10. Inne święta BN

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Grudzień 96

AGNIESZKA

Ostatni, konkursowy wykład miał się odbyć pod koniec grudnia, tuż przed przerwą świąteczną. Ucieszyłam się ogromnie, bo moi rodzice i Igor postanowili przyjechać do mnie i wziąć udział w wykładzie. Wiedziałam, że to dla nich kłopot, a na pewno spora niedogodność, bo nie będą mogli wziąć udziału w wiejskim spotkaniu opłatkowym i mocno skomplikuje się im sprawa organizacji świąt.

— Czym ty się martwisz, dziecko? — mówił mi przez telefon tata — My nie możemy się doczekać tego wyjazdu! Nic innego nie moglibyśmy robić w tym dniu, jeśli tylko jest taka możliwość, to chcemy być na twoim wykładzie i podziwiać swoją mądrą córkę!

MICHAŁ

Nie pojechałem na wiejskie spotkanie opłatkowe. Olałem to. Wmawiałem sobie, że mam lepsze rzeczy do robienia, niż udział w nim.

Ciągle pamiętałem, jak fatalnie czułem się rok temu, jak czekałem na spotkanie z Agnieszką i jaki byłem po krótkiej rozmowie z nią rozżalony i rozczarowany. Od tamtej pory nie miałem z nią żadnego kontaktu. Podobno była na wsi, we wrześniu, ale nawet jej wtedy nie widziałem.

Minęły już dwa lata od naszego rozstania. Przez pierwszy rok cierpiałem i użalałem się nad sobą, przez drugi bawiłem się i używałem życia. Ciągle jednak nie mogłem wyrzucić tej dziewczyny z głowy i prawda była taka, że cokolwiek nie robiłem, to ona mną kierowała. Podświadomie chciałem jej coś udowodnić, albo pokazać, że świetnie sobie bez niej radzę i do niczego jej już nie potrzebuję.

Na spotkanie świątecznie też nie pojechałem z jej powodu, obawiałem się z nią spotkać. Nie byłem pewien, co bym czuł, patrząc na nią i rozmawiając z nią dzisiaj. Obawiałem się dowiedzieć, co nowego wydarzyło się w jej życiu? Może ma chłopaka, którego kocha tak, jak kiedyś kochała mnie? Wolałem więc Agnieszkę traktować tylko jak przeszłość, do której dla własnego dobra, lepiej nie wracać.

Zamiast na spotkanie opłatkowe na wsi, wybrałem się ze znajomymi z roku na integracyjnego „śledzika" do jakiegoś studenckiego lokalu. Mieliśmy przed sobą już tylko jeden, ostatni semestr studiów. Znaliśmy się dobrze. Każdy z nas był w trakcie pisania pracy magisterskiej, a zdecydowana większość wiedziała, co będzie robiła po studiach.

Ja wiedziałem to zanim zacząłem studiować. Zamierzałem, razem z ojcem, pracować w sadach, rozwijać gospodarstwo, realizować nowe pomysły.

Od dziecka bardzo lubiłem sady i pracę razem z ojcem. Ważne było dla mnie w tej pracy poczucie niezależności, swego rodzaju wolności, fakt, że pracujemy na własnej ziemi i na własny rachunek, że wszystko w tej pracy zależy od nas, no i może jeszcze od Matki Natury. Nigdy nawet nie rozważałem innego scenariusza na swoje życie.

Ze znajomymi powspominaliśmy to, co działo się w trakcie studiów, pogadaliśmy też o planach na przyszłość. Było poważnie, zwłaszcza na początku spotkania, a później, jak już sobie uświadomiliśmy, że to nasze ostatnie tygodnie w roli studentów, zrobiło się weselej. Było dużo żartów, wygłupów i bardzo, bardzo dużo alkoholu.

Do swojego wynajętego mieszkania wróciłem kompletnie pijany, sam nie pamiętałem, jak tam trafiłem.

Następnego dnia okazało się, że nie wróciłem sam. Przy mnie, w moim łóżku, spała Jola, koleżanka z roku. Była naga tak jak ja. Pamiętam, jak przez mgłę, jej opowieści z poprzedniego dnia, że właśnie zaręczyła się z chłopakiem, z którym chodziła od zawsze, o planowanym ślubie, weselu i zamiarze posiadania domu z ogródkiem i gromadki dzieci. Co ona, do jasnej cholery, robiła dzisiaj w moim łóżku?!

Szybko wstałem, połknąłem garść tabletek na ból głowy, poszedłem pod prysznic, ubrałem się.

— Cześć! — powitała mnie, jak tylko wróciłem do pokoju, z wyrazu jej twarzy nie byłem w stanie nic wyczytać.

— Sorry Jola! — postanowiłem być szczery — Nie pamiętam, co zaszło między nami i jak do tego doszło. Tak czy inaczej, przepraszam, nie chciałem tego.

— Jak to nie chciałeś?! - zawołała piskliwym głosem — Przecież sam mnie do tego namawiałeś!

— Do czego cię namawiałem? — byłem zdezorientowany.

— Żebym zabawiła się, zanim utknę w „więzieniu zwanym małżeństwem", to dokładnie twoje słowa.

Jola wstała z łóżka. Bez skrępowania chodziła naga po pokoju i szukała swoich ciuchów. Nie przypominała żadnej z tych pięknych lasek, które zazwyczaj u mnie spały. Włosy miała w nieładzie, wczorajszy makijaż rozmazał jej się pod oczami. Była niska, a jej ciało zdecydowanie potrzebowało więcej uwagi, niż ona mu poświęcała.

— Żebyś się zabawiła ze mną? — nie mogłem uwierzyć w to co słyszę.

— Nie! Skąd! Ale jaja, ty naprawdę nic nie pamiętasz! — zaśmiała się niezbyt przyjemnie — Sama wymyśliłam, że jak już się mam puścić przed ślubem, to z kimś z wyższej półki, najlepiej takim pięknisiem jak ty! Byłeś trochę nie w formie, więc skorzystałam z okazji i zabrałam cię do twojego mieszkania. Później położyłam cię do łóżka, rozebrałam i tak dalej.

— Co to znaczy „i tak dalej"?! — byłem oburzony i zniesmaczony — Wiesz, jak się nazywa rozbieranie i spanie z kimś, kto jest nieświadomy i nie może powiedzieć „tak", albo „nie"?!

— Oj, daj spokój. Pomyślałby kto, że ty taki święty jesteś! Wszyscy wiedzą, że pieprzysz się z każdą chętną laską, nikomu nie odpuszczasz! Jedna więcej, czy mniej, jaka to dla ciebie różnica?

— Kurwa, Jola! Za kogo ty mnie masz?! Nie pieprzę się z nieprzytomnymi dziewczynami, nikogo do niczego nie zmuszam!

— Na trzeźwo, nie chciałbyś spać ze mną, bo taki laluś jak ty dopuszcza do siebie tylko super laski, no to wykorzystałam sytuację. I co mi teraz zrobisz? Oskarżysz mnie o molestowanie? — znowu zaśmiała się nieprzyjemnie — Zresztą do niczego nie doszło, za bardzo pijany byłeś. Trochę się tylko całowaliśmy, mizialiśmy. Teraz nawet się cieszę, że tylko na tym się skończyło. Ciałko, powaga, masz super!

— Idź już, dobra? Nie chcę dłużej tego słuchać.

Jola w końcu poszła, a ja czułem się okropnie. Ładnej opinii o sobie się dorobiłem! Serio? Wszystkie dziewczyny widzą we mnie tylko faceta, który pieprzy się z każdą chętną, byle ładną laską? Brakuje, tylko żeby jej chłopak się tutaj zjawił i chciał rozliczyć się ze mną. Dawno nie miałem złamanego nosa...

To zdarzenie otrzeźwiło mnie i pokazało, że mój aktualny sposób na życie, donikąd mnie nie zaprowadzi. Wiedziałem już, że takie życie nie da mi ani upragnionego spokoju, a tym bardziej szczęścia. Ojciec miał całkowitą rację.

Znowu, jak bumerang, wracały do mnie wspomnienia szczęśliwych dni, jakie spędziłem ponad dwa lata temu z Agnieszką. Cały czas nie potrafiłem zapomnieć tej dziewczyny.

AGNIESZKA

Na ostatnim, grudniowym wykładzie, były tłumy, które ledwo mieściły się w auli. Rozpoznałam wielu pracowników mojej uczelni, w tym Dziekana w towarzystwie jakichś poważnych osób, których nie znałam i profesorów, którzy wykładali na naszej uczelni.

Zgodnie z zapowiedzią, na wykład przyjechała cała moja rodzinka, obydwoje rodzice i brat. Tomasz przepraszał, ale nie mógł przyjechać, co przyjęłam z ulgą. Niesamowite było, że na wykład przyjechali niespodziewanie, nie informując mnie wcześniej o tym, moi przyjaciele z liceum. Marek, Iza i pozostali z mojej „złotej szóstki". Nie było z nimi jedynie Baśki. Po tym, jak zerwała z Igorem, nie kontaktowałyśmy się. Wraz z moimi przyjaciółmi przyjechał sor Malinowski we własnej osobie, mój nauczyciel, któremu tak dużo zawdzięczałam! Omal nie padłam ze wzruszenia, gdy zobaczyłam ich tuż przed wykładem!

Byłam zmotywowana i świetnie przygotowana. Miałam poczucie, że nikt nie jest w stanie mnie zatrzymać, bo robię dokładnie to, do czego zostałam stworzona.

Wykład poszedł mi świetnie! Oprócz wiedzy, konkretnych danych, ciekawostek, chciałam przekazać emocje i widziałam je wśród publiczności. Wywołałam szczery śmiech, okrzyki zdumienia, nawet strach i łzy wzruszenia. Na koniec zostałam nagrodzona brawami na stojąco i długo po wykładzie odbierałam uściski rąk i gratulacje. Cała moja rodzina płakała. Przyjaciele nie kryli uznania. Sor Malinowski powtarzał tylko:

— Wiedziałem! Wiedziałem! Miałem przeczucie co do ciebie! Jesteś stworzona do kariery naukowej! Bardzo się cieszę i ogromnie gratuluję dzisiejszego sukcesu! — mówił mi, nie kryjąc podekscytowania.

— To ja dziękuję! Wszystko zawdzięczam panu! To, że dzisiaj tutaj jestem też! Swego czasu pan otworzył mi głowę na taką pracę i od tamtej pory wiedziałam, że to droga dla mnie. Nigdy nie będę w stanie się odwdzięczyć! — wyściskaliśmy się tak serdecznie, jakbyśmy byli przyjaciółmi, bo chyba tak właśnie było.

Po wykładzie odbyło się spotkanie opłatkowe na uczelni, na które zostałam zaproszona przez Dziekana, jako jedna z wyróżniających się studentek. Wszyscy obecni na spotkaniu gratulowali mi, ściskali rękę i chcieli zamienić ze mną słowo. Byłam nieco skrępowana, ale też dumna z siebie.

Moi znajomi z Koła Naukowego, w ramach niespodzianki dla mnie, też zorganizowali wieczorne spotkanie przedświąteczne, na które zaprosili całą moją rodzinę i wszystkich przyjaciół. Spędziliśmy cudowny, wspólny wieczór i noc. Wszystko zostało zorganizowane za moimi plecami, noclegi dla wszystkich w akademikach, wynajęcie sali, zorganizowanie skromnego poczęstunku. Byłam autentycznie szczęśliwa!

Święta spędziłam z moją rodzinką w Szczecinie. Było skromnie, ale inaczej niż zwykle i bardzo miło.

— To są najlepsze święta w moim życiu! — mówiła mama — Aguś, jak ty pięknie i mądrze mówiłaś, jakie brawa były na koniec! Myślałam, że serce mi stanie ze wzruszenia.

— A ja myślałem, że pęknę z dumy. — dodał tata — Jak dobrze, że przyjechaliśmy, nie spodziewałem się, że to wszystko tak wygląda! Ty nadajesz się jak nikt do takiej pracy. Nie wyobrażam sobie, żeby można by było lepiej przeprowadzić taki wykład.

— Fakt, siostra, dałaś czadu! Szczęka opadła mi na samą podłogę! Niedługo zostaniesz prawdziwą szychą na uczelni? Czeka cię sława, pieniądze — żartował Igor.

— Dokładnie takie mam plany! — zaśmiałam się — A poważnie mówiąc, jeśli wygram ten konkurs, to dostanę stypendium, nie sądzę, żeby to były kokosy, ale przez cały czwarty semestr będę prowadziła takie otwarte wykłady. Wszystkie autorskie, według własnego pomysłu, a mam ich całe mnóstwo! Gdyby tak się stało, byłabym przeszczęśliwa!

— Ja tam nie wiem, jak innym poszło, ale jak cię znam, to wykosiłaś konkurencję w przedbiegach — mówił brat.

— Oficjalne wyniki będą ogłoszone dopiero w lutym, ale w zasadzie już wiadomo, że ja wygram, bo do tej pory zebrałam najwięcej głosów, szczerze mówiąc wszystkie głosy... — uśmiechnęłam się- Więc nawet jakby po ostatnim wykładzie nikt na mnie nie zagłosował, to i tak żaden z moich kolegów mnie nie dogoni.

— Jesteś niesamowita! — powiedział mój brat, w jego głosie mieszało się lekkie wzruszenie i duma.

— I taka mądra! Przecież to jest poważny, międzynarodowy konkurs, na pewno sami najlepsi studenci biorą w nim udział.

— Sama nie wiem jak to możliwe! W życiu nie spodziewałam się, że mam szanse na wygraną. Szczerze mówiąc, to nawet obawiałam się, że się skompromituję. Jestem najmłodsza ze wszystkich, którzy biorą w nim udział, a to są naprawdę poważni, mądrzy ludzie. Wszyscy chcą być naukowcami i będą nimi. Dlatego przyłożyłam się ze wszystkich sił i wygląda na to, że się udało!

— Wiesz córciu, brak słów, żeby powiedzieć, jak cieszymy się z twoich sukcesów — mówił poważnie tata — A dla mnie liczy się też to, że masz tutaj przyjaciół. Zresztą nie tylko tutaj. Tyle osób przyjechało do ciebie, przez całą Polskę na wylot! Zorganizowali specjalnie dla ciebie taki miły wieczór! To jest najważniejsze!

Rodzinka była pod wrażeniem. Wiedziałam, że mama pochwali się moimi sukcesami i niebawem cała wieś będzie wiedziała, że brałam udział w projekcie międzynarodowym, wygrałam konkurs, dostałam stypendium i wykładam na uczelni. 

"Może ta wiadomość dotrze też do Michała, a wtedy on przez chwile pomyśli o mnie, a może nawet skontaktuje się ze mną, choćby po to, żeby mi pogratulować?" — pomyślałam bezwiednie i niemal w tym samym momencie skarciłam sama siebie — "Idiotka! Nie myśl o nim!" 

Sukces sprawił, że dostałam wiatru w żagle, byłam coraz lepsza, pewna siebie, miałam coraz to nowe pomysły. Sukces miał też drugą stronę. Zabrał mi cały czas wolny, nie mogłam sobie pozwolić na przyjazdy w rodzinne strony.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro