Kto wie, czy kiedyś, w przyszłości, nie pojawiłby się żal, pretensje z jego strony i wyrzuty sumienia z mojej...

Zgodziłam się zostać jego żoną i powoli docierało do mnie, że to ja będę musiała zrezygnować z większości moich planów... Zdawałam sobie sprawę, że muszę to zrobić dla mojego Ukochanego, dla nas. Czasami wyobrażałam sobie, że po prostu odchodzę z pracy i od nowa układam swoje życie na naszej wsi, u boku Michała, ale trudno było mi się z tym pogodzić i rozpaczliwie szukałam rozwiązania, dzięki któremu pozostanę wierna swoim marzeniom. Niczego jednak nie umiałam wymyślić...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro