20. 22+22 czyli 44 urodziny bliźniaków

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Maj 98

AGNIESZKA

Igor zaplanował imprezę z okazji naszych dwudziestych drugich urodzin i zapowiedział mi, że jeśli nie przyjadę, to będę ostatnią łajzą, wyrodną siostrą i on mi tego nie daruje. Nie miałam więc wyboru, wszystkie inne sprawy odłożyłam na bok i na cały tydzień przyjechałam do domu.

Impreza miała się odbyć na dworze, a ponieważ Igor jest urodzonym szczęściarzem i czego by nie dotknął, to niebiosa mu sprzyjają, wiadomo było, że pogoda będzie idealna, goście dopiszą i wszystko uda się lepiej, niż w planach.

W ogródku zbudowaliśmy podest do tańców, ustawiliśmy stoły, grilla, przygotowaliśmy miejsce na ognisko, ozdobiliśmy drzewa światełkami. Pozostało tylko przygotowanie poczęstunku.

Razem z mamą upiekłyśmy duży tort, na którym własnoręcznie wykonałam efektowny, duży, kolorowy napis: 44.

Wybrałam się też autem rodziców na duże zakupy do pobliskiego miasteczka. Zakupiłam całą masę jedzenia i dopiero po zapłaceniu rachunku zorientowałam się, że będę musiała zrobić dwa, albo trzy kursy, żeby zapakować wszystko do samochodu.

— Cześć Agnieszko! Wygląda na to, że potrzebujesz pomocy? — niespodziewanie usłyszałam za sobą głos Krzysztofa — Mogę ci pomóc? — zapytał i nie czekając na odpowiedź, wziął największe torby i ruszył w stronę parkingu.

— Dziękuję bardzo! — powiedziałam, gdy z resztą zakupów dotarłam do auta — Z nieba mi pan spadł! Miło mi cię widzieć Krzysztof!

Uśmiechnął się. Otworzyłam bagażnik, a Krzysztof włożył do środka wszystkie moje zakupy.

— Mnie bardziej Agnieszko! — odpowiedział — Widzę, że zaszalałaś w sklepie!

— To prawda! I nie zrealizowałam nawet całej listy zakupów! To wszystko na imprezę. Organizujemy z Igorem Garden Party z okazji naszych czterdziestych czwartych urodzin — zaśmiałam się — Igor zaprosił najbliższych znajomych, więc pewnie pół wsi przyjdzie!

— Gdybym wiedział, że masz urodziny, to kupiłbym ci w sklepie czekoladę — zażartował Krzysztof — A może dasz się zaprosić z tej okazji na kawę? Masz teraz czas?

Czasu miałam całkiem dużo, był środek tygodnia, południe, cała moja rodzina była na swoich codziennych zajęciach, ale nie byłam przekonana, czy kawa z Krzysztofem to dobry pomysł. Choćbym nie wiem jak się starała, nie mogłam odpędzić od siebie wspomnień, dłoni i ust Krzysztofa błądzących po moim ciele i tego, co wydarzyło się później... Zauważył, że się waham.

— Kawa i najbardziej wypasione lody w okolicy, z bitą śmietaną i owocami, co ty na to? -—uśmiechnęłam się do wspomnienia — No daj się skusić! To będzie krótkie, przyjacielskie, urodzinowe spotkanie.

Pomyślałam, że może warto, mimo wszystko, skorzystać z okazji na normalną, spokojną rozmowę, nieobciążoną żadnymi wspomnieniami. Obiecaliśmy sobie dawno temu, że nie będziemy nigdy rozmawiali, o tym co się wydarzyło między nami. Przeszłość przecież się nie zmieni, cokolwiek zrobię, a trudności należy pokonywać, zamiast przed nimi uciekać. Taka rozmowa przyda się nam obojgu, a okazja pewnie szybko się nie powtórzy. Nie byłam juz zalęknioną małolatą, nie miałam powodu wstydzić się czegokolwiek bardziej niż Krzysztof, mogłam przecież porozmawiać z nim jak równy z równym.

— No dobrze... Ale propozycja lodów to było zagranie poniżej pasa! — Krzysztof roześmiał się — Słodycze przywiodą mnie kiedyś do zguby!

KRZYSZTOF

Bardzo się ucieszyłem z tego przypadkowego spotkania! Jak ja lubiłem tę dziewczynę!

Chciałem porozmawiać z nią spokojnie, pokazać, że mimo tego, co zaszło między nami, nadal może mi ufać.

Usiedliśmy przy stoliku w kawiarnianym ogródku, o tej porze, w środku tygodnia, prawie wszystkie stoliki były puste. Zamówiłem lody i kawę. Z przyjemnością patrzyłem na Agnieszkę siedzącą naprzeciwko mnie i przypomniały mi słowa Michała, że ona zawsze wygląda lepiej, niż ostatnio. Zdecydowanie zgodziłem się z tą opinią.

— Zdradź mi tajemnicę, jak ty to robisz, że ilekroć cię widzę, wyglądasz piękniej? — postanowiłem podzielić się z nią moimi myślami.

— Och, dziękuję bardzo! — roześmiała się — Może po prostu, za każdym razem, zostawiam po sobie nie najlepsze wspomnienia? — znowu mnie rozbawiła, zaśmiałem się.

— Nie, zdecydowanie nie w tym tkwi tajemnica!

— A kiedy my się ostatnio widzieliśmy? — zastanawiała się przez chwilę — No tak, teraz wszystko jest jasne, przypuszczam, że wtedy, w klubie, po całonocnych szaleństwach, nie wyglądałam...

— Wyglądałaś najlepiej! — wszedł mi w słowo.

— Dziękuję, jak zwykle jesteś dla mnie bardzo miły! — uśmiechnęła się — Ale dość o tym! Powiedz mi lepiej, jakie najfajniejsze życzenia otrzymałeś z okazji okrągłych urodzin i najważniejsze, czego sam sobie życzyłeś.

To było ciekawe pytanie. Odebrałem je, jako wejście na wyższy poziom rozmowy. Nikt inny nie pytał mnie o to, tylko z Agnieszką rozmawiało się w taki sposób, lekko i dowcipnie, jednocześnie dotykając ważnych i osobistych tematów.

— Powiem ci szczerze, że twój taniec, do piosenki Doors'ów, był dla mnie najlepszym prezentem urodzinowym! Dedykacja była dla Michała, ale ta porywająca muzyka, wymowne słowa piosenki i twoja interpretacja na parkiecie warte było pół wieku życia!

Miałem nadzieję, że nasza rozmowa skręci w stronę tego, co wydarzyło się w klubie i co ciągle jest między moim synem a Agnieszką, ale ona wyraźnie chciała zakończyć ten temat.

— Błagam, nie mówmy już o tym klubie, bo spalę się ze wstydu! Nie pytałam o prezenty, ale o życzenia — uśmiechnęła się.

— Zdradzę ci sekret. W pewnym wieku otrzymuje się wyłącznie życzenia dotyczące zdrowia. — powiedziałem wymijająco. Nie mogłem powiedzieć jej, że moje własne życzenie dotyczyło jej osoby.

— Zdrowie jest ważne w każdym wieku! Zrobiłeś bilans, podsumowanie, plan rzeczy do zrobienia? Czy u facetów tak to nie działa? — pytała, uśmiechając się jak dawniej, swoim promiennym, zaraźliwym uśmiechem.

Opowiedziałem jej krótko o tym, jak wbrew sobie, zrobiłem w myślach podsumowanie życia.

— Nie mówmy o mnie — zmieniłem temat — Opowiedz mi o sobie. Słyszałem o twoich sukcesach na uczelni. Bardzo chciałbym usłyszeć o tym od ciebie.

Agnieszka krótko opowiedziała mi o pracy w Kole Naukowym, o zwycięskim konkursie i wykładach, na które dostała stypendium i które stały się jej hobby. Dowiedziałem się o indywidualnym toku studiów i planach na dalszą karierę naukową.

— Jestem pod wrażeniem, bardzo gratuluję! — byłem zadziwiony i pełen uznania dla niej.

— Dziękuję. Sukcesy są okupione masą pracy, ale ja kocham tę pracę, przynosi mi ona mnóstwo satysfakcji!

— To najważniejsze! Skąd masz siłę i czas na taką ciężką pracę?

— Powiem ci szczerze. U mnie działa taki mechanizm, że jak mi życie osobiste nie bardzo wychodzi, to najlepszą ucieczką od natrętnych myśli jest dla mnie nauka, a teraz też praca. Udaje mi się tym sposobem odciąć od świata, a raczej przenieść do innego, prostszego i przewidywalnego świata.

— Chcesz przez to powiedzieć, że nie jesteś zadowolona ze swojego życia osobistego w Szczecinie?

Popatrzyła na mnie uważnie, ale nic nie odpowiedziała. Postanowiłem zaryzykować i zapytać ją o to, co spędzało mi sen z powiek przez ostatnie lata.

— Wiem dokładnie, jak było przed twoją maturą, zdecydowanie miałaś przed czym wtedy uciekać w naukę i maturę zadałaś doskonale — zacząłem. — A później? Czy to, co wydarzyło się przed studiami, zniechęciło cię do wszystkich facetów i przez to nie masz teraz udanego życia osobistego?

AGNIESZKA

Krzysztof chciał się dowiedzieć, tego samego co Michał, czy związałam się z kimś w Szczecinie. Chciał się też dowiedzieć, jak się odcisnęło na mnie to, co wydarzyło się między nami.

— Wiesz, Krzysztof, zanim wyjechałam do Szczecina na studia, postanowiłam odciąć grubą kreską wszystko, dokładnie wszystko, co wydarzyło się w moim życiu wcześniej. Oczywiście chodzi mi o sprawy dotyczące uczuć i wszystkich innych spraw damsko-męskich — popatrzyłam w jego oczy, a on kiwnął głową na znak, że to rozumie. — Z czasem nauczyłam się traktować swoje wspomnienia z czasów przed studiami, jak film, który gdzieś, kiedyś oglądałam, jak przeczytaną dawno książkę, jak bajkę, albo sen. Jak coś nie do końca realnego.

— I udało ci się to?

— Tak. Co było, to było. Nie da się zupełnie wymazać z głowy różnych wspomnień, niektóre są silne i zostaną ze mną na zawsze, ale nie mam potrzeby rozpamiętywać, wracać, nie chcę czuć żalu, tęsknoty za czymś, na co nie mam wpływu, czy wyrzutów sumienia... Wolę żyć dniem bieżącym i snuć plany na przyszłość.

— Jasne, rozumiem, ale jednak ciągle uciekałaś, czy nadal uciekasz w naukę?

— Tak, ale nie z powodu tego, co wydarzyło się przed studiami. Na uczelni, szczególnie na początku, nie było mi łatwo, czułam się pogubiona i bardzo samotna... Z czasem poradziłam sobie, ale tylko z pogubieniem. Dlatego nadal uciekałam w naukę.

— Wyobrażam sobie, że początki były dla ciebie trudne, a później? Z tego co wiem, ty z roku na rok radzisz sobie na uczelni coraz lepiej!

— Cóż... Sam wyciągnij wnioski...

Patrzył na mnie przez długą chwilę, bez słowa. Chyba analizował moje słowa. W końcu odchylił się na krześle i popatrzył na mnie wzrokiem pełnym niedowierzania, jakbym powiedziała totalną głupotę.

— Nie wierzę! — był zaskoczony. — Nie wyobrażam sobie, że tamtejsi faceci pozwalają ci na samotność. Czy tam, w Szczecinie, mieszkają sami idioci?

Roześmiałam się.

— Nie! Oni robią, co mogą! Problem leży raczej po mojej stronie, jakoś nie mogę trafić na tego jednego, jedynego. Za każdym razem zaliczam strzał kulą w płot!

— Dlaczego tak się dzieje? — zapytał.

— Gdybym to wiedziała... Chyba odcinając przeszłość, straciłam też intuicję. A może podświadomie umawiam się na randki z tylko z takimi facetami, z którymi w razie czego, nie będzie trudno mi się rozstać, nie będzie tak bardzo bolało? — powiedziałam szczerze i natychmiast pożałowałam swoich słów. — Niepotrzebnie ci to mówię, proszę, zachowaj to dla siebie.

— Oczywiście, nie powtórzę tego Michałowi.

— Michał... Oby jemu wiodło się lepiej! — powiedziałam z westchnieniem.

— Jesteś wyjątkową dziewczyną, skoro potrafisz dobrze mu życzyć, po tym, co cię od niego spotkało!

— Spotkało mnie dużo więcej dobrego, niż złego! — uśmiechnęłam się słabo. — Ale odciąć musiałam wszystko i dobre i złe wspomnienia — westchnęłam nieco teatralnie, ciężko — Ech... Nauka naprawdę jest prostsza niż miłość. Wystarczy opanować zasady, a później wszystko jest przewidywalne. Przy tym nauka jest równie wyczerpująca i też angażuje cały wolny czas! Prawie całkiem tak samo, jak w związku! — chciałam, żeby zabrzmiało to lekko.

— Z naciskiem na „prawie", zgadza się?

— Tak działa biologia i wieki ewolucji. Człowiek, zwłaszcza zdrowy egzemplarz w wieku rozrodczym, czy tego chce, czy nie, instynktownie dąży do połączenia się w parę, zbudowania gniazda, wychowania potomstwa, dlatego każda inna droga życiowa przegrywa z modelem życia w parze.

— Agnieszko, mów, co chcesz, ale moim zdaniem, do ciebie po prostu nie pasuje samotność!

— Nie jestem samotna, mam tam przyjaciół — powiedziałam.

— Nie wierzę, że ci to wystarcza. Za dobrze cię znam — powiedział wprost i spojrzał na mnie w taki sposób, że nie trzeba było nic więcej mówić. — Nawet najlepsi przyjaciele nie zastąpią ci bliskości i miłości... Prawda? — dodał po chwili.

Zawsze dobrze się dogadywałam z Krzysztofem. Rozumieliśmy się. Tym razem też powiedział coś, czego nie umiałam przemilczeć.

— Tak, masz rację. Tyle że nie zawsze dostaje się od życia wszystko, czego by się chciało. A ja nie zamierzam narzekać. Dostałam naprawdę bardzo dużo. I to, co mam, wystarcza mi do szczęścia.

— Mówisz, jakbyś się pogodziła z życiem w pojedynkę. Dlaczego?

— Bo ja nie wiem jak powinien wyglądać związek. Nie umiem też kochać. Tylko raz w życiu, przez krótką chwilę, miałam chłopaka, którego kochałam na maksa, a jednak jakoś źle. Okazało się, że to był chory, toksyczny związek, chociaż ja uważałam, że jest doskonały. Nie umiem być z kimś inaczej, ani kochać na pół gwizdka. Próbowałam kilka razy, ale nie umiem. Dlatego jestem skazana na karierę — zaśmiałam się na koniec.

— Tamten związek był więcej niż doskonały.

— Może więc nadmierna doskonałość była jego słabością? Bo bez wątpienia miał jakąś słabość... Nie mówmy już o tym. I tak za dużo ci powiedziałam.


Po niedługim czasie pożegnaliśmy się z Krzysztofem. Podziękowałam za lody i kawę. Na koniec złożyliśmy sobie życzenia urodzinowe.

— Życzę ci Krzysztof, żebyś, mimo pozycji jaką osiągnąłeś, ciągle miał plany i marzenia na przyszłość. Pamiętaj jednak, że marzenia, nawet te, które wydają się nierealne, lubią się spełniać.

— Tak, wiem coś o tym — wszedł mi w słowo.

— No właśnie — nie podjęłam tematu — A plany są po to, żeby je realizować, trzeba tylko chcieć i zacząć działać, warto więc planować dużo i z rozmachem! To też wiesz bardzo dobrze.

— Dziękuję! A ja życzę ci, żebyś jak najszybciej zawaliła coś na studiach, żebyś na przykład nie zdążyła przygotować się perfekcyjnie do swojego wykładu, albo żebyś zapomniała o czymś ważnym i dostała ochrzan, od kogo trzeba.

— To są najbardziej wyjątkowe życzenia urodzinowe, jakie kiedykolwiek słyszałam! — wybuchnęłam śmiechem.

— Mówiąc poważnie, to jestem pewien, że udane życie osobiste nie przeszkodziłoby ci ani trochę osiągnąć sukcesu. Życzę ci miłości Agnieszko. Nikt nie zasługuje na nią tak jak ty.

— Dziękuję ci Krzysztof. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że mimo wszystko możemy ze sobą rozmawiać jak przyjaciele. Zawsze bardzo cię lubiłam i jestem pewna, że to się nie zmieni!

— I vice versa!

— Cieszę się, że dałam się namówić na tę kawę — powiedziałam i uścisnęłam go na pożegnanie.


Impreza urodzinowa była cudowna! Przyszli wszyscy nasi przyjaciele i znajomi z podstawówki i z okolicy. Z większością nie widziałam się od dawna. Były tańce, rozmowy, śmiechy, a nawet śpiewanie piosenek przy ognisku.

Przypadkowe spotkanie i rozmowa z Krzysztofem wprawiło mnie w doskonały humor! Zyskałam pewność, że mam w nim przyjaciela.

KRZYSZTOF

Nie mogłem przestać myśleć o Agnieszce i naszym przypadkowym spotkaniu. Rozmawiało nam się bardzo dobrze. Tylko z nią, nawet bardziej niż z Bożeną, tak łatwo przychodziła mi wymiana myśli. Przypomniały mi się czasy, kiedy ona bywała w naszym domu. Wielokrotnie rozmawialiśmy wtedy, otwarcie, szczerze, roztrząsaliśmy różne ważne tematy. Przy tym zawsze było zabawnie i bardzo miło. Brakowało mi takich rozmów po tym jak mój syn rozstał się z Agnieszką.

Jego obecna dziewczyna jest jak z innego świata, w ogóle nie lubi rozmów, robi wszystko, co może, żeby ich unikać.

Skrzywiłem się na myśl o Elżbiecie. Długo trwało, zanim mój syn pozbierał się po rozstaniu z Agnieszką i teraz, w jego życiu pojawiła się ta nijaka dziewczyna. Robiłem co mogłem, żeby ją polubić, a przynajmniej zaakceptować. Bożenie przychodziło to bez najmniejszego problemu, z jakiegoś powodu odpowiadała jej milcząca obecność Elżbiety. Często atmosfera w naszym domu była niemal żałobna, bez śmiechu, żartów, nawet rozmów, bez życia. Michał stał się poważny i małomówny, Bożena izolowała się i coraz bardziej oddalała się ode mnie, jedynie ja starałem się wprowadzić jakąś energię, ale ostatecznie zniechęciłem się i poddałem. Trudno było mi znieść atmosferę w domu i coraz częściej tęskniłem za normalnością jakiej zaznałem podczas tej krótkiej rozmowy z Agnieszką.

Przez głowę przeszła mi myśl, że może jednak Adam ma rację, może powinienem potrząsnąć Michałem, porozmawiać z nim, powiedzieć mu, żeby rzucił wszystko i zaczął walczyć wszystkimi sposobami o odzyskanie Agnieszki, zanim będzie za późno... Byłem całkowicie pewien, że ona niebawem znajdzie miłość. Gdybym ja był na jego miejscu, nie pozwoliłbym, żeby ta miłość była skierowana do innego mężczyzny. Co ja bym dał, żebym mógł być na jego miejscu!


Tymczasem związek Michała i Elżbiety wydawał się coraz poważniejszy. Sam Michał zmienił się w poważnego mężczyznę. Uleciała z niego młodzieńcza radość życia, fantazja. Znałem go dobrze, jak siebie samego, dlatego coś mi nie pasowało w tym, jak teraz wygląda jego życie.

— Chyba po prostu starzeję się, tato — mówił mi, kiedy go o to pytałem. — Mam już dwadzieścia pięć lat, czas spoważnieć, zresztą miałem okazję wybawić się za wszystkie czasy i przypominam, że wtedy też ci to nie pasowało.

— Dobrze wiesz, że nie o metrykę tutaj chodzi. Ja się nie czepiam synu, bardzo mi zależy, żebyś był szczęśliwym człowiekiem.

— Nie każdy ma tyle szczęścia co ty — odpowiedział cicho. — Szybko trafiłeś na właściwą kobietę, urodziły ci się dzieci, miałeś i masz szczęśliwe życie, niekończące się pasmo sukcesów. Też bym tak chciał. Teraz skończyłeś pięćdziesiąt lat i masz wszystko, o czym można marzyć. Naprawdę, podziwiam cię.

— Ty też szybko trafiłeś na właściwą kobietę, dlaczego pozwalasz jej odejść?

— O co ci chodzi? Przecież wiesz wszystko! — zapytał rozdrażniony. — Dlaczego mi o tym przypominasz? Chcesz, żebym znowu babrał się w tym, co już dawno i bezpowrotnie minęło?

— Jesteś pewien, że bezpowrotnie?

— Tak. Nawet nie masz pojęcia, ile mnie kosztuje pogodzenie się z tym i utrzymanie na powierzchni! Jeszcze niedawno byłem przekonany, że przegrałem już życie i nic mnie już w nim nie czeka.

— Synu, Ty masz dopiero dwadzieścia pięć lat i całe życie przed sobą! Wiele dobrego jeszcze cię spotka.

— Może i tak, pewności nie mam... Robię, co mogę, żeby ułożyć sobie życie. Może zwiążę się z Elżbietą, zależy jej na mnie. Postaram się bardzo nie spieprzyć tego tym razem.

— Dobrze ci z nią?

— Bezproblemowo, spokojnie, bezpiecznie. Dla mnie to dużo dorosłem w końcu i to mi wystarcza. Musi wystarczać.

Nie dało się nie zauważyć tego, że mimo że Michał mówił o swojej dziewczynie, w jego głosie nie było ani nuty radości, ekscytacji, miłości. Wydawało mi się, że mój syn nie jest szczęśliwy... Obym się mylił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro