1. Wyjazd na studia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wrzesień 95

AGNIESZKA

Dzień mojego wyjazdu z domu na studia, był dla mnie jednocześnie ekscytujący i smutny.

Samochód, po sam dach, wypełniały torby z ubraniami, kartony z książkami i wszystkimi rzeczami, które będą mi niezbędne z najbliższych tygodniach. Wiedziałam, że do domu przyjadę dopiero pod koniec grudnia, na święta bożonarodzeniowe, a tam, gdzie jadę, nie znam nikogo, kto, w razie potrzeby, mógłby mi na przykład coś pożyczyć. W aucie pozostały tylko dwa miejsca dla mnie i Igora. Mój brat uparł się, że to on mnie zawiezie i byłam z tego powodu bardzo zadowolona. Droga była daleka, a podróż miała być długa, bo uczelnia, na której miałam studiować, mieściła się aż w Szczecinie, oddalonym od mojej rodzinnej wsi o ponad siedemset kilometrów!

Rodzice żegnali się ze mną, jakbym jechała na wojnę, z której mogłam już do domu nie wrócić.

— Córeczko, dbaj o siebie, jedz regularnie, żebyś miała dużo siły do nauki — mówiła mama, powstrzymując łzy.

— Zaprzyjaźniaj się, poznaj kogoś wartościowego i unikaj złych ludzi — dodał tata.

— Będziemy bardzo tęsknili — zapewniali obydwoje.

— Będzie dobrze, nic się nie martwcie — mówiłam.

Pocieszałam rodziców i robiłam dobrą minę do złej gry, choć sama obawiałam się tego, co mnie czeka w najbliższych miesiącach.

Miałam studiować botanikę na Uniwersytecie Szczecińskim. Wymarzyłam sobie takie studia i byłam szczęśliwa, że zostałam na nie przyjęta. Jednak im było bliżej wyjazdu z domu, tym bardziej się bałam. Miałam różne wątpliwości: czy ten kierunek studiów nie okaże się dla mnie zbyt trudny, czy spełni moje oczekiwania, jak się zaaklimatyzuję w obcym mieście, środowisku, akademiku, bez nikogo znajomego. Obawiałam się nawet tego, czy ja, dziewczyna ze wsi, ze wschodu Polski, znajdę wspólny język z ludźmi z miasta położonego na drugim końcu kraju.

Mimo wszystko byłam jednak zadowolona z wyjazdu. Dobrze wiedziałam, że w mojej sytuacji jest on dla mnie pewnego rodzaju ratunkiem i ucieczką...

Po bolesnym rozstaniu z Michałem długo i jak na razie bezskutecznie leczyłam złamane serce. Potrzebowałam odciąć się od przeszłości, nie narażać się na przypadkowe spotkania z moim byłym chłopakiem. Mimo że całkiem niedawno odbyliśmy długą i poważną rozmowę, on mnie przeprosił, wytłumaczył się, wybaczyłam mu wszystko, to jednak ciągle potrzebowałam dystansu, spokoju i czasu.

A później wydarzył się ten incydent między mną, a jego ojcem... Ciągle nie mogłam zrozumieć, w jaki sposób doszło do tego, że kochałam się z Krzysztofem. Wiedziałam, że jak bardzo bym nie próbowała, nie uda mi się wymazać tego wspomnienia z pamięci, bo tamtego dnia, w jego domu, w jego ramionach, na kuchennym stole, przekonałam się, czym tak naprawdę jest seks i jak wielką rozkosz może przynieść. Ciągle jeszcze odczuwałam echa, przeżytego po raz pierwszy w życiu, prawdziwego orgazmu... 

Zdawałam sobie sprawę z tego, że spaliłam za sobą wszystkie mosty... W tej sytuacji wyjazd z domu i z naszej wsi był jedynym, słusznym rozwiązaniem.

— Będę pisała listy, obiecuję minimum jeden list w każdym miesiącu — zapewniałam rodziców.  — Wy też piszcie do mnie, o tym co u was, co w domu, co na wsi, dobrze? Bardzo proszę. Będę bardzo tęskniła, ale znacie mnie, dam radę.

— Jedźcie już, bo zaraz serce mi pęknie. — powiedziała mama.

— Tylko ostrożnie — dodał tata.

Wyściskaliśmy się, wycałowaliśmy i razem z Igorem wyruszyliśmy w drogę. Mieliśmy przed sobą, prawie pół doby jechania. Wygadaliśmy się z Igorem za wszystkie czasy! Wspominaliśmy nasze szczęśliwe dzieciństwo i późniejsze lata.

Igor był najbliższą mi osobą, moim najlepszym i niezawodnym przyjacielem. Kochałam mojego brata bliźniaka całym sercem, byliśmy zżyci, zawsze sobie pomagaliśmy i mogliśmy na siebie liczyć. To Igor pomógł mi się pozbierać po rozstaniu z Michałem i to z jego powodu Michał długo leczył złamany nos i poobijaną twarz... Do osiemnastych urodzin mieszkaliśmy w jednym pokoju. Wiedzieliśmy o sobie wszystko, a teraz musiałam ukryć przed nim sprawę z Krzysztofem. Gdyby Igor dowiedział się, co zaszło między nami, to... nawet wolę nie wyobrażać sobie co by się stało!

Igor był najlepszym człowiekiem, jakiego znałam, miał złote serce i dla każdego rękę wyciągniętą do pomocy, ale jednocześnie nie tolerował zła, nie przymykał oka na krzywdę.

Nie czułam się skrzywdzona przez Krzysztofa, on dwukrotnie mnie pytał, czy chcę tego, a ja dwukrotnie potwierdziłam. To, co się między nami wydarzyło było nieplanowane, gwałtowne, nie do zatrzymania. Jednak Igor widziałby to zupełnie inaczej i na pewno nie darowałby Krzysztofowi, że dopuścił do takiej sytuacji. Nie miałam co do tego najmniejszych wątpliwości.

Mój brat zawsze umiał ze mnie wszystko wyciągnąć, znał mnie jak nikt inny, wiedziałam, że tylko jeśli wyjadę, może się udać się ukrycie przed nim prawdy.

W czasie podróży wspominaliśmy ostatnie wydarzenia, w tym mój związek z Michałem i jego żałosny koniec. Postanowiłam zapytać brata o to, do czego ciągle wracałam w myślach.

— Igor... Chciałabym cię o coś zapytać — zaczęłam, a brat od razu się zorientował, że to będzie trudne pytanie.

— No? Dawaj!

— Chodzi mi o tamto, ostatnie zdarzenie z Michałem.

— Wiesz, że na samo wspomnienie krew mnie zalewa.

— Tak, wiem. Ale muszę wiedzieć jedną rzecz — zrobiłam krótką przerwę i popatrzyłam na brata. — Czy wtedy, gdy chwyciłeś Michała za rękę, myślisz, że on chciał mnie wtedy uderzyć?

Igor zacisnął usta i dłonie na kierownicy. Przez długą chwilę nic nie mówił.

— Nie chciał.

— Tylko tyle powiesz?

— A jakie to ma znaczenie? Chciał cię przestraszyć? Bo chyba nie pomachać po przyjacielsku na pożegnanie? Po tym co powiedział, nie miało znaczenia, po co podniósł rękę.

— Dla mnie miało!

— Bolałoby bardziej gdybyś miała siniak na policzku?! Aga, on chciał cię zniszczyć i prawie mu się to udało. Nawet bez rękoczynów dobił do samego dna. Sorry, ale jeśli teraz chcesz go wybielić, bo zranił cię tylko słowami, ale nie uderzył, chociaż przecież mógł, to ja się na to nigdy nie zgodzę.

— Ale wiesz, jak ja to przeżywałam?

— Zapewniam cię, że bez tego ruchu przeżywałabyś dokładnie tak samo. Miałaś wrażenie, że chciał cię uderzyć! Już tylko za to powinien dostać w pysk. Wszystko, co wtedy miało miejsce, nigdy nie powinno się wydarzyć!

— Tak... chyba masz rację. Mądry z ciebie facet Igor. Jak to dobrze, że ja ciebie mam.

— Teraz mówisz mądrze — odparł.

Przekonałam Igora, że wybaczyłam Michałowi, a nawet, że w pewnym sensie jest mi go żal. Chyba udało mi się go przekonać, żeby odpuścił mu już i przestał tak żarliwie go nienawidzić.

— Uważaj na siebie, siostra. Jesteś bardzo fajną dziewczyną i bardzo ładną. Wielu chłopaków będzie kręciło się wokół ciebie. Nie pozwól już nigdy, żeby ktoś cię zranił — mówił mój troskliwy brat.

— Nic takiego się nie wydarzy, bo mnie na dłużej wszelkie romanse wywietrzały z głowy. Dużo czasu musi minąć, zanim w ogóle pomyślę o jakimś chłopaku. Na razie te tematy mnie nie interesują — odpowiedziałam.

— I dobrze — Igora ucieszyło to, co powiedziałam.

— A ty bądź szczęśliwy z Baśką. To jest fajna i dobra dziewczyna, chociaż momentami jeszcze trochę dziecinna. Nie ma jeszcze pojęcia, jakie miała szczęście, że akurat tobie wpadła w oko.

— Dam Basi wszystko, co będę mógł, ale nie mam pewności, że to wystarczy...

— Dlaczego? Znowu coś jest nie tak między wami? — zapytałam zaniepokojona.

— Jednego dnia kocha mnie i jest najsłodszą istotą na ziemi, a drugiego widzę, jak tęskni za wielkim światem. Ja jestem prosty chłopak. Basia lubi mnie, może nawet kocha, a jednocześnie jestem dla niej za słaby.

— I mówisz to tak spokojnie?

— Zrobię, co się da! Sama jednak wiesz, że do miłości nikogo zmusić nie można. Jeśli nam nie wyjdzie, to trudno. Na razie nigdzie mi się nie spieszy, mogę jeszcze chwilę na nią poczekać.

— Będę trzymała za was kciuki — obiecałam bratu.

— Pisz listy, tak jak obiecałaś w domu, ale mnie to nie wystarczy. Musimy porozmawiać ze sobą raz na jakiś czas. Wydam na to fortunę, ale będę dzwonił do twojego akademika, żeby cię usłyszeć. Pamiętaj, siostra, gdyby cokolwiek było u ciebie nie tak, masz mnie. Wsiądę w auto, albo w pociąg i przyjadę. Razem damy radę wszystkiemu. Nigdy o tym nie zapominaj, okej?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro