14. Spotkanie Agnieszki i Michała

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kwiecień 96

KRZYSZTOF

Nasza rozmowa pomogła podjąć Michałowi decyzję. Postanowił pojechać do Szczecina i odszukać Agnieszkę.

— Jak już ją znajdę, to zobaczę, jak wygląda sytuacja. Albo zacznę pisać coś na tej białej kartce, którą ona mi zostawiła, a może jest już za późno i będę musiał definitywnie zamknąć tę sprawę.

— Wiesz, gdzie jej szukać? Masz jej adres? — zapytałem.

— Nie, ale poradzę sobie. Szczecin to nie Pekin. Wiem, gdzie studiuje, popytam, połażę po okolicy, jestem pewien, że wcześniej lub później ją spotkam. Tylko, czy ona będzie chciała ze mną pogadać...

— Na pewno! Choćby ze zwykłej uprzejmości — odpowiedziałem.

— Głupi byłem, że nie słuchałem ciebie i Adama, powinienem pojechać do niej już dwa lata temu. Powinienem być przy niej, nawet jeśli tego nie chciała. Mogłem pisać listy, jeździć do Szczecina czasami, żeby wiedziała, że mi zależy.

Następnego dnia Michał zapakował do auta skrzynkę jej ulubionych kiedyś jabłek, w prezencie i wyruszył w drogę.

— Życz mi szczęścia!

MICHAŁ

Odnalezienie jej w Szczecinie nie było trudne. Na wydziale wszyscy ją znali, a panie w dziekanacie z chęcią dały mi rozkład zajęć jej kierunku i poinformowały gdzie szukać której sali. Usiadłem więc na ławce, w pobliżu wyjścia z budynku, w którym, zgodnie z planem, miała mieć ostatnie tego dnia zajęcia i czekałem na nią. Liczyłem, że była na zajęciach i się spotkamy.

Niewiele jednak brakowało, a do spotkania by nie doszło. Ja jej zwyczajnie nie poznałem!

AGNIESZKA

Był ciepły, kwietniowy dzień. Wychodziłam właśnie z budynku, po zajęciach i rozejrzałam się dookoła, żeby nacieszyć oczy widokiem świeżej zieleni i kwitnących krzewów. Wtedy go zobaczyłam. Siedział na ławce nieopodal drzwi wejściowych. Nie poznał mnie.

— Niemożliwe! Michał, czy to ty?! — powiedziałam niepewnym głosem, podchodząc do niego.

Wstał, był zaskoczony. Przyglądał mi się z niedowierzaniem.

— Cześć! — powiedział — Miałem nadzieję, że cię tutaj spotkam.

— A ja nadal nie mogę uwierzyć, że cię widzę...

Staliśmy naprzeciwko i bez słowa wpatrywalismy się w siebie. Wiele razy wyobrażałam sobie nasze spotkanie, myślałam co powiem, jak się zachowam. Przez długi czas czekałam na Michała, liczyłam, że przyjedzie do mnie do Szczecina, żeby porozmawiać, próbować wrócić do tego, co nas łączyło, jednak później przestałam czekać, straciłam nadzieję, dlatego teraz miałam pustkę w głowie. Patrzyłam na niego i nie widziałam w nim mojego byłego chłopaka, tylko zupełnie innego faceta. Michał bardzo się zmienił. Wyglądał jak z katalogu. Miał piękną sylwetkę, z pewnością wypracowaną na siłowni, jego twarz wyszczuplała, włosy, jak zwykle niedbałe dodawały mu zadziorności i luzu. Ubrany był w jeansy, wysokie buty, T-shirt i skórzaną kurtkę. Był męski i niezwykle atrakcyjny! Kątem oka zauważyłam, jak patrzą na niego mijające nas dziewczyny.

— Przywitasz się ze mną? — zapytał z niepewnym usmiechem. 

— Witaj! — powiedziałam, objęłam ramionami jego szyję, wspinając się na palce i uścisnęłam go na powitanie. — Chodź, zapraszam do mnie! Jesteś głodny? Bo ja umieram z głodu! Zjesz ze mną obiad?

MICHAŁ

Wyglądała niesamowicie! Zmieniła się tak bardzo, że nawet jej nie poznałem! Szukałem wzrokiem długowłosej dziewczyny w prostej sukience, a podeszła do mnie pewna siebie, elegancko i jednocześnie nonszalancko ubrana, niezwykle seksowna młoda kobieta, z włosami sięgającymi ramion i delikatnym makijażem. Wyglądała jak dziewczyna z okładki zagranicznego magazynu. Przywitała mnie w swoim stylu, uściskiem i uśmiechem. Zaprosiła mnie do siebie. Wynajmowała nieduże mieszkanie w pobliżu uczelni. Składało się z maleńkiej sypialni i nieco większej kuchni ze stołem, przy którym usiadłem.

— Co cię sprowadza do Szczecina? — zapytała Agnieszka, krzątając się po kuchni i przygotowując obiad.

— Przyjechałem do ciebie — odpowiedziałem, spojrzała na mnie zdziwiona. — Wiesz, kończę już studia. Czuję, że jestem na..., jakby to powiedzieć..., życiowym zakręcie. Muszę uporządkować, pozamykać różne sprawy... Bardzo byłem ciekaw co słychać u ciebie. Zgodzisz się, żebym został kilka dni? Miałabyś czas, żeby pokazać mi miasto i swoje życie tutaj? — zapytałem wprost.

— Pewnie! Z przyjemnością! — odpowiedziała bez sekundy namysłu — Jeżeli chcesz i jeśli wystarczy ci ta kanapa — wskazała ręką kanapę stojącą przy stole w kuchni — to możesz zatrzymać się u mnie.

— Naprawdę? — byłem zaskoczony i ucieszony, nawet przez myśl mi nie przeszło, że otrzymam taką propozycję — Dzięki bardzo!

Zjedliśmy obiad. Przy jedzeniu rozmawialiśmy tak, jakbyśmy widzieli się nie dalej, niż wczoraj i jakby nigdy, między nami, nie wydarzyło się nic złego. Później poszedłem przeparkować auto i przynieść swoje rzeczy. Czułem się dziwnie. Spędziłem z nią może godzinę, a czułem się, jakbym wrócił do domu po długiej tułaczce. Atmosfera między nami była swobodna, przyjacielska, naturalna. Bez stresu i skrępowania. A ja obawiałem się, czy ona będzie chciała ze mną rozmawiać!

Miałem spędzić z nią kilka dni, spać w jej mieszkaniu. To powinno wystarczyć, żeby przekonać się, jaki ona ma do mnie, dzisiaj, stosunek. Nie zamierzałem wyskakiwać z wyznaniami, poważnymi rozmowami o tym co kiedyś nas łączyło. Nie miałem też zamiaru prowokować żadnego, nawet najmniejszego, kontaktu fizycznego, czy dwuznacznej sytuacji, żeby nie pomyślała, że po to do niej przyjechałem. Niestety, dorobiłem się nie najlepszej opinii i ona na pewno wiedziała, co się o mnie teraz mówi. Chciałem ograniczyć się wyłącznie do relacji koleżeńskich.

AGNIESZKA

Miałam chwilę, żeby ochłonąć. Cudownie będzie spędzić z nim trochę czasu! Z całą pewnością to nie jest dawny Michał, mój Michał. To inny mężczyzna, minęły wieki, odkąd widzieliśmy się po raz ostatni! On miał w tym czasie wiele dziewczyn, jego życie na pewno się zmieniło, tak jak zmieniło się moje życie. Ledwo się poznaliśmy! Ale stęskniłam się za nim! Tak bardzo cieszyłam się, że go widzę, że aż mnie to dziwiło!

Michał przywiózł mi skrzynkę jabłek. Wzruszył mnie tym, wróciły wspomnienia dawnych czasów. Pamiętał, które jabłka lubiłam najbardziej.

— Bardzo, bardzo ci dziękuję Michał! Nie masz pojęcia, jaką przyjemność mi sprawiłeś! — rozbawiły go moje gorące podziękowania.

Siedzieliśmy przy stole i rozmawialiśmy. Pytałam go o sady, pracę w nich, nawet o niektóre drzewa. Opowiadał mi dużo i tak precyzyjnie, że bez trudu wyobrażałam sobie wszystko.

— Wiesz, że zawsze jak jem jabłka, albo robię z nich jakąś potrawę, na przykład szarlotkę, a nawet jak widzę je na straganie, to zawsze myślę o tobie i waszych sadach. To chyba nigdy się już nie zmieni — zaśmiałam się — Dla mnie jabłka to ty, twój ojciec i wasze sady!

— Naprawdę? Wiesz, że od bardzo dawna nie słyszałem niczego równie miłego? — odpowiedział.

MICHAŁ

Wieczorem poszliśmy na spacer, a po nim na pizzę i piwo. Siedzieliśmy do zamknięcia lokalu i praktycznie rozmawialiśmy wyłącznie o moich studiach i pracy magisterskiej. Agnieszka była ciekawa wszystkiego. Dopytywała o najmniejsze szczegóły. Porównywała to co mówiłem, z tym czego nauczyła się na swojej uczelni. Przedyskutowaliśmy wszystkie niuanse, moje pomysły na poprowadzenie pracy, argumentacji, wszystko. Dziękowałem w myślach Opatrzności, że na początku piątego roku postanowiłem przyłożyć się do pracy i dzięki temu mogłem teraz rozmawiać z Agnieszką na jej poziomie. Mimo że była to rozmowa o pracy magisterskiej, spieraliśmy się gorąco, a momentami śmialiśmy niemal do łez. Nie wiem kiedy czas minął.

Ona zabrała mnie do swojego świata, pełnego pasji. Już zapomniałem, jak z nią się rozmawia, jak z nią się spędza czas.

Siedziałem naprzeciwko niej jak zaczarowany, nie mogłem oderwać od niej oczu, była taka piękna! Każdy jej ruch, grymas, ruch dłoni, wszystko było pełne wdzięku, jakiego nigdy u nikogo innego nie widziałem. Jej uśmiech rozjaśniał wnętrze. Widziałem, jak faceci obecni w lokalu spoglądają na nią i jak zazdroszczą mi, że to ja jej towarzyszę. Nie chodziło tylko o urodę, ją otaczała jakby aura, takie odczucie ciepła, miękkości, radości, czegoś miłego. Przypomniało mi się, jak pierwszy raz zabrała mnie na swoje ulubione wzgórze. Spędziliśmy wtedy, po raz pierwszy, razem kilka godzin, a pierwsze co pomyślałem, jak już się pożegnaliśmy, to, że miło się na nią patrzy, jej uśmiech jest zaraźliwy i nie mógłbym spędzić czasu lepiej, niż przy niej. Teraz czułem tak samo.

— Dlaczego mi się tak przyglądasz? — zauważyła, że nie spuszczam z niej wzroku.

Nie chciałem powiedzieć, że wspominam nasz wspólny czas sprzed lat.

— Bardzo się zmieniłaś — odpowiedziałem lekko zmieszany.

Zaśmiała się.

— Oj, nie jestem pewna, czy chcę drążyć ten temat. Zwłaszcza że z tego co pamiętam, kiedyś miałeś delikatny problem z komplementami.

— Wyglądasz pięknie! — powiedziałem, nic więcej nie mógłbym z siebie wydusić.

Patrzyła na mnie w milczeniu, chyba czekała na to, że rozwinę te słowa. W końcu się uśmiechnęła.

— Dziękuję! Ty też się zmieniłeś i wyglądasz teraz niesamowicie, wręcz zniewalająco dobrze! Dawno nie byłam na piwie z takim przystojniakiem, chyba nawet nigdy! Zatrzasnąłeś się na dłużej na siłowni, zamieszkałeś w niej, czy nie daj Boże, ktoś cię terroryzuje i zmusza do ćwiczeń? — żartowała, a ja zaśmiałem się.

— Żadnej przemocy! Spędzam tam dużo czasu, ale z własnej woli! A ty? Gdzie spędzasz najwięcej czasu?

— Dom, uczelnia, biblioteka, a ostatnio też sala taneczna- to są moje miejsca w Szczecinie!

— Sala taneczna? — zainteresowałem się.

— Tak. Chodzę na zajęcia taneczne, żeby mi garb nie urósł od siedzenia nad książkami — żartowała — Wiesz dobrze, że zawsze lubiłam tańczyć, więc teraz robię to w studenckim klubie tanecznym.

— Opowiedz coś więcej — poprosiłem.

— To świeża sprawa, ale wciągnęło mnie! Tańczymy tam głównie salsę i bachatę, to są tańce karaibskie. Mamy dwójkę fajnych instruktorów, takie młode małżeństwo. Uczymy się różnych kroków, łączymy je w krótkie układy taneczne. W większości tańczymy solo, bo nie jest nas po równo, żebyśmy mogli tańczyć w parach. Raz na jakiś czas organizujemy sobie potańcówki przy tej muzyce — opowiadała, a oczy jej błyszczały z podekscytowania — Wiesz, ta muzyka jest fantastyczna, taka słoneczna i radosna. Bawimy się tam świetnie, zawsze jest wesoło. To są sensualne tańce, nawet, tańczone solo, jeśli ktoś ceni sobie zmysłowość, albo tęskni za nią, to powinien zapisać się na salsę i bachatę — zaśmiała się.

Popatrzyłem na nią uważnie. Wiedziałem bardzo dobrze, że ona ceni sobie zmysłowość, ale czy też tęskni za nią? A jeśli tak, to czy to możliwe, że ona tęskni, za tym, co nas kiedyś łączyło? Nie zapytałem o to, zabrakło mi odwagi, było ryzyko, że zepsuję tym przyjacielską atmosferę, jaka była między nami, a ona sama też nie powiedziała nic więcej na ten temat.

Zaraz po tym, jak delikatnie wyproszono nas z lokalu, bo od dawna byliśmy ostatnimi gośćmi, wróciliśmy do Agnieszki domu. Zaproponowała, żebym, jako gość, pierwszy skorzystał z łazienki, a sama przygotowała dla mnie w tym czasie łóżko i pościel. Później ona poszła się umyć, a ja położyłem się na kanapie i w jednej chwili, wbrew sobie, zasnąłem. Byłem skonany długą drogą, a przede wszystkim stresem przed spotkaniem z nią i emocjami, jakie to spotkanie wywołało.

AGNIESZKA

Obudziłam się następnego dnia i przypomniałam sobie, że mam gościa. W kuchni czekał Michał i śniadanie, które zrobił dla nas. Bardzo to było miłe! Usiadłam przy stole i patrzyłam, jak on krząta się po mojej kuchni, bosy, ubrany tylko w jeansy i T-shirt. Był tak, nieprzyzwoicie przystojny! Spoglądał na mnie spod długiej grzywki, uśmiechał się pod nosem, komentował to co robił. Czułam się jak bohaterka komedii romantycznej!

Poprzedniego dnia, późnym wieczorem, patrzyłam przez chwilę na niego, gdy spał na kanapie w mojej kuchni. Musiał być bardzo zmęczony, bo zasnął szybko i mocno. Śpiący wyglądał jak dawniej, jak mój chłopak. Przejechałam wzrokiem po jego twarzy, po linii jego szczęki, ustach, skroni, długiej szyi. Był taki piękny! Wyobraziłam sobie, że siadam obok niego, na kanapie i jak kiedyś, wsuwam palce w jego włosy... A potem pomyślałam, że wiele dziewczyn po mnie tak robiło i ta myśl nieco mnie otrzeźwiła.

Postanowiłam zmienić swoje plany i zostać z nim przez cały dzień, aż do popołudniowego wykładu.

— Muszę być dzisiaj na uczelni — wyjaśniałam — O osiemnastej mam wykład.

— Jasne! Nie chcę, żebyś zmieniała swoje plany! Domyślam się, że nie opuszczasz żadnych wykładów?

— Czasami opuszczam — uśmiechnęłam się — ale na tym muszę być, bo to jest mój wykład, ja go prowadzę!

— Serio? — był zdziwiony, a po chwili dodał — Faktycznie! Słyszałem, że wygrałaś ważny konkurs i teraz udzielasz się na uczelni!

— Dokładnie! — przytaknęłam. — Zostałam wybrana do konkursu przez jednego z profesorów i niemal siłą zmuszona do wzięcia w nim udziału. A jak już byłam w konkursie, to postanowiłam go wygrać! — zaśmiałam się.

— No i wtedy już było pozamiatane, wiadomo było, że nagroda jest twoja! Zawsze osiągasz to co chcesz!

— Rożnie to bywa... — na chwilę spuściłam wzrok, pomyślałam o moich nieudanych próbach znalezienia sobie chłopaka — ale konkurs rzeczywiście wygrałam. Nagrodą jest seria autorskich wykładów, które prowadzę. Jeżeli masz ochotę przyjść, to zapraszam! To jest otwarty wykład, każdy może wziąć w nim udział.

— Dzięki! Z przyjemnością przyjdę! — Michał wyglądał na ucieszonego.

Przed wykładem zabrałam go na spacer po mieście, pokazywałam mu miejsca, które lubię w Szczecinie, opowiadałam różne historie z nimi związane i jak kolejno je poznawałam. Zjedliśmy obiad w knajpie z widokiem na Odrę. Później wróciliśmy do domu, ja się przebrałam i poszłam na uczelnię, zostawiając go samego w domu, musiałam popracować jeszcze godzinkę przed wykładem.

— Znajdę cię po wykładzie. Poczekaj na mnie w auli, okej?


Tym razem przewodnim tematem wykładu były nasiona. To bardzo wdzięczny i obszerny temat, można o nim mówić godzinami, a przy tym dający wiele możliwości prezentacji. Jak zwykle byłam przygotowana perfekcyjnie. Miałam efektowną prezentację, mnóstwo materiałów multimedialnych, ale też wiele nasion różnych roślin, które zamierzałam puścić w obieg po auli.

Aula ponownie była wypełniona niemal do ostatniego miejsca. Coraz więcej osób przychodziło na moje wykłady, co cieszyło mnie ogromnie i niezmiennie zadziwiało władze uczelni.

Moją asystentką była tym razem Ania, licealistka, która uczestniczyła we wszystkich moich wykładach i traktowała mnie niemal jak gwiazdę muzyki pop. Pod koniec wykładu to ona wyjmowała z pudełka kartki i czytała pytania. Kilka pierwszych dotyczyło treści wykładu. Odpowiadałam możliwie krótko i rzeczowo.

Ania przeczytała kolejne pytanie z pudełka:

— Pytanie anonimowe. "Co trzeba zrobić, żeby umówić się z Panią na kawę?"

Coraz częściej zdarzały się pytania osobiste. Nie wiedziałam, co zrobić z tą kwestią, bo z jednej strony te pytania naruszały nieco moją prywatność i obawiałam się, że moi słuchacze zbytnio się rozkręcą w tym temacie, a z drugiej strony te pytania zbliżały mnie do ludzi, sprawiały, że między mną a nimi był kontakt i budowała się swego rodzaju więź.

Ludzie w auli zaśmiali się i ja też to zrobiłam.

— Przede wszystkim wypadałoby się przedstawić — odpowiedziałam i dałam Ani znak, żeby przeczytała kolejne pytanie.

— Pytanie anonimowe: "Czy na dzisiejszym wykładzie jest obecny Pani chłopak?"

— Nie — odpowiedziałam krótko i przemknęłam wzrokiem po twarzy Michała, nasze spojrzenia na chwilę się skrzyżowały.

— Andrzej Tarkowski, nauczyciel biologii w szkole podstawowej nr 1 w Szczecinie — Ania przeczytała nazwisko autora kolejnego pytania i w tym czasie podniósł się ze swojego miejsca sympatycznie wyglądający, młody mężczyzna, który mi pomachał — „W lipcu organizuję obóz krajoznawczy dla moich uczniów. Zainspirowała nas Pani i po raz pierwszy będziemy na Lubelszczyźnie. Czy zechciałby Pani towarzyszyć nam, choćby przez jeden dzień? Wszyscy jesteśmy Pani fanami!"

— Niestety mam już inne plany na lipiec, ale niezwykle mi miło, że zainspirowałam was do odwiedzenia moich rodzinnych stron i trochę wam zazdroszczę — powiedziałam, a ludzie na auli ponownie się zaśmiali — Jestem ciekawa waszych wrażeń, liczę na kontakt od pana po powrocie! Chętnie się spotkam i wspólnie z wami pooglądam zdjęcia z wyjazdu.

Pan Andrzej, autor pytania, wyraźnie ucieszony, podniósł kciuk do góry.

Pytania i odpowiedzi na nie zajęły jeszcze kilkanaście minut, wykład się zakończył. Na koniec otrzymałam gromkie brawa, a później, odbierałam gratulacje, a nawet rozdawałam autografy. Podziękowałam Ani za pomoc i współpracę. Aula powoli pustoszała. Byłam zadowolona. Wykład w stu procentach poszedł zgodnie z planem. Widziałam, że Michał siedzi w jednej z ławek i cierpliwie na mnie czeka. W końcu podeszłam do niego.

— Przepraszam, że tak długo musiałeś czekać. Nie dałam rady skończyć wcześniej.

— Żartujesz?! Wcześniej to ja nie dałbym rady wstać z tej ławki, wbiłaś mnie w nią swoim wystąpieniem.

Zaśmiałam się.

— A poważnie, co sądzisz? Podobało ci się? — zapytałam.

— Chodź, zapraszam cię na kolację! Musimy uczcić ten wspaniały dzień! Pogadamy w restauracji.

Michał zarezerwował stolik w eleganckiej knajpie. Jedliśmy jakieś eleganckie dania i piliśmy wino. Opowiadałam mu o moich studiach, pytał o wszystko. Opowiedziałam mu o życiu w akademiku, początkach pracy w Kole Naukowym i pierwszym wyjeździe do Poczdamu. Pominęłam znajomość z Ralfem... Wieczór był bardzo miły.

Michał wychwalał mój wykład, wyglądało, że wywarł on na nim naprawdę duże wrażenie. Patrzył na mnie, a w jego oczach było zdziwienie i coś jakby podziw. Mówił mi mnóstwo miłych słów i komplementów. Komplementy dotyczyły jednak wyłącznie wykładu...

Poprzedniego dnia, wspomniał, że się zmieniłam i wyglądam pięknie, ale był to bardzo zachowawczy komplement, który równie dobrze mogłabym usłyszeć od wujka, lub babci.

Michał zachowywał się jak dobry kumpel z dawnych, młodzieńczych lat. Tymczasem ja miałam ochotę, żeby mnie dotknął, choćby niechcący musnął, czy przytulił, nawet po przyjacielsku. Czułam się świetnie w jego towarzystwie i niczego nie pragnęłam teraz bardziej, niż jakiegokolwiek kontaktu fizycznego! Zrozumiałam teraz, o czym mówiły moje koleżanki na wsi, że dziewczyny uganiają się za nim. Sama chciałabym, choć na chwilę, znaleźć się blisko niego. Nie zamierzałam jednak narzucać mu się. On dobrze wiedział, że to nie jest w moim stylu.

Do domu wróciliśmy późnym wieczorem. Byłam tak wyczerpana całym dniem, a zwłaszcza wykładem, do tego rozluźniona kilkoma lampkami wina wypitymi z Michałem, że nie miałam siły nawet iść pod prysznic. Umyłam tylko twarz i zęby, usiadłam na łóżku z koszulką nocną w dłoni, w którą zamierzałam się przebrać i nie wiem kiedy padłam. Mocno zasnęłam na całą, długą noc.

MICHAŁ

Poprzedniego wieczora to mnie pokonała senność, a tym razem Agnieszka zasnęła mocnym snem. Ja nie mogłem spać, chodziłem po jej mieszkaniu. Spojrzałem przez szparę w uchylonych drzwiach jej sypialni i zobaczyłem, że zasnęła na łóżku, w sukience. Musiała być bardzo zmęczona. Wszedłem do jej pokoju i przyglądałem się jej przez chwilę. Leżała na boku, głowę położyła na ugiętej ręce. W dłoni nadal trzymała koszulę nocną, w którą pewnie planowała się przebrać. Wyglądała tak krucho, delikatnie, patrzyłem, jak oddycha spokojnie, a jej piersi podnoszą się i opadają. Patrzyłem na jej usta, szyję, łagodne linie jej ciała. Wyglądała jak anioł, jak istota nie z tego świata, jak moja dziewczyna sprzed lat... Miałem ochotę usiąść obok niej, odgarnąć włosy z jej czoła i policzków, pogłaskać ją po plecach. Kiedyś bardzo to lubiła... Zamiast tego przykryłem ją kocem i wyszedłem z jej pokoju.

Kiedyś... Coś może było kiedyś, dawno temu... Teraz wszystko się zmieniło...

Zawsze byłem przekonany, że Agnieszka poradzi sobie ze wszystkim, czymkolwiek by się nie zajęła i wszędzie, gdziekolwiek by nie była. Przeczuwałem, że w Szczecinie, na wymarzonych studiach idzie jej dobrze. Ale to, co zobaczyłem po jednym dniu spędzonym z nią, przerosło moją wyobraźnię! Ona w zasadzie była tam gwiazdą! Osiągnęła wszystko, co mogła, a nawet więcej!

Miałem ogromne szczęście, że trafiłem na wykład, który prowadziła. W życiu nie brałem udziału w niczym podobnym. Jej wykład był lekki i zabawny, choć pełen konkretnej wiedzy. Od początku do końca trzymał w napięciu, jak najlepszy film. Gdybym miał na siłę znaleźć porównanie jej wykładu do czegokolwiek, to może, trochę przypominał on show, jakie czasami można zobaczyć w amerykańskiej telewizji. Tyle że tamte programy często są głupkowate, a brawa i śmiechy puszczane są z taśmy.

U niej były prawdziwe emocje i klasa nie do doścignięcia! Interakcja ze słuchaczami była pełna. Byłem przekonany, że wielu z nich przyszło na ten wykład wyłącznie dla niej. Faceci w różnym wieku, obecni na sali, pożerali ją wzrokiem, widziałem to bardzo dokładnie! Agnieszka wyglądała wspaniale! Była tak seksowna, tak bardzo pociągająca, gdy chodziła po auli, opierała się o biurko, mówiła, gestykulowała, uśmiechała się tym swoim czarującym, rozbrajającym wszystkich uśmiechem. Była ubrana w zieloną, dopasowaną do ciała sukienkę, która miękko otulała jej zgrabne ciało i ciemnozielone szpilki. Biła od niej pewność siebie, pasja, klasa, ale też ciepło. Na pierwszy rzut oka widać było, że to, co robi, sprawia jej ogromną przyjemność, że jest właściwą osobą, na właściwym miejscu. Nie mogłem oderwać od niej oczu, nawet nie wiem, czy oddychałem. Ależ ona ma talent! Wielki talent do tego co robi!

Wtedy właśnie, po raz pierwszy, pomyślałem, że Agnieszka wymknęła mi się, że nigdy już jej nie dogonię. Jej życie dzieli od mojego życia przepaść, która będzie się z roku na rok pogłębiała i poszerzała.

Przy kolacji, na którą ją zaprosiłem, Agnieszka była dla mnie miła, wręcz serdeczna. Oddałbym wszystko, żeby móc ją dotknąć, przytulić, pocałować, choćby po przyjacielsku. Żadna dziewczyna, jaką kiedykolwiek poznałem, nie działała na mnie tak jak ona!

Opowiadała mi o swoich studiach, o trudnych początkach i pierwszych sukcesach. Opowiadała o swojej wakacyjnej pracy. Rozmawiało się nam dobrze, jak dawniej. Często się śmialiśmy, żartowaliśmy. Z nikim nie rozmawia mi się, tak jak z nią, tematy nigdy się nie kończą, działa to na mnie jak narkotyk!

Miałem jednak silne przekonanie, że z każdym tak rozmawia. Dzisiaj podarowała swoją uwagę mi, dawnemu koledze, byłemu chłopakowi, to ja mogłem ogrzać się w jej cieple. Jutro może rozmawiać z zupełnie kimś innym, na inne tematy, na przykład naukowe, albo takie, o których ja nie mam pojęcia i tak jak ja, każdy będzie oczarowany przebywaniem w jej towarzystwie. Jest wielu chętnych, żeby zbliżyć się do niej, widziałem to choćby na wykładzie.

Możliwość przebywania w jej towarzystwie odczuwałem jako przywilej, wyróżnienie. W moich oczach, Agnieszka, ze swoją urodą, eleganckim wyglądem, klasą, umiejętnością prowadzenia rozmowy, poczuciem humoru, była absolutnie doskonała, nie do doścignięcia. Poczułem się gorszy od niej, niewystarczający...

Między Bogiem a prawdą, to co ja mogłem jej zaoferować? Rozmowy o dawnych czasach, o znajomych, o sadach? Dla niej to atrakcyjny temat na jeden wieczór i na jedną rozmowę. Minęły lata od naszego rozstania. W tym czasie ona niesamowicie się rozwinęła, wspięła się najwyżej, jak mogła i nadal wiele było przed nią, a ja miotałem się, kręciłem się w kółko i tkwiłem ciągle w tym samym miejscu, z którego już się ruszę... Co ja miałem przed sobą, jakie cele, jakie wyzwania? Nic takiego nie było. Moje przyszłe życie było przewidywalne i nudne, na pewno dla niej mało ciekawe...

Czy mógłbym być dla niej atrakcyjnym towarzyszem na dłużej? Zwątpiłem w to tamtego dnia...

AGNIESZKA

Ostatni wieczór postanowiliśmy spędzić w domu. Wspólnie poszliśmy na zakupy, a później przygotowaliśmy kolację. Było bardzo miło, cała reszta świata przestała dla mnie istnieć! Dużo rozmawialiśmy, żartowaliśmy, jednak z upływem czasu czułam napięcie z jego strony. Przypuszczałam, że Michał będzie chciał porozmawiać o nas.

— Agnieszko, mogę cię zapytać o coś osobistego? — zapytał w końcu niepewnym głosem.

— Pytaj — odpowiedziałam.

— Czy spotkałaś tutaj kogoś szczególnego? Masz, albo miałaś tutaj chłopaka, partnera? — patrzył na mnie w napięciu i czekał na odpowiedź.

Co ja mu miałam powiedzieć? Sama nie wiedziałam kim dla mnie byli Ralf i Tomek. Dzięki nim mogłam znowu, choćby na krótką chwilę poczuć się kobietą, dowartościować się, no i udawać przed sobą, że nie jestem samotna. Może to był błąd, że byłam z nimi w łóżku, tak twierdził Igor, ale przecież to właśnie Michał uzależnił mnie od bliskości fizycznej, a jego ojciec pokazał mi, jak czerpać z niej przyjemność. Tego jednak nie mogłam mu powiedzieć...

Po rozstaniu z Tomaszem umawiałam się czasami na randki. Nie próbowałam już znaleźć kogoś, kogo pokocham szaleńczo, tak jak kiedyś kochałam Michała. Szukałam bliskości, jakiejś nici porozumienia, ale wszystkie moje próby kończyły się tak samo, kompletną klapą... Jakby nie uczelnia i moja grupa taneczna, byłabym żałośnie samotną osobą, taka jest prawda...

Ale dzisiaj, nie miałabym nic przeciwko, żeby się przekonać, co teraz bym poczuła, gdyby Michał przestał udawać, że jest tylko moim dawnym kolegą, gdyby mnie objął, przytulił, nawet pocałował... Dużo bym dała, żeby to zrobił...

— Przecież mnie znasz... Nie jestem typem samotnika, chociaż żaden facet przed tobą nie rozstawił jeszcze swoich kosmetyków w mojej łazience — odpowiedziałam wymijająco.

Michał zamilkł. Nie zapytał o nic więcej. Może moją odpowiedź odebrał jako zamknięcie tematu. 

MICHAŁ

Zbyła mnie. Mogła powiedzieć wprost „Tak, miałam kogoś, ale to nie było to", wtedy moglibyśmy szczerze porozmawiać i na końcu dojść do wniosku, że tylko my dwoje jesteśmy dla siebie stworzeni. Marzenie... Z jej słów wynika, że miała kogoś, że ktoś u niej bywał, ale nie było to nic poważnego.

Poprzedniego dnia, gdy byłem sam w jej mieszkaniu, rozejrzałem się dyskretnie. Szukałem śladów faceta. Nie było ich jednak. W szafce, w łazience, na samym końcu szuflady, zauważyłem jedynie paczkę prezerwatyw. Sama je kupiła, czy ktoś je u niej zostawił? Ktoś u niej bywał i kochał się z nią? Poczułem zazdrość i od razu pomyślałem, że nie mam prawa jej czuć, bo ja sam zakupiłem i zużyłem wiele takich opakowań... Nie mogłem otrząsnąć się z tych myśli i obrazu mojej Agnieszki w ramionach innego faceta. Ona na pewno nie jest tutaj samotna. Dziewczyna, tak atrakcyjna jak ona, na pewno jest oblegana przez facetów, zwłaszcza że zawsze, tak bardzo ceniła sobie kontakt fizyczny! W czasie, gdy byliśmy parą, lubiła przytulać się, obejmować, dotykać. Lubiła gdy ją całowałem i pieściłem i sama też lubiła to robić. Lubiła kochać się ze mną... Pewnie nadal tego potrzebuje... Co ja bym dał, gdybym mógł teraz wziąć ją za rękę, przytulić do siebie, pocałować!... Choćby odgarnąć kosmyk włosów z jej czoła... Nie miałem odwagi, ani siły pytać dalej.

Przejęła temat.

— A ty? — zapytała — Docierają tutaj do mnie wieści o twoich licznych podbojach miłosnych. Zdradź mi, jak to robisz, że tak szybko udaje ci się zakochiwać w kolejnych dziewczynach?

— Naprawdę myślisz, że tam była miłość? — zapytałem retorycznie.

— Nie?

— Nie. Nie o miłość tam chodziło.

— A co ci one dały? — kontynuowała.

— Nic specjalnego, trochę przyjemności, zmęczyły mnie tylko — odparłem.

— Nie jestem w stanie nawet wyobrazić sobie takiego zmęczenia! Chyba że zamiast na jakość, postawiłeś na ilość? — próbowała, niezbyt udanie, zażartować — Wystarcza ci zaspokojenie zmysłów? A co z sercem?

To pytanie mnie rozwaliło. Moje serce od dawna było wypełnione beznadziejną miłością do niej. Choćbym nie wiem, co robił, nic i nikt inny się tam nie zmieści! Jest zmaltretowane tęsknotą i cierpieniem. Gardło zacisnęło mi się. Nie byłem w stanie nic odpowiedzieć. Wzruszyłem tylko ramionami.

— Wiesz Michał, żałuję, że nam nie wyszło... — powiedziała cicho, po czym wróciła do poprzedniego tonu rozmowy — ale cieszę się, że wszystko się u ciebie układa i po mnie miałeś kolejne dziewczyny. — powiedziała — I wiesz co? Wcale im się nie dziwię, bo jesteś świetnym facetem i w dodatku wyglądasz teraz niesamowicie, naprawdę, bardzo seksi! — podeszła do mnie i przesunęła dłonie po moich ramionach, a ja poczułem jej dotyk każdą komórką ciała, tak, jakby od wielu lat nikt mnie nie dotykał — Nie wiem, czy uda mi się zasnąć, kiedy za ścianą będzie spał taki doświadczony kochanek.

Tak, dla niej to są już tematy do żartów. Dla niej nasz związek to jeden z wielu jakie miałem i jakie ona pewnie też miała. Coś, co jest historią, mglistym wspomnieniem i minęło raz na zawsze. Ona wprawdzie żałuje, że nam nie wyszło, ale dawno już się z tym pogodziła i cieszy ją, że obydwoje układamy sobie życie dalej. Ja siedziałem jak sparaliżowany, bez możliwości powiedzenia choćby słowa, a wszystko z powodu jej dłoni, które musnęły moje ramiona, a ona z tego zwyczajnie żartuje.

Byłem przekonany, że straciłem szansę na to, aby na naszej czystej kartce można było napisać coś więcej niż koleżeństwo, może przyjaźń... A ja nie umiałbym się z nią tylko przyjaźnić...

Następnego dnia wróciłem do domu z silnym postanowieniem zamknięcia rozdziału w moim życiu, który nazywa się „Agnieszka". Utwierdziłem się w przekonaniu, że nigdy nie przestanę jej kochać, ale muszę tę miłość ukryć w najdalszym miejscu mojego serca i żyć dalej ze świadomością, że straciłem Agnieszkę na zawsze.

"Dla własnego dobra, powinienem trzymać się od niej z daleka" — pomyślałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro