25. Jak śmiesz!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kwiecień 99

AGNIESZKA

Pod koniec kwietnia, w sobotę, przed południem, kiedy to jak zwykle siedziałam nad książkami, ktoś zapukał do moich drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Michała. Był on ostatnią osobą, jaką spodziewałam się zobaczyć. Od jakiegoś czasu ciągle przypominałam sama sobie, że Michał umarł dla mnie i robiłam co mogłam, żeby o nim nie myśleć. Byłam przekonana, że się oświadczył w Paryżu, a teraz mieszka już ze swoją narzeczoną. Obawiałam się, że zostanę zaproszona na ich ślub i nie miałam pojęcia co wtedy zrobię.

— Michał?! — nie umiałam ukryć zaskoczenia — Wejdź!

Szybko zamknęłam za nim drzwi, żeby do domu nie wpadało zimne powietrze. Byłam dopiero po gorącej kąpieli, w bawełnianej sukience, z bosymi stopami. Michał zdjął buty, kurtkę powiesił na wieszaku.

— Cześć Agnieszko — powiedział niepewnym głosem, po czym pochylił się, żeby uścisnąć mnie na powitanie.  Wiedział, że w ten sposób witałam się ze znajomymi.

— Cześć! — powiedziałam stając na palcach.

Zamknął mnie w swoich ramionach bardzo mocno. Jedną ręką położył na mojej głowie, drugą na plecach i mocno przycisnął mnie do siebie. Byłam zaskoczona, ale poddałam się temu uściskowi. Też go objęłam, przytuliłam się do jego piersi. Było mi dobrze. Staliśmy tak objęci, dłuższą chwilę, bez słowa. Potem Michał wypuścił mnie ze swoich ramion, poszedł do kuchni i usiadł na środku kanapy. Patrzył na mnie uważnie, ale nic nie mogłam wyczytać z jego spojrzenia. Nic nie mówił.

Nie bardzo wiedziałam co robić. Przyjechał tutaj, z drugiego końca Polski, w konkretnym celu, czegoś chciał ode mnie. Pomyślałam, że zanim zaproponuję choćby herbatę, poczekam i pozwolę mu wszystko powiedzieć. Chyba miał w głowie jakiś plan?... Może chciał mnie powiadomić o swoim ślubie i to było dla niego takie trudne? Nie zdziwiłabym się, gdyby tak było.

Stałam przez chwilę nad nim, bezwiednie bawiłam się zawieszką w kształcie koniczynki, wiszącą na mojej szyi, z którą się nie rozstawałam od czasu, jak mi ją podarował.

Michał nadal nic nie mówił. Rozejrzał się po pomieszczeniu, zatrzymał na chwilę wzrok na butelkach po cydrze, ustawionych na półce, tuż przy stole. Popatrzył na zdjęcie wiszące na ścianie, które dostałam od niego przed laty, w podziękowaniu za towarzystwo na weselu Ewy. Przywiozłam sobie to zdjęcie ostatnio z domu. Zawsze bardzo je lubiłam, a ostatnio traktowałem je, jak okno do mojego domu i wspomnień z dawnych czasów.

W końcu zatrzymał wzrok na mnie. Patrzył w moją twarz, w moje oczy, wyglądał, jakby intensywnie o czymś myślał. Postanowiłam jednak odezwać się.

— Michał... — powiedziałam miękko — Powiedz mi o czym teraz myślisz, co tak naprawdę jest w twojej głowie. Powiedz mi to szczerze i bez owijania w bawełnę. — mówiłam, patrząc na niego — Możesz to dla mnie zrobić?

Przez jego twarz przemknął grymas. Spojrzał na mnie twardym wzrokiem.

— Proszę bardzo Agnieszko, zawsze do usług, zrobię dla ciebie wszystko. — powiedział bez cienia uśmiechu.

Wstał i zaczął chodzić po mojej małej kuchni i zbierać myśli. Nigdy nie widziałam go takiego. Nie patrzył na mnie. Usiadłam na kanapie. Nie wiem skąd i dlaczego, ale poczułam niepokój.

— Co naprawdę myślę...? Szczerze...? Ciekawe co chciałabyś usłyszeć? Czego się spodziewasz? Ponownych zapewnień, że jesteś jedyną kobietą na świecie, jaką jestem w stanie kochać? Kolejnych próśb o wybaczenie? Nie usłyszysz już tego ode mnie! Powiem ci, że jesteś przekleństwem mojego życia! Dręczysz mnie od lat, przez ciebie nie mogę normalnie żyć! Jesteś okrutna i bezwzględna! Popełniłem błąd, jakąś szaloną głupotę, której do dzisiaj nie rozumiem, ale czy miłość nie powinna być szlachetna? "Miłość łaskawa jest, nie pamięta złego, wszystko przetrzyma" - znasz przecież te słowa! Zastanawiam się, czy ty kiedykolwiek naprawdę mnie kochałaś?

Po tych słowach w mojej głowie pojawił się mrok. Poczułam jak zalewa mnie fala wściekłości, jakiej nie czułam chyba nigdy wcześniej w swoim życiu! Zerwałam się z miejsca na proste nogi!

MICHAŁ

Reakcja Agnieszki na moje słowa była tak gwałtowna, że z wrażenia przestałem mówić. Jej oczy iskrzyły, zrobiły czarne i pojawiła się w nich prawdziwa furia.

— Jak śmiesz! Ty..., ty... hipokryto! — mówiła wzburzona, głos jej się urywał — Jak śmiesz cytować mi teraz Biblię! Wiesz co wcześniej jest napisane w tym tekście?! "Miłość nie unosi się gniewem"! — z jej oczu biła wściekłość, jakby można było zabić wzrokiem, to już bym nie żył — Twój gniew omal mnie nie zabił! Okaleczyłeś mnie! Wiedziałam, że możesz złamać mi serce, ale nie doceniłam cię! Ty je wyrwałeś, oplułeś, zdeptałeś i wyrzuciłeś do śmieci! Gdyby było złamane, mogłabym próbować je posklejać, a ja nadal nie wiem gdzie go szukać!!! I to ja jestem okrutna?! — przestała na chwilę mówić, oddychała szybko — Byłeś dla mnie wszystkim, ufałam ci. Nigdy nie pomyślałam o tobie, ani nie zrobiłam ci nic złego, a ty wykorzystałeś mnie i wyrzuciłeś jak zużytą zabawkę! Powiem ci to prosto w oczy: jesteś draniem, wyrachowanym dupkiem bez ludzkich uczuć! Śmiesz kwestionować czy ja ciebie kochałam?! Gdybyś mnie kochał choćby w połowie tak jak ja ciebie, nie byłbyś w stanie zrobić mi tego, co zrobiłeś.

Słowa Agnieszki były straszne. Wiedziałem, że nic już nie tracę.

— Chcesz się teraz licytować kto kochał bardziej?! Zwariowałem przez ciebie! Oszalałem na twoim punkcie! Liczyłaś się dla mnie tylko ty, zgubiłem sam siebie! To dlatego, wtedy... — głos mi się urwał — Gdybyś kochała mnie choćby w połowie tak jak ja ciebie, wybaczyłabyś mi, wyciągnęłabyś do mnie rękę, dałabyś nadzieję! Ale nie! Ty wolałaś uciec i zaszyć się tutaj! 

— Nie udawaj głupiego, bo dobrze wiesz, że wybaczyłam ci jeszcze przed wyjazdem na studia! Czekałam tutaj na ciebie, rozpaczliwie cię potrzebowałam, ale ty miałeś mnie w dupie! Wiesz co czułam?! Do czego popchnęło mnie to co mi zrobiłeś?! — mówiła wzburzona, tak, jakby za chwilę miała wybuchnąć. — Nie masz pojęcia jak się żyje bez serca, bez uczuć, samotnie, w całkowitej pustce!

— A wiesz jak się żyje z poczuciem winy? Katowałem, torturowałem sam siebie myślami o tobie! Byłem na samym dnie piekła! — wykrzyknąłem — Wielokrotnie! Tkwiłem tam całymi, kurwa, tygodniami! Wypełzałem resztką sił i wpadałem tam ponownie! Dzień po dniu zaliczałem porażki! Ty spokojnie żyłaś sobie dalej, normalnie, rozwinęłaś się, rozkwitłaś, nic nie straciłaś!

Na te słowa Agnieszka aż zachłysnęła się powietrzem.

— Wszystko!! — powiedziała z mocą — Straciłam dokładnie wszystko! Odebrałeś mi wszystko co miałam i kochałam! Rodzinę, którą musiałam opuścić, naszą wieś, każdą ulicę, dróżkę, wszystkie moje ukochane miejsca, kolory, zapachy, ulubione piosenki, nawet znajomych ludzi, którym nie umiałam patrzeć już w oczy! Straciłam optymizm, radość z życia, przestałam ufać komukolwiek. Przestałam wierzyć w miłość!!! Uzależniłeś mnie od siebie, a potem odebrałeś mi też zdolność tęsknienia, bo za każdym razem, jak wspominałem twoje ramiona, to wiedziałam, że trzymasz w nich inną dziewczynę! Skazałeś mnie na samotność tutaj, podczas kiedy ty tam dobrze się bawiłeś!

— Wiesz dlaczego miałem tyle dziewczyn? Bo w każdej z nich szukałem bez skutku ciebie, choćby nikły cień ciebie! Nie umiałem przestać tego robić, bo z tęsknoty niemal postradałem zmysły! Wiele z tych dziewczyn skrzywdziłem i z dnia na dzień pogrążałem się coraz bardziej! Tak, to była świetna zabawa! — na chwilę przestałem mówić — Z nikim, choćbym nie wiem jak się starał, nie umiem ułożyć sobie życia... Niczego nie umiem! Nic nie sprawia mi przyjemności! Ledwo, cudem, znalazłem w sobie siły, żeby skończyć studia! Nie robię kariery, nie błyszczę i bryluję, tak jak ty, bo ja nadal nie umiem robić nic, nie umiem żyć swoim życiem przez ciebie!

— Naprawdę? Masz jakiś problem z tym, że dobrze radzę sobie na studiach? — jej oczy niebezpiecznie się zwęziły — Jeśli chcesz wiedzieć, to wyłącznie dzięki książkom i nauce przetrwałam po tym, jak chciałeś mnie zniszczyć. Wszystkie samotne i bezsenne noce, kiedy już wypłakałam wszystkie łzy, spędziłam na nauce, książki były moją terapią, sprzymierzeńcem i jedynym towarzyszem. Myślisz, że było mi łatwo? Byłam wyśmiewana za wiejskie pochodzenie,  bywały dni, że nie było mnie stać nawet na bułkę, coś, czego ty nawet nie umiesz sobie wyobrazić, krytykowano mnie za dorabianie i musiałam z tego powodu postawić się władzom uczelni. Ale dałam sobie z tym wszystkim radę, bo wiedziałam, że nauka jest wszystkim co mam. Więc daruj sobie, jeśli chcesz mi wypominać moje osiągnięcia, to znaczy, że jesteś kompletnym idiotą!

AGNIESZKA

Odwróciłam się plecami do niego. Próbowałam się uspokoić, opanować emocje, które aż kipiały we mnie. Gotowałam się ze złości!

— Czego ty chcesz Agnieszko, żebym przez ciebie się rozpił, umierał powoli, a może od razu strzelił sobie w łeb? — usłyszałam jego zrezygnowany głos — Nie mam już siły żyć w ten sposób... Chcę cię znienawidzić, podobno od miłości do nienawiści jest tak blisko! Chcę wyrzucić cię z mojej głowy! Zrób coś, żebym uwolnił się od ciebie... Zrób, albo powiedz coś...

— Proszę bardzo! Zrobię dla ciebie wszystko! — zadrwiłam — Wiele razy mnie zraniłeś, ale ostatnio, zrobiłeś coś, przez co umarłeś dla mnie!

Śmiało stanęłam na wprost Michała, wyglądał na przestraszonego, zdezorientowanego.

— Pojechałeś do Paryża, prawda? Ze swoją nową dziewczyną? Spacerowaliście trzymając się za ręce, a potem poszliście do małej, romantycznej restauracji? — Michał spuścił wzrok — Oświadczyłeś się jej tam, prawda? — zapytałam.

— Agnieszko... — zaczął mówić, ale mu przerwałam.

— Tak było? — patrzyłam wprost na niego.

— Tak, ale...

Poczułam ukłucie w sercu. Nie chciałam go słuchać, zakryłam uszy dłońmi.

— Dlaczego akurat Paryż? — powiedziałam cichym, słabym głosem — Jest tyle innych, pięknych miast! Dlaczego nawet teraz, odbierasz mi wspomnienia pięknych chwil z przeszłości, ukochaną piosenkę? Dlaczego nadal mnie ranisz? — po chwili znowu mówiłam twardym głosem: — Dla mnie ty już nie istniejesz! Odejdź na zawsze i już nie wracaj! Nie chcę cię już nigdy widzieć! Nie chcę cię znać! Nie chcę już o tobie myśleć. Nie chcę z tobą nigdy rozmawiać! Nie chcę cię pamiętać! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Nigdy! Jesteś wolny! Tego chcesz?! Proszę bardzo! Dostajesz teraz ode mnie dokładnie to o co prosisz! Ja, jak zwykle sobie poradzę, mam w tym wprawę, ale kto by się tym przejmował? Prawda? — poczułam łzy w oczach — A teraz, w tej chwili, raz na zawsze, wynoś się z mojego domu i z mojego życia!

Podeszłam do wieszaka, wziełam jego kurtkę i rzuciłam nią w Michała. Nie zareagował. Kurtka upadła na podłogę. Patrzył na mnie pustym wzrokiem.

— Powiedzieć ci to twoim językiem? Wypierdalaj z mojego życia!

Wykrzyczałam mu to prosto w twarz, nic już nie zostało do powiedzenia. Cała się trzęsłam, byłam rozdygotana, serce trzepotało się niespokojnie, po moich policzkach, bez płaczu, płynęły łzy. Czułam, jak oddalamy się od siebie na zawsze, na własne życzenie... Czekałam kiedy on odwróci się i wyjdzie z mojego mieszkania.

— Chciałem odczarować to miasto, zmienić moje wspomnienia..., ale nie udało się..., bo nie chodzi tutaj o to gdzie, ważne z kim... — mówił cicho, zrezygnowany — Agnieszko... - wyciągnął ręce i położył je na moich ramionach.

Odsunęłam się i gwałtownie odepchnęłam jego ręce.

— Zabieraj swoje łapy ode mnie! Nie dotykaj mnie! — krzyknęłam ze złością — Nie waż się mnie dotykać! Nigdy więcej tego nie rób!

Patrzył na mnie bezradny, pokonany, smutny, w końcu opuścił głowę. Czułam jak rozpadam się od środka i zrozumiałam, że mimo wszystko, tylko on jeden może mnie uratować, tak jak ja mogę uratować jego. Ten jeden, ostatni raz.

MICHAŁ

Stałem naprzeciwko niej z opuszczoną głową i ciężko oddychałem. Dostałem to czego chciałem. Teraz już wiem, że to koniec. Tylko dlaczego, kurwa, wcale nie czuję się wolny?!

— Michał?... — usłyszałem jej głos, mówiła bardzo cicho.

Nie zareagowałem, nic nie odpowiedziałem. Zrezygnowany podniosłem lekko głowę i spojrzałem na nią.

— Michał... — powtórzyła patrząc mi w oczy — Kochaj się ze mną!

Zamurowało mnie!. Nie dowierzałem w to co usłyszałem i nie byłem pewien, czy dobrze zrozumiałem, to co mi powiedziała. Może to mój chory umysł zadrwił sobie ze mnie i sprawił, że usłyszałem coś takiego? Patrzyłem na nią bez słowa, nawet nie wiem, czy oddychałem. Nie nadążałem za tą dziewczyną. Przed chwilą kazała mi iść precz, a teraz...?

— Ale to się nie da bez dotykania. — powiedziałem bez zastanowienia.

W jednej chwili jej twarz zmieniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Rozjaśniła się, rozluźniła. Uśmiechnęła się jak kiedyś, lekko przekornie i zalotnie.

— Tak? — zapytała przeciągle, lekko przechylając głowę.

— Mh — potwierdziłem.

Wpatrywałem się w jej oczy, widziałem jak zaczynają błyszczeć innym blaskiem. Ciągle stałem bez najmniejszego ruchu, jak sparaliżowany. Nie wiedziałem co myśleć, co robić.

— Uważasz, że to jeszcze bardziej skomplikuje relacje między nami? — powiedziała łagodnie, z niepewnym uśmiechem.

— Pieprzyć to! — Otrząsnąłem się z szoku i wyciągnąłem rękę w jej kierunku.


Miałem ją tuż przed sobą. Położyłem dłoń, jak kiedyś, z boku jej głowy, a później przesunąłem po jej włosach, wsunąłem w nie palce i przesunąłem dłoń na jej szyję. Ciągle nie dowierzałem, że mam przed sobą moją Agnieszkę, że jest w zasięgu moich ramion, dłoni, że mogę ją dotykać!

Zamroczyło mnie pożądanie. Ta gwałtowna rozmowa i wszystkie, przez lata gromadzone uczucia, pragnienia i tęsknoty teraz, w jednej chwili, eksplodowały w mojej głowie i w moim ciele.

Agnieszka objęła rękami moje plecy, przytuliła się do mnie, jej ciało drżało po naszej kłótni.

— Przepraszam... tak bardzo przepraszam... przepraszam za wszystko... przepraszam Maleńka... — szeptałem, tuliłem ją mocno do siebie i czułem jak poddaje się mojemu dotykowi, rozluźnia się, uspokaja.

Czułem zapach jej włosów, ciepło jej ciała. Przesuwałem dłoń po jej głowie, włosach, szyi. Chwyciłem jej brodę i uniosłem jej twarz do góry. Pochyliłem głowę i bez pocałunków przesuwałem po jej twarzy ustami: po skroni, policzku, czole, oczach, z których płynęły łzy, ustach. Z trudem łapałem oddech.

— Agnieszko... — szeptałem — Tak bardzo tęskniłem!

Nic nie mogła na to odpowiedzieć, nasze usta zaczęły zachłannie się całować. Przestałem myśleć, poddałem się sile, która przejęła nad nami całkowitą kontrolę. Całowaliśmy się namiętnie, jak byśmy wrócili z długiej podróży. Potem, bez zbędnych słów i nie tracąc ani chwili przemieściliśmy się do sypialni, po drodze zrywając z siebie ubrania.

Wszedłem w nią zachłannie, mocno, jednym gwałtownym ruchem, jakbym chciał mieć pewność, że już mi nie ucieknie. Agnieszka krzyknęła. Podparłem się rękami, z dwóch stron jej ciała, zacisnąłem oczy i usta i poruszałem się w niej mocno, szybko, zaciekle, jak szalony. Objęła moje plecy, poczułem jej dłoń w swoich włosach.

— Michał... Popatrz na mnie... — wyszeptała.

Spojrzałem w jej oczy. Dotarło do mnie, że oto spełnia się jedno moje marzenie, znowu kocham się z nią, z moją Agnieszką, miłością mojego życia!

Ogarnęła mnie czułość. Zatrzymałem się, pocałowałem ją, popatrzyłem na jej cudowne ciało, wtuliłem głowę w jej szyję i zachłysnąłem się jej zapachem. Splotłem palce mojej i jej dłoni nad jej głową. Drugą dłoń wsunąłem pod jej szyję. Złączyłem nasze ciała. Zmieniłem moje ruchy, teraz były, wolniejsze i czułe. Chciałem, żeby poczuła mnie wszędzie, całą sobą. Miałem jej usta w zasięgu pocałunku, patrzyłem w jej oczy, w których, jak kiedyś mogłem wyczytać wszystko.

Nic nie było tak jak dawniej, obydwoje wiedzieliśmy już o miłości fizycznej dużo więcej. Wiedzieliśmy czego chcemy, jak się daje i osiąga prawdziwą przyjemność. Przedłużaliśmy ten akt w nieskończoność, tak jakby z jego końcem, miał się skończyć świat! Rozumieliśmy się bez słów i w momencie, kiedy byliśmy o krok od rozkoszy wycofywaliśmy się, tylko po to, żeby za chwilę, w innej pozycji, rozbudzić się ponownie, jeszcze bardziej i mocniej. Robiliśmy tak wiele razy, aż dotarliśmy do absolutnego szczytu, do granic wytrzymałości!

Orgazm przyszedł do nas niemal w tym samym momencie. Znowu miałem ją, tak jak lubiłem najbardziej, klasycznie, pod sobą. Poczułem, jak Agnieszki ciało wypręża się i zaczyna drżeć. Wszedłem w nią wtedy głęboko, do samego końca i pozostałem tam. Oplotłem ją rękami i z całej siły przycisnąłem do siebie, ona zrobiła tak samo, jakbyśmy chcieli połączyć się w jedno ciało, aż zabrakło nam tchu. Poczułem jak mięśnie pochwy zaciskają się na moim członku, a jej uda i całe ciało ciasno złączone z moim drży i pulsuje. Przycisnąłem usta do jej ust i wydobył się z pomiędzy nich, nasz wspólny jęk rozkoszy.. Eksplodowałem w niej. Czułem swoje i jej serce bijące bardzo mocno i wyznaczające wyjątkowy i tylko nasz, wspólny rytm. Obydwoje, w jednym momencie, znaleźliśmy się tam, gdzie mieliśmy dojść małymi kroczkami: w kosmosie, między gwiazdami.

AGNIESZKA

Dopiero teraz dotarło do mnie, że pragnęłam Michała od dawna. Kochaliśmy się długo, namiętnie, jak szaleni, a jednocześnie z ogromną czułością. Była w tym akcie pasja, jakaś rozpaczliwa potrzeba przeżycia każdej pojedynczej sekundy najpełniej, jakby od tego zależały losy świata! Orgazm przelał się przez moje ciało od stóp, do samej głowy, zatrząsł nim, wydobył jęk z gardła, ale przede wszystkim ukoił moje serce. Zrozumiałam różnicę, między zaspokojeniem tylko ciała, a całkowitym spełnieniem, które można osiągnąć tylko z osobą, którą się kocha...

"Czy ja kocham Michała?... "

Leżeliśmy otuleni kołdrą, wyczerpani, zwróceni do siebie twarzami, nadzy, nie dotykając się, bez słów. Patrzyliśmy sobie w oczy.

"Czy ja ciągle kocham Michała?..."

Starałam się odpędzić od siebie wszystkie myśli, napawać się tylko tą chwilą, na rozważania przyjdzie czas później.

— Wiesz, że już się mnie nie pozbędziesz? — powiedział Michał.

— Obiecujesz?

Objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Przytuliłam twarz do jego piersi. Pocałował mnie we włosy. Głęboko zaciągnęłam się jego zapachem. Było mi dobrze, naturalnie, jak u siebie, jak w domu.

Michał zasnął, a ja wyplątałam się delikatnie z jego ramion i postanowiłam przygotować coś do jedzenia. Musiał jechać niemal całą noc, na pewno był zmęczony i głodny.

Wzięłam szybki prysznic i krzątałam się po kuchni, starałam się nie hałasować, pozwolić mu spać, a samej zebrać myśli. Włączyłam po cichu muzykę. Wyjęłam z lodówki warzywa, ryż, jajka, ser i przygotowałam risotto, a później wstawiłam całe danie, do zapieczenia w piekarniku. Michał cały czas spał, zajęłam się więc przygotowywaniem tarty z owocami.

Krzątanina po kuchni pozwoliła mi zebrać myśli. Gotowanie zawsze było dla mnie jak terapia, uspokajało mnie. Miałam chaos w głowie. Jak natrętna mucha wciąż wracało do mnie pytanie "Czy ja kocham Michała?". Kochałam go kiedyś, bardzo mocno, całą sobą. Byłam pewna, że nigdy się nie rozstaniemy, że będziemy razem przez całe życie, że jesteśmy stworzeni dla siebie, jak przysłowiowe dwie połówki jabłka. A jednak zdarzył się krach, który oddalił nas od siebie na cztery długie lata... Tyle wydarzyło się w tym czasie! Właściwie wydarzyło się moje całe dorosłe, samodzielne życie.

"Czy ja kocham Michała? Tylko jemu pozwoliłam zbliżyć się do siebie bardziej, niż tylko fizycznie. On mnie zna, rozumie i czuje, tak jak ja znam, rozumiem i czuję jego. My, po prostu, pasujemy do siebie! Pragnę go, nigdy nie mam go dosyć. Przy nim czuję tak dobrze! Chciałabym, żeby został ze mną, tutaj, w Szczecinie, tak długo, jak się da, najlepiej na zawsze!"

Nagle zdałam sobie sprawę, że to są tylko moje dziecinne, naiwne marzenia, które nie mają prawa się spełnić. Michał nie jest pluszowym misiem do przytulania, którego mogę mieć przy sobie. To dojrzały facet, ze swoim życiem, pracą i domem oddalonym o ponad siedemset kilometrów ode mnie. A co najważniejsze to facet, który oświadczył się innej dziewczynie! Zaproponowałam mu seks, był zdziwiony, lecz nie odmówił, kochał się ze mną, było cudownie, ale to wszystko. On przyjechał do mnie w zupełnie innym celu. Prosił, żebym pozwoliła mu żyć beze mnie, żebym pomogła uwolnić się mu od siebie. Może liczył, że powiem, że między nami nigdy nic juz sie nie wydarzy, że ja mam inne plany na życie, może nawet innego faceta... Dla niego był to pożegnalny, przedmałżeński seks...

Jak mogłabym ponownie być z Michałem, po tym co wydarzyło się między mną, a jego ojcem?!

"Czy ja kocham Michała? Co powinnam teraz zrobić? Gdzie mam szukać odpowiedzi?" — myślałam intensywnie.

— Pamiętaj córciu, znajdziesz tutaj odpowiedź na każde pytanie! — powiedziała mi kiedyś mama i zostawiła na półce między książkami Biblię.

Podeszłam do półki i wzięłam ją do ręki, po raz pierwszy odkąd się tutaj znalazła. W Nowym Testamencie odszukałam popularny i powszechnie znany list św. Pawła do Koryntian, którego fragment wykrzyczał dzisiaj Michał.

          Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał,

          stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.

          Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadł wszelką wiedzę, i            miał tak wielką wiarę, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.

          I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,

          a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał,

          nic mi nie pomoże.

          Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą;

          nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego;

          nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.

          Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.

         Miłość nigdy nie ustaje,

         [nie jest] jak proroctwa,

        które się skończą, choć zniknie dar języków i choć wiedzy nie stanie.

        Po części bowiem tylko poznajemy i po części prorokujemy.

         Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.

        Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecinne.

       Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [ujrzymy] twarzą w twarz.

      Teraz poznaję po części, wtedy zaś będę poznawał tak, jak sam zostałem poznany.

      Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: największa z nich [jednak] jest miłość.

Z Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian (1 Kor 13, 1-13)

"Czy ja kocham Michała? Tylko przy nim czuję co to doskonałość, a bez niego wszystko czego doświadczam jest jedynie częściowe. Miłość nigdy nie ustaje! Pokochałam go kiedyś prawdziwą, potężną miłością i tak, kocham go nadal!" — uśmiechnęłam się do siebie — "Przed czym ty się dziewczyno bronisz? Wcale nie jest tak trudno przyznać się do tego!"

Zdecydowałam, że powiem mu to dzisiaj. Nie wiedziałam jak to zrobię i nieważne co z tego wyniknie. Może skomplikuję życie sobie i jemu, ale chcę być uczciwa wobec niego i przede wszystkim wobec siebie!

MICHAŁ

Minęła dłuższa chwila, zanim po obudzeniu przypomniałem sobie gdzie jestem. A nawet wtedy trudno mi było w to uwierzyć. Przypomniała mi się awantura, którą wywołałem i to co, wbrew wszystkiemu, wydarzyło się po niej.

— Spałem pięć godzin? — zapytałem z niedowierzaniem, stając w drzwiach kuchni.

— Mh... Zaczynałam już martwić się o ciebie. Kiedy ostatnio porządnie się wyspałeś? — zapytała Agnieszka z niepewnym uśmiechem.

— Chyba w styczniu dziewięćdziesiątego czwartego, dokładnie w pierwszej połowie stycznia...

Obydwoje doskonale pamiętaliśmy, że właśnie wtedy rozpadło się nasze wspólne życie.

— Idź pod prysznic, zostawiłam ci ręcznik na łóżku, a ja w tym czasie przygotuję kolację. — powiedziała.

Czułem się szczęśliwy. Nie wiedziałem jak to się stało, jak do tego doszło, ale spełniło się to o czym marzyłem od lat. Znowu byłem z Agnieszką, mogłem ją przytulać, całować, kochać się z nią.

"Nigdy już nie pozwolę jej odejść! To jest kobieta mojego życia, będziemy razem na zawsze! Kocham ją od lat i to się nigdy nie zmieni!" — mówiłem w myślach sam do siebie.

Nagle przyszła mi do głowy taka myśl, że może ona wcale nie chce tego co ja. Mimo gorącej wody płynącej po mojej głowie i ciele poczułem zimne dreszcze. To byl desperacki seks, wywołany gniewem, pożegnalny. Być może ten seks był czymś, co ona mi dała na otarcie łez. W jej świecie nie miejsca na mnie, faceta ze wsi, który przed sobą ma pracę w sadach i przewidywalną przyszłość. Ona ma większe oczekiwania od życia, jej plany sięgają zdecydowanie dalej niż nasza wieś. Mógłbym dla niej rzucić wszystko, ale czy ona będzie tego chciała, czy na to pozwoli i przede wszystkim, czy ona chciałaby mieć właśnie mnie u swojego boku?

Tego wszystkiego postanowiłem dowiedzieć się tutaj i teraz, już za chwilę. Powiem jej co czuję do niej od lat, nie ważne, co ona zrobi z tą wiedzą. Nie dam się zbyć!

Wyszedłem z łazienki, stanąłem w drzwiach kuchni. Przyglądałem się, jak Agnieszka krząta się, jak nakrywa do stołu, Boże, jaka ona była piękna! Obawiałem się do niej podejść, obawiałem sie odezwać. Widziałem po niej, że też jest zestresowana, zerkała na mnie niepewnym wzrokiem, jej napięcie natychmiast mi się udzieliło. Chciała maksymalnie jak się da odwlec rozmowę o tym, co się wydarzyło dzisiaj między nami, a szczególnie o tym, co będzie z nami dalej. Byłem pewien, że będzie chciała ostatecznie pożegnać się ze mną.

— Pewnie jesteś głodny? Zrobiłam dla nas kolację, co prawda już jakiś czas czeka w piekarniku, ale myślę, że da się zjeść. — próbowała zagadać zmieszanie.

— Dzięki, umieram z głodu!

Usiedliśmy po dwóch stronach stołu. Jedliśmy kolację i coś do siebie mówiliśmy, ale obydwoje myśleliśmy zupełnie o czymś innym, niż temat rozmowy.

Po kolacji, kiedy już wszystko zostało sprzątnięte z blatu i ponownie siedzieliśmy przy pustym już stole, obydwoje wiedzieliśmy, że nie da się dłużej odwlekać tej trudnej rozmowy. Czułem stres, jak przed ustną odpowiedzią w szkole, do której nie byłem przygotowany.

— Nie chcesz mnie, prawda? — zapytałem.

— Słucham?

— Do niczego nie jest ci potrzebny taki chłopek ze wsi pod Lublinem?

Na te słowa najpierw uśmiechnęły się jej oczy, później usta, a na koniec wybuchnęła śmiechem. Zanosiła się głośnym śmiechem, nie mogła, nawet nie próbowała go powstrzymać. Jej śmiech mnie zaskoczył, siedziałem teraz zdezorientowany. A ona, za każdym razem jak na mnie popatrzyła, śmiała się coraz mocniej.

Po kilku długich minutach, ciągle zanosząc się śmiechem, podeszła do mnie i usiadła okrakiem na moich kolanach. Położyła dłonie na moich policzkach.

— Kocham cię Michał! — powiedziała pomiędzy napadami śmiechu — Ale tego chłopka nigdy ci nie zapomnę!

W jednym momencie opadło ze mnie całe napięcie. To naprawdę się wydarzyło! Oto ona, moja Agnieszka powiedziała, że mnie kocha! Nic więcej się dla mnie nie liczy! Spełniło się kolejne moje marzenie. Magia roślinki, która wisi na ścianie w moim pokoju zaczęła działać!

Tuliłem moją ukochaną dziewczynę, całowałem jej załzawione od śmiechu oczy i cały czas śmiejące się usta, a później kochaliśmy się, aż jej śmiech zamienił się w krzyk rozkoszy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro