15. Zamęt w sercach

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kwiecień 97

KRZYSZTOF

Po powrocie ze Szczecina, przy lampce koniaku, Michał opowiadał mi o spotkaniu z Agnieszką.

— Zmieniła się! Kiedyś uważałem, że wygląda idealnie, a teraz, wierz mi, wygląda o niebo lepiej!

— Czyli jak? — nie umiałem sobie wyobrazić, że można wyglądać lepiej niż Agnieszka z moich wspomnień.

— Nie ma już długich, prostych włosów, teraz sięgają ramion, zawijają się w każdą stronę i, jakby to ująć, nadążają za nią! Zmieniła styl ubierania się, chociaż nadal chodzi tylko w sukienkach. Ubiera się nowocześnie, elegancko, trochę ekstrawagancko. Ciągle jest bardzo szczupła, ale zdecydowanie bardziej kobieca, ma takie miękkie, kocie ruchy. Ciągle dużo mówi i gestykuluje, często się śmieje, ma iskry w oczach i jest niezwykle, oszałamiająco wręcz seksowna! — opowiadał mi Michał, a ja starałem się zwizualizować te opowieści.

Słuchałem opowiadania Michała o tym, jak mijały im dni i nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Agnieszka wysyłała w jego kierunku drobne sygnały. Gdyby on nie był taki zdesperowany, to dostrzegłby je.
Moja wyobraźnia zaczęła snuć obrazy. Widziałem na nich Agnieszkę w jej małym mieszkaniu. Zaprosiła Michała do siebie, pozwoliła mu spać tuż obok,  pytała go o to, kto jest teraz w jego sercu, dotykała jego umięśnionych ramion, mówiła mu, że jest seksi, że nie będzie mogła spać... Przecież kobiety nie robią takich rzeczy bez powodu. Michał może jest bardziej doświadczony niż ja, miał więcej kobiet, ale jeszcze wiele musi się o nich nauczyć...

On nie wykonał żadnego ruchu w jej stronę. Nie odwzajemnił tego, co ona próbowała zainicjować. Zachowywał się jak stary znajomy, który nic już do niej nie czuje i zmusił ją, że dokładnie tak samo go potraktowała...

Nie powiedziałem mu jednak tego, może się myliłem? Nie chciałem dodatkowo mieszać mu w głowie.

Maj 97

AGNIESZKA

Michał pozostawił po sobie niepokój w moim sercu. Jego niespodziewana wizyta przekonała mnie, że ciągle naturalnie i swojsko się czułam w jego obecności, jak przed laty. Rozmawiało nam się świetnie, jak dawniej, ciągle rozumieliśmy się jak nikt i potrafiliśmy śmiać się z tych samych rzeczy. Okazało się, że nadal czuję tę magnetyczną siłę, która ciągnie mnie do niego... Związek z Tomaszem, nawet w ułamku procenta nie dawał mi podobnych emocji!

Bez końca wspominałam jego krótki pobyt u mnie, w Szczecinie. Więcej, ja marzyłam o nim! Wyobraziłam sobie, że w nocy idę do łóżka, w którym on śpi, wsuwam się pod kołdrę. "Udawajmy, że to tylko sen"— mówię do niego i wtulam się w jego ciało, jak kiedyś, a on zgadza się śnić razem ze mną nasz wspólny, pełen miłości i namiętności sen. Marzyłam tak skutecznie, że czułam jego zapach i byłam tak podniecona, że w minutę mogłam sama doprowadzić się do orgazmu!

Za dnia myślałam, czy mogłam zrobić coś inaczej, coś, co mogłoby zbliżyć nas do siebie. Wydawało mi się, że na wiele sposobów pokazałam mu, że jestem otwarta na coś, co mogłoby wydarzyć się między nami.  Przecież on mnie znał, powinien odczytać te sygnały. Zainicjowałam nawet kontakt fizyczny. Ile kosztowało mnie dotknięcie jego ramion, tylko ja to wiem! Sama jego obecność, przebywanie z nim sam na sam, świadomość, że śpi w moim łóżku kilka metrów ode mnie, to wszystko elektryzowało mnie i pobudzało. Byłam zaskoczona, ale musiałam przyznać sama przed sobą, że mimo upływu czasu czuję do niego tę samą, zniewalającą słabość, nic się nie zmieniło!

A jednak...

Wygląda na to, że Michał jest już tylko moim kolegą, znajomym z dawnych lat. On niczego więcej już nie chce, nie potrzebuje. Od samego początku mówił, że przyjechał zamknąć stare sprawy... Unikał jak ognia, naszych wspólnych wspomnień, zmieniał temat, kiedy rozmowa zmierzała w tę stronę. Tak samo unikał jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, trzymał się z daleka ode mnie, żeby nawet niechcący nie doszło choćby do muśnięcia. Po tych wszystkich dziewczynach, które miał, widocznie nasycił już ten głód bliskości, jaki zawsze czułam z jego strony, może zmienił mu się gust, nie ciągnie go do mnie, tak jak kiedyś, nie działam na niego tak, jak on ciągle działa na mnie...

Uznałam, że tak musi być i muszę pogodzić się z tym. Moje marzenia mnie zawstydzały. Wiedziałam, że muszę odpuścić sobie Michała, przestać w końcu na niego czekać, myśleć o nim i marzyć! Kolejny raz musiałam sobie poradzić. Uporać się z natrętnymi myślami, trzymać się tego co realne, konieczne i dobre dla mnie. Musiałam raz na zawsze wybić sobie z głowy Michała!

Chyba że on zrobi coś, że otrzymam od niego jakiś znak...

MICHAŁ

Minął miesiąc od mojej wizyty w Szczecinie i mimo że postanowiłem zamknąć rozdział mojego życia, który nazywa się „Agnieszka", nie było ani jednego dnia, żebym o niej nie myślał.

Nocami wyobrażałem sobie, że będąc u niej w Szczecinie, znajduję w sobie odwagę, nie myślę o konsekwencjach i kolejnym dniu, tylko siadam obok niej na łóżku, kiedy śpi w swojej zielonej sukience, głaszczę ją po plecach, wsuwam palce w jej włosy. -"Agnieszko, nie możesz spać w sukience..." — mówię do niej, —"Nie mogę?"— odpowiada niezbyt rozbudzona. Rozpinam jej sukienkę, a ona oplata moją szyję ramionami i szepcze „Zostań ze mną" i pozwala, żebym ją tulił, całował i pieścił, aż do całkowitego ukojenia, a później śpi w moich ramionach.

Na okrągło wspominałem wspólnie spędzony z nią czas i zawsze robiło mi się wtedy tak błogo na sercu, bo, mimo upływu lat, z nikim innym nie czułem się tak dobrze, naturalnie, swobodnie, jak z nią. Nikt inny nie działał na mnie, nie podniecał mnie, nie odcinał od całego świata tak jak ona! Nic się nie zmieniło!

A jednak...

Przypominałem ją sobie w zielonej sukience i szpilkach, prowadzącą wykład, taką pewną siebie, mądrą i atrakcyjną, czarującą wszystkich swoim uśmiechem, a moje gardło zaciskało się z żalu, bo po raz kolejny docierało do mnie, że jak bardzo bym jej nie kochał i nie pragnął, nie mam już u niej szans. Jestem jak jeden z tych śliniących się na jej widok facetów obecnych na wykładzie, którzy mogą o niej co najwyżej pomarzyć.

— Nie pierdol! — usłyszałem od Adama, który, tak jak ojciec wypytywał mnie o Agnieszkę i z grubsza opowiedziałem mu, jak wygląda sytuacja. — Jesteś w lepszej sytuacji, niż ci wszyscy faceci razem wzięci, bo znasz ją, byłeś z nią, miałeś ją.

— Mówię, jak jest — nie miałem siły kłócić się z bratem.

— Podniosła poprzeczkę? I dobrze! Pamiętasz? Jeszcze niedawno twierdziłeś, że ciągle spotykasz dziewczyny, które się narzucają, a to ty wolałbyś się starać, zdobywać. No to teraz masz, co chciałeś.

— Adam, odpuść. Naprawdę wiem, co mówię — powiedziałem zrezygnowany — Ona już nie jest tą dziewczyną, którą pamiętasz. Nie chodzi o to, że ona wypiękniała i osiągnęła sukces. To coś więcej! Agnieszka mi odjechała w kosmos, jest już na innej orbicie, daleko poza moim zasięgiem. Byłem, widziałem i się przekonałem.

Adam prychnął tylko na te słowa.

— Wyślij jej przynajmniej list, jakiś bukiet. W końcu poświęciła kilka dni swojego bezcennego czasu na kogoś, kto się już dla niej nie liczy.

— Nie powiedziałem, że się dla niej nie liczę — zacząłem wyjaśniać, ale nastrój mi się zmienił i wkurzyłem się na Adama — Zresztą, co ja będę ci się tłumaczył?! Co cię to obchodzi?! To moje sprawy! Myślisz, że zawsze możesz się wtrącać, mądrzyć i pouczać, nawet jeśli nie masz pojęcia, o czym mówisz!

Adam w końcu dał mi spokój, a ja pomyślałem, że pomysł z kwiatami nie jest w sumie zły, zwłaszcza że w maju są urodziny Agnieszki! Wyślę jej kwiaty, dołączę krótki liścik. Podziękuję za gościnę. Na koniec zachowam się elegancko, z klasą i nie będę mógł sobie zarzucić, że odpuściłem ostatni krok. Bo te kwiaty będą ostatnim krokiem, jaki wykonam, a później przestanę w końcu o niej myśleć i marzyć i zajmę swoim życiem, ruszę z miejsca, tak jak ona dawno już zrobiła.

AGNIESZKA

Niespodziewanie, w dniu moich dwudziestych pierwszych urodzin, kurier przyniósł mi piękny wielki bukiet kwiatów od Michała. Do bukietu dołączony był bilecik:

"Agnieszko, skoro znam Twój adres, pozwoliłem sobie wysłać Ci kwiaty.
Jeszcze raz dziękuję za gościnę, każda chwila spędzona z Tobą, w Szczecinie, była niezapomniana.
Z okazji urodzin życzę Ci nieustającego powodzenia w każdym temacie, na jakim ci zależy, dużo szczęścia, radości (nikt nie uśmiecha się i śmieje się tak pięknie jak Ty), przyjaciół, zdrowia, wytrwałości, dalszych sukcesów na uczelni i miłości, ...a właściwie życzę Ci tylko miłości, bo wszystko inne, tak naprawdę, nie ma znaczenia... M".

Urodziny spędziłam, tańcząc ze znajomymi salsę i pijąc musujące wino. Nie mogłam jednak ani na chwilę przestać myśleć o Michale i kwiatach od niego.

Zapragnęłam zobaczyć się z nim ponownie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro