29. Post Scriptum - KONIEC

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Grudzień 98

KRZYSZTOF

Pod koniec grudnia, Michał i Agnieszka przyjechali ze Szczecina do domu. Umówiliśmy się, że prosto z drogi zjemy u nas kolację, a później Michał odwiezie Agnieszkę na noc do jej domu rodzinnego. Rozpaliłem w kominku, pachniało ciastem, jednak dopiero jak przyjechali, w całym domu zrobiło się radośnie i rodzinnie. Zasiedliśmy do kolacji.

— Mamy dobre wieści — powiedział Michał — Jutro jedziemy do księdza i rezerwujemy termin ślubu. Mamy nadzieję, że będzie jakiś wolny termin pod koniec maja!

— Och, to cudownie! — wykrzyknęła Bożena — Czy to oznacza, że już w przyszłym roku obronisz doktorat? — zwróciła się do Agnieszki.

— Niestety nie... Muszę zakończyć badania, a tego nie da się przyspieszyć — odpowiedziała Agnieszka — Nie chcemy jednak dłużej czekać! Doktorat dokończę już jako żona Michała!

— Doktor Agnieszka Szymańska-Sądecka! Brzmi to nieźle, co nie? — Michał zwrócił się do nas.

— Tak, brzmi to doskonale! — potwierdziłem — Znając Agnieszkę, pewnie na doktorze się nie skończy!

— Może jednak nie wybiegajmy tak daleko do przodu — zaśmiała się Agnieszka — Ja skupiam się na teraźniejszości. Na razie kończę ciekawy artykuł i nawiązuję w nim do waszych sadów! W maju wygłoszę wykład na ten temat w Lublinie, na Michała uczelni. Praca idzie mi błyskawicznie! Wszystko się układa. Zwłaszcza, jak Michał jest blisko.

— A ja myślałem, że będę cię rozpraszał? — zaśmiał się Michał.

— Bo rozpraszasz! Ale widocznie rozproszona pracuję jeszcze wydajniej.

Obserwowałem z uśmiechem, jak przekomarzają się ze sobą.

— Opowiedz Agnieszko, jak wyglądają obrony doktoratów na twojej uczelni — poprosiła Bożena.

— Już dzisiaj czujcie się zaproszeni. Będzie grono profesorskie, moi przyjaciele z uczelni, współpracownicy, rodzina też musi być, dlatego bardzo na was liczę. Poprowadzę wykład, będę odpowiadała na pytania z sali, a na koniec będzie uroczysty obiad — opowiadała Agnieszka.

— Będziemy na sto procent! A teraz musimy coś uczcić. — powiedziałem i poszedłem po wino — Po raz pierwszy nazwałaś nas swoją rodziną.

Wszyscy zaczęli się śmiać i reszta wieczoru minęła w doskonałej atmosferze. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, żartowaliśmy, piliśmy wino.

— Nie mielibyście nic przeciwko temu, jakbym dzisiaj u was przenocowała? — zapytała Agnieszka pod koniec spotkania, grubo po północy — Nie chcę fatygować rodziców, żeby po mnie przyjeżdżali o tej porze, pewnie już śpią, Igora nie ma w domu...

— Oczywiście, pokój gościnny... — zaczęła mówić Bożena, ale Michał wszedł jej w słowo.

— Ja się tym zajmę, mamo.


Wkrótce wszyscy poszli spać. Bożena zasnęła w jednej chwili, była zmęczona przygotowaniami do świąt i kilkoma lampkami wypitego wina. Michał i Agnieszka też już zgasili światło w Michała pokoju, bo oczywiście pokój gościnny nie był im potrzebny. Michał był tak zmęczony podróżą, że zasypiał przy stole jeszcze w trakcie kolacji.

Ja wiedziałem, że tej nocy nie zmrużę oka. Siedziałem w fotelu, w moim gabinecie, przy przygaszonym świetle bocznej lampy, piłem wino i słuchałem na słuchawkach muzyki. Przymknąłem oczy i pozwoliłem myślom płynąć swobodnie. Myślałem o mojej rodzinie i były to przyjemne myśli. W głowie przemykały mi obrazki z mojego dzieciństwa, początków mojego małżeństwa, czasów, gdy chłopcy byli małymi brzdącami, ślub Adama i Magdy i zakochany Michał z Agnieszką u boku. Miałem poczucie, że wszystko teraz jest na swoim miejscu, a sprawy podążają we właściwym kierunku. Moja rodzina się powiększa, wiele dobrego jeszcze przed nami.

Nie ma co ukrywać, że narzeczona Michała jest jedną z najbardziej niezwykłych osób, jakie poznałem w całym moim życiu. Jest jakby z innej, wyższej półki, niż my wszyscy, ale teraz śpi w moim domu, w jednym łóżku z moim synem. Dużo bym dał, żeby ją teraz zobaczyć. Przypomniał mi się obrazek Agnieszki, śpiącej na kanapie w naszym salonie, zaraz po tym jak..., poczułem mrowienie na całym ciele, wróciło wspomnienie tamtego pamiętnego, wrześniowego przedpołudnia... Minęły już ponad cztery lata! Czy ta tajemnica nie przeszkodzi nam żyć spokojnie i szczęśliwie?

— Też nie możesz spać? — niespodziewanie, zza muzyki,  usłyszałem głos Agnieszki. Otworzyłem oczy i zsunąłem na szyję słuchawki — Mogę posiedzieć z tobą?

Była bosa, owinięta kocem, czekała na moją odpowiedź.

— Zapraszam — wskazałem jej ręką kanapę. — Masz ochotę na jeszcze jedną lampkę wina?

— Chętnie! — odpowiedziała i usiadła, podwijając nogi pod siebie i poprawiła koc. Podałem jej wino. —  Przespałam całą drogę ze Szczecina, jechaliśmy prawie dziesięć godzin, wyobrażasz sobie? Przed wyjazdem miałam mały maraton na uczelni, wcześniej zarwałam dwie noce, a w międzyczasie trzeba było połazić po sklepach i kupić prezenty. Byłam wykończona i spałam w samochodzie jak dziecko. Chyba dlatego nie mogę teraz zasnąć. A ty, o czym myślisz?

Nie mogłem jej powiedzieć, o czym myślę, uśmiechnąłem się nieznacznie na jej słowa. Odniosłem wrażenie, że ona wie, co kryje się za tym uśmiechem.

— Słucham muzyki — odpowiedziałem wymijająco.

— Mogę? — powiedziała niespodziewanie, po czym podeszła do mnie, usiadła na podłokietniku mojego fotela i przyłożyła ucho do jednej z moich słuchawek.

Poczułem muśnięcie jej skroni na moim policzku, ciepło bijące od jej ciała i jej zapach, którego nigdy nie zapomniałem.

— Santana? — zapytała. Kiwnąłem potwierdzająco głową, a ona wróciła na kanapę.

Podszedłem do wieży i odłączyłem słuchawki, ściszyłem dźwięk, a potem usiadłem obok Agnieszki na kanapie, na tyle blisko, że nasze ramiona prawie się stykały. Musiałem zmierzyć się uczuciami, jakie wywołuje we mnie  jej bliskość. Musiałem oswoić te uczucia. Za chwilę miałem być jej teściem. Piliśmy wino i słuchaliśmy muzyki.

— Pamiętasz, jak na balu opowiadałeś mi, o czym są kolejne piosenki? — zapytała, a ja się uśmiechnąłem.

— Teraz nie muszę już tego robić, prawda?

— Nie. Teraz rozumiem już słowa piosenek — odpowiedziała — Ale lubię tamto wspomnienie!

Ja lubię każde wspomnienie, które wiąże się z tobą! — pomyślałem.

Słuchaliśmy piosenek z płyty. Agnieszka opowiadała mi o swoich ostatnich dniach w Szczecinie, ale nie mogłem skupić się ani na jej słowach, ani na muzyce. Jej obecność rozpraszała mnie, a ciepło jej ciała, paliło mnie żywym ogniem. Agnieszka przymknęła oczy,  w końcu zasnęła i oparła o moje ramię, swoją głowę. Dotknąłem ustami jej włosów, a później, na chwilę, oparłem swoją skroń o jej głowę.

Dlaczego ona przyszła do mnie? — myślałem — Czy po prostu dobrze się przy mnie czuje, lubi moje towarzystwo, traktuje mnie jak przyjaciela? A może prowadzi jakąś grę, prowokuje mnie? Czy ja przypadkiem nie dopatruję się tego, czego nie ma, bo ciągnie mnie do niej potężna siła? - miałem mętlik w głowie.

Jedno było pewne, jej bliskość działa na mnie jak płachta na byka. Trudno będzie to ukryć, jeszcze trudniej oswoić...


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Od autorki:

Otrzymałam wiele zapytań, czy pojawi się kolejna część opowiadania. Nie miałam planów pisania kontynuacji. Celowo zakończyłam tę opowieść w takim, a nie innym momencie. Nie chciałam zamykać wszystkich wątków, a ostatni rozdział dodałam po to, aby włożyć przysłowiowy "kij w mrowisko". (Wiem, że wiele z Was chętnie by mnie za to zabiło) Historia Agnieszki, Michała i ich rodzin jest otwarta, tutaj wszystko może się jeszcze wydarzyć!

Moim zamiarem było, abyście Wy, Drogie Czytelniczki (bo chyba nie ma tutaj facetów? :)), mogły dopowiedzieć sobie, co wydarzy się dalej. Jakie zakończenia lubicie: dobre, czy złe? Tykająca bomba, na której żyje rodzina Sądeckich, może wybuchnąć praktycznie w każdym momencie, jeszcze przed ślubem moich bohaterów, ale równie dobrze po wielu latach. A może ta bomba od dawna jest już rozbrojona i nikomu nie zagraża?

Ja lubię szczęśliwe zakończenia, a pisząc kontynuację, musiałabym ponownie namieszać w życiu bohaterów. Mam na to przynajmniej kilka pomysłów. :) Jestem gotowa podjąć się tego zadania, o ile taka będzie Wasza wola.

Serdecznie dziękuję Wam za lekturę mojego opowiadania, wszystkie zostawione gwiazdki, komentarze i gorące dyskusje. Kontakt z Wami jest dla mnie bezcenny i właśnie za to najbardziej lubię Wattpad.

Ściskam Was i do zobaczenia w kolejnych komentarzach, na kartach innych dzieł: Waszych, lub moich!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro